Martin Schulz nowym przewodniczącym PE


Martin Schulz, fot. martin-schulz.info
Właśnie mija połowa pięcioletniej kadencji Parlamentu Europejskiego, dlatego zgodnie z tradycją zmienia się jego przewodniczący, a także inni członkowie prezydium i szefowie komisji i delegacji. Dziś w Brukseli wybrano nowego przewodniczącego PE. Został nim niemiecki socjaldemokrata Martin Schulz, któryw tajnym głosowaniu zdobył poparcie 387 deputowanych (bezwględna większość wynosiła 336 głosów).
”Jestem przekonany, że za pana przewodnictwa PE zostanie kluczowym miejscem dla demokracji w UE. Liczymy na pana i na to, że PE pozostanie miejscem, gdzie ma miejsce debata polityczna, która ma służyć naszym obywatelom” - powiedział ustępujący przewodniczący Jerzy Buzek, gratulując Martinowi Schulzowi wyboru na stanowisko szefa PE.

Poza Schulzem, eurodeputowanym z ramienia SPD i dotychczasowym liderem socjaldemokratów (S&D) w PE, kandydatami na szefa europarlamentu byli: brytyjski konserwatysta Nirj Deva (z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów - EKR) i brytyjska liberał Diana Wallis (z frakcji liberałów i demokratów ALDE). Jednak to Schulz mógł być pewny, że zostanie wybrany, a głosowanie było czystą formalnością.

Schulz znany jest z dość wybuchowego charakteru i ciętego języka, zwłaszcza w krytyce polityków prawicowych. Jego prezydentura, jak sam przyznał, będzie miała inny - zapewne mniej koncyliacyjny - styl niż przewodnictwo Buzka.

Ponad dwa i pół roku temu dwie największe siły polityczne w PE uzgodniły porozumienie techniczne. Zakładało ono, że w pierwszej połowie kadencji PE kierować miał chadek z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), a w drugiej socjaldemokrata z Grupy Postępowych Socjalistów i Demokratów (S&D). W 2009 roku socjaldemokraci jednomyślnie poparli Buzka i nie wystawili swojego kandydata. Podobnie teraz EPL nie wystawia swego kandydata.

Podział kadencji PE na połowy jest nieformalny i nie wynika z traktatu. W PE, w przeciwieństwie do parlamentów narodowych, nie ma większości rządzącej - Komisja Europejska, którą w uproszczeniu czasem porównuje się do rządu Unii, składa się bowiem z komisarzy z różnych rodzin politycznych, wskazywanych przez rządy akurat rządzące w danym kraju. By ułatwić zarządzanie PE i wybór władz, partie polityczne tuż po wyborach uzgadniają więc między sobą, kto i w której części kadencji stanie na czele PE. Ponieważ poprzednim szefem PE był Niemiec Hans-Gert Poettering (z EPL), socjaldemokraci zgodzili się, by po Niemcu nie powierzać tej funkcji od razu kolejnemu Niemcowi (Schulzowi), tylko najpierw Polakowi.

W tym tygodniu w Strasburgu wybrani zostaną także wiceprzewodniczący PE i kwestorzy. Stanowiska te, podobnie jak stanowiska szefów niektórych komisji parlamentarnych, wybiera się zgodnie z metodą stosowaną w systemach wyborczych opartych na proporcjonalnej reprezentacji z listami partyjnymi (tzw. zasada d'Hondta). Pierwszeństwo wyboru mają największe grupy polityczne, a w nich najliczniejsze delegacje narodowe.

Na podstawie: PAP  

Komentarze

#1 #12 a fe!... fantazje

#12 a fe!...
fantazje erotyczne i to z Kałbojem i Magnatem no nie....

#2 Z polskich rzeczy , ja lubie

Z polskich rzeczy , ja lubie tylko polskich meszczyzn. Ja lubie uprawiać sex w toaletach gejowskich klubów w Warszawie .A najbardziej , lubie sex z Cowboyem i Magnatem. Razem bawimy się w kolejarza.

#3 Lubie czytac jak wy Paljaki

Lubie czytac jak wy Paljaki sie tu klocicie! Dlatego macie gorzej niz my Litwini, macie: balagan, nienawisc i propagande glupoty. Dlatego nie czytam bzdurnych waszych gazet tu na Lietuvi. Vytas.

