Odpowiedź na list ministra oświaty i nauki Litwy


Minister oświaty i nauki Litwy Gintaras Steponavičius, fot. wilnoteka.lt
W przeddzień 1 września minister oświaty i nauki Litwy Gintaras Steponavičius wysłał do rodziców dzieci uczących się w szkołach nielitewskich ponad 26 000 listów - po polsku, rosyjsku i białorusku. Tłumaczy w nich zmiany, jakie nowa ustawa o oświacie wprowadza w programie naucznia szkół mniejszości narodowych. Pod hasłem wzmocnienia nauczania języka litewskiego szkoły te będą odtąd prowadziły nauczanie dwujęzyczne, a w klasach przedmaturalnych i maturalnych Polacy będą się uczyli języka litewskiego według tych samych programów co Litwini uczący się języka ojczystego. Minister Steponavičius apeluje w liście o spokój i zrozumienie. Wprowadzone pomimo protestów Polaków i Rosjan zmiany tłumaczy troską o dobro dzieci. List ten odbił się szerokim echem w środowiskach mniejszości narodowych. Dziś zamieszczamy jedną z odpowiedzi, przesłanych ministrowi w dniu obchodzonego właśnie na Litwie Święta Wiedzy.

Szanowny Panie Ministrze,

Dziękuję za list, który otrzymałem od Pana i który wzbudził we mnie (jak chyba i w wielu jego adresatach) wyjątkowo mieszane uczucia. Niestety, dominowało oburzenie. Wywołała je zarówno forma, jak i treść Pańskiego posłania, niegodnego - moim zdaniem - osoby kierującej systemem edukacji w moim kraju. Przede wszystkim jednak był to list spóźniony - ustawa przyjęta, a ja i inni rodzice - stawiani przed faktem. Na argumenty i dyskusje był czas przed rokiem i jeszcze pół roku temu, gdy ponad 60 tysięcy obywateli kraju, liczącego trzy miliony, prosiło sejm i rząd, w którym Pana głos podobno się liczy, o wysłuchanie i szczery dialog. Wówczas nikt nas nie chciał słyszeć - po raz kolejny zostaliśmy upokorzeni we własnym kraju. Dziś, gdy wzniecony przez Pana ekipę pożar, zatacza coraz szersze kręgi i pański fotel chwieje się coraz wyraźniej - próbuje Pan udawać troskliwego męża stanu i narodowy dyktat większości tłumaczy dobrem naszych dzieci... Panie Ministrze, przynajmniej trochę godności i szacunku, skoro nie do nas, to przynajmniej do siebie i do państwa, które dane jest Panu repezentować!

Nie ukrywam, doceniłem, że ktoś z rządzących Litwą zwrócił się wreszcie do mniejszości narodowych w ich ojczystym języku - prywatnie czy też łamiąc ustawę o języku państwowym? Niestety, w kontekście całej polityki rządu, który Pan reprezentuje, wygląda to wyjątkowo nieszczerze, wręcz zakrawa na znęcanie się nad pokonanymi. Albo na propagandę - podobne ulotki w językach narodowych zrzucano nam w latach 1989-1991 z helikopterów, a za sowieckiej i hitlerowskiej okupacji rozklejano na słupach.

Dziś znajdujemy je w skrzynkach, podobnie jak wszelkie reklamówki. Gdy jednak przed kilku laty jeden z litewskich polityków w ramach kampanii wyborczej wysyłał podobne „osobiste” listy, wzburzyło to opinię publiczną i poruszyło wreszcie sprawę ochrony danych osobowych. Czy ministerstwo ma prawo w podobny sposób korzystać z danych, którymi w naturalny sposób dysponuje? Gdyby taki list przyniosło mi dziecko ze szkoły 1 września, jak niegdyś paszport ucznia - jeszcze mógłbym zrozumieć. W tej sytuacji uważam jednak, że moje prawo do prywatności zostało poważnie naruszone. Podważono przy tym zaufanie do placówki, którą kuruje Pana resort. Kto mi zagwarantuje, że z podobnego rozdzielnika nie zacznę za chwilę dostawać na przykład smsów z pogróżkami czy wskazówkami, co jest lepsze dla mego dziecka, bo szkoła zna także numer mego telefonu - rozumiem, że w razie potrzeby także zostanie użyty?

