Matki Boskiej Zielnej - niby to samo, a jednak inne święto


Wiązanki ziół, zbóż i kwiatów sprzedawane pod kościołami w Wilnie, fot. wilnoteka.lt
To moje pierwsze Święto Matki Boskiej Zielnej na Litwie. 15 sierpnia zwykle chodziłam do kościoła w rodzinnej miejscowości na południu Polski, w Beskidzie Wyspowym, albo do Krakowa. Tym razem postanowiłam przypatrzyć się z bliska, jak w Wilnie celebruje się ten dzień. To, co zobaczyłam, było dla mnie zaskakujące pod wieloma względami…
Święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwane też Świętem Matki Boskiej Zielnej, obchodzone jest od V wieku i należy do najważniejszych świąt Maryjnych w Kościele katolickim, tak w Polsce, jak i na Litwie. Podczas uroczystości w kościołach święci się wiązanki traw, zbóż, czasem również warzyw i owoców oraz modli o urodzaje. 

W Krakowie odchodzi się od tradycji święcenia traw, zbóż, ziół czy warzyw w kościołach na Matki Boskiej Zielnej. Ludzie spieszą się, ciągle gdzieś pędzą. Być może dlatego tylko nieliczni niosą do kościoła jakiś bukiet w tym radosnym dla katolików dniu. Ci, którzy jednak pokuszą się o wiązankę, zwykle nie zwracają uwagi, co powinno się w niej znaleźć. Zamiast zebranych o poranku leczniczych traw, krakowianie zaopatrują się częściej w wiązanki kwiatów u krakowskich kwiaciarek. W bukietach dominują astry, róże, frezje, nagietki, margaretki, czyli kwiaty słabo związane z wierzeniami ludowymi. Na pewno są estetyczne i ładnie pachną, jednak nie mają wiele wspólnego z tradycyjnymi ziołami i warzywami, które nadal tak chętnie święci się w stolicy Litwy. 

Inaczej jest na polskich wsiach. Pamiętam do dziś zapach świeżej mięty, płomienny kolor nagietków czy słodkawy zapach papierówki (popularny gatunek jabłka) zatkniętej na kiju w bukiecie. Moja mama zawsze 15 sierpnia zrywała świeże zioła i kwiaty o poranku, kiedy rosa ledwo spadła z życiodajnych roślin. W ociepce - bo tak właśnie w rejonie Nowego Sącza nazywamy bukiet niesiony do kościoła na Matki Boskiej Zielnej - nie mogło zabraknąć kłosów zbóż. Z ziół parzyło się lecznicze herbatki na różne niedomagania - mięta w upalny dzień, krwawnik na bolesne miesiączki, nagietek na oczyszczenie krwi, a z roślin - przygotowywało się posiłki. Jeśli zaś chodzi o samą ociepkę - ta po poświęceniu wędrowała w pole na kilka dni, aby były urodzaje. Dzieciaki w tym dniu zachowywały się w kościele nader aktywnie - biegały, wkładały nosy w bukiety sąsiadów, skubały płatki kwiatowe i wkładały je do buzi, aż mama nie zakrzyknęła: „Stop, nie jedz, bo się otrujesz”.

A czym pachnie Wilno w Święto Matki Boskiej Zielnej? Dzieciństwem. Gdybym nie wiedziała, że kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny dowodzony przez ojców franciszkanów leży w samym sercu Wilna, pomyślałabym, że jestem w rodzinnej, wiejskiej kaplicy. Bynajmniej nie chodzi jednak o wystrój, ale o atmosferę, jaka tam panuje w czasie obchodów święta. Zamyślone twarze wiernych, długa kolejka do spowiedzi, dzieci ubrane w błękitne szatki z wiankami na głowach, sypiące kwiatki i niosące figurki św. Franciszka i Matki Boskiej w procesji wokół kościoła. Tak, to wszystko ma specyficzny klimat. Klimat dzieciństwa. I wreszcie te bukiety. Nie ma w nich nic z krakowskiego manieryzmu wiązanek astrów czy frezji. To są po prostu „trawki”, jak mawiają Polacy na Litwie, czyli lecznicze zioła. Postanowiłam kupić przed mszą kilka rodzajów tych „trawek”, bo zobaczyłam dużo kobiecinek w chusteczkach, które widać, podobnie jak zwykła to robić moja mama - wstały o świecie, by zebrać m.in. miętę, piołun, dziurawiec i kłosy zbóż. „50 centów. Tylko tyle za piołunek albo miętę” - zachęciła mnie uśmiechnięta staruszka. Kupiłam i piołunek, i miętę. Uprzejma handlarka, dowiedziawszy się, że pochodzę z Polski, dorzuciła mi w prezencie wiązankę żółtych kuleczek kwiatowych. Nie pamiętam ich nazwy, bo padła po białorusku, ale wiem, że są dobre na wątrobę. Zaleję je wrzątkiem, kiedy sąsiedzi z akademika zaczną uskarżać się na kaca po czwartkowej imprezie. Ale - wracając do tematu: to było takie niespotykane, że tu - w stolicy Litwy sprzedaje się przed kościołami, ba, na ulicach nawet zioła do święcenia. Czemu ja się dziwię? Przecież nie od dziś wiadomo, że Litwini kochają naturę i są z nią silnie związani. 

