PKD o podręcznikach dla szkół polskich na Litwie


Fot. wilnoteka.lt
W czwartek, 25 stycznia w Domu Kultury Polskiej odbyło się pierwsze w tym roku spotkanie zorganizowane przez Polski Klub Dyskusyjny. Przedmiotem rozmów były polskie podręczniki na Litwie. Dyskutanci zastanawiali się, „czy polscy uczniowe na Litwie będą uczyli się z atrakcyjnych podręczników w języku polskim na miarę XXI wieku”.



Pretekstem do dyskusji był artykuł Eweliny Mokrzeckiej, który ukazał się 15 stycznia 2018 roku na portalu zw.lt. Autorka pisała w nim o licznych błędach językowych i tłumaczeniowych, które występują w podręcznikach szkolnych przygotowywanych dla uczniów szkół polskich na Litwie. Na problem jej uwagę zwróciła Kaja Kojder, redaktorka w Wydawnictwach Uniwersytetu Warszawskiego, która w ubiegłym roku przyjechała wraz mężem i synem – pierwszoklasistą do Wilna. Wzięła udział we wczorajszej dyskusji razem z kierowniczką Centrum Języka Polskiego, Kultury i Dydaktyki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym dr Henryką Sokołowską, Danutą Szejnicką z Centrum Rozwoju Edukacji i prezesem Macierzy Szkolnej Józefem Kwiatkowskim. Spotkanie poprowadziła redaktor zw.lt Małgorzata Kozicz.

Jako pierwszy głos zabrał Józef Kwiatkowski. W krótkim ujęciu przedstawił historię walki o polską oświatę na Litwie i problemy, z jakimi Macierz Szkolna stykała się, chcąc zapewnić polskim uczniom materiały do nauki. „Faktycznie od początku niepodległości Litwy pojawiły się problemy z podręcznikami, które są jednym z głównych filarów polityki oświatowej. Polityka oświatowa na Litwie była i jest ukierunkowana na depolonizację i lituanizację Wileńszczyzny” – powiedział. Podkreślił, że w ciągu 8–10 lat jego organizacji udało się zorganizować tłumaczenie 8 podręczników – przygotowaniem publikacji zajmowały się litewskie wydawnictwa posiadające prawa autorskie do nich.

Zdaniem Danuty Szejnickiej z Centrum Rozwoju Edukacji problem nie tyle polega na celowej lituanizacji, co na wolnorynkowej konkurencji. Wydawnictwa mówią wprost, że wydawanie podręczników dla mniejszości narodowych zwyczajnie im się nie opłaca. Przypomniała, że do pewnego momentu wybrane podręczniki były dotowane przez państwo – teraz to nauczyciel decyduje, z którego chce korzystać. D. Szejncika zwróciła także uwagę na kwestię braku komisji ekspertów, która oceniałaby przetłumaczone podręczniki. Ewaluacji poddawane są bowiem wyłacznie podręczniki litewskie – nikt już nie ocenia ich polskich wersji. W tej sytuacji cała odpowiedzialność za błędy spoczywa na wydawnictwie. 

Oboje przedstawiciele Macierzy Szkolnej i Centrum Rozwoju Edukacji powiedzieli, że do tej pory nikt nie zgłaszał im problemów z błędami w polskich podręcznikach. Dr Henryka Sokołowska ten brak wcześniejszych sygnałów ze strony rodziców czy nauczycieli tłumaczyła sytuacją polityczną i historycznymi realiami. „Był czas, gdy walczono o to, aby te podręczniki w ogóle były. Może teraz przyszedł czas, aby te problemy wyszły z cienia. Teraz rozmawiamy o kształcie szkoły polskiej, a nie tylko o tym, żeby była. Teraz powinniśmy o to zadbać” – powiedziała. Zwróciła także uwagę na fakt, że inaczej powinno się traktować podręczniki tłumaczone, a inaczej powstające na miejscu w języku polskim i służące do nauki języka polskiego. Kierownik Centrum Języka Polskiego LUE wyraziła przekonanie, że tłumaczenie powinno być bezwzględnie oceniane i redagowane.

Kaja Kojder zwróciła uwagę na dwie sprawy: po pierwsze – nauczyciel oprócz podręcznika i zeszystu ćwiczeń ma do dyspozycji także dodatkową publikację zawierającą materiały dydaktyczne. W przypadku podręczników tłumaczonych z języka litewskiego problem polega na tym, że te publikacje dostępne są jedynie w języku oryginalnym. Ustosunkowując się do kwestii błędów w książkach drukowanych po polsku, powiedziała, że podniesienie kosztów wydawniczych o wynagrodzenie dla profesjonalnego redaktora będzie symboliczne, biorąc pod uwagę nakład takiej publikacji.

W dyskusji przypomniano także propozycję Macierzy Szkolnej i Stowarzyszenia Polonistów, aby dzieci uczyły się z podręczników sprowadzanych z Polski. Tu jednak pojawił się problem ich zaadaptowania do lokalnych warunków. Dr Henryka Sokołowska zaapelowała, aby przy takim rozwiązaniu wziąć pod uwagę regionalną odmianę polszczyzny. Kaja Kojder odniosła się sceptycznie do pomysłu, wskazując na trudności związane z taką adaptacją oraz z prawami autorskimi do wersji oryginalnych, które miałyby zostać poddane takiemu przetworzeniu. Kompromisem mogłoby być w tej sytuacji dopisanie regionalnych suplementów.

Istotnym problemem, na który zwrócili uwagę dyskutanci, były sprawy finansowe. Józef Kwiatkowski powiedział, że wiadomość o tym, czy złożony przez Macierz Szkolną projekt otrzyma finansowanie z Polski, dociera w maju albo czerwcu, a to zdecydowanie za późno, aby przed końcem roku napisać nowy podręcznik i rozliczyć wydatki z tym związane.

Do dyskusji włączyły się osoby z sali. Głos zabrała m.in. Marzena Grydź, autorka popularnego podręcznika dla pierszoklasistów „Magiczne literki”. Opowiedziała o swoich kłopotach z wydawnictwem podczas wydawania publikacji, zwracając uwagę na to, że litewskie podręczniki są dużo bardziej atrakcyjne wizualnie dla dzieci. Odniosła się także do pomysłu sprowadzania podręczników z Polski – przypomniała, że w przypadku nauczania początkowego różnice między Polską a Litwą są zbyt duże (w Polsce w klasach 1–3 obowiązuje nauczanie zintegrowane), a żeby ten pomysł miał sens, należałoby sprowadzić cały cykl obejmujący nauczanie we wszystkich klasach.

Problemem w sprowadzeniu podręczników z Polski jest również litewskie prawo. Danuta Szejnicka przypomniała, że zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy z zagranicy sprowadzane mogą być wyłącznie podręczniki do nauki języka obcego, a nie ojczystego (czy języka mniejszości narodowej). „Zacznijmy od dokumentu, działajmy w ramach prawa, nie uprawiajmy partyzantki” – zaapelowała.

Głos zabrała także przedstawicielka wydawnictwa zajmującego sie publikowaniem litewskich materiałów dydaktycznych w internecie. „My jesteśmy gotowi na tłumaczenie, ale potrzebujemy państwa pomocy” – powiedziała. Wszyscy byli zgodni co do tego, że dobry podręcznik można stworzyć i w pół roku, ale potrzebny jest do tego zespół: specjalistów w danej dziedzinie, tłumaczy, redaktorów i korektorów. A błędy trzeba po prostu zgłaszać – nawet indywidualnie do wydawnictwa.

Na podstawie: inf. wł.