Treść listu także nie rozwiała moich obaw ani wątpliwości, co gorsza, nie utwierdziła mnie w przekonaniu, że rząd mego kraju i resort, w imieniu których Pan do mnie pisze, troszczą się o dobro moich dzieci. Wygląda to bardziej na szkolne wymówki kogoś, kto przesadził i teraz próbuje się usprawiedliwiać. Jest takie polskie przysłowie „Na złodzieju czapka gore”. W ten sposób usprawiedliwiają się dzieci, gdy wiedzą, że są winne, ale chcą uniknąć odpowiedzialności. Tłumaczenia, że to nie Pana pomysły, że to ktoś, kiedyś, że wszystkie litewskie partie od dziesięcioleci tylko o tym marzyły, ale właśnie Panu przypadł wątpliwy „zaszczyt” niszczenia czegoś, z czego Litwa od lat była dumna - wybaczy Pan, to jest godne politowania i źle świadczy o litewskiej arenie politycznej. To znaczy, że nacjonalistyczne idee, które zrodziły się na fali odrodzenia jako odruch chorobliwego odreagowania małego narodu za lata ucisku, są realizowane z uporem maniaka i bez względu na to, że dawno straciły już swą aktualność. Idee, które nawet w trudnych czasach kształtowania się II Republiki Litewskiej były trzymane w karbach przez starsze pokolenie polityków, rozumiejących, jakie niosą zagrożenie. Panie Ministrze, niech Pan się wreszcie obudzi - świat wokół się zmienia i Litwa też, i litewscy Polacy także...

Z pozycji i Pana, i mego - średniego - pokolenia antypolska nagonka ostatniego roku jest szczególnie bolesnym nieporozumieniem, bo po dwudziestu latach niepodległości mieszkańcy Wileńszczyzny chcą mieć pełne wewnętrzne przekonanie, że mieszkają we WŁASNYM kraju, że Litwa jest naszym wspólnym domem. Tymczasem pewne posunięcia kolejnych rządów (albo brak pewnych rozwiązań) wciąż nie pozwalają nam - litewskim Polakom - cieszyć się wolnością i demokracją w takim samym stopniu, jak braciom-Litwinom. Odgórne nakazy i zakazy wciąż ożywiają wspomnienia poprzedniej epoki. W tej sytuacji trudno się dziwić, że wielu rodziców i dziadków ma dylemat: Jak wytłumaczyć dzieciom, że sowiecka okupacja była gorsza od litewskiej wolności? Gdy ktoś przez dwadzieścia lat próbuje na siłę „integrować”, automatycznie rodzi się protest i podejrzenie, że nie chodzi o to, by nas, nie-Litwinów, wzbogacić o kulturę litewską, lecz by narzucić nam ją ZAMIAST ojczystej, polskiej. Czyli chodzi raczej o asymilację, lub - jak nie kryją tego niektórzy Pana koalicjanci - o „relituanizację”. Czy w tej sytuacji jakikolwiek dialog jest możliwy? 

Powróćmy jednak do Pana listu. Najbardziej się cieszę się, że nauka języka litewskiego w polskich szkołach zostanie wzmocniona. Pamiętam swoje lata szkolne i fakt, że wówczas (lata 80. XX w.) język litewski istotnie traktowany był po macoszemu, co faktycznie do dziś odczuwam. Jednakże dziś młodzież szkół nielitewskich opanowuje język państwowy raczej bezproblemowo. To nie oznacza, że na maturze jest w stanie dorównać kolegom, którzy od urodzenia mówią, myślą i mają za sobą cały kurs szkoły średniej w tym języku. Pod tym względem Litwa wyróżniała się na tle Europy i chyba świata piękną tradycją (niech nawet wymuszoną przez „sowieckich okupantów”) - uczniowie wszystkich szkół zdawali egzamin dojrzałości językowej w języku ojczystym, a uczniowie szkół nielitewskich dodatkowo musieli wykazać się znajomością języka państwowego. Byliśmy dumni z Litwy. Komu to jednak przeszkadzało?

