Odważnie i szczerze o oświacie mniejszości narodowych na Litwie - Wywiad z dr Renatą Runiewicz-Jasińską


Renata Runiewicz-Jasińska, fot. uth.edu.pl
W rozmowie z Wilnoteką dr Renata Runiewicz-Jasińska, autorka książki "Systemy oświatowe państw bałtyckich", mówi o reformie oświaty na Litwie, Łotwie i w Estonii. Stawia ważne, trudne pytania i nie ucieka od odpowiedzi. Czy litewski resort oświaty postawił mniejszości pod ścianą? Czy też może posunięcia litewskich władz można było przewidzieć dużo wcześniej? Czy sami Polacy zrobili wszystko i dobrze w tej sprawie? Zapraszamy do lektury bardzo ciekawego wywiadu, którego temat jest najważniejszy dla polskiej tożsamości. Liczymy też na kulturalną i szczerą dyskusję w komentarzach pod wywiadem.
Ilona Lewandowska, Wilnoteka.lt: Od lat zajmuje się Pani badaniem kwestii międzynarodowych. Szczególne miejsce w pani badaniach zajmują zmiany polityczne, społeczne i oświatowe w państwach bałtyckich, ale ma Pani też własne doświadczenia. Kończyła Pani polską szkołę na Litwie w czasach bardzo szybkich, burzliwych reform.

Dr Renata Runiewicz-Jasińska*: Tak. Jestem absolwentką tzw. "Piątki", obecnie szkoły im. Joachima Lelewela. Była to szkoła dwujęzyczna. Mieliśmy wtedy 4 klasy rosyjskie i jedną klasę polską. Skończyłam szkołę w 1993 r. a mój rocznik był określany jako "eksperymentalny". Wprowadzano wówczas m.in. dziesięciostopniowy system oceniania i możliwość wyboru różnych poziomów trudności przy zdawaniu egzaminu maturalnego. Na moim roczniku chciano się przekonać, czy nowy system się sprawdzi.

Oczywiście - miałam też okazję uczyć się innej historii niż koledzy, którzy skończyli szkołę rok, dwa wcześniej. Okres komunistycznej cenzury już się skończył, a nauczyciele mieli wytyczne, by przedstawiać uczniom tzw. "nową historię Litwy", stąd te lekcje były bardzo autorskie, a tym samym ciekawe. Kolejną nowością był egzamin maturalny zdawany przed zewnętrzną komisją, a nie swoimi nauczycielami.

Wtedy też zaczęto wprowadzać formę sprawdzania wiedzy uczniów poprzez testy. Dopiero teraz, gdy od lat mieszkam w Polsce i zajmuję się sprawami oświaty państw bałtyckich tak trochę z "lotu ptaka", jako komparatysta, widzę, jak wielki wysiłek na początku lat 90-tych podjęła Litwa, ale równolegle też Łotwa i Estonia, by zreformować swoje systemy oświaty. Zresztą wówczas to ww. państwa powstawały jak gdyby na nowo.

W tym czasie Polska szła bardziej po linii reform gospodarczo-politycznych. Na reformę oświaty w Polsce przyszedł czas dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych, czyli po kilku latach po podpisaniu traktatu stowarzyszeniowego RP z UE i jak wiadomo - z nie najlepszymi skutkami dla systemu szkolnictwa.

A jak może Pani ocenić litewską reformę oświaty do wejścia Litwy do UE i po jej wejściu w struktury unijne?


Uważam, że w latach dziewięćdziesiątych Litwa przeprowadzała reformę bardzo umiejętnie. Uszanowała dorobek nauczycieli wykształconych w czasach radzieckich, zwłaszcza ich umiejętności dydaktyczne, stąd szkoły na Litwie nie poszły w kierunku liberalizmu, mimo że były takie możliwości ze względu na dostępne wzorce i kontakty z resortami państw skandynawskich. Postawiono częściowo na tradycyjne cele kształcenia, a w tym np. kształcenie odpowiedzialnego podejścia do obowiązku szkolnego itp.

Zreformowano natomiast system oceniania, który, w dziesięciostopniowej skali, miał lepiej odzwierciedlać stopień przyswojenia wiedzy oraz opanowania treści kształcenia przez ucznia. Tego rodzaju ocenianie bardzo dobrze współgra z weryfikowaniem wiedzy poprzez pisanie testów, które są dzisiaj bardzo krytykowane przez nauczycieli. Resorty oświaty państw bałtyckich, wcześniej niż Polska, połączyły egzamin maturalny z egzaminem wstępnym na studia.

Rozdzielano szkoły dwu i trójjęzyczne. Rząd Litewski bardzo szybko się tym zajął, oczywiście mając, przede wszystkim, na celu wypromowanie jednolitych szkół litewskich. Było to bardzo rozsądne, gdyż w szkołach, gdzie obok siebie uczyły się klasy polskie, litewskie i rosyjskie na przerwach uczniowie mówili tzw. "sieczką językową" z dużą przewagą języka rosyjskiego, co fatalnie odbijało się zarówno na znajomości języka ojczystego, jak i państwowego. Natomiast wielką słabością szkół mniejszości były wówczas podręczniki, pospiesznie i niechlujnie tłumaczone z języka litewskiego. Największe kontrowersje budziły oczywiście podręczniki z historii.

