Nadal nieme organy kościoła Ducha Świętego
Helena Gładkowska, 18 października 2011, 10:06
Organy w kościele podominikańskim nadal w rusztowaniach, fot. kurierwilenski.lt/M. Paluszkiewicz
"Kurier Wileński", 14.10.2011
Już prawie lat dziesięć w wileńskim kościele pw. Ducha Świętego nie słychać brzmienia organów. Organów, które mają nie tylko nadzwyczajne brzmienie, ale też z racji na wiek (rok 1776) są zabytkiem kultury nie tylko na skalę krajową, ale też światową. Stoją rozmontowane i dziś nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi, kiedy znowu wrócą do życia.
Wtedy to tak poważne „konsylium” ustaliło „chorobę” tego największego zabytkowego klawiszowego instrumentu muzycznego.
Z ustaleniem choroby poszło łatwo, ale jest tragicznie, jeżeli chodzi o odnowę.
Mówiąc o tych organach, należy cofnąć się do roku 1993, kiedy to skontaktowano się z Uniwersyteckim Centrum Sztuki Organowej w Goeteborgu (Szwecja) i razem z ekspertami tego kraju przygotowano także program restauracji wileńskich organów, a rok później rozpoczęto prace. Rozpoczęto i przerwano, aż poprawie dziesięciu latach znów prace rozpoczęto. I znów przerwano, na kolejne dziesięciolecie.
I tu intryga na skalę międzynarodowego skandalu. W tym czasie, kiedy rozmontowane organy kurzyły się w Wilnie, za sprawą Szwedów analogiczne organy w… amerykańskim mieście Rochester powstały. Kopię wykonano za 2,5 miliona dolarów. Od lat trzech replika wileńskich organów cieszy ucho amerykańskich wiernych. Natomiast oryginał milczy leżąc w kawałkach na zapleczu kościoła Ducha Świętego.
„Kurier Wileński” rozpoczynając od roku 1994, wielokrotnie poruszał ten temat. temat bolesny i drażliwy, gdyż los tego unikalnego instrumentu poprawie dwudziestu latach jest nadal w opłakanym, a nawet gorszym stanie.
Nic więc dziwnego, że wilnianie, zarówno ci, co w tej świątyni się modlili i modlą, nie mogą zapomnieć brzmienia tego unikalnego instrumentu. Co najstraszniejsze: męczy ich niepewność.
Nasza wierna czytelniczka, wilnianka Nela Mongin, która niejednokrotnie ze wszystkich trybun sygnalizowała ten temat, przyniosła do redakcji list, który obok zamieszczamy. O jego skomentowanie poprosiliśmy Dianę Varnaitė, dyrektora Departamentu Ochrony Zabytków Kultury Litwy.
— Organy w wileńskim kościele św. Ducha Departament Ochrony Zabytków Kultury Litwy ocenia jako wyjątkową spuściznę kultury. Słyszałam zdanie ekspertów szczebla międzynarodowego, że gdyby istniał ogólnoświatowy spis szczególnych, zabytkowych organów — to bez wątpienia organy z wyżej wymienionego wileńskiego kościoła zajmowałyby w nim poczesne miejsce.
Jednakże sytuacja jest taka. Według programu Stolicy Apostolskiej dla wszystkich katolickich kościołów Litwy oraz do nich należących obiektów na Departament Ochrony Zabytków wydzieli się 3 miliona litów. Jednakże jak te pieniądze będą podzielone — o tym zadecyduje Departament, Ministerstwo Kultury Litwy oraz Konferencja Biskupia.
Jednakże za ostatnie lata nie zdarzało mi się słyszeć, by Archidiecezja Wileńska wymieniała te organy jako obiekt priorytetowy.
Rząd Litwy wydzielał już niemałe pieniądze na restaurację tego unikalnego instrumentu, ale rzeczywiście potrzeby są ogromne — powiedziała Diana Varnaitė.
Jednakże — jak zaznaczyła dyrektor — w tym wypadku Archidiecezja Wileńska powinna być bardziej aktywna:
„Powinna zwracać się do różnych fundacji. Jeszcze w roku 2002 państwowe przedsiębiorstwo „Lietuvos paminklai” podało kosztorys na renowację tych organów — 3,4 mln litów. Ale, przecież to było dziewięć lat temu… Ceny rosną i bardzo szkoda, że ten unikalny instrument doczekał takich smutnych czasów.”
I rzeczywiście prawda jest taka, że kto chce, ten pieniądze znajduje. Obecnie np. w wileńskim kościele pw. św. św. Jakuba i Filipa ustawiany jest karylion, zespół dzwonów wieżowych. Inicjatorzy zamontowania tego instrumentu pisali projekty i otrzymali finansowanie z funduszy europejskich. I jeszcze jedna wypowiedź dyrektora „Vilniaus vargonų dirbtuvės” Rimantasa Gučasa:
— Prawda jest taka, że prace od kilku lat tkwią w martwym punkcie. Brakuje funduszy. Niestety, nie otrzymaliśmy obiecanych pieniędzy ze Szwecji, jakie miały nadejść za wykonaną kopię do Rochester.
Dlatego jest, jak jest, ale nie chcę się zgodzić, że to beznadziejność, gdyż stale szukamy sponsorów, dróg, które mogłyby nam pomóc w zdobyciu potrzebnych środków. A jedną z takich jest przeprowadzenie np. w najbliższym czasie koncertów dobroczynnych na ten cel. Ale, oczywiście, to kropla w morzu potrzeb.
Dyrektor nie chce się jednak zgodzić, że nic nie zrobiono:
— Bo sam demontaż, jak też dokładny opis każdego etapu, to ogromna praca. Ponieważ spora część organów jest z drewna, to należało poddać je obróbce antyseptycznej, co i zostało zrobione. Sprawdzam dokładnie te części i chcę stanowczo powiedzieć, że na szczęście kornik, o którym wspomina czytelniczka, w nich się nie zagnieździł. Jestem gotów dla niej, jak też dla każdego, kto interesuje się losem tego instrumentu, przeprowadzić mini wycieczkę i pokazać, że części tego unikalnego instrumentu nie są zagrożone.
Wymienić zaś wszystkie prace — jest prawie niemożliwe, gdyż zrozumie to tylko specjalista, kto ma z takimi czy podobnymi organami do czynienia. Umocniliśmy obudowę portalu, z tylnej części zdjęliśmy warstwy farby, zrobiliśmy badania polichromii. A gdzie jeszcze czyszczenie 6 miechów, gdzie odnawianie piszczałek, zbiorników wiatrowych itd. itp. Tego wszystkiego, z czego składa się instrument.
Powiem jedno: te organy są dla mnie, jak i dla każdego wilnianina bardzo cenne, nie tylko jako dla specjalisty, ale i jak dla szeregowego odbiorcy muzyki organowej, dlatego nie spocznę, zanim nie usłyszę brzemienia tego unikalnego instrumentu”.
Tyle wypowiedzi. Niestety, nic w nich pocieszającego, bo jeżeli ci, co za ich los są odpowiedzialni — Departament Ochrony Zabytków, Ministerstwo Kultury Litwy i Konferencja Biskupia — nie będą działać bardziej aktywnie, to doczekamy tylko kolejnych, smutnych jubileuszy, a unikalny instrument chyba nigdy się nie odrodzi…