Najpierw zabrano nam prawo do wykazania swej dojrzałości w języku ojczystym, a teraz każe się ją wykazywać w języku państwowym. Sowiecka - przepraszam - europejska „urawniłowka”? Czy może dobitna sugestia, że nie warto kurczowo trzymać się języka, kultury i tradycji przodków, bo potem będzie się gorszym na maturze? Pisze Pan: Egazmin próbny wykazał, że uczniowie szkół nielitewskich dwukrotnie gorzej wykonują zadania pisemne niż ich rówieśnicy-Litwini. Pana wniosek: Nie znając litewskiego, będą gorzej sobie radzić w życiu, więc uszczęśliwimy tę młodzież wymuszonym nauczaniem części przedmiotów po litewsku i ujednoliconym egzaminem z litewskiego na maturze, bo tylko to zmusi krnąbrnych (jakże inaczej, skoro trzeba zmuszać...) nie-Litwinów do opanowania najstarszego języka Europy. Mój wniosek: Dwóch dekad wolności okazało się za mało, by opracować i wcielić w życie takie programy nauczania, aby maturzyści nie mieli kłopotów ze znajomością języka. Albo - niestety - takich mamy nauczycieli języka państwowego, jednak bardziej skłonny jestem winić program niż pedagogów. Tym bardziej jednak wykazany przez Pana fakt dowodzi, że rząd i sejm nie mają prawa ujednolicać egazminu, bo uczniowie nie są do tego przygotowani. A tak w sposób restrykcyjny będą musieli płacić za błędy poprzednio rządzących.

Wzmocnienie nauczania języka litewskiego (te wszystkie dodatkowe godziny, które Pan wymienia) cieszy mnie, jak chyba większość rodziców - być może wreszcie Pana resort opracuje porządny program nauczania języka państwowego, na miarę XXI wieku. Jednak wcale nie dowodzi to potrzeby ujednolicenia egzaminu z litewskiego. Skoro uparcie trzymamy się zasady, że obligatoryjny na maturze jest tylko jeden egazmin (pozostałe - do wyboru), który najlepiej ma wykazać dojrzałość młodego człowieka - językową, intelektualną, emocjonalną, duchową i moralną - to dajmy mu szansę wykazać się w języku ojczystym! Niech egazmin z języka państwowego będzie drugim egzaminem obowiązkowym, wszak decydując się na szkołę z nielitewskim językiem nauczania, rodzice są świadomi, że ich dziecko będzie miało nieco większe obciążenie. Nieporozumieniem na skalę światową jest natomiast fakt, że po 12 latach nauki w języku polskim egazmin z polskiego na maturze nie jest obowiązkowy...

Skoro już o kwestii języka polskiego. Trudno nie odnotować faktu, że degradacja języka ojczystego poprzez usunięcie go z listy egazminów liczących się na maturze i w systemie rekrutacji na studia prowadzi do coraz gorszej jego znajomości wśród młodego pokolenia litewskich Polaków. Wiadomo, że wpływ ma także wielojęzyczne środowisko i młodzieżowe slangi oraz fakt, że wielu rodziców dzisiejszych uczniów polskich szkół ukończyło niegdyś szkoły rosyjskie - także bolesne dziedzictwo nacisków za „sowieckiej okupacji” . Wierzyłem, że wolna Litwa i wolna Polska we wspólnej Europie wspólnie zatroszczą się o to, by przynajmniej młodzi Polacy z Wileńszczyzny nie musieli się wstydzić swej polszczyzny, bez względu na to, jak rozmawiają w rodzinie czy w szkole. Niestety, nawet stylistyka Pana listu i niektóre rażące błędy są dowodem na to, że dziś nawet minister oświaty nie może znaleźć kogoś, kto by mu dobrze przetłumaczył i zredagował list do rodziców Polaków... Bolesne, bo symptomatyczne, a poza tym - w Pana resorcie - chyba trochę nie wypada...

