O bohaterskich lotnikach Żwirce i Wigurze i Domu Polskim PZKO na Zaolziu
Leszek Wątróbski: Ile Domów Polskich, będących siedzibą miejscowych kół Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego znajduje się po czeskiej stronie Śląska Cieszyńskiego, nazywanego popularnie Zaolziem?
Jan Przywara: Jest ich czterdzieści. I są potwierdzeniem siły i determinacji etnicznych Polaków, którzy chcą utrzymać język i kulturę swoich przodków. To nie tylko budynki czy siedziby, ale przede wszystkim centra życia dla mieszkańców danej miejscowości, a nawet szerokiej okolicy. W ubiegłym roku Polski Związek Kulturalno-Oświatowy w RC obchodził 75-lecie swojej działalności — ma bardzo bogaty dorobek, przede wszystkim duchowy — te Domy PZKO są dorobkiem materialnym, dorobkiem, który widać.
A Wasze miejscowe koło PZKO znajduje się w gminie Cierlicko…
Nasze koło działa w części administracyjnej Cierlicka nazywanej Kościelcem. Dom PZKO nazwany Domem Polskim Żwirki i Wigury zbudowaliśmy w latach 1989–1994, na kościeleckim wzgórzu w pobliżu kościoła pw. św. Wawrzyńca. Jestem jednym z budowniczych tego Domu, a także przewodnikiem społecznym na Żwirkowisku, w miejscu tragicznej śmierci polskich lotników Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury… Aktualnie przygotowujemy kolejne etapy rewitalizacji Domu Polskiego. Mamy nadzieję, że zapewni ona jeszcze większą integrację miejscowych Polaków, a także naszą integrację z rodakami z kraju, odwiedzającymi Żwirkowisko — czyli miejsce „startu do wieczności” Żwirki i Wigury.
Na zdjęciu: Dom Polski Żwirki i Wigury w Cierlicku, fot. Leszek Wątróbski
Proszę opowiedzieć nam o waszych bohaterach — lotnikach Żwirce i Wigurze…
Nazwiska Żwirko i Wigura są na ogół znane na Zaolziu i w Polsce, chociaż upłynęło już ponad 90 lat od ich słynnego zwycięstwa w międzynarodowych zawodach samolotowych zwanych Challenge oraz tragicznej śmierci krótko potem. Dziś tych nazwisk się nie rozdziela, ale warto przypomnieć, że każdy z nich inną drogą dotarł do lotnictwa. Żwirko urodził się w roku 1895, wyrastał na Wileńszczyźnie, po I wojnie światowej dotarł do Polski. Został pilotem wojskowym w randze porucznika, był instruktorem i wychowawcą młodych pilotów. Wigura urodził się w roku 1903, był warszawiakiem, inżynierem z wykształcenia, konstruktorem samolotów turystyczno-sportowych. Razem z kolegami Rogalskim i Drzewieckim konstruował samoloty oznaczane inicjałami ich nazwisk: RWD. Kiedy Franciszek Żwirko skierowany został do Aeroklubu Warszawskiego jako oficer łącznikowy i opiekun lotników sportowych, zaprzyjaźnił się z konstruktorami RWD i latał na ich maszynach. Stanisław Wigura latał razem z nim jako mechanik. Stworzyli niezwykle zgraną załogę — razem zwyciężali w zawodach samolotowych i razem zginęli 11 września 1932 r. w Cierlicku Dolnym w na Zaolziu niedaleko Cieszyna, na terenie ówczesnej Czechosłowacji. Ten tragiczny wypadek miał miejsce podczas ich przelotu do Brna i dalej do Pragi na święto lotnicze. Nie dolecieli. Nad Śląskiem Cieszyńskim zaskoczyła ich silna wichura. W walce z wiatrem samolot RWD-6 stracił skrzydła — uszkodzona maszyna runęła do lasu. Lotnicy zginęli na miejscu.