#4 albo raczej dwoch pacjetow

albo raczej dwoch pacjetow oddzialu zamknietego

#5 No i porozmawialo sobie dwoch

No i porozmawialo sobie dwoch nacjonalistow w tym nacjonalistycznym litewskim raju

#6 wilenski: Wilenszczyzna to

wilenski: Wilenszczyzna to nie kres Polski. Nie obrazaj Lietuvy, bo ktos ci znienacka przywali po lbie. Suprantu?

#7 A co, Wilenszczyzna - wyspa w

A co, Wilenszczyzna - wyspa w Oceanie ? Dla Polakow to Kres Polski. Kazdy powinien wiedziec, co się dzieje w CALYM KRAJU, a nie tylko na glębokiej prowincji - Wilenszczyznie.

#8 Na tym forum interesujemy się

Na tym forum interesujemy się sytuacją Polaków na Wileńszczyznie. I tego należy się trzymać.
Zbliżaja sie wybory i znajdzie się wielu etatowych litewskich prowokatorków, by polskie piekiełko przenieść na łamy polskich mediów na LT.

#9 Obóz Narodowo Radyklany

Obóz Narodowo Radyklany serdecznie zaprasza wszystkich zainteresowanych na wydarzenie kulturalno – naukowe poświęcone historii Ruchu Narodowego. 28 stycznia o godzinie 16.00 w Katowicach przy ulicy Moniuszki 7 (6 piętro) odbędą się wykłady dwóch znakomitych historyków. W części pierwszej Leszek Żebrowski opowie o stosunku Narodowych Sił Zbrojnych do ludności cywilnej, a następnie rozpocznie się promocja książki dr. Wojciecha Muszyńskiego pt. „ Duch młodych. Organizacja Polska i Obóz Narodowo – Radykalny w latach 1934 – 1944. Od studenckiej rewolty do konspiracji niepodległościowej”.

#10 Waldemar Tomaszewski: „Nie

Waldemar Tomaszewski: „Nie mówimy, że trzeba żyć uczciwie. My tak żyjemy.”
Wywiad dziennikarza Gintautasa Kniukšta z Waldemarem Tomaszewskim

Ostatnio stosunki polsko litewskie są przyćmiewane niezgodą na temat sytuacji mniejszości narodowych. Do tego, Polska skrytykowała nowe zasady Ustawy o Szkolnictwie, według których zmniejszone zostanie nauczanie w języku ojczystym w szkołach mniejszości narodowych.

W ciągu ostatnich 10 lat nie udało się dokonać żadnych ważnych dwustronnych projektów. Doradca Pani prezydent, D. Semaška stwierdził, że niektórzy politycy Litwy i Polski jakoby podżegają napięcie oraz mylą międzynarodowe społeczeństwo w sprawie sytuacji mniejszości narodowych na Litwie.

Pod adresem gościa naszego pisma – lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, Waldemara Tomaszewskiego – także padają strzały krytyki z powodu dwustronnych stosunków obu krajów, ale, według niego, trudno jest określić sytuację jednym zdaniem.

W 1994 r. Waldemar Tomaszewski został koordynatorem grupy założycielskiej Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, tworzył zręby partii i został jej pierwszym wiceprzewodniczący. W 1999 r. został wybrany na przewodniczącego AWPL, z woli współtowarzyszy jest nim do dziś. W roku 2000 po raz pierwszy został wybrany do Sejmu Litwy w jednomandatowym Wileńsko-Solecznickim Okręgu Wyborczym. Sukces ten powtórzył z kolei w 2004 i 2008 roku. Wyborcy głosowali na kandydata AWPL, który dał się poznać jako uczciwy, zaangażowany i oddany nie tylko swym bezpośrednim wyborcom, ale i wyborcom z całej Litwy.

W 2008 roku w wyborach do Sejmu Waldemar Tomaszewski ponownie zwyciężył już w pierwszej turze, zdobywając największą liczbę głosów spośród 71 kandydatów startujących w okręgach jednomandatowych. Na lidera AWPL głosowali nie tylko przedstawiciele mniejszości narodowych, ale też miejscowi Litwini, którzy potrafili docenić uczciwą politykę prowadzoną przez posłów-Polaków: w ciągu 15 lat swej działalności AWPL nie została uwikłana w żadne skandale związane z korupcją, trwonieniem społecznych funduszy, czy inne tak nagminnie wstrząsające tzw. litewskimi partiami afery.