Współczuję Panu - ale też Litwie i sobie - tych tysięcy młodych obywateli, którzy co roku opuszczają nasz kraj, bo system szkolnictwa  - zarówno średniego, jak i wyższego - sprzyja temu wyjątkowo, podczas gdy wysiłek Pana rządu i resortu skierowany jest na „uszczęśliwianie na siłę” mniejszości narodowych. Jakoś języka angielskiego młodzież uczy się sama, na wszelkie sposoby. Zarówno Litwini, jak i nie-Litwini nienajgorzej sobie radzą potem na zagranicznych uczelniach. Właśnie od Pana jako ministra oświaty, ale i od Pana rządu zależy, czy nasze dzieci będą się chciały uczyć języka litewskiego i studiować na Litwie, czy też jedynie jakoś zdać narzucony przez egzamin i uciekać czym prędzej tam, gdzie się nie zmusza do nauki angielskiego, francuskiego czy niemieckiego. Może to jednak kwestia motywacji, a nie zmuszania? Jakoś do gry w koszykówkę Polaków na Litwie nikt nie zmusza - a grają, i to całkiem nieźle, jak sam Pan mógł się przekonać w Solecznikach!

Najbardziej bolesny jest jednak inny fakt, którego Panu przyszło być egzekutorem: Na Litwie nie będzie już szkół z polskim językiem nauczania. To, co było największym powodem do dumy litewskich Polaków, zostało skreślone głosami Pana i Pańskich kolegów z obecnego sejmu. Czy ambicja nauczania historii i geografii Litwy po litewsku była warta, by zabierać litewskim Polakom to, co było niezwykle ważną częścią ich tożsamości? To co chyba najmocniej ich wiązało z Litwą? Ów drobny szczegół - prawo do nauczania naszych dzieci wszystkich przedmiotów od pierwszej do ostatniej klasy w języku ojczystym... Teraz mają to być szkoły polsko-litewskie, nawet jeżeli tylko część lekcji będzie prowadzona w języku litewskim. Rubikon został przekroczony.

Pozwólcie nam dalej kochać Litwę po polsku!

Dziś nikt mi nie zagwarantuje, że za kilka lat, jeżeli obecne tendencje zostaną zachowane, w tejże szkole po polsku będzie nauczany tylko język polski, do tego na przykład jako obcy... W tej sytuacji wyjątkowo fałszywie brzmią Pana słowa „troski” o nasze „wspólne” dzieci, a apele w stylu „zaufajmy sobie nazwajem” budzą politowanie... Politowanie, bo wierzę, że zgodnie z Pana przynależnością partyjną chciałby Pan szerzyć wartości liberalne, czyli dające obywatelom szeroko rozumianą wolność i prawo wyboru, tymczasem w pamięci litewskich Polaków właśnie Pan, a nie szowiniści (których chyba w każdym narodzie nie brakuje), będzie kojarzony z przymusową lituanizacją polskiego szkolnictwa na Litwie.

Dziwię się, że mimo wspólnych dziejów nie ma Pan świadomości, jak głęboko w polskiej naturze zakorzeniony jest opór przeciwko naciskom w sferze edukacji - czyżby Litwini chcą być stawiani w jednym rzędzie z egzekutorami zaborczej rusyfikacji czy też germanizacji? Czy Panu i innym litewskim politykom zależy na tym, by nasze dzieci - jak w poprzedniej epoce my - uczyły się jednej historii w szkole, a innej - w domu? By dorastały w swoistej schizofrenii i nieufności wobec „rządowej polityki”? A od chwili, gdy dziecko w czytance 3 klasy pokazało mi z pozoru niewinny tekst o dobrym władcy - Witoldzie, co to w kobiecym przebraniu ucieka od złego mordercy stryja - Jagiełły, rozumiem, że tak właśnie będzie. Że historyczną wielkość naszej Litwy będę musiał pokazywać dziecku sam, opierając się na polskiech opracowaniach, gdzie litewskość nie jest wciśnięta w ramy etniczno-językowe, a polskość nie jest wadą ani „bolesnym skutkiem wielowiekowej polonizacji”. A przecież to Pan właśnie przygotowuje nowe programy nauczania, z których młodzi Polacy mają poznawać Miłosza, a może nawet Mickiewicza i Mackiewicza... po litewsku!!!

