Pierwszy jubileusz najmłodszego wileńskiego przedszkola


Fot. wilnoteka.lt
W Żłobku-Przedszkolu "Pilaitukas" w wileńskiej dzielnicy Zameczek (Pilaitė) w minionym tygodniu hucznie obchodzono pierwsze "poważne" urodziny placówki - 5 lat. Najnowsza wileńska placówka przedszkolna powstała w 2008 roku, jako pierwsze przedszkole wybudowane w wolnej Litwie. Dziś to przytulny budynek, do którego co rano spieszy bez mała 300 maluchów w wieku od 2 do 6 lat. "Pilaitukas" jest prawdziwie wileńskim przedszkolem - usłyszymy tu gwar dzieci i języki litewski, polski i rosyjski.
"Kiedy przedszkole otwierało podwoje - 4 listopada 2008 roku - tu były tylko gołe ściany. Przez pierwsze dwa lata mozolnie kompletowaliśmy sprzęt, pomoce dydaktycze, wszystko od zera. Bardzo w tym pomogli rodzice, którzy przynosili zabawki, książki..." - opowiedziała "Wilnotece" dyrektor przedszkola Rasita Gylienė.

"Teraz możemy sobie pozwolić na ekologiczne zabawki, różnego rodzaju klocki, układanki, ciekawe i dobrej jakości pomoce dydaktyczne. Zabawki, które dla wielu dzieci często są tylko marzeniem" - dodaje dyrektor R. Gylienė. "Inwestujemy w najwyższej jakości pomoce dydaktyczne, w szkolenie personelu i administracji. Mamy logopedę, psychologa, przedszkolanki z wysokim poziomem kwalifikacji. Cały nasz zespół jest młody, wykształcony i ambitny. Przeważa astrologiczny znak byka - czyli to są ludzie bardzo solidni, pilnie pracujący i zarazem niezwykle koleżeńscy. Oczywiscie, w początkowym okresie była duża płynność "kadrów", ale teraz uważam, że zespół już się uformował, co mnie bardzo cieszy" - mówi R. Gylienė.

"Pilaitukas" to 57 pracowników i 290 przedszkolaków w 20 grupach. Są w nim 2 grupy polskie - żłobkowa i dla dzieci w wieku od 3 do 7 lat - oraz jedna grupa rosyjska. Dzieci mogą dodatkowo uczęszczać na zajęcia plastyczne, wokalne, na treningi Stołecznej Szkoły Koszykówki. Korzystać z pięknie zagospodarowanych placyków zabaw.

"Staramy się, by w naszym przedszkolu spełniały się wszystkie marzenia, zarówno dzieci - przede wszystkim ich - jak też personelu, aż po sprzątaczki. Wystarczy o czymś pomarzyć, a to się spełnia" - zapewnia dyrektor Rasita Gylienė. "Między innymi teraz jesteśmy na etapie kompletowania strojów narodowych, narodowych symboli - litewskich, polskich, rosyjskich. Również kostiumów do przedstawień" - opowiada R. Gylienė.

"Nie ma zbyt dużych marzeń ani zbyt małych marzycieli" - dodaje z uśmiechem szefowa placówki.

Marka "Pilaitukas" jest już w Wilnie znana  - przedszkole brało aktywny udział w wielu akcjach i konkursach, projektach telewizyjnych, organizowało szkolenia i seminaria. Prace plastyczne wychowanków można było oglądać w wielu stołecznych centrach handlowych (ostatnio np. w Centrum Handlowym Panorama).

"Wilnoteka" zajrzała do jednej z polskich grup - do "Motylków". Uczęszcza do niej 22 przedszkolaków w wieku od 3 do 6 lat. Z dziećmi pracują przedszkolanki Lilija Ščitienė i Renata Stankiewicz, pomaga im - Leokadia Zujewa.  

"To przedszkole jest bardzo ładne, nowe. Mamy dużo jakościowych zabawek, książeczek. Dyrekcja zwraca uwagę na to, by kupować tylko te najlepsze. Duży wkład jest też rodziców. Na przykład w tej grupie jeden z tatusiów sam zawiesił nam te rolety... Takich przykładów jest dużo" - opowiedziała jedna z przedszkolanek, Renata Stankiewicz.

Uczęszczanie do grupy wiekowo mieszanej ma swoje wady i zalety. "Z jednej strony, dzieci czują się jak w dużej rodzinie - starsi są przykładem dla młodszych, opiekują się nimi" - mówiła inna z pań, Lilija Ščitienė. "Z drugiej, czasem ci bardziej samodzielni chcą się znów poczuć maluchami i zaczynają udawać, że również nie potrafią sami jeść czy zawiązać sznurowadła" - dodała R. Stankiewicz.

"Rzadko gdzie w litewskim przedszkolu są aż dwie polskie grupy. To jest raczej nietypowe dla Wilna. Nie można narzekać - administracja często do nas zagląda, stara się wypełnić wszystkie prośby. Tylko trochę czujemy się samotnie, bo w polskich przedszkolach to jednak są wspólne święta, wszyscy są razem. Dobrze, że od tego roku mamy jeszcze jedną polską grupę" - stwierdziła Renata Stankiewicz.

Oczywiście, chciałoby się, by polskich grup było więcej, bo istotnie jest takie zapotrzebowanie - co do tego zgodne są obie panie. Zwróciły one też uwagę, że w grupie, z różnych powodów, są dzieci mówiące nie tylko po polsku. Są i mali Rosjanie, i Litwini. I znów kij ma dwa końce - z jednej strony dzieci, przebywając z rówieśnikami innych narodowości, uczą się języków, z drugiej - cierpi na tym poprawność języka polskiego. Cóż... Od tego w Wilnie uciec się nie da...

Na podstawie: Inf.wł.