Poeci tamtych czasów


Erato, grecka muza poezji miłosnej, fot. pl.wikipedia.org
Wspominając ludzi pióra, piszących w języku polskim, a urodzonych i zamieszkałych na Wileńszczyźnie, Kowieńszczyźnie czy też w Wilnie lub Kownie, należy zaznaczyć, że użyte tu określenie „tamtych czasów” wcale nie oznacza odległych, dawnych. Chodzi o koniec XX w. Czasy owszem były wtedy inne, trudne, ale poeci tworzyli, nie czekając na jakieś zmiany.




Dzięki ich talentom i wytrwałości dziś tak dużo wiemy o „tamtych czasach”. Ich prawdziwą perłą była poetka Ciocia Gienia, czyli Eugenia Adamkiewicz z Urniaż nad rzeką Datnówką, a to już ziemia kiejdańska. Nie mniej wzruszająca i szczera była Barbara Sidorowicz, przypisana Połukniu, czyli ziemi trockiej. A był jeszcze romantyk Michał Wołosewicz, urodzony w Starych Rakliszkach na ziemi solecznickiej. Odeszli, ale tak bardzo chce się o nich wspomnieć. Trzeba ożywić pamięć o tych zasłużonych ludziach.

Ciocia Gienia przeżyła 99 lat

Eugenia Adamkiewicz, pochodząca z drobnej szlachty polskiej na Litwie, urodziła się 12 czerwca 1916 r. w miasteczku Kulwie (powiat kowieński). Tam też ukończyła cztery klasy, a następne sześć w Datnowie i kursy rolnicze. W domu używano języka polskiego. W Urniażach zamieszkała w 1930 r.
Jan Leończuk, znany literat i działacz społeczny z Białegostoku, w niedużej edycji poświęconej Cioci Gieni napisał: „Życie pani Eugenii Adamkiewicz to nieustanna walka o polskość, o polski pacierz i polski śpiew. A wszystko, co czyniła Ciocia Gienia, było czynione bezinteresownie i nie na pokaz. (…) Skromna, nie licząc się z czasem, wędrowała każdego dnia z trudną codziennością ku Polsce, z modlitwą i nadziejami”.
O sobie poetka opowiedziała wierszem: „Niedaleko od Datnowa/Mieszka sobie stara wdowa/Wszyscy znają po imieniu/Nazywają Ciocią Gienią (…) /Wie, co znaczy być Polakiem/Wiary nie przestaje strzec/By tradycja nie zginęła/Niech rozbrzmiewa polska pieśń”.
Eugenia Adamkiewicz mimo podeszłego wieku uczestniczyła w polskich imprezach w Kiejdanach i pisała o nich wiersze: „Szetejnie, Miłosz, Sienkiewicz, Kiejdany/To jakby wianek cudnie splątany/Sienkiewicz »Potopem« wsławił Kiejdany/Szetejnie z Miłoszem sercem związane./Kowno, Poniewież, Kiejdany/Naszym sercem kraj umiłowany/Tu dźwięczy polska pieśń/I polska mowa ukochana”.
Ciocia Gienia doczekała gromadki wnuków i prawnuków. Napisała też prozą ciekawy esej „Wspomnieniem żegnając wiek XX” o życiu Polaków na Kowieńszczyźnie i o działalności „Pochodni”, polskiego stowarzyszenia w Kownie. Zmarła 15 czerwca 2015 r. Jest pochowana na cmentarzyku w Urniażu, znajdującym się naprzeciwko jej domu.

