Ponowny atak dronów w Rosji; pożar w rafinerii ropy naftowej


Fot. tvn24.pl
W nocy z wtorku na środę, z 30 na 31 maja, atak dronów spowodował pożar w rafinerii ropy naftowej w Kraju Krasnodarskim na południu Rosji; nie ma doniesień o ofiarach. We wtorek rano drony uderzyły w budynki mieszkalne na południowym zachodzie Moskwy. Doradca biura prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego ocenił, że atak dronów na Moskwę zszokował polityczną elitę Rosji. Prezydent Rosji Władimir Putin próbuje ten fakt bagatelizować.


"Te ataki dronami pokazały trzy rzeczy. Po pierwsze: wewnętrzna przestrzeń Rosji jest całkowicie niekontrolowana. Po drugie: nie ma żadnej obrony z powietrza czy z lądu. Nigdzie" - ocenił Mychajło Podolak, doradca biura prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, cytowany przez RBK-Ukraina.

Według niego atak pokazał też "techniczną niezdarność" Rosji.

"Ani (systemy) Pancyr, ani systemy walki elektronicznej - nic nie działa. I to zszokowało rosyjską elitę polityczną, bo pokazuje to, że w Rosji łatwo jest wzniecić zbrojne protestacyjne nastroje nie tylko w obwodzie biełgorodzkim, lecz na dowolnym terytorium" - kontynuował Podolak.

Prezydent Rosji Władimir Putin próbował we wtorek bagatelizować znaczenie ataku dronów na rosyjską stolicę i twierdził m.in., że była to reakcja na rosyjski „atak na sztab ukraińskiego wywiadu wojskowego, do którego doszło dwa lub trzy dni temu” (jak zaznacza ISW, nie jest dostępne potwierdzenie, że taki atak miał miejsce).

Według ISW rosyjski resort obrony próbuje ukryć duże straty swoich sił na froncie przez sztuczne zawyżanie rzekomych strat sprzętowych po stronie ukraińskiej do „absurdalnego” poziomu.

Na podstawie: PAP