Drugi etap reform oświatowych Litwy po 2004 r. można określić jako "spuszczenie z tonu", by nie rzec, że reformatorzy "odpuścili sobie totalnie", aż do momentu wypłynięcia na wierzch kwestii szkolnictwa mniejszości narodowych, z którymi Łotwa i Estonia poradziły sobie strategicznie, opracowując i uzgadniając politykę zmian z przedstawicielami oświaty np. dyrektorami szkół mniejszości i zespołami nauczycieli tychże szkół.

Czy według pani od początku lat dziewięćdziesiątych jakość polskich podręczników dla szkół na Litwie poprawiła się, czy nadal widoczne są braki?

Zawsze, kiedy jestem na Litwie, staram się przejrzeć w księgarni podręczniki wydawane dla szkół mniejszości narodowych, a zwłaszcza dla szkół z polskim językiem nauczania. Niestety - nadal nie jest dobrze z podręcznikami. Największe braki można zauważyć w warstwie językowej, w poprawności stylistycznej oraz poziomie edytorskim. Do tego dochodzą nieścisłości i brak konsekwencji w przedstawianych tematach, zwłaszcza w podręcznikach do nauczania historii.

Owszem sam fakt wydania podręczników po polsku należy docenić, a jest to bez wątpienia także wielka zasługa Macierzy Szkolnej, jednak proces edukacji to proces ciągłej ewaluacji. Zwłaszcza w czasach, w których stajemy się coraz bardziej społeczeństwem cyfrowym. Po prostu musimy ciągle być na bieżąco z tym, co dzisiaj działa na wyobraźnię dzieci i młodzieży, a tym samym udoskonalać, zmieniać metody nauczania oraz pomoce dydaktyczne, a zwłaszcza jeśli chodzi o klasyczne podręczniki nie możemy we współczesnej szkole posługiwać się utartym szablonem.

A jak wyglądała reforma w odniesieniu do szkół mniejszościowych?  Czy litewski resort oświaty postawił mniejszości pod ścianą?

Uważam, że sami daliśmy się postawić pod ścianą. Wiosną roku 2004, kiedy miała miejsce prezentacja mojej książki pt. "Systemy oświatowe państw bałtyckich", zorganizowana przez Rektora Universitas Studiorum Polona Vilnensis prof. Romualda Brazisa, na której byli obecni konsulowie RP oraz państw bałtyckich, eksperci z Macierzy Szkolnej, nauczyciele i dyrektorzy ze szkół rejonu wileńskiego i wielu innych specjalistów, apelowałam do nich, wskazując na swoje badania zawarte w książce, że od roku 2000 w szkołach mniejszości narodowych na Łotwie i w Estonii wdrażane są przez ministerstwa edukacji programy tzw. bilingwistycznego nauczania, które zawierają 4 modele nauczania różniące się liczbą godzin z przedmiotów wykładanych w języku państwowym, a szkoły mniejszości miały minimum 3 lata szkolne na to, by wybrać jeden model, według którego będą funkcjonowały i spokojnie od pierwszej klasy go wdrażały.

Podczas prezentacji apelowałam, by szkolnictwo mniejszości na Litwie samo przygotowało strategię reformowania szkół mniejszości na rzecz wprowadzania języka państwowego jako wykładowego, a nie czekało, aż Ministerstwo Edukacji Litwy obudzi i zrobi to w sposób drastyczny, chcąc dorównać Łotwie i Estonii.

Wówczas usłyszałam komentarz od nauczycieli z rejonu wileńskiego, że "u nas nie ma takiej potrzeby reformowania… nas to nigdy nie spotka, bo u nas nie ma tak dużo mniejszości rosyjskiej… u nas na pewno będzie po staremu… itd.". No i wyszło, jak można było przewidzieć.

Litwa, uzasadniając wprowadzone w 2011 r. zmiany dotyczące np. ujednolicenia egzaminu maturalnego, powołuje się właśnie na wzorce łotewskie i estońskie. Jednak Ministerstwo Edukacji RL nic nie mówi o okresie przejściowym, o możliwości wyboru jednego np. z 4 modeli. Uważam jednak, że nie jest za późno. Należy na spokojnie próbować i proponować swoje rozwiązania aż do skutku satysfakcjonującego obie strony.

Oczywiście - czas ma tutaj ogromne znaczenie, ponieważ w tym całym nieporozumieniu i braku odpowiedzialności ze strony dorosłych cierpią uczniowie, którzy, poprzez takie potraktowanie ich ze strony rządzących, tracą na starcie swojej dorosłości zaufanie do państwa, co zaowocować może w przyszłości obojętną postawą wobec niego a w konsekwencji emigracją.