Jeśli chodzi o sam kult Matki Boskiej, w Kościele katolickim jest on nieodłącznie związany z kultem natury. Szczególnym okresem w kalendarzu liturgicznym jest maj, kiedy to odbywają się nabożeństwa majowe ku czci Matki Bożej. Nie brakuje pieśni traktujących o Matce Bożej i o przyrodzie, np. „Chwalcie łąki umajone”. W małych miejscowościach na południu Polski tego typu nabożeństwa majowe odbywają się nieraz nie w kościołach, a obok przydrożnych kapliczek czy krzyży. Sąsiedzi chętnie zbierają się wieczorem, by zmówić litanię do Najświętszej Maryi Panny i pośpiewać Maryjne pieśni. Chętnie przynoszą też polne i ogrodowe kwiaty, aby upiększyć oblicze Maryi za szybką kapliczki. Zapach bzu i bławatków - to właśnie maj z Matką Boską.

Jak pisze botanik Łukasz Łuczaj w artykule „Bukiet Ziół na 15. Sierpnia” („Wróżka”, 07.2008), „wielu z ziół przynoszonych do święcenia nie da się już zidentyfikować. W niektórych starych publikacjach występują ich nazwy ludowe, ale w różnych wsiach pod tymi samymi nazwami kryły się zupełnie inne rośliny. Dużo ludowych nazw, szczególnie ziół leczniczych, miało w sobie odniesienia do Maryi i Jezusa. Paluszkami Matki Bożej nazywano wierzbówkę kiprzycę, len Matki Bożej to lnica pospolita, Panny Maryi rączka to glistnik jaskółcze ziele bądź zawilec żółty, a Boża krew to dziurawiec. Szkoda, że nazwy te giną bezpowrotnie. Ludzie wstydzą się ich używać, bo wydają im się śmieszne - jakieś tam buciki, baranie rogi, paluszki itp. Nie dajmy tym nazwom zaginąć. Niech w dzień Matki Boskiej Zielnej cała rodzina wybierze się na poszukiwanie ziół, a starsi przekażą młodszym ich miejscowe nazwy”.

Co tu dużo kryć… Uroczystość Wniebowzięcia Maryi Panny i okoliczności, jakie jej towarzyszyły, były dla mnie jak sentymentalna podróż do lat dziecięcych. Nie spodziewałam się, że przeżyję ją właśnie w Wilnie, blisko 1000 km od domu rodzinnego. I choć wiem, że wkrótce przyjdzie mi się pożegnać z Litwą, sercem będę zawsze wracać do tego, o czym pisał i za czym tęsknił Adam Mickiewicz w „Inwokacji” Pana Tadeusza. Do „...pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych. Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała”... 




Komentarze

#1 Zdolna jest ta gwiazda

Zdolna jest ta gwiazda wileńska:)

#2 Wilno jest boskie, Kraków

Wilno jest boskie, Kraków też, co po prostu widać i czuć choćby po takich świętach. Super artykuł!

#3 Oj tak, Litwa to piękny kraj,

Oj tak, Litwa to piękny kraj, przyroda, ludzie, coś niesamowitego! Co widać w takie dni jak święto MB Zielnej.

#4 piekne wspomnienia...ech lza

piekne wspomnienia...ech lza sie w oku zaszklila...caluski wera

#5 Ale ta autorka tekstu

Ale ta autorka tekstu romantyczna, az mi sie lza w oku zakrecila

#6 U nas w Wilnie się święci

U nas w Wilnie się święci zboże, to obowiązkowo, no i różne trawki - to też, tak piołunek berdzo dobry nad drzwiami można powiesić i już inna energia, nie ma takich kłótni i waśni.

#7 Piękne to święto, piękny

Piękne to święto, piękny Kraków i Wilno, ach miło tak pomyśleć z nostalgią wrócić w świat dzieciństwa...

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.