Pionierzy dziennikarstwa sportowego


Fot. kuriergalicyjski.com
Sport, prasa, dziennikarstwo sportowe od chwili powstania aż do naszych czasów przeszły ciekawą drogę w dziejach kultury narodowej. Dziennikarstwo sportowe wykonywało wielorakie zadania i funkcje, a społeczeństwo różnie przyjmowało owoce pracy tych, którzy poświęcili się popularyzacji sportu, ducha rycerskiego współzawodnictwa i przekazywali ludziom wszelkie zalety zdrowego trybu życia. Lwów i Galicja, chociaż leżały na wschodnich rubieżach Austro-Węgier, należały do kręgu kultury europejskiej, gdy pod koniec XIX wieku pojawiły się pierwsze kluby i drużyny różnych dyscyplin sportowych. Młodzież poznając radość uprawiania sportu, doznawała nowych uczuć, dotąd nieznanych.

Wśród pionierów dziennikarstwa sportowego, którzy pozostawili po sobie dobre wspomnienia w historii lwowskiego sportu, był Kazimierz Hemerling. Urodził się 4 marca 1859 roku w Przemyślu jako syn profesora przemyskiego gimnazjum. Jego postać, obrosła wieloma legendami, był bardzo czynny przez całe 80 lat swego życia. Zmarł we Lwowie 13 stycznia 1939 roku.

W swej działalności skupiał się na tym, co dla dziennikarza było najważniejsze: na działalności społecznej w sporcie i na jego popularyzacji. To był ówczesny model dziennikarza sportowego. Był uczestnikiem i organizatorem imprez sportowych, co później znajdowało odzwierciedlenie w reportażach i publikacjach.

Jeszcze studiując w gimnazjum, został członkiem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (TG „Sokół”). Uprawiał gimnastykę, pływał, zimą uprawiał narciarstwo, był miłośnikiem pieszych wędrówek. Podczas studiów na wydziale prawa Uniwersytetu Lwowskiego w latach 1878-1883, oprócz zajęć sportowych, przez kilka lat był dyrygentem chóru grona nauczycielskiego „Sokoła”. Będąc już na praktyce prawnej w Jarosławiu i Rawie Ruskiej, chętnie współpracował z kołami „Sokoła” w tych miejscowościach, gromadził wokół siebie młodzież i uczył ją ćwiczeń gimnastycznych. W latach 1885-1892 był inspektorem kolei państwowej w Mielcu i tak wspomina ten okres: „W 1888 roku po raz pierwszy dosiadłem stalowego konia i już po kilku wypadach na nowym i mało znanym u nas bicyklu, odczułem wyniki nieznanego mi dotąd wysiłku fizycznego, a razem z tym zrozumiałem wielkie znaczenie tego mechanizmu, jako środka lokomocji. Od razu zapragnąłem poznać bliżej ten sport i zaprenumerowałem dwa niemieckie pisma, ukazujące się w Monachium i Lipsku. Przy ich pomocy szybko poznałem olbrzymi ruch sportowy na świecie, zapoznałem się z techniką jazdy i technicznymi nowościami itd. Przekonałem się o bardzo korzystnym wpływie na zdrowie tego sportu, jego społecznym i ekonomicznym znaczeniu dla naszej biednej Galicji”.

                                                                Kazimierz Hemerling, fot. kuriergalicyjski.com

Hemerling zorganizował pierwsze, składające się z sześciu osób, koło amatorów kolarstwa, z którymi podróżował po okolicznych trasach. Po powrocie na stałe do Lwowa, zainicjował sekcję kolarską przy „Sokole”. Agitował i gdzie tylko mógł, tworzył w całym kraju sekcje kolarskie. Był inicjatorem powstania toru kolarskiego na terenie Wystawy Krajowej w 1894 roku, wokół powstałego tam stadionu, na którym 14 lipca rozegrano pierwszy w historii mecz piłki nożnej między sokolskimi drużynami Lwowa i Krakowa – mecz, który zapoczątkował historię piłki nożnej na naszych terenach. Już wówczas jego marzeniem było powstanie fachowego pisma, które popularyzowałoby sport kolarski.

