Odeszła Janina Subocz-Lewczuk


Na zdjęciu: śp. Janina Subocz-Lewczuk, fot. PZAPiT „Wilia”
W piątek, 23 kwietnia, w wieku 82 lat odeszła wieloletnia konferansjerka i chórzystka Polskiego Zespołu Artystycznego Pieśni i Tańca „Wilia”, pierwsza prezes Klubu Weteranów „Wilii” Janina Subocz-Lewczuk.







Pożegnanie ze Zmarłą – w sali pogrzebowej „Nutrūkusi styga” (ul. Ąžuolyno 10, Wilno), w sali nr 4 od soboty, 24 kwietnia, od godz. 16.00. Tegoż dnia o godz. 17.00 za duszę  śp. Janiny Subocz-Lewczuk zostanie odprawiona msza św. w języku polskim w kościele pw. bł. Jerzego Matulewicza w Wirszuliszkach. Pogrzeb w niedzielę, 25 kwietnia, o godz. 12.30 na stołecznym cmentarzu na Sołtaniszkach.

Wspominając śp. Panią Jasię przypomnijmy Jej głos. W cyklu historycznych prezentacji przygotowanych z okazji działalności zespołu „Wilia” z różnych okresów Jej głos możemy usłyszeć na początku cz. 2 prezentacji.

Zamieszczamy też fragment z książki „Strumieni rodzica – 60 lat z „Wilią” autorstwa Krystyny Adamowicz o śp. Janinie Subocz-Lewczuk.

„Dla Jasi „Wilia” była i jest czymś niezwykle ważnym w jej życiu. Na pierwszym koncercie 8 maja 1955 roku, a wtedy już występowała na scenie Zosia, była z siostra Renią w charakterze widza. „Zachwyt ogromny! — wspomina Jasia. — Na przerwie podszedł do mnie bas z chóru Jerzy Mozolewski i zaproponował, bym przyszła do zespołu. Poszłam i namówiłam swoje koleżanki z klasy”. Wybrały się wtedy całą gromadą z „Piątki”: Krystyna Żyngielówna, Barbara Kozłowska, Lala Slażewiczówna, Alina Saletisówna.

Jasia w drugich altach odśpiewała ponad 20 lat. Pokonywanie pięciokilometrowego zaśnieżonego, a niekiedy zabłoconego bezdroża ze wsi Płacieniszki, gdzie pracowała, do najbliższego autobusu, było dla niej bagatelą, bo przecież śpieszyła na próby zespołu. Wkrótce została pierwszą „zawodową” konferansjerką, potrafiącą w trzech językach fachowo zapowiedzieć występ. Pełno jej było wszędzie: gdy samodzielnie szyło się stroje sceniczne, gdy wyjeżdżało się na występy do podwileńskich wsi, czy do Grodna, Lidy, Lwowa czy Polski. Nigdy nie brakowało jej pomysłów do wspólnej zabawy. Ileż „gorzkich żali” ułożyła, jaki aktywny udział brała w zgaduj — zgadulach, czy przygotowując zabawy sylwestrowe.


Na zdjęciu: śp. Janina Subocz-Lewczuk, fot. PZAPiT „Wilia” 

Janina Subocz–Lewczuk jednakowo nie cierpi fałszu w śpiewie, jak też w życiu. Gdy ktoś w chórze niezbyt czysto śpiewał, ona tuż zaraz wstawała obok, by prowadzić partię drugich altów, co pomagało sąsiadce wejść w tonację i melodię. Jeśli widziała fałsz w życiu, otwarcie o tym mówiła, nawet jeśli komuś się to nie podobało.

Do obchodów 50–lecia „Wilii” włączyła się bardzo aktywnie. Po zakończeniu uroczystości jej koleżanka Anna Przyszlak nieśmiało zaproponowała, by weterani „Wilii” nadal się spotykali. Jasia z właściwą sobie energią dodała: „I co, rzeczywiście, mamy się rozstać? Przecież możemy nadal się spotykać i to nie tylko towarzysko, ale po to, żeby czegoś się nauczyć, dowiedzieć, zgłębić swoje wiadomości”. W ten sposób przy aprobacie wszystkich obecnych powstał Klub Weteranów „Wilii”.

Jednogłośnie została Janina wybrana na prezesa i kierowała Klubem 7 lat. Założono przy nim koło ZPL. Pomysł, by Klub był miejscem, gdzie chce się przychodzić, realizowała z ogromnym oddaniem. Zapraszała na spotkania poetów, dziennikarzy, organizowała odwiedzanie grobów członków zespołu, zwiedzanie miejsc związanych z Marszałkiem Józefem Piłsudskim, historycznych miejsc na Litwie związanych z imionami wielkich Polaków. Była pomysłodawcą zespołowego ubiegania się o Kartę Polaka. To również zostało zrealizowane: w Ambasadzie RP w Wilnie, w sali pałacu Paca na Świętojańskiej w niezwykle uroczystej atmosferze wszystkim członkom Klubu wręczano Karty Polaka.

Wiele można mówić o zaangażowaniu i niespożytej energii Janiny Subocz — Lewczuk. W życiu i pracy zawsze stawiała na sumienność i odpowiedzialnośc.

Tak było, gdy jeszcze jako uczennica grała w koszykówkę, broniąc honoru szkoły, gdy jeździła do Kowna, by uczyć tam polskiego dzieci i dorosłych w sobotniej szkółce. Czy, gdy nauczała dzieci w szpitalu gruźliczym przy Szosie Niemenczyńskiej i przy okazji penetrowała historię budynku, w którym przed wojną mieścił się klasztor ojców redemptorystów. Miał tu być również wzniesiony kościół M. B. Zwycięskiej na pamiątkę zwycięstwa w wojnie polsko–bolszewickiej. Czy teraz, gdy zgromadziła ogromne i bardzo cenne archiwum o „Wilii”: publikacje, zdjęcia, wspomnienia, dokumenty, z czego w niniejszym wydaniu korzystamy”.

Materiał nadesłany. Bez skrótów i redakcji.