Niezłomny duchowny, męczennik za wiarę XX wieku ksiądz diakon Augustyn Piórko (1)


Ksiądz diakon Augustyn Piórko, 1942 r.
Ten młody, polski diakon został zaliczony w 2000 roku przez świętego papieża Jana Pawła II w poczet chrześcijan-męczenników XX wieku. Dlaczego musiał umrzeć w tak młodym wieku po okrutnych torturach, jakich doznał w siedzibie gestapo naprzeciwko placu Łukiskiego?






Dlaczego tylko On jeden, spośród wszystkich aresztowanych pamiętnego 1942 roku księży, profesorów, diakonów i alumnów Wileńskiego Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego zapłacił ofiarę najwyższą?

Dlaczego wyjątkowo Jego bardzo dokładnie pilnowali gestapowcy w Zwierzynieckim Szpitalu Zakaźnym, gdzie został przewieziony w stanie agonalnym z więzienia na Łukiszkach?

Tych pytań „Dlaczego?”, związanych z okolicznościami tej tragicznej, męczeńskiej śmierci, można zadać dużo, ale na żadne z nich nie znajdziemy odpowiedzi, pozostają nam tylko domysły i przypuszczenia. Odpowiedzi na te pytania zabrał ze sobą do wieczności ten 28-letni polski męczennik, syn Ziemi Wileńskiej. Może śladów odpowiedzi należy poszukać w jego doczesnym życiu, w dzieciństwie, w latach szkolnych, podczas studiów w Warszawie i okupowanym Wilnie?

Ksiądz diakon Augustyn Piórko urodził się 25 maja 1913 roku w zaścianku Turniszki w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Kalwarii Wileńskiej. Był jedynym synem z czworga dzieci zacnych i pobożnych rodziców – Barnaby i Marii z Farbotków Piórko. Gdy miał 7 lat, bandyci napadli na dom rodzinny i na jego oczach i całej rodziny zamordowali ojca. Dla małego Gucia, bo tak Go nazywali najbliżsi, tragiczna śmierć ojca była strasznym przeżyciem.

Całe swoje dzieciństwo i lata młodzieńcze bez tej podpory i autorytetu, jakim jest ojciec, były dla niego trudne. To matka stała się dla niego autorytetem i od najmłodszych lat starała się go wychowywać w wierze i ufności Bogu, w prawdzie i uczciwości, w poszanowaniu drugiego człowieka, w pracowitości i w dążeniu do zdobywania wiedzy poprzez naukę, w patriotyzmie i pielęgnowaniu polskich wartości i tradycji.

Po ukończeniu szkoły powszechnej w Jerozolimce, zdał egzamin do Gimnazjum Zygmunta Augusta i ukończył je jako prymus.

  
Augustyn Piórko wśród kolegów Gimnazjum Zygmunta Augusta

Już w okresie gimnazjalnym zwracał na siebie uwagę nie tylko rówieśników, ale szczególnie nauczycieli i opiekunów. Podziwiano w nim cierpliwość, pokorę, pełny miłości synowskiej stosunek do matki, silną wolę pracy nad sobą, niegasnącą pobożność, oddanie się całym sercem Bogu i bliźniemu. W mowie był skromny i powściągliwy. W styczności z innymi zachowywał powagę. Nikt nie słyszał z jego ust słów, które mogłyby razić i nawzajem, nikt nie śmiał w jego obecności powiedzieć czegoś zakrawającego na płochość lub nieprzyzwoitość. Czytał bardzo dużo książek i za każdy najdrobniejszy grosz kupował książki, każdą wolną chwilę poświęcał na czytanie. Swą wiedzą i oczytaniem, ale także nieprzeciętnymi zdolnościami, przykuwał uwagę innych. Miał piękny głos, przepięknie śpiewał, przygrywając przy tym na mandolinie (był samoukiem), pięknie malował, miał niespotykany zmysł artystyczny a przy tym potrafił posługiwać się kilkoma stylami pisma.

Takiego Go zobaczył przyjaciel rodziny Piórków, ksiądz Henryk Wasilewski, proboszcz wołdaciski, po powrocie ze studiów w Rzymie. Widząc w nim rozwijające się powołanie kapłańskie, przekonał matkę i samego Augustyna do wstąpienia do seminarium w Warszawie.