Można zadać sobie pytanie, dlaczego Hemerling, członek „Sokoła”, towarzystwa, które opierając się na wzorcach czeskich i niemieckich, propagowało uprawianie jedynie gimnastyki, zechciał propagować jeszcze inne dziedziny, a ponadto tworzyć pisma fachowe? Z bogatego dorobku publicystycznego Hemerlinga i z jego wspomnień można wywnioskować, jak głęboką kulturę osobistą posiadał i jak różnorodną wiedzę, jak umiał obserwować otaczający go świat i wyciągać właściwe wnioski oraz przewidywać niektóre zjawiska. TG „Sokół” wydawało swój miesięcznik już w roku 1881, ale „Przewodnik Gimnastyczny” był bardziej materiałem metodycznym z gimnastyki niż organem sportowo-informacyjnym. Kazimierz Hemerling natomiast był przekonany, że bez prasy propaganda sportu jest niemożliwa. Zawsze kierował się hasłem: „Można być bardzo mądrym człowiekiem, ale koniecznie trzeba nadążać za postępem, bo, kto nie nadąża – stoi w miejscu”. W 1894 roku zredagował „Podręcznik dla cyklistów”, a już w następnym roku publikuje kalendarzyk dla miłośników tego sportu, w którym umieścił mapę dróg Galicji i odważnie zaanonsował ukazanie się nowego pisma „Koło”. 1 marca 1895 roku ukazuje się pierwszy numer „Koła”. Na karcie tytułowej umieszczono zdjęcie pięciu kolarzy i napis, że jest to organ „Lwowskiego Koła Cyklistów”. Od tego czasu co dwa tygodnie pismo opowiadało o wyścigach kolarskich, o wycieczkach na rowerach, ale można tu było znaleźć informacje również z innych dziedzin – hippiki, lekkiej atletyki, wioślarstwa i piłki nożnej, która zaczęła zdobywać popularność na arenie sportowej. Po raz pierwszy na łamach „Koła” pojawiła się informacja międzynarodowa o wyścigach wioślarskich na trasie Oksford-Cambridge, oraz o popularnych zawodach w zapasach.

Po pięciu latach, z powodu trudności finansowych „Koło” przestało się ukazywać. Zainteresowanie sportem nie było tak powszechne i grono czytelników specjalistycznego pisma sportowego nie tak rozległe. Ale Hemerling nie ustawał. W 1900 roku na własny koszt zaczyna wydawać bogato ilustrowany nowy tygodnik – „Gazetę Sportową”. Tygodnik relacjonował wydarzenia sportowe już z całej Europy, a także reguły gier sportowych i zasady nowych dziedzin sportu. „Gazeta” ukazywała się 1, 8, 16 i 24 dnia każdego miesiąca aż do września 1901 roku. I znów, z powodu braku kosztów, gazeta zostaje zamknięta. Hemerling nie poddawał się. Zrozumiał, że specjalizowane wydanie sportowe nie utrzyma się samodzielnie i postanowił sprawy sportowe nagłaśniać na łamach poczytnych pism lwowskich – początkowo w „Słowie Polskim”, a następnie w „Wieku Nowym”. Należy dodać, że Hemerling pracował zawsze w swoim zawodzie, a pisanie o tematyce sportowej traktował jako hobby.

                                                        Zygmunt Kłośnik-Januszowski, fot. kuriergalicyjcki.com

Jego kolegą w propagandzie sportu był Zygmunt Kłośnik-Januszowski (1855-1915), który prawie 15 lat prowadził dział sportowy w „
Słowie Polskim”. W tej rubryce ukazywały się informacje o wydarzeniach sportowych nie tylko lokalnych, ale też szeroko informowano o sporcie na świecie. Szczególne miejsce zajmowały informacje piłkarskie z różnych państw europejskich. Dziś, czytelnik przyzwyczajony jest do codziennych pełnych serwisów informacyjnych, i trudno jest pojąć, dlaczego redakcje wzbraniały się przed umieszczaniem w swoich wydaniach rubryk sportowych. Uważano to bowiem za marnotrawstwo powierzchni wydania z uwagi na małe zainteresowanie ludzkości tego rodzaju działalnością. Dlatego redakcje prosiły redaktorów rubryk sportowych o wyszukiwanie jakichś sensacyjnych drobiazgów, które podniosłyby nakład gazety. Na szczególne więc uznanie zasługuje to, co robił Kłosnik-Januszowski. Z wielkim wyczuciem redagował swe informacje i był faktycznie pierwszym zawodowym dziennikarzem sportowym, bo dziennikarstwo było jego zawodem. Znał kilka języków. Swobodnie posługiwał się rosyjskim, francuskim, angielskim i szwedzkim. Pozwalało mu to śledzić publikacje prasy zagranicznej. 5 listopada 1911 roku Kłośnik zostaje redaktorem naczelnym trzeciego specjalistycznego wydania sportowego „Wędrowiec”. Tu, poza piłką nożną, propagowano sporty narciarskie, pływanie, szermierkę, sport samochodowy, a z czasem – alpinizm i sport lotniczy. Ale w ubogiej Galicji też zabrakło czytelników i „Wędrowiec” utrzymał się na rynku do 5 października 1912 roku. To na jego łamach ukazały się pierwsze reportaże z Igrzysk Olimpijskich w Sztokholmie. Przekazywał je właśnie redaktor Kłośnik-Januszowski bezpośrednio z miejsca wydarzeń. Pragnę zapoznać Państwa ze stylem reportaży, które redaktor Kłośnik-Januszowski przekazywał ze Sztokholmu:

„Nastał wspaniały dzień 6 lipca 1912 roku, gdy Szwedzi przygotowali się powitać na swoim ogromnym wspaniałym stadionie przybyłych z całego kulturalno-wykształconego świata sportowców. Szwecja raz jeszcze udowodniła nam, że jest krajem sportu, który rozwija patriotyzm. Olbrzymią sportową arenę zapełniły dziesiątki tysięcy podnieconych widzów, z których wielu ubranych jest w stroje ludowe… I oto nastaje historyczny moment dla szwedzkiego sportu: na stadion wchodzą delegacje ponad trzydziestu państw z chorążymi na czele, maszerują bieżnią stadionu i ustawiają się przed główna trybuną. Anglikański pastor Laffan odmawia modlitwę, po czym brzmi hymn, który z orkiestrą śpiewa cały stadion. Wreszcie w loży głównej wstaje król Szwecji i wypowiada radość i dumę z tego, że ma honor objąć swoją opieką tak wielką sprawę, jaką są V Igrzyska Olimpijskie i ogłasza Igrzyska w Sztokholmie za otwarte”.

                                                                 Tadeusz Drengiewicz, fot. kuriergalicyjski.com
 
Kłośnik przez krótki czas (09.05 – 27-06.1914) wydawał „Ilustrowany Kurier Sportowy”. Sport był dla niego sensem życia. Był on również znanym literatem, tłumaczem z tych języków, które znał. Szczególną uwagę zwracał na literaturę szwedzką. Oprócz lwowskiej prasy jego przekłady, eseje i recenzje ukazywały się również w takich wydaniach, jak „Kraj” (Petersburg, Rosja), „Zgoda” (Chicago, USA). Zmarł nagle 12 listopada 1915 roku na zapalenie opon mózgowych.

W Sztokholmie spotkali się Zygmunt Kłośnik-Januszowski i Kazimierz Hemerling. Pierwszy pisał do „Wędrowca” i „Słowa Polskiego”, drugi – do „Wieku Nowego”.

Wspomniany duet znanych już lwowskich dziennikarzy sportowych dopełniał Tadeusz Drengiewicz (1890-1968). Reprezentował on dział sportowy „Gazety Wieczornej”. Urodził się w Stanisławowie, ale po ukończeniu gimnazjum przyjechał do Lwowa i studiował filozofię na Uniwersytecie Lwowskim. Po studiach pracował, jako nauczyciel historii i geografii w lwowskich gimnazjach. W 1912 roku dodatkowo ukończył roczny kurs gimnastyki w Centralnym Królewskim Instytucie Gimnastycznym w Sztokholmie. Przy okazji nadawał stamtąd reportaże z Igrzysk Olimpijskich. Z czasem (lata 1924-1939) zostaje prezesem Lwowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej. Po wojnie wyjechał do Krakowa i tam kontynuował działalność, jako prezes organizacji sportowych. Został również sędzią kategorii międzynarodowej z lekkiej atletyki.

