Pięknie opowiedzieć małą ojczyznę: Refleksje o mojej Małej Ojczyźnie


Katarzyna Wołejko, fot. Bartosz Frątczak
W cyklu "Pięknie opowiedzieć małą ojczyznę" prezentujemy przemówienia wygłoszone na konkursie krasomówczym organizowanym przez Centrum Języka Polskiego, Kultury i Dydaktyki Litewskiego Uniwersytetu Edukologicznego w Wilnie. Tekst "Refleksje o mojej Małej Ojczyźnie" napisała i wygłosiła 16-letnia uczennica Gimnazjum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego w Wilnie. Opowieść o Nowej Wilejce i jej historii została oceniona przez jury jako najlepsza w kategorii wiekowej do 25 roku życia.
Refleksje o mojej Małej Ojczyźnie 

Katarzyna Wołejko

Ojczyzna... Czym ona jest dla mnie? Czy dobrze rozumiem, co to jest ojczyzna? Co ja dla niej znaczę? W ostatnich stuleciach moja ojczyzna przeszła wiele najcięższych doświadczeń. Wydarzenia historyczne zmieniały rozumienie samego pojęcia kraju ojczystego, którego kształt zmieniał się, ale który wciąż pozostawał tą samą ojczyzną Polaków, Litwinów, Rosjan, Białorusinów. Kocham swój kraj, w którym mieszkam i którym zachwycam się na co dzień.

Nowa Wilejka dla mnie i dla każdego, kto w niej mieszka, jest ziemią rodzinną i zawsze tu miło wracać. To tu są dróżki i ścieżki, po których codziennie chodzę do gimnazjum, spotykam się z kolegami, chodzę na spacery. I oczywiście najdroższe memu sercu osoby to: babcia, tato, mama, siostra. To jest moja Mała Ojczyzna. Jest ona dla mnie najmilsza i najpiękniejsza.

Nowa Wilejka nazwę swą wzięła od rzeki Wilenki, którą wcześniej nazywano Wilejką. Jako że istniała już miejscowość o takiej nazwie na Białorusi, dla odróżnienia nazwano ją Nową Wilejką. W 1950 r. Nowa Wilejka otrzymała status miasta.

Odwołam się do słów Jerzego Putramenta: "Nowa Wilejka było to dziwaczne miasteczko, długim, wąskim paciorkiem rozciągnięte na ładne kilka kilometrów między małą rzeczką Wilenką a szeregiem dosyć urwistych wzgórz, w których deszcze i śniegi powygryzały wąwozy, występy, stromizny nadające całości charakter wyraźnie podgórski. Z drugiej strony rzeczułki pejzaż - jeszcze ładniejszy. Były tam pagórki już całkiem wyodrębnione z płaskowyżu, w dodatku porośnięte pięknym lasem świerkowo - olszynowym". 

Rok 1957 to koniec istnienia Nowej Wilejki jako odrębnego miasteczka. Stała się ona dzielnicą Wilna. A oto inny fragment twórczości słynnego nowowilnianina Tadeusza Konwickiego: "…zobaczyłem niebo namydlone cieniutko obłokami, usłyszałem gadanie rzeki płynącej po wielkich głazach. (…) Chłód ciągnął od wody. Za mną, za rzeką wspinał się ostro ku niebu las dębowy. Niektóre drzewa rudziały już wyraźnie i wiele czerwonych liści zwiniętych w ruloniki leżało na miedzach przy drodze i to był znak końca gwałtownego lata albo początek wczesnej jesieni". Z łatwością można rozpoznać opisywane z nostalgią wcześniejsze obrazy naszej miejscowości, a także nastroje nieobce i dzisiejszym jej mieszkańcom.

Krajobrazy - ukochane miejsca w pamięci człowieka. O każdej porze roku zachwycam się bogatą kolorystyką. Jesień to moja ulubiona pora roku. W Nowej Wilejce jest ona czarująca. Lubię wyjść na spacer i przyglądać się drzewom złotawo-żółtym i brązowo-złocistym, spadającym liściom. Liście klonu przypominają ludzką dłoń i teraz szumią pod mymi nóżkami. W ten dzień padał mały deszczyk i spadające krople wprawiły mnie w zadumę. Stałam przed pomnikiem deportacji ludności miejscowej na Syberię. Różne dzieje przeżyli mieszkańcy. Były wojny, okres stalinowski szczególnie dał się we znaki. W tym okresie Nowa Wilejka była świadkiem smutnych historii, a mianowicie miejscem "przesiadki" tysięcy ludzi zesłanych w głąb Rosji.

