Nie wszystkie głosy zidentyfikowane


Czarne skrzynki prezydenckiego Tu-154 zostały już przebadane. W kabinie pilotów samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem, były osoby spoza załogi - ujawniła Tatiana Anodina szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego.

Anodina poinformowała, że rozszyfrowano rejestratory lotu. Ustalono, że podczas lotu drzwi do kokpitu samolotu były otwarte, a w kabinie pilotów przebywały osoby, które nie należały do załogi.

Jak dodała, jeden z tych głosów został już zidentyfikowany. Ujawniła, że inne trzeba jeszcze rozpoznać. Według komisji drzwi do kabiny pilotów prezydenckiego samolotu były otwarte w trakcie podejścia do lądowania. Oryginały czarnych skrzynek znajdują się w Międzypaństwowym Komitecie Lotnictwa (MAK). Ze strony polskiej nagrania odsłuchał m.in. minister obrony narodowej Bogdan Klich i minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller. Ustalono między innymi, że na 4 minuty przed katastrofą załoga samolotu JAK-40 poinformowała załogę samolotu prezydenckiego, że ocenia widoczność na lotnisku na 200 metrów.

Z zebranych dotychczas informacji wynika, że samolot był sprawny. Miał też 19 ton paliwa, wystarczająco nie tylko na przelot na lotnisko w Smoleńsku, ale też na lotniska zapasowe. Zdaniem ekspertów sprawny był także system wczesnego ostrzegania TAWS, w który samolot był wyposażony.

Anodina oświadczyła, że wykluczono zamach terrorystyczny, awarię techniczną, pożar i wybuch na pokładzie. Podkreśliła, że załoga Tu-154 na czas otrzymywała informacje meteorologiczne i o lotniskach zapasowych.

MAK uważa, że załoga Tu-154 nie przechodziła regularnych ćwiczeń i została skompletowana na kilka dni przed feralnym lotem.

Ze strony polskiej w konferencji uczestniczył szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich.

Na podstawie: PAP, IAR