Na zdjęciu: Dom Polski Żwirki i Wigury w Cierlicku, wnętrze sali wystawowej, fot. Leszek Wątróbski
Miejscowi Polacy upamiętnili to miejsce…
Tak,zaraz po tragedii przedstawiciele polskich organizacji na Zaolziu sformowali Komitet Budowy Pomnika. Dzięki staraniom tego komitetu, przy wsparciu oddziału wojska czechosłowackiego skrawek lasu, w którym znaleziono roztrzaskaną słynną „erwudę” i martwych bohaterów przestworzy uporządkowano i stworzono miejsce pamięci nazwane Żwirkowiskiem. Dlaczego Żwirkowisko? Chyba dlatego, że wtedy wyborowy pilot Żwirko był bardziej popularny od mechanika Wigury, chociaż ten był współkonstruktorem ich słynnego samolotu.
Wielkie zasługi dla upamiętnienia tego tragicznego wydarzenia miał miejscowy nauczyciel Józef Stebel, świadek tragedii. Był jednym z organizatorów miejsca pamięci, a potem ofiarnym żwirkowiskowym kustoszem — nazwanym „ogrodnikiem pamięci”. W swoim domu kolekcjonował pamiątki i dokumenty związane z historią Żwirkowiska.
Po jego śmierci Helena Steblowa (wdowa po panu Józefie) udostępniła pracownię męża miejscowej młodzieży PZKO jako lokal klubowy. Tam właśnie, w domu prywatnym, zorganizowaliśmy w roku 1980 wystawę pt. „Żwirki i Wigury start do wieczności”. Ekspozycja budziła duże zainteresowanie, niestety po śmierci zacnej pani Heleny w roku 1981 nowi właściciele domu nie byli zainteresowani dłuższą współpracą z młodymi PZKO-wcami i nasz lokal klubowy, nazywany już „Małym Muzeum Żwirki i Wigury”, pod koniec 1982 r. musieliśmy opuścić… Niesłabnące zainteresowanie „żwirkowiskowymi” pamiątkami (pomimo tego, że były spakowane) zainspirowało zarząd Miejscowego Koła PZKO w Cierlicku-Kościelcu do wybudowania własnego domu, w którym miało się znaleźć miejsce na ekspozycję poświęconą Żwirce i Wigurze oraz salę przeznaczoną na spotkania i okolicznościowe imprezy społeczne.
Na zdjęciu: sala główna nazywana „Salą pod samolotami”, fot. Leszek Wątróbski
Tak więc doszło do budowy na wzgórzu Domu Polskiego PZKO w Cierlicku …
…i jego otwarcia w roku 1994. Tu muszę dodać, że już podczas budowy mówiliśmy, że budujemy Dom Polski Żwirki i Wigury, który służyć będzie nie tylko nam, cierlickim „pezetkaowcom”. Otóż nasz Dom wyróżnia się ekspozycją stałą poświęconą „Bohaterom przestworzy”. Z okazji rocznic tragedii ekspozycja poszerzana jest wystawami czasowymi z tematem „Żwirko i Wigura”, a także historią lotnictwa polskiego. Eksponujemy tu różnego rodzaju pamiątki, między innymi szczątki poszycia samolotu RWD-6. Tych było sporo rozsypanych na miejscu katastrofy. Uderzenie w drzewa było mocne i samolot się rozbił doszczętnie a fragmenty poszycia odlatywały już w momencie oderwania się skrzydeł. Silny wiatr rozrzucał te szczątki dookoła… Ludzie zabierali je na pamiątkę, nieraz jako świecką relikwię. Nie wszystkie jednak przetrwały czasy II wojny światowej. Wiele z nich zostało spalonych w obawie przed Niemcami. Część ich przetrwała i została przekazana do powstającej ekspozycji w naszym Domu Polskim. Proces ten ciągle trwa. Zdarza się, że jeszcze czasem ktoś przychodzi i przynosi nam coś nowego, na przykład stare fotografie ze Żwirkowiska z rodzinnych albumów. Ludzie przynosili także stare przedwojenne gazety, które opisywały tragedię. Tak więc tych pamiątek zebrało się naprawdę sporo.
Jak wygląda dziś Wasza działalność edukacyjna?
