Opłatek dla Samotnych w Mickunach


Fot. wilnoteka.lt
Spotkania opłatkowe dla osób starszych i samotnych stały się już świąteczną tradycją parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Mickunach (rejon wileński). Członkowie Ruchu Miłosierdzia Bożego, przed dziesięciu laty zainicjowanego przez byłego proboszcza ks. Henryka Naumowicza, co roku w czasie świąt Bożego Narodzenia organizują spotkanie opłatkowe, na które zapraszają osoby pragnące dzielić radość świąt z bliźnimi, nie zawsze mogące cieszyć się gronem rodziny czy przyjaciół.
Przybyli tego dnia do domu parafialnego w Mickunach mogli nie tylko przełamać się opłatkiem w gronie parafian i wspólnie zaśpiewać kolędy, ale zasiąść do świątecznego stołu. Poczęstunek przy wsparciu proboszcza ks. Raimundasa Macidulskasa przygotowały członkinie Ruchu Miłosierdzia Bożego. W poprzednich latach spotkanie opłatkowe dla samotnych organizowano w stołówce miejscowej szkoły, przed rokiem współorganizatorem spotkania było starostwo Mickun, a przed zebranymi występowały miejscowe zespoły „Truskaweczka” i „Skajsterowianka”. W tym roku występów zabrakło, ponadto z roku na rok maleje liczba uczestników spotkania - tym razem przybyło trzynaście osób. Jednak, jak się okazało podczas rozmowy z gośćmi spotkania, nie oznacza to, że osób samotnych w Mickunach ubywa...

„Gdy organizowaliśmy spotkania w szkole, było dużo więcej ludzi. W tym roku być może ludziom nie pasowała godzina, bo kto dziś uczestniczył w porannej mszy świętej, to być może później - na godzinę dwunastą - nie zechciał już wrócić...” - podczas spotkania zastanawia się prezes Ruchu Miłosierdzia Bożego Walentyna Vaitonienė. Jeden z uczestników spotkania zdradził nam inną przyczynę malejącej liczby uczestników. „Po ubiegłorocznym spotkaniu mówiono we wsi, że to my jakoby jesteśmy jacyś żebracy, nie mamy co jeść w domu i dlatego tu przychodzimy. Niektórzy ludzie obawiają się tego rodzaju pomówień. Ale w tych spotkaniach chodzi nie o to, by nakarmić głodnych, ale o to, by się spotkać, porozmawiać, nie pozostawić nikogo na święta w samotności. My to rozumiemy i dlatego dzisiaj tu jesteśmy” - tłumaczył uczestnik spotkania pan Józef.

„Ludzie powiadają, że tej Wiktorii to już wszędzie pełno, ale pomyślałam, że jak już ksiądz proboszcz ofiarował nam ten poczęstunek, to muszę tu przyjść!” - zwierza się 87-letnia pani Wiktoria, która mimo braku czasu znalazła chwilkę, by zajrzeć do domu parafialnego. Wychowała czterech synów, których jednak później straciła. Dziś dogląda chorego, 91-letniego męża, ale zawsze znajdzie czas, by upiec ciasto, latem - nazbierać jagód, a jesienią - grzybów. Prawie codziennie jeździ też do Wilna (a raczej do Nowej Wilejki). "Na zakupy" - twierdzi, ale może to tylko pretekst, by częściej bywać wśród ludzi? Jeżeli jednak ktoś ustąpi jej miejsca w autobusie, to się obraża...

Oprócz spotkania opłatkowego w okresie świąt Bożego Narodzenia parafialny Ruch Miłosierdzia Bożego organizuje również akcję na rzecz rodzin wielodzietnych oraz osób chorych, wspieranych socjalnie. W czasie Adwentu przy bocznym ołtarzu kościoła stał kosz z napisem "Dary czwartego Króla...", w którym każdy chętny mógł złożyć ofiarę w postaci artykułów spożywczych i słodyczy. Następnie dary te zostały przekazane osobom potrzebującym z Mickun i okolic.

Legenda o Czwartym Królu głosi, że istniał czwarty Mędrzec Wschodu, który ujrzawszy cudowną Gwiazdę, podążał za nią do Betlejem, by złożyć dary (trzy drogocenne kamienie) u stóp Dzieciątka Jezus. Ze względu na licznych potrzebujących, których spotykał w czasie wędrówki (nawet sprzedał dary, by im pomóc), nie zdążył jednak przybyć do Betlejem na czas i ujrzał Chrystusa dopiero na krzyżu Golgoty.

Król się spóźnił i nie odwiedził Dzieciątka, jednak zrobił o wiele więcej - pomógł potrzebującym. Podobnie członkowie Ruchu Miłosierdzia Bożego w Mickunach, niczym czwarty Król, pragną nie tylko pokłonić się przed Jezusem w święta Bożego Narodzenia, ale pomagać tym, którzy tego potrzebują.