Orłowscy. Znane polskie rody na wschodzie Rzeczypospolitej


Rezydencja w Malejowcach, fot. Dmytro Antoniuk
www.kuriergalicyjski.com
W drugiej połowie XVIII wieku Podole przypominało wielki plac budowy: wszędzie wznoszono wspaniałe barokowe i klasycystyczne rezydencje, fundowano kościoły parafialne i klasztorne. Jednym z rodów polskich, które pozostawiły po sobie zabytki na tych terenach, byli Orłowscy.



Ten ród szlachecki znany jest pod kilkoma herbami, jednak najbardziej znana gałąź rodu pieczętowała się herbem Lubicz. Protoplastą tego odłamu był w 1545 roku kasztelan dobrzyński Walenty z Orłowa. W Malejowcach w rejonie dunajowieckim obw. chmielnickiego z daleka widoczna jest wieża, podobna do zamkowej. Jest to XIX-wieczna wieża ciśnień majątku Orłowskich, w którym obecnie mieści się sanatorium przeciwgruźlicze dla dzieci.
 
Fundatorem rezydencji – jednej z najbardziej romantycznych na Podolu, która już na początku wieku XIX wywoływała zachwyt, podziw i wierszowane strofy – był wielki łowczy koronny, faworyt króla Stanisława Augusta, a z czasem targowiczanin Jan Onufry Orłowski. Zgodnie z rodzinną legendą architekt Dominik Merlini wybudował dla niego wspaniałą rezydencję w stylu klasycystycznym w 1788 roku. Ta data do dziś zachowała się na jednym z bocznych frontonów pałacu. Przez cały wiek XIX Malejowce należały do wnuka łowczego, Ignacego Orłowskiego. Ponieważ cierpiał on na chorobę umysłową, jego opiekunem i faktycznym właścicielem majątku był młodszy brat Aleksander – małżonek wnuczki napoleońskiego ministra Talleyranda.


Wnętrze pałacu Jana Onufrego Orłowskiego, fot. Dmytro Antoniuk

Rozpoczynając już od Jana Onufrego Orłowscy w Malejowcach zbierali liczne dzieła sztuki. Rodzina zebrała znaczną kolekcję malarstwa polskiego, przewiezioną tu z pałacu w Jarmolińcach, który spłonął w 1905 roku. Zawierała ona dzieła Józefa Brandta, Tadeusza Ajdukiewicza, Jana Matejki, Juliusza Kossaka, Henryka Siemiradzkiego. W pałacu znajdowała się galeria portretów rodzinnych oraz portret króla Stanisława Augusta pędzla Jana Lampiego starszego, a także obraz „Święta rodzina”, przypisywany Rafaelowi. Po śmierci spokrewnionego z Orłowskimi biskupa Ignacego Krasickiego do Malejowic przewieziono jego wspaniałą bibliotekę złożoną z 8 tys. tomów oraz wiele listów papieży do polskich monarchów. Ponieważ nie znaleziono oddzielnego pokoju na bibliotekę, folianty umieszczono w prawie wszystkich komnatach pałacu, a niektóre nawet nie rozpakowano ze skrzyń. Po Krasickim Orłowscy przejęli również bogatą kolekcję numizmatyków, zawierającą stare monety greckie i rzymskie. Podczas krótkiego pobytu w Malejowcach wojsk gen. Denikina ostatni właściciel majątku, Ksawery Franciszek hrabia Orłowski, większą część kolekcji, mebli i wyposażenia pałacu przewiózł do Odessy, a stamtąd drogą morską do Marsylii. Obecnie zbiory te częściowo znajdują się we Francji, częściowo zaś w majątkach potomków hrabiego w Argentynie.

W pałacu zachowały się niektóre komnaty. Najlepiej jest zachowana dawna sala balowa z balkonikiem dla orkiestry. Jej ściany zdobi sztukateria, przedstawiająca instrumenty muzyczne i ornamentykę roślinną. Ściany sąsiedniego buduaru właścicielki upiększają różowe marmury, jeden zaś z gabinetów – ciemno-zielone kolumny. Zachował się też amfiladowy układ pokoi.
 
Pałac od strony frontowej jest piętrowy, a ponieważ stoi na wzgórku, od strony parku – dwupiętrowy. Bardzo interesującymi elementami dekoracji zewnętrznej pałacu są postacie atlasów podtrzymujących ramionami zewnętrzny balkon sali balowej.
 
Dość dobrze zachował się park, założony przez Dionizego Mc Claira, chociaż brak już licznych mostków, figur i romantycznych „greckich” ruin. Natomiast poniżej pałacu zachowała się sadzawka, do której woda spływa z paszczy lwa. Zachowały się stawki ze sztucznymi wysepkami i obok nich – jeszcze jeden cud natury Malejowic – naturalny wodospad z grotą pod nim, w której kiedyś była figura św. Onufrego, a nad wodospadem – jeszcze jedna pieczara z kaplicą. Są to resztki klasztoru bazylianów. Na wzgórzu, z którego spada woda, bije źródło ze smaczną i, jak twierdzą, leczniczą wodą.
 
