Pamięć zbrodni w Wawrze
Tego samego dnia, w restauracji w Wawrze, ci sami napastnicy strzelali do dwóch niemieckich podoficerów, którzy razem z polskim policjantem brali udział w ich poszukiwaniach. Obaj zginęli. Kilkanaście minut po strzelaninie na miejsce zdarzenia przybyli niemieccy żołnierze ze stacjonującego w Wawrze 538 batalionu. W czasie okrążania lokalu Niemcy prowadzili ostrzał, powodując śmierć przypadkowych przechodniów.
Około godziny 21.30 meldunek o zastrzeleniu niemieckich podoficerów dotarł do 31 pułku niemieckiej policji porządkowej stacjonującego w Warszawie. Zawierał on dokładne informacje na temat przebiegu zdarzeń i dane sprawców zabójstwa. Zdecydowano się wysłać do Wawra i sąsiedniego Anina kompanię batalionu policyjnego pod dowództwem majora Friedricha Wilhelma Wenzla, z zadaniem przeprowadzenia specjalnej akcji pacyfikacyjnej.
Akcja rozpoczęła się około godziny 23.00. W sumie czasie obławy przeprowadzonej na terenie Wawra i Anina Niemcy wyprowadzili z domów około 120 mężczyzn w wieku od 16 do 70 lat. Byli wśród nich, poza stałymi mieszkańcami obu miejscowości, także goście spędzający u rodziny czy przyjaciół święta Bożego Narodzenia.
Około godziny 5.00 rano "sąd" doraźny, któremu przewodniczył mjr Wenzel i obecny był ppłk Daume, zakończył "proces", skazując na śmierć 114 mężczyzn. Żaden z nich nie miał prawa do obrony. Ograniczono się jedynie do spisania ich danych personalnych.
Egzekucję przeżyło w nadzwyczajny sposób siedmiu mężczyzn, którzy zostali ranni, ale których Niemcy nie dobili. Jednemu ze skazanych udało się uciec w drodze na miejsce egzekucji.
"Na dworze było jeszcze ciemno. Oświetlono nas reflektorami samochodowymi. Gdy w pewnym momencie posłyszałem strzały z karabinu maszynowego i zobaczyłem, że mój sąsiad, Wieszczyk, pada naprzód, upadłem i ja twarzą na ziemię. Posłyszałem z obu stron rzężenie. Po chwili zorientowałem się, wciągając powietrze głębiej, że nic mnie nie boli. Nie ruszyłem się jednak i leżałem dalej spokojnie. Po chwili usłyszałem, że ktoś idzie, i usłyszałem pojedyncze strzały. Zorientowałem się, że ktoś idzie i dobija strzałami rannych" - wspomina Stanisław Piegat, któremu udało się przeżyć masakrę.
Władze niemieckie miały całkowitą świadomość tego, że w Wawrze rozstrzelano niewinnych ludzi.
Ciała zamordowanych początkowo pochowano na prowizorycznym cmentarzu w ogólnych grobach. Po ekshumacji przeprowadzonej w czerwcu 1940 roku, 76 zwłok pochowano na nowym cmentarzu na Glinkach w Wawrze, część przewieziono do Warszawy do grobów rodzinnych.
Najważniejsi sprawcy zbrodni dokonanej w Wawrze stanęli po wojnie przed sądem. Obaj zostali skazani na karę śmierci.
Na podstawie: PAP
Komentarze
#1 A ja dziekuje za takie
A ja dziekuje za takie wyzwolenie, które wpedziło moja Ojczyznę pod sowiecki but na 45 lat. Bandyci z Armii Czerwonej niczym nie różnili się od faszystowskiego okupanta. Jeśli mieszkasz w Warszawie (a chyba raczej, może przynajmniej wiesz gdzie jest Wawer) to po 44 roku jakieś 5 km stamtąd bohaterowie sowieccy z NKWD urządzili katownie dla polskich żołnierzy w Rembertowie. Stamtąd jechały transpoty na Syberię. Tak wyglądało sowieckie wyzwolenie. Taka jest polska racja. W dwóch zdaniach.
#2 Od niemieckiego bandytyzmu
Od niemieckiego bandytyzmu wyzwolila Polske Armia Czerwona. Wraz z Dywizja Kosciuszkowska. Chwala Im za to. Najwieksi bohaterowie XX wieku. Zawsze mam racje, bez czterech zdan. N Komentator, K.