Czy w tamtym czasie były jakieś konkretne sygnały ze strony litewskich władz, że dobre czasy dla szkół mniejszościowych mogą się skończyć?

Absolutnie nie. Ministerstwo Oświaty Republiki Litewskiej po wprowadzeniu kilku reform w polityce oświatowej na różnych szczeblach edukacji było w fazie wdrażania tychże reform, a jak wspomniałam wcześniej, szkolnictwo mniejszości systemowo nie było wówczas reformowane.

Jak w takim razie Polacy mieliby się przygotować na ewentualną reformę szkół mniejszościowych?
Co można zrobić teraz, gdy sytuacja jest już bardzo napięta?

Nie podam pani na to recepty, natomiast mogę jedynie podzielić się swoją refleksją. Przede wszystkim należy pamiętać, iż zgodnie z Ustawą są to szkoły litewskie z polskim językiem wykładowym i to już wiele sygnalizuje. Obie strony powinny schować przysłowiowe topory do kieszeni i zacząć od początku omawiać z wyobraźnią każdy szczebel edukacji. Zacząć należy od przedszkola mniejszości narodowych, uwzględniając fakt, że dziecko na kolejnym etapie edukacji znajdzie się w szkole podstawowej mniejszości narodowej, więc musi być do tego rodzaju gotowości szkolnej przygotowane. I tak dalej, konsekwentnie, aż do matury. 

Dobrze by było do tego rodzaju tworzenia strategii polityki edukacyjnej oświaty mniejszości zaprosić kogoś niezależnego, tzw. stronę trzecią. O wskazanie tej strony można poprosić Andrulę Wasiliu, Komisarz do spraw edukacji, kultury, wielojęzyczności i młodzieży UE.

Jak w takim razie według pani można ocenić skuteczność dotychczasowej linii obrony polskiego szkolnictwa przez przedstawicieli polskiej mniejszości na Litwie?

Z tego, co się orientuję, na wszelkie sposoby sygnalizujemy, że jesteśmy obrażeni, czujemy się upokorzeni i niechętni do jakichkolwiek ustępstw. To na pewno nie jest konstruktywna postawa.

Czy udało się coś osiągnąć, działając w ten sposób?  Być może, ale raczej na zasadzie "Byle dziecko nie płakało". Jedynie kurtuazyjne propozycje, tzw. tymczasowe, ze strony litewskich władz, czyli nic, co by zaowocowało na przyszłość przewidywalnością i stabilnością w oświacie mniejszości. Wydaje się, że jak na razie stoimy w ślepej uliczce.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Dr Renata Runiewicz-Jasińska - kierownik Katedry Prawa i Stosunków Międzynarodowych w Uczelni Techniczno-Handlowej im. Heleny Chodkowskiej w Warszawie, w swoich badaniach koncentruje się na ogólnie rozumianych międzynarodowych stosunkach politycznych i kulturalnych, a w tym szczególne miejsce zajmuje polityka zagraniczna Polski oraz polityczne, społeczne i oświatowe kwestie państw bałtyckich. Jest autorką 47 publikacji, a także tłumaczeń i opracowań encyklopedycznych. Ważniejsze książki: Współpraca międzynarodowa w Regionie Morza Bałtyckiego. Charakterystyka ogólna, wyd. Wyższej Szkoły Cła i Logistyki, Warszawa 2012; Polityka oświatowa państw bałtyckich (Litwy, Łotwy, Estonii), wyd. Adam Marszałek, Toruń 2006.

Komentarze

#1 Minister Waszczykowski uznaje

Minister Waszczykowski uznaje za błąd że przyjęcie Litwy do Unii Europejskiej nie było uwarunkowane spełnieniem norm UE .Stąd nie uregulowane do tej pory prawa mniejszości

#2 Tu kobieta bredzi i apeluje o

Tu kobieta bredzi i apeluje o dobrowolne "wprowadzanie języka państwowego jako wykładowego" w polskich szkołach.... Ręce opadają. Ale to nie dość. Trudno uwierzyć, ale w biało-czerwone Święto Niepodległości Okińczyc zamieścił w swoim ZW wezwanie: NIE BÓJMY SIĘ LITUANIZACJI (sic!!!) To tylko przejawy bezdennej głupoty, czy już zdrada?

#3 Czy ja dobrze zrozumiałem tą

Czy ja dobrze zrozumiałem tą kobietę? "apelowałam, by szkolnictwo mniejszości na Litwie samo przygotowało strategię reformowania szkół mniejszości na rzecz wprowadzania języka państwowego jako wykładowego". Czy ona apelowała abyśmy sami dobrowolnie zlikwidowali na Litwie szkoły z polskim językiem nauczania? Aby polski był tylko jednym przedmiotem? Przecież to jest chore! Pociągnie to za sobą przymus używania języka litewskiego w domu, bo jak inaczej moje dziecko, które umie tylko język polski może się uczyć matematyki i środowiska po litewsku jak pójdzie do pierwszej klasy. Nie wiem czy ona ma odwagę mówić. Ja bym raczej powiedział, że ma tupet.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.