Idea upamiętnienia Żwirki i Wigury jest cały czas żywa i mocna. Staramy się pokazywać sylwetki lotników — bohaterów przestworzy — jako ludzi sukcesu, ludzi wyjątkowo utalentowanych, ale i niezmiernie pracowitych, wielkich pasjonatów. Dzięki temu rozsławili polskie skrzydła i młodą Polskę na arenie międzynarodowej. Ja i niektórzy moi koledzy staramy się promować i propagować ich wielkie i doniosłe zwycięstwo w zawodach samolotowych Challenge w 1932 r. Oczywiście, opowiadamy też o samym wypadku, jak do niego doszło — jak wyglądał start lotników do wieczności. Myślę, że warto o Żwirce i Wigurze mówić i przypominać ich sukcesy. Przekonuję się o tym, że dystans ponad 90 lat, które minęły od ich tragicznej śmierci, zrobił swoje. Na przykład czasem trafiają na Żwirkowisko i do naszego Domu Polskiego ludzie, którzy dopiero tu dowiadują się, kim są, a raczej kim byli, patronowie ich ulicy. A wiadomo, że ulic Żwirki i Wigury w Polsce jest sporo — chyba w każdym mieście jest taka…
Na zdjęciu: Żwirkowisko, pomnik pamięci Żwirki i Wigury, fot. Leszek Wątróbski
Wasz Dom nie jest wyłącznie obiektem muzealnym?
Jest tu wprawdzie stała ekspozycja tematycznie poświęcona naszym lotnikom-patronom oraz historii Żwirkowiska, miejsca ich tragedii, ale formalnie nasz PZKO-wski budynek pełni również rolę domu kultury. Jesteśmy w sali głównej, nazywanej „Salą pod samolotami”, bo pod sufitem zawieszone są dwa modele słynnych polskich samolotów: RWD-6 Żwirki i Wigury oraz RWD-5 bis Skarżyńskiego. Sporządził je dla nas nieżyjący już modelarz i były spadochroniarz Jan Gaś z Cieszyna, również uczestnik prac budowlanych. Tu organizowane są różne wydarzenia kulturalne i oświatowe oraz spotkania towarzyskie. Pod nami, w mniejszej salce — w „Klubie Ikara” odbywają się spotkania klubowe. Ten Dom musi na siebie zarobić przynajmniej częściowo. I dlatego, oprócz uroczystości rocznicowych czy różnych imprez kulturalnych, odbywają się tu także spotkania komercyjne — takie jak: wesela czy urodziny albo też stypy.
Finansowo wspiera nas Konsulat Generalny RP w Ostrawie. Pomaga nam też w pozyskiwaniu środków dotacyjnych w Polsce, w różnych konkursach i grantach. Za pomoc finansową wdzięczni jesteśmy przede wszystkim polskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Ta pomoc dociera do nas za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego oraz Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Wspiera nas także w naszej działalności miejscowa gmina w Cierlicku, która dofinansowuje niektóre wybrane nasze wydarzenia — m.in. „Młode Żwirkowisko”, które jest wrześniowym spotkaniem w Cierlicku młodzieży szkół podstawowych z polskim językiem nauczania na Zaolziu. Sala główna w naszym Domu Polskim służy także jako gminny lokal wyborczy dla Kościelca.
Czego można państwu życzyć?
Aktualnie naszym największym życzeniem jest zrealizowanie w zaplanowanym zakresie i terminie rewitalizacji naszego Domu Polskiego — tych wszystkich remontów i rekonstrukcji, które zapewnią zasadniczą poprawę energetyczną, ergonomiczną, a także estetyczną domu. Do tego oprócz dotacyjnych środków finansowych potrzebna jest mocna motywacja ludzi–społeczników, którzy są gospodarzami i użytkownikami tego domu. Są to członkowie miejscowych kół PZKO w Cierlicku Kościelcu, Cierlicku Centrum i w Cz. Cieszynie Stanisłowicach. Osobiście życzę sobie, żeby nie zabrakło nam sił, zapału oraz inwencji.
Artykuł ukazał się 13 listopada 2023 r. na stronie internetowej dziennika „Kurier Wileński” www.kurierwilenski.lt.