Moje Wielkie Wileńskie Wesele (2)


Fot. Bark, CC
Dawniej dziewczyna mieszkała z rodzicami aż do dnia ślubu. Gdy pan młody po nią przyjeżdżał, symbolicznie żegnała się z rodziną, domem i gospodarstwem - nieraz z całym znajomym światem. Czy dziś, kiedy młodzi są samodzielni, taki obrzęd ma sens?
Podwileńska wieś, lata 90. Ciotka z domu obok wychodzi za mąż! Na podwórku kręci się sporo osób: krewni panny młodej, chrzestni, sąsiedzi. Muzykanci grają charakterystyczną weselną melodię. Panna Młoda jest w domu, obok przejęta mama i rozchichotane asystentki (w Polsce: druhny). Wszyscy czekają na Pana Młodego i jego świtę. Jedzie! Muzykanci wychodzą na spotkanie, tłum na podwórku się zagęszcza - wszyscy ciekawi. Pan Młody i asystenci wysiadają z identycznych samochodów i rozpoczyna się ceremonia. Rączek całowanie, kłanianie, podziwianie, kwiatów wręczanie, stresowanie. Panna młoda przypina narzeczonemu kwiatek do marynarki. Asystentki figlarnie spogladają na asystentów i po chwili one również przypinają kwiatki.

Stół nakryty białym obrusem, cały orszak weselny i najbliżsi krewni zasiadają i jedzą (choć teraz nie wierzę, by mieli apetyt), i piją (bo muszą). Kilka toastów za młodą parę, pierwsze łzy wzruszenia, radości, żalu za tym, że wszystko mija. A potem część najważniejsza - błogosławieństwo. Młodzi klękają, obraz święty dostają, muzykanci „Serdeczna Matko” grają. Wychodzą! Sąsiedzi wzdychają i machają, bo chłopak dziewczynę z domu rodzinnego do kościoła zabiera.

Warszawa, 10 lat później. Koleżanka ze studiów wychodzi za mąż. Małe mieszkanie w bloku. Panna Młoda już wystrojona, ale Pana Młodego jeszcze nie ma - można więc poszukać czegoś na ząb. Robimy w kuchni kanapki z serem. Dzwonek. Już są! Wchodzi Pan Młody ze świadkiem. „Dzień dobry!” - mówi. „A dzień dobry” - odpowiada przyszła teściowa. „Może herbatę lub ciasteczko? Nie? Trudno... To co, pobłogosławić?” - pyta. Dzwonimy po taksówkę.

I tak ileś razy. Za pierwszym razem, gdy uczestniczyłam w takim „wyprowadzaniu” Panny Młodej z domu, byłam zaskoczona, za drugim - pogłębiający się niesmak i pogardę, za trzecim zaś wszystkim chętnym opowiadałam, jak to się robi na Wileńszczyźnie. Że porządne pożegnanie się z domem jest ważne, że nie może to być zwyczajne „Pa, pa! To my już spadamy!”, że to ma głębszy wymiar i sens. Jak w starej piosence: „Siadaj, nie gadaj, moje kochanie, nic nie pomoże twoje płakanie”, w której Panna Młoda ze łzami w oczach odpowiada: „Jeszcze nie będę z wami siadała, jeszczem się z matką/ojcem/siostrą/bratem/domem nie pożegnała”. Takie pożegnanie ma w sobie sporą dawkę tragedii i pokazuje, że młoda panna na zawsze żegna się z dotychczasowym życiem.

Co zaś mają zrobić te panny, które z rodzicami już dawno nie mieszkają? Powiedziałam wczoraj mojemu narzeczonemu (z Warszawy), że chciałabym być zabrana z rodzinnego domu w tradycyjny wileński sposób. „Zabrać z domu?! Przecież tam nie mieszkasz od dziesięciu lat. Pojedziesz tam tylko po to, bym po Ciebie przyjechał? O co w tym chodzi?” - zapytał.
I co ja mam mu powiedzieć?

Komentarze

#1 Wszystko zależy od rodzinnych

Wszystko zależy od rodzinnych tradycji. Warszawa to Warszawa. Współcześnie w Polsce są jeszcze wesela z wyprowadzaniem panny młodej z domu (jest orkiestra, druhny, drużbowie). Nie tylko na wsi, w miastach też (widziałem nie jeden raz jak panna młoda wychodziła z orkiestrą z bloku, nawet ludzie robią tzw. ,,bramy" z zieleni- ubierają zielonymi gałązkami i kolorowymi balonami wejście do bloku z którego wychodzi/mieszka w nim panna młoda).Widziałem to w miastach na Śląsku, w Małopolsce i na Podkarpaciu. Ten zwyczaj nie zaginął.

#2 Ewo, moglas powiedziec, ze

Ewo, moglas powiedziec, ze dla ciebie jest wazne, by pan mlody zabral cie z domu, w ktorym wyroslas i ktory liczysz Domem wlasnie z duzej litery.... pozdrawiam

#3 Masz mnie zabrac i kropka jak

Masz mnie zabrac i kropka jak nie zabierzesz to nie bedziesz mial.

#4 Pani Ewuniu, jak ja się

Pani Ewuniu,
jak ja się ucieszywszy po przeczytaniu tego pięknego tekstu !! Jak tu nie mówić, że nasze Wielkie Xięstwo to była i jest terra felix ... Pozdrawiam serdecznie z ... mojej rodzimej Warszawy i życzę przekonania Narzeczonego.

#5 No tak, w Wa-wie czasami

No tak, w Wa-wie czasami rozpoczyna się wesele w taki sposób, a i w Wilnie napewno ,czasami, tak bywa. Tradycje i obrzędów musimy szukac właśnie w wioskach .Tam właśnie jeszcze to się zachowało.

#6 Ależ oczywiście! Proszę

Ależ oczywiście! Proszę traktować mój niesmak i pogardę z przymrużeniem oka.

#7 Każdy ma swoje 'wymarzone

Każdy ma swoje 'wymarzone wesele' i nie musi się ono podobać innym.. niesmak, pogarda?

#8 powiez zeby poszukal sobie

powiez zeby poszukal sobie innej

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.