Młody Augustyn studiuje w Warszawie do wakacji 1939 roku i na okres kanikuły wraca w rodzinne strony. Tu zastaje Go wybuch II wojny światowej. Nie wie, co ma w takiej sytuacji począć. Nie wie, co Go czeka. Z frontu walk dochodzą coraz gorsze wieści, do Wilna wlewa się fala uchodźców, co dalej z nauką w seminarium? Nie udaje mu się nawiązać kontaktu z warszawskim seminarium. Gorliwie oddaje się modlitwie w domu rodzinnym, Ostrej Bramie oraz w parafialnym kościele kalwaryjskim. Tam zaprzyjaźnia się z młodymi wikariuszami: księdzem Janem Matwiejczykiem i księdzem Witoldem Szymczukiewiczem, którzy są częstymi gośćmi w rodzinnym domu w pobliskich Turniszkach. Zaangażowanie w posługę kleryka w swojej rodzinnej parafii jest wysoko cenione przez jej ówczesnego proboszcza, księdza Stanisława Tracewskiego. Jako kleryk warszawskiego seminarium ma za sobą trzy lata studiów. Co będzie z dalszą nauką, czy będzie mu dane doczekać święceń kapłańskich? Jak potoczą się dalsze losy tej okrutnej wojny? Czy ma próbować przedrzeć się do Warszawy i tam układać dalszą przyszłość czy pozostać tu, w rodzinnych Turniszkach, w Wilnie, gdzie zostanie tylko Matka i najmłodsza siostra Elżunia?
Docierają do niego różne wiadomości, których zweryfikować nie sposób. Na poczcie wysyła list do seminarium w Warszawie z zapytaniem, jak ma w takiej sytuacji postąpić. Mijają dwa tygodnie a odpowiedzi nie ma. 17 września pojawili się pierwsi uciekinierzy ze wschodu z informacją o przekroczeniu granicy przez sowietów. Dla Augustyna i rodziny to był ogromny szok. To „nóż w plecy” zadany przez sowietów walczącej z Niemcami Polsce. W rodzinnym domu rozpacz i niemalże panika. Wszyscy pamiętają bolszewicką napaść z 1919 roku. Ze strony Wilna dobiegają odgłosy walk a od strony Niemenczyna słychać warkot sowieckich pojazdów podążających do Wilna. Augustyn jest jedynym mężczyzną w domu rodzinnym i stara się uspokajać domowników.
Po kilku dniach, pomimo sprzeciwu matki i siostry udaje się do Wilna i po drodze widzi, jak sowieci plądrują Pałac Werkowski i miasto, dowiaduje się o licznych gwałtach i aresztowaniach, m.in. Prezydenta Miasta Wiktora Maleszewskiego i licznych profesorów Uniwersytetu Wileńskiego. To wówczas podejmuje decyzję, że musi pozostać w Wilnie, tu będzie kontynuował studia i tu, w okupowanej Wileńszczyźnie, jako kleryk i przyszły kapłan, będzie bardziej potrzebny.

Ale napotyka na trudności w przyjęciu na studia w wileńskim seminarium – nie posiada żadnych potwierdzeń, że zaliczył trzeci rok warszawskiego seminarium. Bez tych dokumentów nie mogą go przyjąć. Musi jakoś dostać się do okupowanej Warszawy po te dokumenty, ale pozostaje niepewność, czy one ocalały. Wyrusza z Wilna 20 października 1939 r. w kierunku Warszawy i koło Małkini, przez zieloną granicę sowiecko-niemiecką, dociera 26 października do okupowanej przez hitlerowców Warszawy. W stolicy na własne oczy widzi, jak wygląda okupacja hitlerowska i z rozmów z kolegami i księżmi profesorami dowiaduje się o okrucieństwach w okupowanej Warszawie. Udaje mu się otrzymać stosowne dokumenty, ale w stolicy docierają do niego wiadomości, że 28 października do Wilna wkroczyły wojska litewskie i Wileńszczyzna na mocy układu między Stalinem a rządem Litwy została przekazana Litwinom. Augustyn miał nadzieję, że litewskie wojska przynoszą może nie wyzwolenie, ale przynajmniej powrót do normalności po koszmarze okupacji sowieckiej.
29 października wyrusza tą samą drogą powrotną z Warszawy w kierunku Wilna. Do Wilna przez zieloną granicę dociera szczęśliwie 7 listopada 1939 roku. Po przedstawieniu dokumentów zostaje przyjęty na IV rok studiów na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

W początkowym okresie władze litewskie zachowywały się wobec miejscowej ludności poprawnie i Augustyn z zapałem oddaje się nauce, nawiązując nowe znajomości wśród studiujących kolegów. Późną jesienią i zimą 1939 r. w republice nastąpiły zmiany polityczne, w wyniku których litewscy nacjonaliści praktycznie przejęli całą władzę i przystąpili do pełnej lituanizacji Wileńszczyzny i rozprawy z Polakami.