Jakże bezradnie wyglądają przy tym próby rekompensaty czy udobruchania społeczności polskiej „marchewkami” w postaci ulg w kompletowaniu klas czy szczególnych względów na egzazminie za dwa lata, gdy maturzyści tak czy inaczej będą skazani gorsze wyniki, niż ich koledzy Litwini... Jakże żałośnie wyglądają wszystkie obietnice i próby przekupienia nauczycieli, mimo że nie pisze Pan w liście o tym, iż pedagogów do nauczania po litewsku mają przekonać specjalne dodatki do wypłaty. Rozumiemy, że przez kilka lat czeka nas „głaskanie po główce”, a potem nadejdzie czas, by ostatecznie „ukręcić łeb” szkołom nielitewskim? Albo same wymrą, bo komuż będzie potrzebna taka ni to polska, ni to litewska hybryda.

Jedyne co wydaje się szczere w Pana liście - to nawoływanie do „niepoddawania się emocjom”, chociaż to właśnie Pana rząd i resort wzbudziły w mieszkańcach Wileńszczyzny naturalne odruchy protestu i nie pogłębiły w nich miłości do władz własnego kraju. A już szczytem bezczelności są notoryczne próby zatuszowania problemu przed litewską opinią publiczną. Niby to zwykli Polacy są w siódmym niebie, że nie będą musieli uczyć swoich dzieci w polskich szkołach po polsku, a tylko garstka politykierów próbuje na tym coś ugrać. Polskich działaczy oskarża Pan w mediach o manipulacje i wciąganie dzieci do brudnych rozgrywek, ale bądźmy szczerzy: Jaki rodzic dałby się w to wciągnąć, gdyby także nie odczuwał zagrożenia? Cóż to za potęgą dysponuje polska partia, że wśród 200 tys. litewskich Polaków (od niemowlęcia do starca) zbiera 60 tys. podpisów i regularnie cieszy się dużym poparciem na wyborach?

A czy to czasem nie Pana koalicjanci obdarzyli tę partię taką siłą poprzez swoje antypolskie nastroje? Gdyby Polacy na Litwie przed dwudziestu laty zyskali należne im prawa obywateli cywilizowanego kraju w zakresie języka ojczystego, reprywatyzacji, oryginalnej pisowni rodowych nazwisk, gdyby nikt nie lituanizował ich szkolnictwa, nie podejrzewał o nielojalność i nie nazywał w mediach „V Kolumną”, gdyby pozwolono im kochać Litwę-matkę, a nie zmuszano kochać Litwy-macochy - czy dziś tak znienawidzona przez Was polska partia miałaby na Litwie rację bytu? Czy ludzie gromadziliby się na wiecach i organizowali strajki?

Gdy widzę, jak politycy całkiem nowego pokolenia, bez komunistycznej przeszłości (no, może z komsomolską...), głoszący europejski liberalizm, tchną irracjonalnym szowinizmem i spychają własnych obywateli w otchłań anachronicznego radykalizmu, po prostu w wiek XIX, jakąś walkę narodowowyzwoleńczą - zaczynam rozumieć, co się stało w Norwegii. Dziwię się jednak, że Pan nie próbuje bronić godności własnej i dobrego imienia litewskiego liberalizmu, u źródeł którego stało też - pragnę przypomnieć - wielu Polaków. Podsumować całą sprawę chciałbym słowami, jakie w usta „litewskiego chorążego Kmicica” włożył znany pisarz polski, także noblista, może nawet bardziej zasłużony od Miłosza (którego to wciągnął Pan do programów szkół litewskich), także z Litwy (z litewskich Tatarów, pseudonim „Litwos”) - Henryk Sienkiewicz . A więc „Kończ Waść, wstydu oszczędź!”.

