Opowieść o spełnionej misji – 25 lat polskiej wileńskiej sekcji Wspólnoty Więźniów Politycznych i Zesłańców
Ilona Lewandowska, 5 października 2014, 16:35
Janina Gieczewska, fot. Wilnoteka.lt
Nie trzeba przechodzić przez dramat łagrów i zesłania, by troszczyć się o pamięć o Sybirakach. Wystarczy ich pokochać. Tak, jak pokazuje to już od 25 lat pani Janina Gieczewska, żona więźnia politycznego i przyjaciółka wszystkich, którzy przeżyli podobne cierpienie. Przykład jej oddania pozwala mieć nadzieję, że pamięć przetrwa, choć Sybiracy powoli odchodzą.
W początkach istnienia wspólnoty było ich około 400. Wczoraj świętowała nieliczna grupa, którą na szczęście wspierają bliscy. Umierających ojców i matki zastępują dzieci, które chcą pamiętać o trudnej przeszłości rodziny i mówić o tym, co przez lata było tematem zakazanym.
Sprawozdanie z 25 lat działalności, jakie wygłosiła pani Janina Gieczewska, było opowieścią o spełnionej misji. Najpierw walka o prawdę i uznanie niesprawiedliwości, którą rozpoczął jej mąż, Romuald, potem stopniowe, małe osiągnięcia, by ulżyć tym, których życiowe plany zostały w pewnym momencie złamane i nieustanna troska o pamięć. Na jubileuszowym spotkaniu pani Janina i czterech Sybiraków otrzymali odznaczenia polskiego Związku Sybiraków . Towarzyszyło temu ogromne wzruszenie. Być wyróżnionym po latach za coś, co tak długo było powodem odrzucenia to znak sprawiedliwości historii.
Dramat Sybiraków nie skończył się wraz z powrotem na Litwę. Przez lata byli dyskryminowani, ze względu na swoją zesłańczą przeszłość. Ci, którzy zostali deportowani jako dzieci, nie mogli po powrocie realizować swoich planów, gdyż byli, z punktu widzenia systemu, naznaczeni. Nie poszli więc na wymarzone studia, potem nie mogli dostać pracy, do której byli przygotowani. A wszystko tylko dlatego, że w pewnym momencie historii ktoś podjął decyzję, że to właśnie ich rodzina ma się spakować w ciągu trzech godzin i wsiąść do bydlęcego wagonu. Często do dziś nie wiadomo, dlaczego.
Spotkania Sybiraków mają szczególny charakter. Wspólnotę jednoczy doznane cierpienie, każda z uroczystości wiąże się z powrotem do najtrudniejszych momentów życia uczestników. Okazuje się jednak, że wspólny dramat może zjednoczyć bardziej, niż niejedna, radosna chwila. Polska sekcja od początku istnienia współpracuje ściśle z litewską wspólnotą. W obliczu tragicznej przeszłości podziały narodowościowe wydają się nie istotne.
Jeszcze słowo o pani Janinie Gieczewskiej. Wychodząc za mąż za więźnia politycznego wzięła na siebie jego historię życia i przejęła się nią tak bardzo, że dziś daje siłę tym, którzy przeszli podobną drogę i nie pozwala zapomnieć. Daje nadzieję, że pamięć o Sybirakach nie umrze, bo przecież nie trzeba przejść przez łagry i zesłanie , by przejąć się ich losem. Wystarczy ich pokochać.
Komentarze
#1 Ukazała się wartościowa i