Jak grom z jasnego nieba spada na Augustyna wiadomość o internowaniu przez władze litewskie w Liszkowie wikariusza z Kalwarii Wileńskiej, przyjaciela jego i rodziny, księdza Witolda Szymczukiewicza, który z wrodzonym, żywym temperamentem, odważnie głosił kazania, nie ulegając naciskom lituanizacyjnym. Jako przyszły kapłan, ale też jako zwykły mieszkaniec tych stron, potomek rodziny Piórków od pokoleń zamieszkujących Wileńszczyznę, nie może zrozumieć ani pogodzić się z takim traktowaniem Polaków przez litewskie władze okupacyjne. Nie może zrozumieć, skąd bierze się taka nienawiść i okrucieństwo w stosunku do polskich mieszkańców Wileńszczyzny, gdzie od czasu powstania Rzeczpospolitej Obojga Narodów nie było specjalnie waśni na tle narodowościowym a Polacy i Litwini podczas powstań niepodległościowych wspólnie walczyli z carskim zaborcą.

Augustyn bardzo mocno przeżywał cios, jaki został zadany przez litewskie władze w polskie szkolnictwo. Zmieniono wtedy program nauczania, wprowadzając do niego obowiązkowy język litewski, ale obok tego pojawiło się szereg akcentów zdecydowanie antypolskich. Młody kleryk Augustyn wiedział, że język polski stanowi od czterech wieków naturalny łącznik między różnymi narodowościami a zaś w samym Wilnie pozostał językiem macierzystym najszerszych warstw ludności.

15 grudnia zamknięto Uniwersytet Stefana Batorego, którego studentem był Augustyn tylko półtora miesiąca. Nie mógł się pogodzić z tym, że można tak zniszczyć i pogrzebać tę wielowiekową, renomowaną uczelnię. Uważał, że likwidacja Uniwersytetu Stefana Batorego przez władze litewskie może wpłynąć bardzo niekorzystnie na stosunki między narodami polskim i litewskim. Tego dnia, wraz z kolegami z Wydziału, alumnami i klerykami wileńskiego seminarium, brał udział w uroczystym nabożeństwie w kościele akademickim pod wezwaniem św. Jana. Kościół był wypełniony młodzieżą akademicką z profesorami na czele i tłumami mieszkańców. Na rozpoczęcie nabożeństwa klerycy wileńskiego seminarium odśpiewali polski hymn narodowy „Jeszcze Polska nie zginęła…”. Po Mszy św. na dziedzińcu Uniwersytetu odbyło się pełne wzruszających scen pożegnanie władz, profesorów i kadry naukowej. Wileńską młodzież uniwersytecką cechowała ogromna siła ducha a w rozmowach przekazywana była poufna informacja, która zapowiadała utworzenie tajnego uniwersytetu. Zarówno profesorowie i studenci, a wśród nich Augustyn, uważali, że w takich warunkach nie można pogodzić studiowania w stworzonej naprędce przez władze litewskie protezie uniwersytetu ani z poczuciem godności narodowej, ani z interesem polskiej racji stanu i zapowiedzieli bojkot jakiejkolwiek atrapy starego uniwersytetu. Rozpoczęły się też czystki w mieszkaniach uniwersyteckich a na 1 stycznia 1940 roku władze litewskie wyznaczyły termin usunięcia studentów z burs i domów akademickich. Augustyn udzielił czasowego schronienia w rodzinnym domu w Turniszkach kolegom, którzy musieli opuścić domy akademickie a nie mieli gdzie się podziać. Studentów, którzy nie opuścili domów studenckich, siłą wysłano transportem do Żagor koło granicy z Łotwą. Środowisko akademickie zostało rozbite zarówno instytucjonalnie, jak i materialnie a jedyną ostoją pozostało Wileńskie Wyższe Seminarium Duchowne. W takiej sytuacji Augustyn decyduje się na studia w Wileńskim Seminarium Duchownym.

Gabriel Kamiński
siostrzeniec ks. diakona
Gdańsk
Fot. archiwum