W odległych o niecałe 40 km Jarmolińcach mamy urząd sanitarny, który mieści się w dawnym XIX-wiecznym dworku hrabiów Orłowskich. W mieście stał jeszcze XVIII-wieczny zajazd, który Aleksander Orłowski (proszę nie mylić z polskim malarzem z początku XIX wieku) przebudował na pałac przed przyjazdem cara Aleksandra II, z którym łączyła ich przyjaźń z lat młodzieńczych z okresu wspólnej służby w petersburskim korpusie paziowskim. Należy tu podkreślić lojalny stosunek Orłowskich do panowania rosyjskiego na Podolu, ale też i vice versa – po powstaniach 1831 i 1863 roku rodzinie nie skonfiskowano żadnego z majątków.

Dwór Orłowskich w Jarmolińcach, fot. Dmytro Antoniuk

Niestety po jarmolinieckim pałacu Orłowskich nie pozostało ani śladu. Gdy chodzi i dworek, to w okresie sowieckim tak został przebudowany, że dziś trudno w nim dostrzec coś godnego uwagi.

Przemieszczamy się na wschód – nieopodal Żmerynki leży miejscowość Sewerynówka. Mamy tu dziś sanatorium, które było niegdyś pałacem. Klasycystyczną rezydencję wzniesiono w latach 1802-1804 z fundacji kawalera Maltańskiego i przewodniczącego sądu Guberni Podolskiej Seweryna Orłowskiego. Nie zbywało mu na skromności, skoro, ówczesnym zwyczajem, założył tu wioskę pod własnym imieniem. W tym celu przesiedlił dwie sąsiednie wioski – Molochów i Wójtowce. Protestował przeciwko temu pop prawosławny, który pojechał nawet ze skargą do Kamieńca, ale Orłowski nie czekając na jego powrót, mimo wszystko przeniósł mieszkańców wiosek, a cerkiew rozebrał, ustawiając na jej miejscu krzyż. Został za ten czyn ukarany niedługim przymusowym pobytem w Petersburgu.

W 1841 roku Orłowski zaprosił ogrodnika Dionizego Mc Claira, by ten rozplanował mu pod pałacem park. Szczęśliwie uchował się do naszych dni jako zabytek przyrody. Ocalała aleja główna, wiodąca do skały, z której rozpościera się malowniczy widok na zakole rzeki Rów.

W pałacu tym Seweryn Orłowski i jego potomkowie zebrali pokaźną kolekcję dzieł sztuki, broni dawnej, empirowych mebli i wielką bibliotekę. Zatrzymajmy się przy tym dłużej. Pałac miał dwie jadalnie: mniejszą – na codzienne obiady i większą – na uczty i bale. W tej ostatniej przechowywano dużą kolekcję europejskiej porcelany i sreber stołowych (kilkaset przedmiotów). Jedna z sal nosi nazwę Błękitna. Tu honorowe miejsce zajmował fortepian ucznia Franciszka Liszta, który kupiła rodzina Sokołowskich – kolejnych po Orłowskich właścicieli Sewerynówki – w Paryżu w 1883 roku. W bibliotece w sześciu empirowych szafach stało 5 tys. tomów, każdy opatrzony exlibrisem „Seweryńska biblioteka A. Sokołowskiego”. W sali bilardowej było 15 rysunków szkoły polskiej, które w pierwszych dniach I wojny światowej oddano na przechowanie do jednego z muzeów w Kijowie. Stamtąd niestety już nie wróciły. Salę myśliwską zdobiło 38 par rogów, a pod każdą była tabliczka z napisem gdzie, kiedy i przez kogo trofeum zostało zdobyte. Oddzielną komnatę zajmowała zbrojownia z olbrzymią kolekcją broni. Były tu kolczugi, szyszaki, inkrustowane srebrem i złotem renesansowe zbroje, tureckie buńczuki, hiszpańskie i francuskie sztylety. Główne miejsce zajmowała buława, którą Jan III Sobieski nagrodził Jana Sokołowskiego po bitwie pod Beresteczkiem. W pałacu był też gabinet chiński, ozdobiony meblami i dziełami sztuki wschodniej, przywiezionej z Dalekiego Wschodu. W sali kossakowskiej było 15 akwareli Juliusza Kossaka z ilustracjami do „Ogniem i mieczem” Sienkiewicza. January Antoni Sokołowski zebrał w Sewerynówce kolekcję z 2850 złotych monet. Podczas I wojny światowej ukryto ją w jednej ze ścian pałacu, ale została odkryta podczas pogromu pałacu w 1917 roku. Resztę rzeczy wartościowych Sokołowscy przewieźli do Winnicy i Kijowa, skąd po 1920 roku zabrali do Polski. Co nie co osiadło jednak w tamtejszych muzeach.

Stan obecny pałacu Orłowskich w Sewerynówce, fot. Dmytro Antoniuk

Po śmierci Seweryna Orłowskiego w pałacu wybuchł pożar, po którym rozebrano piętro, co wzmocniło konstrukcję budowli, ale zmieniło jej architekturę. Najwięcej jednak szkody zadała pałacowi „restauracja” w okresie sowieckim, gdy obiekt adoptowano na potrzeby sanatorium. Cały budynek pokryto wówczas bardzo brzydkimi płytkami, niszcząc przy tym całkowicie zewnętrze zdobnictwo. Zachował się jedynie oryginalny balkon od strony parku i dwa lwy po obu stronach głównego wejścia. Wewnątrz pokoje również zaznały kardynalnej przebudowy i dziś nie ma tu już śladu po dawnym wystroju. Natomiast po lewej od pałacu ocalały w pierwotnym stanie zabudowania gospodarcze (stajnia i powozownia) z wielką bramą-arką i kolumnadą – rzecz absolutnie unikalna i godna uwagi.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 5 (297) 13–26 marca 2018