                                                                  Rudolf Wacek, fot. kuriergalicyjski.com

Nadzwyczaj ciekawą postacią lwowskiego dziennikarstwa sportowego był Rudolf Wacek (1883-1956) – profesor wychowania fizycznego w gimnazjum, organizator życia sportowego we Lwowie. Dziennikarz i wydawca wielu wydań sportowych, założyciel pierwszego koła dziennikarzy sportowych we Lwowie. Był również absolwentem Uniwersytetu Lwowskiego i wykładał w gimnazjum historię i geografię. Jednoczenie brał aktywny udział w organizacji sportowego życia: w 1911 roku organizował „Koło Cyklistów Młodzieży Szkół Średnich”, w 1914 był współzałożycielem Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Oprócz tego, cały swój wolny czas i energię poświęcał pracy w swoim ukochanym Towarzystwie Sportowym „Pogoń”, za co w 1922 roku został jego członkiem honorowym. W okresie międzywojennym zadebiutował w dziennikarstwie sportowym, pisując do „Słowa Polskiego”, „Wędrowca”, „Ilustrowanego Kuriera Sportowego”. W latach 1922-1927 i 1932-1934 był wydawcą i redaktorem lwowskiego „Sportu”. Przez siedem lat (1932-1939), był sprawozdawcą sportowym Polskiego Radia Lwów. W 1924 wspólnie z Hemerlingiem został założycielem pierwszej organizacji dziennikarzy sportowych w Polsce – Koła Dziennikarzy Sportowych we Lwowie. Członkami Koła byli: Rudolf Wacek, Kazimierz Hemerling, Adam Niechaj, Stanisław Merkheim, Tadeusz Przybyszewski, Adam Burghard, Henryk Blawstain i Tadeusz Maliszewski. II wojnę światową Rudolf Wacek przetrwał we Lwowie i w 1945 roku wyjechał do Polski, gdzie w 1948 roku ukazały się jego „Wspomnienia sportowe”.

Szczególnie barwną i znaną postacią był Narcyz Szussermann (1897-1972), który po małżeństwie z Kazimierą Maliszewską, zmienił imię i nazwisko na Tadeusz Maliszewski. Urodził się w Zbarażu, do gimnazjum uczęszczał w Tarnopolu, Lwowie i Wiedniu. W 1917 roku został powołany do wojska austriackiego, ale z powodu złego stanu zdrowia służył jako kancelista w jednej z jednostek, okupujących Albanię. Po rozpadzie imperium powrócił do Wiednia, i zaczął działać, jako dziennikarz sportowy, nadsyłając swoje artykuły do gazet Lwowa i Krakowa. W 1923 roku przyjechał do Lwowa, gdzie stanął na czele działu sportowego „Gazety Porannej” i pozostał we Lwowie do roku 1935, pełniąc z czasem funkcję sekretarza redakcji. Znając dobrze język niemiecki, swoje korespondencje wysyłał do gazet austriackich, szwajcarskich i szwedzkich. Jednoczenie pisał do warszawskiego „Przeglądu Sportowego”, do którego został zaproszony do pracy w 1935 roku. Po wybuchu II wojny światowej we wrześniu 1939 roku wraca do Lwowa i pracuje w dyrekcji miejscowego klubu „Spartak”, pisując jednocześnie do powstałej 1 marca 1940 roku gazety „Leninowska młodzież” („Ленінська молодь”). W czasie niemieckiej okupacji zmuszony był przechowywać się w różnych miejscach. W 1945 roku znalazł się pod Warszawą i powrócił do dziennikarstwa sportowego. Koledzy redakcyjni, którzy z nim pracowali, mówili o nim „Rebe”, miał bowiem umiejętność rozwiązywania najbardziej „napiętych” sytuacji, oceniając obiektywnie zdolności i zawodowe podejście każdego dziennikarza. Miał wspaniały dar właściwej oceny wydarzeń czy dowolnego sportowego faktu. Był prawdziwym fachowcem dziennikarstwa sportowego, za co w 1961 roku został nagrodzony „Złotym piórem”.

Pracował dużo i bardzo wydajnie, podpisując swe publikacje, jako „Obserwator”. Może dlatego, w ostatnich latach życia, zdążył napisać tylko jedną książkę – „Na piłkarskich stadionach” (1966).

Oto postacie pierwszych dziennikarzy sportowych ze Lwowa. Mimo porażek wydawniczych nie zniechęcali się i za każdym razem powracali na nowo do ulubionego zajęcia, któremu pozostali wierni do końca.

Jan Jaremko
Tekst ukazał się w nr 5 (297) 13–26 marca 2018