Polak z Wileńszczyzny odkrył nową gwiazdę!


Odkrywca przy swoim teleskopie, fot. H. Sielewicz
Gwiazda Henryka Sielewicza wreszcie rozbłysła - został on prawdopodobnie pierwszym na Litwie odkrywcą nowego czerwonego karła! Odkrycia udało się dokonać w prywatnym obserwatorium pana Henryka w Słobodzie koło Ławaryszek i już zostało ono potwierdzone przez Centralne Biuro Telegramów Astronomicznych z siedzibą w USA, które nadało nowej gwieździe nazwę „Sielewicz 1” (zgodnie z polską pisownią, czyli inaczej, niż pan Henryk ma wpisane w litewskiem paszporcie). Szczęśliwy odkrywca przyznaje, że spełniło się marzenie jego życia - przez ponad 50 lat polował na ciała niebieskie, ale o uchwyceniu nowego czerwonego karła nie śmiał nawet marzyć...

Do spełnienia marzenia życia czasem trzeba uparcie dążyć przez pół wieku, a cierpliwość, zacięcie i poświęcenie zwykle zasługują na nagrodę. Któż na Wileńszczyźnie nie zna Henryka Sielewicza, astronoma pasjonaty ze Słobody? Od lat penetruje niebo przy pomocy własnoręcznie szlifowanych soczewek i coraz doskonalszych teleskopów swojej konstrukcji. Bakcyla astronomii złapał, jeszcze będąc nastolatkiem. Zapewne tylko on sam wie, ile wyrzeczeń i ofiar złożył w tych latach na ołtarzu swojej pasji. Własnymi rękoma zbudował i wyposażył niewielkie domowe obserwatorium, które nieustannie modernizuje, więc dziś nie dorównuje mu chyba żadne inne amatorskie obserwatorium na Litwie. A wszystko z myślą, że kiedyś uda się wśród tego mrowia świecących kropek i kropeczek na nocnym niebie odkryć tę jedną, jedyną, wymarzoną i ukochaną – SWOJĄ Gwiazdę!

Od wielu lat pan Henryk przyjaźni się z innym Polakiem, zawodowym astronomem prof. Kazimierzem Czernisem, prowadzącym obserwacje w głównym litewskim obserwatorium koło Malat. W 1990 r. udało im się wspólnie odnaleźć (właśnie z dachu pod Ławaryszkami) nową kometę, jednak wówczas odkrycie zostało zarejestrowne na konto Czernisa. Gwiazda „Sielewicz 1” nie będzie jednak pierwszym wpisem tego nazwiska do międzynarodowego rejestru ciał niebieskich: kilkanaście lat później prof. Czernis nazwiskiem „Sielewicz” nazwał kolejną odkrytą przez niego asteroidę. Jednak cóż znaczy asteroida, czy nawet kometa wobec odkrycia czerwonego karła, którego rozbłyski są bardzo krótkie, dlatego prawdopodobieństwo uchwycenia ich jest porównywalne z wygraniem jakiejś wyjątkowej kumulacji na loterii.

Uchwycenie, wypatrzenie, identyfikacja to jedno, ale potem należy jeszcze przejść całą procedurę zgłoszenia do Biura Małych Planet. Potem zostaje już tylko nerwowe czekanie – czy to właśnie Tobie puścił wtedy oczko czerwony karzeł, czy też ktoś inny z setek tysięcy astronomów na całym świecie uchwycił to lepiej, szybciej zgłosił – i to właśnie jemu przypadnie laur odkrywcy... Dlatego euforia nadeszła dopiero 27 kwietnia, gdy rejestrację odkrycia potwierdził „The Astronomers Telegram” – główny informacyjny biuletyn astronomów na planecie Ziemia. Ale... oddajmy głos szczęśliwemu astronomowi, który tak oto opisał swoje odkrycie:



Rozbłysk UV Ceti czerwonego karła nad Słobodą

22 kwietnia tuż przed północą rozpoczęłem obserwacje nocnego nieba w poszukiwaniu komet oraz asteroidów. Wybrałem objekt do obserwacji galaktykę Messier 101 w Wielkiej Niedżwiedzicy. Obserwacje fotograficzne prowadziłem nowym teleskopem Deltagraphem o średnicy zwierciadła 465 mm.f/3 na CCD kamerę FLI ML09000 z ekspozycją 60 sekund. Teleskopu tego używam od sierpnia zeszłego roku. Wykonanie zwierciadła, które szlifowałem oraz polirowałem własnoręcznie, zajęło mi 3 lata. Teraz mam dość mocny instrument do fotografowania głębokiego kosmosu.

Pierwszą ekspozycję wybranego objektu wykonałem o 23:44 miejscowego czasu. Po upływie 8 minut wykonałem fotografowanie ponownie tego samego objektu. W programie Astrometryka przebadałem dwie naświetlone klatki I na drugim zdjęciu zauważyłem gwiazdę, której nie musiało być w tym miejscu. Wykonałem kolejne zdjęcia tego samego obszaru nieba I na następnych  zdjęciach też zauważyłem tę samą gwiazdę, ale na kolejnych zdjęciach okazało się, że gwiazda powoli gaśnie I na ostatnim dziesiątym wykonanym zdjęciu gwiazda znikła. Po dokładnym opracowaniu materiału został on wysłany do „The Astronomer’s Telegram”. Po upływie czasu otrzymałem wiadomość, że dla rozbłyskowej gwiazdy UV Ceti nadano nazwisko Sielewicz 1. Okazało się, że mi udało się zafiksować rzadkie zjawisko, rozbłysk gwiazdy UV Ceti czerwonego karła.

UV Ceti należy do kategorii gwiazd, zwanych czerwonymi karłami o typie widmowym M6V, masie 0,1 Słońca oraz temperaturze powierzchni 4000 K. Po obliczeniach wynika, że gwiazda podczas rozbłysku w ciągu jednej minuty wydzieliła style energii, ile wydziela za całą dobę, czyli ponad 1500 razy. Miała jasność +23,7 magnitudo i była nie osiągalna do obserwacji z powodu słabej jasności, a podczas rozbłysku pojaśniała na 7,9 magnitudo i była dostepna dla mego instrumentu, bo osiągnęła jasność +15,8 magnitudo. Po upływie 1 godziny jej jasność znowu spadła i zniknęła z polu widzenia mego teleskopu.

Po paru dniach z tego powodu odbyłem dziękczynną 26 km pieszą pielgrzymkę ze swojej wioski Słoboda w gminie Ławaryszki do Ostrej Bramy, aby podziękować Bogu za otrzymany dla mnie dar.

Henryk Sielewicz





Zdjęcia Henryka Sielewicza.