W dwóch poprzednich kadencjach jako poseł pracował w Sejmowym Komitecie Administracji Państwowej i Samorządów, od 2008 roku zaś – w Komitecie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.

W maju 2009 roku Waldemar Tomaszewski brał udział w wyborach Prezydenckich i spośród 7 kandydatów uplasował się na 4 pozycji, zajmując I miejsce na Wileńszczyźnie i II wysoką pozycję w Wilnie. Wynik ten był ogromnym sukcesem kandydata Polaka.

Wyborcy, doceniając uczciwość i kompetencję Waldemara Tomaszewskiego, zadecydowali, by mieć go jako swego przedstawiciela również na międzynarodowej arenie politycznej. Dzięki ich zaufaniu w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbyły się w 2009 roku, uzyskał on olbrzymie poparcie i został posłem Parlamentu Europejskiego, gdzie należycie reprezentuje interesy swoich wyborców.

Zarówno w Sejmie, jak też w działalności partyjnej dał się poznać jako pryncypialny, energiczny, niezwykle pracowity i uczciwy człowiek, kierujący się w życiu i działalności Dekalogiem. Wierzący i praktykujący katolik, zawsze występował w obronie wartości chrześcijańskich, był autorem projektu Ustawy o ochronie życia nienarodzonego.

Waldemar Tomaszewski jest żonaty, wraz z żoną Wiolettą już od 1988 roku tworzą zgodną rodzinę, w której dorasta dwoje synów: 22-letni Władysław i 12-letni Paweł.

Ojciec, Władysław Tomaszewski, był wieloletnim dyrektorem Szkoły Podstawowej w Płacieniszkach w rejonie wileńskim, zaś mama, Jadwiga Tomaszewska, pracy pedagogicznej poświęciła ponad 50 lat. Po złożeniu matury w 1983 roku został studentem Wileńskiego Instytutu Inżynierów Budowlanych, dziś Uniwersytet Techniczny im. Giedymina. W latach 1984-86, po pierwszym roku studiów, odbywał służbę wojskową z poboru w okolicach Murmańsku, w Rosji. W roku 1990 ukończył studia i otrzymał dyplom inżyniera. Jeszcze jako student, w końcu lat 80, aktywnie włączył się do ruchu odrodzenia narodowego. Brał udział w Bałtyckim Łańcuchu, gdzie niedaleko Awiżeń Akcja Wyborcza Polaków na Litwie miała swoje „kilometry”. Zabierał głos w aktualnych sprawach społecznych na łamach gazet, brał udział w publicznych dyskusjach. Swe zaangażowanie społeczne i zdolności organizatorskie rozwijał jako deputowany do Rady oraz członek Zarządu Samorządu Rejonu Wileńskiego w latach 1995, 1997 i 2000, kiedy został wicemerem Samorządu Rejonu Wileńskiego.

--------------------------------------------------------------------------------

Szanowny Waldemarze, rozmawiamy po tym jak została napadnięta deputowana do Rady Samorządu Rejonu Solecznickiego oraz miejscowa członkini AWPL Jadwiga Sinkiewicz. Według kierownika działu Kryminalistyki Komisariatu Rejonu Solecznickiego, podejrzani o napad to dwaj mężczyźni. Jeden z nich jest dobrze znany policji i niedawno został zwolniony z więzienia. Chciałbym podkreślić ten fakt, dlatego, że internetowi komentatorzy nie szczędzą sobie ostrych słów pod tą informacją. Jak Pan ocenia stosunki Litwinów i Polaków? Czy odczuwa Pan dzisiaj napięcie?

Trudno określić sytuację jednym zdaniem. Może powinienem zacząć od polityki. W poszczególnych partiach odczuwalne są nastroje nacjonalistyczne. Trudno mi wytłumaczyć fakt, dlaczego lider konserwatystów Andrius Kubilius przyjął grupę radykalnych narodowców do swojej partii. To jest jedyna partia na Litwie, która otwarcie w swoim statucie pisze, że należeć do niej mogą tylko ludzie jednej narodowości. Odpowiednio zachowują się oni w przestrzeni publicznej, wszelkimi sposobami atakując mniejszości narodowe.