Ciągle powtarza Pan, że wierzy w nasze dzieci - my także w nie wierzymy. Wierzymy, że przy pomocy dobrych nauczycieli uda im się pokonać wszelkie trudności, które Pana resort stara się piętrzyć. Wierzymy, że pokonywanie tych trudności tylko dzieci umocni, doda im sił i hartu ducha, ale też utwierdzi ich tożsamość, bo w pokusie europejskiego kosmopolityzmu i materializmu mogą się łatwo zagubić, zapomnieć o tym, co najważniejsze, o tym, co leży u podstaw naszej cywilizacji - o fundamentalnych wartościach i zwykłym poszanowaniu jednostki, społeczności, narodu. Podobnie, jak zapomniał o tym litewski system edukacji.

A czasem wystarczy po prostu w adresie „gerbiamiems tėvams” („szanownym rodzicom”) napisać dużą literą...

Z wyrazami szczerego oburzenia i współczucia -

Walenty Wojniłło

Komentarze

#1 Dar- Karta nie może pojąć ,

Dar- Karta nie może pojąć , że litewscy Polacy , umiejący w większości wszakże posługiwać się doskonale językiem rosyjskim i "tutejszym" , uważają za swój język ojczysty - język polski. Dar- Karcie wydaje się , że on jednak wie lepiej od samych zainteresowanych. Taka sowiecka szkoła demokracji .

#2 Panie Ministrze dla Dobra

Panie Ministrze dla Dobra LITWY i Polaków tam mieszkających niech Pan jeszcze raz przemyśli swoją decyzję cofnie wszystkie zakazy i będzie dobrze a Polacy będą Pana Kochać!!!!!!! odwagi przecież LITWA to nasz sąsiad niech bedzie dobrym sąsiadem
pozdrawiam

#3 Do Dar Karta - czy PAN MUSI

Do Dar Karta - czy PAN MUSI WSZEDZIE JUDZIC I JĄTRZYĆ - DOSTAŁ PAN JAKIES ZADANIE DO WYKONANIA? PRÓBUJE OŚMIESZYĆ PAN POLAKÓW LITEWSKICH- ale na szczęscie osmieszasz się Waść sam - i wychodzisz Pan na takiego ,, kreta,, ktory ma wykonac jakies zadanie

#4 Zazhud jest taki zhe ogulny

Zazhud jest taki zhe ogulny polski jendzyk nie jest ojczystym jendzykiem polakuw na Wilnie. Mozhna podeiiszcz i steii strony zhe Warszawa uzurpowala nazwe jendzyk polski. I teras tilko ogulnu mozhe bycz simbolem polskoszczi. Kozhenie tego jest w monokultuzhe. Ideologiczny fundament ideologia jednostek politicznych (dzhewo w sluowniku webstera) i tak daleii. To jest jegby sziecz Warszawskeii kultury caly krai Polske i nie tilko. Litwe z zoru polsko jendzycznych tesz ma ogarnoncz Warszawska kultura.
Artur pszeczytaliszczie co je napisalau w jendzyku tuteiiszuw ktury szie nazywa poprostu? A to wasznie jendzyk poprosto tak samo nalezhy do litewskeii polskeii i biaoruskeii jendzycznych kultur. A wy muwiczie zhe to jest polska gwara kturau czeba zwarszawinizowacz. I dotego jest potczebna ta bluondna propoganda o jendzyku ojczystym.

#5 @ Dar Karta A jednak w

@ Dar Karta
A jednak w okolicach Wilna ogulny jendzyk nie jest ojczystym jendzykiem polakuw.

