Prezydent Izraela na 7 lat do więzienia


Były prezydent Mosze Kacaw, fot. wiadomosci.onet.pl
Były prezydent Izraela Mosze Kacaw został wczoraj skazany przez sąd w Tel Awiwie na 7 lat więzienia. To kara za dwukrotny gwałt i inne przestępstwa o charakterze seksualnym, a także za wywieranie nacisków na oskarżające go ofiary i świadków oraz za inne przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości.
”To bardzo szczególny dzień dla państwa izraelskiego, dzień smutku i wstydu. Ale także dumy i głębokiego uznania dla izraelskiego wymiaru sprawiedliwości” - powiedział wczoraj na konferencji prasowej premier Izraela Benjamin Netanjahu. ”Nikt nie jest ponad prawem, nawet jeśli jest prezydentem - wszyscy odpowiadamy przed prawem” - podkreślił. Netanjahu powiedział także, że ”każda kobieta ma prawo do własnego ciała, prawo do szacunku i wolności. Nikt nie ma prawa jej tego odbierać”.

W podobnym tonie wypowiedział się w parlamencie prezydent Izraela Szimon Peres. Przypomniał jednak, że wyrok nie jest jeszcze ostateczny - skazany może złożyć apelację do Sądu Najwyższego. Peres podkreślił też, że w czasie procesu ocenie podlegała nie prezydentura, lecz człowiek, który ją sprawował, a wyrok nie ma bezpośredniego wpływu na funkcjonowanie urzędu.

Również liderka opozycji, Cipi Liwni, skomentowała wyrok dla byłego prezydenta. ”Nie możemy mu odebrać prezydentury po fakcie, ale możemy mu odebrać wolność” - powiedziała. Dodała też, że oprócz poczucia przygnębienia z powodu czynów, których dopuścił się człowiek pełniący najważniejszą funkcję w państwie, ma też wielką nadzieję na to, że ”Izrael przechodzi proces sanacji”.

65-letni Kacaw, który był prezydentem w latach 2000-2007, konsekwentnie zaprzeczał oskarżeniom o gwałt, molestowanie seksualne i nękanie, wniesionym przez trzy byłe współpracownice. Oskarżenia dotyczyły zarówno okresu, gdy był prezydentem, jak i wcześniejszego, kiedy sprawował urząd ministra turystyki. Rozpoczęte jeszcze w 2006 roku dochodzenie sprawiło, że Kacaw podał się do dymisji w lipcu 2007 roku, na dwa tygodnie przed wygaśnięciem kadencji prezydenckiej. Zapowiadał walkę o oczyszczenie swego dobrego imienia. W kwietniu 2008 roku odrzucił porozumienie stron, które pozwoliłoby mu uniknąć procesu w zamian za przyznanie się do molestowania pracownic, nieprzyzwoitych czynów oraz nękania świadków.

Na podstawie: PAP