Takie zachowania nie stwarzają lepszej atmosfery, można to odczuć w komentarzach. Ale komentarze, oczywiście, nie odzwierciedlają opinii społeczeństwa. Trudno mówić, jaki procent całej ludności pisze internetowe komentarze. Może to jest dziesięć procent, może więcej, ale moim zdaniem, całe społeczeństwo na pewno nie jest takiego zdania, jakie jest przedstawiane w komentarzach. Zwykle istnieje wiele „etatowych” komentatorów, instytucji, które są zainteresowane przedstawić poszczególne pytania w komentarzach.

Wracając do konkretnego wypadku naszej deputowanej to, moim zdaniem, sytuacja kryminogenna w naszym kraju nie jest dobra. Ale nie możemy wiązać tego wypadku ze stosunkami narodowymi. Próbując wyjaśnić skąd rodzi się nienawiść w stosunku do mniejszości narodowych, potrzebna jest silna pozycja rządzących krajem.

Komentarze natomiast są najczęściej pisane przez młodych ludzi i właśnie to jest niepokojące. Najgorsze jest to, że większa część młodzieży to ateiści i, na przykład, w szkołach z litewskim językiem nauczania, już połowa dzieci nie uczęszcza na lekcje religii. Oznacza to, że dzieci nie rozumieją sensu świata, podstaw, o które opiera się nasze życie.

Nacjonalizm był inspirowany już przed wojną; cześć starszego pokolenia także została dotknięta tym wirusem. Ale prawie wszyscy byli wierzący i to właśnie kompensowało stosunki międzyludzkie. Dzisiaj sytuacja staje się niebezpieczna, bo wirus ten istnieje, młodzież odsunęła się od religii, dlatego też są takie komentarze. Mówiąc o nacjonalizmie przedwojennym, wiadomo jest, przez kogo był on inspirowany – przez bolszewików ze Stalinem na czele; jak dowiódł naukowiec Z. Butkus, narodowcy prezydenta Smetony byli finansowani przez bolszewików ogromnymi jak na tamte czasy sumami – ponad 6 milionów rubli. Do tego przyczynili się też Niemcy posługując się, jak i bolszewicy, starą sentencją: „Dziel i rządź”.

Powiedzmy szczerze – niektórzy ludzie próbują twierdzić, że Pana partia też przyczynia się do pogorszonych stosunków?

To jest nieporozumienie. Polska mniejszość narodowa musi się bronić, gdyż decyzje, które nie są dla nas zrozumiałe, są przyjmowane na najwyższym szczeblu. Konflikt jest inspirowany właśnie przez rządzącą większość.

Dlaczego została zlikwidowana Ustawa o Mniejszościach Narodowych przyjęta w 1991 roku? Po krwawych wydarzeniach styczniowych, partia Związku Polaków oficjalnie poparła niepodległość Litwy, naród oraz mniejszości narodowe były zgodne. Została przyjęta ustawa o mniejszościach narodowych, podpisał ją ówczesny przewodniczący Parlamentu V. Landsbergis. Ustawa ta była ważna przez 19 lat.

Po upływie 19 lat ta sama polityczna siła – konserwatyści – zlikwidowali tą Ustawę. Wydaje się, że mniejszości narodowe zostały oszukane. Kiedy musieliśmy walczyć o niepodległość – byliśmy jednością, poparliśmy niepodległość kraju, wywalczyliśmy ją. Minęło trochę czasu i byliśmy już niepotrzebni – Ustawa została zlikwidowana...

Cynizm jest w tym, że zrobiła to ta sama siła polityczna. Albo, dla przykładu, nowe przepisy Ustawy o Szkolnictwie: po wstąpieniu do Unii Europejskiej musielibyśmy mieć więcej wolności, ale wszystko jest odwrotnie. Po siedmiu latach naszego członkowstwa w Unii została przyjęta decyzja o zmianie tej Ustawy, nie biorąc pod uwagę strony zainteresowanej, a ponad 60 tys. podpisów rodziców były w Sejmie po prostu wyrzucone do kosza.