Ale co z tego ma wynikać? Nie rozumiem zarzutu. Moi rodzice pochodzą z różnych regionów Polski, gdzie "język ogólny" nie był językiem ojczystym, bo językiem ojczystym były lokalne, polskie dialekty (gwary). Także tamte lokalne dialekty miały różne historie powstania i rozwoju. Ulegały różnym, obcym wpływom. To samo dotyczy odmiany języka polskiego na Wileńszczyźnie. Każda z tych gwar ma swoją specyfikę. To jest nasze językowe bogactwo, które sobie bardzo cenimy, ale w szkole uczymy się tzw. języka literackiego. Zdaje mi się, że wy go nazywacie państwowym. Czy Litwini uczą się w szkołach lokalnych odmian języka litewskiego, czy też jednego języka "państwowego"?

#6 Jendzyk ogulny to jest

Jendzyk ogulny to jest fundament polskeii monokultury. A jednak w okolicach Wilna ogulny jendzyk nie jest ojczystym jendzykiem polakuw. Warszawa ma bycz gdzhienszma Litwie zhe ona ksztauczi meiiscowych polakuw warszawskeii kultuzhe. Idzhie wynarodowienie tuteiiszuw i Warszawa renkami Litwy zmienia ich jendzyk "poprostu" na jendzyk ogulny polski albo Warszawski. Jendzyk poprostu jest bardzo bliski jendzyku Zhemaiteis. Tuteiiszy prawie mogau czytacz jej utwory w oeginalie.
Pan jest bluondzhie kedy muwi o izolecii. Jendzyk poprostu ma innau chistorie powstania nisz warszawski daelek.
Ja mapisze w jendzyku tuteiiszuw czy pan to pszeczyta? " puidzem aplinkui tut balute" . Ja szukam szladuw litewskiego jendzyka w Indii i znalazlau bardzo czekawy fakt. Pitamszie ktury jendzyk jest nai pienkneiiszy z jendzykuw w Indii. Naiwiencai gluosuw dostaje jendzyk urdu. To jest mieszamy jendzyk hindi i perszhki. Bo kedy idzhie mieszanie jendzykuw powstawajau pienkne i laskawe formy. A co pan nazywa jendzykiem literackim to jest jendzyk uzhendowy. Jendzyk klierkuw.
Fakt jest faktem idzhie propoganda warszawskeii kultury ktura szie nazywa polskau i liudzhie muwioncy takie zdania jak jendzyk ojczysty nie widzau co muwiau a to powoduje zhe nie orentujauszie w czaszie i pszaszczeni.

#7 @Dar Karta 15 Niestety już

@Dar Karta 15

Niestety już mało jest takich miejsc w Polsce, gdzie "polski język ogólny" - jak to nazywasz Dar Karto - "nie jest językiem ojczystym". Nie miejsce tu aby pisać o tego przyczynach, ale wielka szkoda, że tzw literacka odmiana polszczyzny prawie już wyparła regionalne gwary - były one cennym bogactwem kulturowym. Szkoła, radio i telewizja mocno przyczyniły się do unifikacji języka Polskiego.Teraz już prawie tylko językoznawcy potrafią odnaleźć jakieś specyficzne, regionalne cechy języka. Dlatego Twój "zarzut", że język Polaków na Wileńszczyźnie to nie jest "polski język ogólny" dla nas nie jest wadą lecz wielkim skarbem, bo dzięki temu, że język polski na Wileńszczyzny przez kilkadziesiąt lat była odizolowany od głównych procesów zachodzących w polszczyźnie w Polsce, tam na Litwie polszczyzna zachowała wiele specyficznych , regionalnych cech, pięknych cech. Prawdopodobnie zbliżone cechy posiada język polski w północno zachodniej Białorusi (Grodno, Lida, Nowogródek).