Barbara Sidorowicz: Jestem z podwileńskiej ziemi

Na pytanie „skąd jesteś?” poetka Barbara Sidorowicz tak oto odpowiada: „Jestem z męczeńskiej,/Podwileńskiej ziemi,/Każdy ją targa, jak własność swą,/My korzeniami od wieków wrośnięci,/Jakieś przybłędy wykorzenić nas chcą (…) /Zagrody wiejskie/To strzęp łachmana – /To nie rosyjska,/Nie białoruska,/Ani litewska – /To polska, podwileńska/Ofiarna wieś!/I choć strzelają w nas pioruny czasu,/Stoi jak mocarz/Ta twierdza nasza,/Bo Ostrobramska czuwa nad nią!”.
Pani Basia, która teraz z góry patrzy na ukochaną Wileńszczyznę, doskonale wie, jak bardzo ostatnio się zmieniła, wzbogaciła i wypiękniała, rozbudowała się. Już prawie nie ma w niej zagród podobnych do „strzępów łachmana”…
Helena Ostrowska w „Magazynie Wileńskim” w 1998 r. pisała o Barbarze Sidorowicz: „Uważa się za połukniankę, chociaż ponad 30 lat mieszkała w pobliskich Jurgielanach. Urodziła się 4 grudnia 1933 r. w rodzinie fotografa Franciszka Nowosielskiego w Nowej Wilejce. Uczyła się tu w szkole, w której zaprzyjaźniła się z Alą Worotyńską (siostrą Sławka) i Lolą Matuciówną (Eleonorą Koleśnik, późniejszą dyrektor polskiej szkoły w Pakienie w rejonie wileńskim). Wszystkie trzy szczyciły się tym, że są wychowankami Ludwiki Usowicz i jej siostry Scholastyki, słynnych przedwojennych nauczycielek, o których pamięta wielu Polaków starszego pokolenia z Nowej Wilejki”.
Pani Barbara zajęła się twórczością wierszowaną dopiero na emeryturze, gdyż jako matka trójki synów i wiejska nauczycielka nigdy nie miała na to czasu. Z właściwą sobie energią zdążyła jednak napisać niemało wierszy, opowiadań i pieśni, wykonywanych przez zespoły „Połuknianie”, „Strumyk” i „Grzegorzanie”. Zmarła 11 października 2004 r., jest pochowana na cmentarzu parafialnym w Nowej Wilejce.
Prawie każdy utwór Barbary Sidorowicz tryska umiłowaniem ziemi ojczystej, jej rdzennych mieszkańców. Niektóre mają zaś zabarwienie humorystyczne, jak np. ballada „Jadźka”, opowiadająca o wiejskiej dziewczynie, która zostawiwszy w domu starą matkę, uciekła ze wsi do Wilna: „A u Jadźki wszystko – obcas – talia – dekolt – /Tylko za mąż, za mąż – co tu długo zwlekać!/W tym celu po Wilnie szwendać się zaczęła,/No i na faceta zaraz się natknęła!/Proszę, jakie imię na chrzcie jemu dali?/Na wiosce byłby Wićka – tu Witalikiem zwali!”.
Dalej autorka relacjonuje, jak matka tego Witalika przyjechała ze wsi, a on, chcąc ukryć przed żoną swoje wiejskie pochodzenie, zamknął staruszkę w składziku. To samo chciała uczynić Jadźka, gdy nieoczekiwanie zjawiła się jej matka. W ten sposób wykryła „sekret” męża: „Jadźka cała zbladła. – Zdrada – zawołała./I na ręce matki padła, prawdziwie zemdlała./A jak się ocknęła, zaraz za siekiera./ – Nie daruję chamu! – Oj, oj! W dołku lubieżnie Jadźkę coś tknęło”.

Michał Wołosewicz, piewca Maryli

W innej tonacji, owianej romantycznością i nigdy nieodkrytą tajemnicą, pisał Michał Wołosewicz, urodzony 8 września 1925 r. w Starych Rakliszkach na skraju Puszczy Rudnickiej, w rodzinie pracowników lasu. Wojna 1939 r. zaskoczyła go w szóstej klasie szkoły powszechnej w Wilnie. Nigdy nie wrócił do nauki.
Pracował w Wileńskiej Fabryce Konserw. Jak wszyscy poeci tamtych czasów był związany z kołem literackim przy polskim dzienniku „Czerwony Sztandar”, w którym publikował swoje wiersze, podobnie jak większość piszących po polsku autorów. Na stale zamieszkał w odległych 50 km od Wilna Bieniakoniach na Białorusi. Tam na starym cmentarzu odnalazł miejsce pochówku Maryli Wereszczakówny.
Już poprzednio był nazywany piewcą Maryli, a gdy zaopiekował się jej grobem, napisał ponad 60 wierszy o romantycznej miłości Adama i pięknej arystokratki. Sam mówił: „Ludzie we wsi powiadają, że ja Marylę dłużej kocham niż Mickiewicz”. Podobno żona bywała niezadowolona z zainteresowania pana Michała zmarłą kochanką Mickiewicza i czyniła mu sceny zazdrości.
Michał Wołosewicz wydał tomik „Brzózka Maryli”. W jednym ze swoich wierszy napisał: „Miałaś ty lekkość motyla,/gdy byłaś dzieckiem, dziewczyną./Zwano cię najpierw Maryla,/a później – jaśnie hrabiną”.
Jej postać zawładnęła wyobraźnią wileńskiego poety. Historia literatury polskiej nie zna takich przypadków, aby twórca poświęcił aż 65 utworów jednej kobiecie, w tym nieznanej mu osobiście…
Michał Wołosewicz zmarł 10 stycznia 2004 r. Jest pochowany w Bieniakoniach. Wołosewiczowie mieli dwie córki i syna, mieszkającego obecnie w Solecznikach.


Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 42(204) 26/10-01/11/ 2019