Więc po takich decyzjach większości rządzącej powstaje napięcie, którego po prostu nie może nie być. Wyraźny jest bardzo niedobry moment w polityce – i konserwatyści, i liberałowie są negatywnie nastawieni w stosunku do mniejszości narodowych. Co prawda, ich rankingi się zmniejszają, nie mogą już się szczycić żadnymi osiągnięciami w dziedzinie ekonomiki. Możemy tylko zgadywać, że takie działania to ich strategia wyborcza. Ale najgorsze jest to, że otwarcie kłamią mówiąc, że mniejszości narodowe są winne całemu napięciu. A mniejszości narodowe, jak już mówiłem, tylko bronią się i zdecydowanie chcą ochronić swoje prawa, które były ważne w ciągu całego 20-letniego okresu niepodległości.

Zgódźmy się, że wcześniej, w czasach rządu Gediminasa Kirkilasa, nikt nie zadawał pytań o problemach mniejszości narodowych. Czy Pana zdaniem dzisiejsi politycy chcą ukryć swoją bezczynność tworząc takie sztuczne problemy?

Niestety tak. Taka jest strategia konserwatystów-liberałów. Dla nas taka strategia jest nie do przyjęcia, to oszukiwanie wyborców. W ogóle, myślę, że takie zachowanie jest niedopuszczalne. To nie są gry komputerowe, złe owoce takiego zachowania mogą być obecne i po dwudziestu latach. A szczytem cynizmu jest próba obwiniania mniejszości narodowych o całe to napięcie.

Wychodzi na to, że jesteśmy winni już dlatego, że oni zechcieli objąć taką strategię. Podobną sytuację idealnie opisał I. Kryłow w swojej twórczości: „Zawsze w oczach silnego winien jest bezsilny” albo „Jagnię zawiniło, że wilk jest głodny”.

Więc jakie jest wyjście z tej sytuacji? Nawet społeczeństwa akademickie pozwalają sobie na nieostrożne słowa pod adresem sąsiadów. Oto prof. Povilas Gylys stwierdził, że „zaniedbaliśmy się, bo Premier Polski Donald Tusk swoją kampanię wyborczą prowadzi w Wilnie, a nie w swoim kraju”.

Pan P. Gylys powinien przynajmniej pamiętać, że D. Tusk odegrał w tym półroczu także inną rolę – był on Premierem kraju przewodniczącego Unii Europejskiej. Więc nie mówmy jedynie o Polsce. Na poszczególne sprawy jego reakcja była naprawdę zrozumiała.

Pan, jak i Pańska partia, ma niezłe powodzenie nie tylko na wyborach, ale też po nich. Czy jest na to jakiś specjalny przepis?

Tak, udaje nam się nieźle kierować poszczególnymi samorządami. Mamy uczciwą ekipę, z którą wspólnie urzeczywistniamy wiele ważnych spraw.

Nasza ekipa to w większości ludzie wierzący, więc bardziej prawdopodobne jest to, że Ci ludzie są uczciwi. Nie twierdzę, że wśród ludzi wierzących nie ma ludzi nieuczciwych, ale chcę podkreślić, że żaden z naszych polityków nie był wplątany w skandale korupcyjne. Tworzymy bezwzględną większość w dwóch samorządach, a w innych siedmiu mamy swoich przedstawicieli. W siedmiu samorządach współtworzymy koalicję rządzącą. Inne partie chcą z nami współpracować, gdyż cenią naszą uczciwą i zasadniczą działalność.

W Wilnie nasza koalicja zdobyła dobre drugie miejsce, wywalczyliśmy 11 mandatów z 51. To, oczywiście, zachwycający rezultat. W Solecznikach – niespotykany dotąd rezultat – 22 mandaty z 25, w Rejonie wileńskim – 19 z 27. Żadna partia nie może poszczycić się takimi wynikami. Wzmocniliśmy też swoją pozycję w rejonie święciańskim, mamy 4 miejsca. W Trokach zdobyliśmy 5 mandatów, do szóstego zabrakło nam jedynie 12 głosów. W rejonie szyrwinckim oraz w samorządzie wisagińskim zdobyliśmy po 2 mandaty.

Podczas ostatnich wyborów zdobyliśmy 63 mandaty i 6,5 % głosów wyborców Litwy. To jest bardzo dobry wynik – w Wisagini, Szyrwintach, Wilnie, Święcianach i Trokach weszliśmy do koalicji rządzącej. Współpracuje z nami 7 sił politycznych. Jest to rezultat długotrwałej pracy.