Przeszłość z każdym dniem jest coraz głębsza i większa. Dlaczego wracamy do wspomnień, przypominamy tych, którzy odeszli? To przecież jedyna forma zatrzymania czasu, wskrzeszenia ludzi, wydarzeń, miejsc. Różne nieszczęścia i kataklizmy bywają na tym świecie. Ale takiego gwałtu, jakiego doświadczyli ludzie mieszkający, nie sposób jest nawet porównać z najgorszym huraganem czy burzą. Człowiek po burzy jest przynajmniej na tym samym miejscu. W latach '90, dla uczczenia ofiar tej przemocy, przed stacją kolejową postawiono pomnik. Pochylony krzyż - pomnik przedstawiający skazańca dźwigającego krzyż po torach kolejowych. Następnie odtworzono oryginalny środek służący do ich transportu.

Corocznie, 14 czerwca, organizowany jest apel ku ich wspomnieniu. Wiem o okresie stalinowskim z opowiadań dziadków. Odrywano ludzi od rodziny, od miejsca rodzinnego i tysiące rodzin ściśniętych na pryczach w małych, towarowych wagonach wieziono na poniewierkę i niewiedzących czy i kiedy powrócą. Wieziono ich bez wody, opału, warunków sanitarnych - gorzej niż zwierzęta. Wrzątek i suchy chleb miały być odtąd podstawowym pokarmem i zarazem ocaleniem niektórych od głodowej śmierci, bo wielu starców, niemowląt i słabszych na zdrowiu zaczynało śmiercią znaczyć drogę poniewierki.

Przybywszy do Syberii zobaczyli metr śniegu. Wielkie lasy. Bezludne puszcze. Do takiej mroźnej - lodem i śniegiem pokrytej nieludzkiej krainy ich zawieziono. Dwie pory roku: długa - mroźna zima i krótka - wiosna. Wyrzucili ich przy drewnianych, mchem powytykanych barakach. Nikt nie był pewny życia, ani dnia, ani nocy. Nieludzkie warunki: mrozy tak ciężkie, że nie można było oddychać - nieraz minus czterdzieści stopni; głód, przygnębienie, tęsknota za krajem. Mężczyźni pracowali przy budowie albo karczowali lasy. Kobiety zbierały grzyby, które solono w dużych beczkach i wywożono do Moskwy. Dzieci musiały chodzić do szkół, uczyć się po rosyjsku. Młodsze uczęszczać do "diedsadu''. Ze świata nie mieli żadnych wiadomości. W takich ciężkich warunkach zmuszeni do pracy w pocie czoła za kawałek chleba, za polewkę - przeżyli.

Mnie się nie chce wierzyć, że tak było. Jeśli powrócili do domu, był on rozgrabiony, często zajęty przez kogoś innego i trzeba było zaczynać wszystko od początku. Jednych losy rzuciły do Rosji, inni podczas repatriacji Polaków z Wileńszczyzny wyjechali do Polski. Moi dziadkowie zostali wierni swej ziemi wileńskiej, grobom swych przodków i pozostali tutaj.

Ojczyzna to trzy wielkie rzeczy wspólne: wspólna mowa, wspólna ziemia i wspólna pamięć. Dziękuję swym rodzicom, że skierowali mnie do polskiej szkoły. To właśnie dzięki mowie ojczystej poznaję różne tajemnice świata, mogę obcować, zdobywać wiedzę oraz tak szczerze i prawdziwie wypowiadać swoje uczucia. Kocham tę moją Małą Ojczyznę i zawsze za nią tęsknię, kiedy udaje mi się wyjechać na kolonie do Polski, nie chcę jej opuścić na stałe, bo tu się urodziłam, tu upływa moje szczęśliwe dzieciństwo. Tak, jak ptak, który opuszcza swoje gniazdo, zatacza od razu małe kręgi, tak i ja powinnam wpierw poznać, zrozumieć jej okręgi. Potem jak ptak polecieć dalej i dalej, aby poznać i zrozumieć swoją ojczyznę i otaczający mnie świat. 

Tekst wygłoszony na konkursie krasomówczym "Pięknie opowiedzieć swoją ojczyznę", który odbył się w sobotę, 13 grudnia 2014 r., o godz. 10.00 w gmachu głównym Litewskiego Uniwersytetu Edukologicznego w Wilnie (ul. Studentų 39).
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Redakcja Wilnoteki nie ponosi odpowiedzialności za treści artykułów nadesłanych.