Owoce pielgrzymki z Suwałk do Wilna


Fot. Wilnoteka.lt
Wdzięczność za narodziny pierworodnego wnuka, prośba o zdrowie, podtrzymanie rodzinnej tradycji pielgrzymowania, chęć spotkania ludzi wierzących czy potrzeba wyciszenia - takie powody wyruszenia na szlak podawali pielgrzymi 27. Międzynarodowej Pieszej Pielgrzymki z Suwałk do Ostrej Bramy. W tym roku grupa 798 pątników pielgrzymowała pod hasłem "Idźcie i głoście". Jak powiedział przewodnik pielgrzymki pallotyn ks. Andrzej Dębski, z roku na rok widocznie zmienia się nastawienie ludności litewskiej do pielgrzymów - "podczas pierwszych pielgrzymek Litwini bardzo się bali, że idziemy odebrać Wilno. (...) To się zmienia. Litwini widzą, że my nie idziemy walczyć, ale idziemy z sercem na dłoni, potrafimy się jeszcze podzielić."
Statystyka 27. Międzynarodowej Pielgrzymki z Suwałk do Ostrej Bramy przedstawia się następująco: 798 osób podzielonych na siedem grup, 10 dni marszu, 10 mszy świętych i około 250 kilometrów. Ale statystyczny człowiek, jak wiemy, nie istnieje. Nie ma też statystycznych pielgrzymów. 798 pątników to 798 historii życia, 798 intencji, 798 powodów do wzięcia udziału w pielgrzymce i 798 historii relacji Boga z człowiekiem. Wszystkie 798 osób, które przyszły do Wilna, połączyła droga i wspólny cel. Jak zapewniali pielgrzymi, między Suwałkami a Ostrą Bramą zawiązała się wspólnota braci i sióstr. Więzy połączyły ludzi z różnych stron świata - Polaków, Litwinów, Francuzów, Ukraińców, Brytyjczyków i... Polonię kanadyjską.

Suwalska pielgrzymka dotarła niedawno Ostrej Bramy. Pielgrzymi zgromadzili się na mszy świętej, aby dziękować za owoce drogi i oddać Matce Bokiej Ostrobramskiej swoje intencje. Dziękowali za 10 dni modlitwy, wyciszenia i pokuty. Podkreślali, że po drodze spotykali się z wielką gościnnością ludzi, szczególnie Polaków.

Pielgrzymi zwracają uwagę, że z Litwinami trudno jest nawiązać kontakt, ale na przestrzeni lat stosunek Litwinów do pątników się zmienia.  "Kiedy były pierwsze pielgrzymki Litwini bardzo się bali, że idziemy odebrać Wilno. Przez pewien czas w Mereczu, Oranach rzucali kamieniami. Pielgrzymi - cukierek, a oni kamienie, więc te elementy już się zmieniły. Przez wiele lat przy granicy kościoły stały otworem, ale księdza nie było. Myśmy wchodzili, odprawiali mszę świętą, kościelny jakiś się kręcił, żeby odebrać ofiarę zbieraną na mszy, ale księdza nie było. Kilka lat temu pojawił się ksiądz biskup, który bardzo nas serdecznie przywitał, mówił przepięknie po polsku, i od tamtego czasu pojawia się jego delegat. Na początku on wysyłał listy, w tym roku delegat księdza biskupa odprawiał mszę świętą, kazanie mówił. To się zmienia. Litwini widzą, że my nie idziemy walczyć, ale idziemy z sercem na dłoni, potrafimy się jeszcze podzielić. Oni też już wychodzą i dzielą się wodą, jakimiś swoimi produktami. Jeszcze przy granicy jest trudna sytuacja, ale powoli się to zmienia." - relacjonował ks. Andrzej Dębski, pallotyn, przewodnik pielgrzymki.

Dotarcie pielgrzymów do Ostrej Bramy zawsze jest widowiskowe. Każda z siedmiu grup ma przydzielony kolor i do Wilna wkracza z rekwizytami, odziana w swoje barwy. Grupa biała niosła w tym roku balony z helem, pomarańczowa odpaliła race, grupy niebieska i zielona ubrane były w jednakowe koszulki z hasłem tegorocznej pielgrzymki: "Idźcie i głoście". Pątnicy nieśli flagi państwowe i sztandary organizacji. Pod Ostrą Bramę wchodzili ze śpiewem na ustach. W akcie dziękczynnym pokładali się na ulicy krzyżem.

Po wspólnej mszy świętej pielgrzymi przeszli do hospicjum, gdzie zostali podjęci obiadem, kawą i słodyczami. Siostra Michaela Rak nie kryła wzruszenia, że suwalska pielgrzymka przeznaczyła w tym roku na rzecz dziecięcego oddziału hospicjum 3614,50 euro.  


Zdjęcia i montaż: Edwin Wasiukiewicz