#8 Ewelinko popacz tu "klasy w

Ewelinko popacz tu "klasy w języku ojczystym" polakuw z okolic Wilna ojczystym jendzykiem nie jest Polski jendzyk ogulny a to znaczy kto to pisau zrobiui blond jendzyka. A to jest powazhna sprawa bo liudzhie ktuzhy robiau bluondy jendzykowe nie orentujauszie w czaszie i pszeszczeni.

#9 Ewelina i dletego panstwowy

Ewelina i dletego panstwowy jendzykiem na Litwie ma bicz tilko jeden. Zheby nie opszionzhacz liudzi.

#10 I jeszcze: nie przypominam

I jeszcze: nie przypominam sobie faktu, zeby moje mlodsze rodzenstwo pisalo jakis probny egzamin z jezyka litewskiego w 2006 roku. Mozna by bylo otrzymac spis szkol, w ktorych ten egzamin byl skladany?

#11 Wszystko ujete jest w sam

Wszystko ujete jest w sam raz. To, o czym od dawna dyskutujemy w rodzinie, pan Walenty napisal dobitnie. Brawo, podpisze sie pod kazdym slowem... A Pan Minister by sie wstydzil pisac taki "niepoprawny list". Pan Minister nie ma prawa pisac z takimi bledami, ktore raza oko... bardzo niedyplomatyczny list Pana Ministra...

#12 Pan Wojniłło bardzo trafnie i

Pan Wojniłło bardzo trafnie i rzeczowo przedstawił argumenty mniejszości polskiej - ALE LITEWSKA STRONA NIE COFNIE SIĘ ANI NA KROK - TRZEBA NA LITWINACH WYMUSIĆ USTĘPSTWA

#13 W dziesiątkę, panie Walenty.

W dziesiątkę, panie Walenty. Lepiej trudno wyrazić myśli i uczucia nas, Polaków litewskich. Sziałania władz Republiki Litewskiej są nie do zrozumienia i nie do przyjęcia.
Zgodnie z tradycją, na tegu typu listy, orzeczenia i petycje wladze nie reagują. Ciekaw jestem, czy nikt nie namyśli się zemścić na Wilnotece. To by mnie nie zdziwiło, ale jeszcze bardziej umocniło w tym, że prawda jest po naszej stronie.

#14 Konkretnie, rzeczowo,

Konkretnie, rzeczowo, dobitnie, brawo!

#15 Edyto i Walenty Wasze

Edyto i Walenty Wasze odpowiedzi na list oddają w pełni to co myslimy i czujemy, jezeli mozemy podpisujemy się pod Waszymi listami!!! Dziękujemy!

#16 Dobra odpowiedz, ale niestety

Dobra odpowiedz, ale niestety pierwszy krok dla zamkniecia szkol zrobiony, teraz tylko kwestia czasu , kiedy?

#17 bardzo dobra odpowiedź !

bardzo dobra odpowiedź !

#18 Żegnajcie nam nidz

Żegnajcie nam nidz chiszpansie dziewczyny, zegnajcie nam dzis marzenia ze snow ku brzegow anguielskim juz pora lecz kiedys na prewno wrocimytuznuw

#19 BRAWO

BRAWO WALENTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

#20 Bardzo dobrze napisana

Bardzo dobrze napisana odpowiedź Pana Walentego Wojniłły .
Spokojna , rzeczowa i obywatelska .
.Mimo prób perswazji, rzeczowych argumentów, wbrew zaproszenia do wymiany poglądów prze polskie ministerstwo oświaty - ustawę wprowadzono .Teraz głaska się po główce poszkodowanych i chce się stwarzać pozory poprawności z prawami człowieka, oraz zgodności z dyrektywami o ochronie mniejszości narodowej , które gwałci ustawa.To brzydka twarz naszych braci Litwinów.

#21 Albo : "dzieci będą mieli

Albo : "dzieci będą mieli dużo kłopotów" pisze pan minister . Chyba chciał napisać "dzieci będą MIAŁY dużo kłopotów. Błąd gramatyczny , ministrze.

#22 Panie Ministerze edukacji

Panie Ministerze edukacji rużnica pisze się przez ó kreskowane.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.