Przez cały czas trzymaliśmy się swojej zasadniczej pozycji – nie brać pieniędzy od struktur biznesowych. Walkę z korupcją trzeba zaczynać od siebie, i właśnie tak zrobiliśmy. Już została przyjęta ustawa, głosząca, że partie nie mogą być finansowane przez osoby prawne. To była nasza propozycja i postulat. Nie tylko złożyliśmy propozycję na przyjęcie tej ustawy, ale też przez lata ją realizowaliśmy. Podczas wyborów poparła nas tylko jedna wydająca gazetę firma, która należy do członka naszej partii. Oczywiście, czasami brakło pieniędzy, nie mieliśmy ich na płatne artykuły w takich ilościach, jakimi dysponują inne partie, ale zawsze trzymaliśmy się swoich zasad i nie przyjmowaliśmy propozycji wspierania przez struktury biznesowe, chociaż w ciągu roku otrzymywaliśmy kilkanaście takich propozycji.

Oczywiste rezultaty – dobre osiągnięcia naszych przedstawicieli, okazujących swoją kompetencję. W skali samorządów tylko dwa samorządy nie mają długów. Samorząd Rejonu Wileńskiego działa bez długów w porównaniu do samorządu miasta Wilna, którego budżet w 70 procentach składa się z długów. Różnią się też wykonane prace. W Wilnie w ciągu dwudziestu lat zostało zbudowane tylko jedno przedszkole, natomiast w rejonie wileńskim w ciągu ostatnich ośmiu lat powstały cztery nowe przedszkola – w Rudominie, Niemenczynie, Ławaryszkach i Mickunach.

W rejonie wileńskim zbudowane były nowe szpitale w Szumsku oraz Niemenczynie. Staramy się wykonać jak najwięcej prac. Bardzo długo możemy mówić o kulturze i oświacie. W rejonie zostały utrzymane wszystkie szkoły, chociaż niektóre były reorganizowane.

W poszczególnych rejonach kraju po zamknięciu szkół spostrzega się zanik inteligencji. Rejon wileński – jakby przedmieście – nawet w czasach sowieckich nie było tam ani szkół sportowych, ani szkół sztuki. Dzisiaj wszystko to już jest, chociaż oznaczało to dodatkowe wydatki oraz utworzenie nowych etatów. Rodzice dzieci uczęszczających do przedszkoli płacą mniej niż Wilnianie. Dzisiaj projektowany jest nowy dom dziecka – jest to zawarte w programie naszej partii, gdyż taki dom jest niezbędny.

Udaje się nam zrobić dużo dobrych prac, gdyż pracują z nami uczciwi ludzie. Przetargi publiczne są przejrzyste, nie interesują nas żadne nielegalne umowy.

O ile wiem, tylko dwa samorządy przeznaczają dotacje mieszkańcom na pokrycie kosztów ogrzewania. Taką decyzję Samorząd Rejonu Wileńskiego podjął dwa lata temu. Koszty ogrzewania wzrosły, więc samorząd postanowił dotować cenę ustanowioną przez Państwową Komisję Kontroli Cen i Energetyki. Samorząd przeznacza na ten cel około 4 milionów litów rocznie.

Podobna jest sytuacja z dostarczaniem wody. Państwowa Komisja Cen ustaliła cenę, która automatycznie weszła w życie, ale zdecydowano dotować dostarczanie zimnej wody i mieszkańcy płacą mniej.

Jednak na początku roku bieżącego przedstawiciel rządu Jurgis Jurkevičius skierował pisemny rozkaz, aby tą decyzję odwołać, gdyż jakoby nie przewidują tego akty prawne. To by oznaczało, że w ogóle nie posiadamy samorządności. Wszystko to jest kompensowane z samodzielnych funduszy samorządów. Przecież to Rada samorządu decyduje, na co wykorzysta te fundusze – na zakup luksusowych samochodów, wypłatę premii czy może na pomoc ludziom. Samorząd powinien mieć wybór w decyzjach, na co wykorzystać te fundusze, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że funkcjonuje bez długów.

Ponadto, samorząd rejonu nie pobierał od rolników podatku od ziemi. W przeciągu 10 lat podatek nie był pobierany za 9 ha ziemi, a teraz weszła poprawka, że nie będzie pobierany za 5 ha. Jest to milionowa pomoc dla rolników.

Dużo dyskusji wywołały nazwy ulic w języku polskim. Może akurat państwo powinno wyrazić swój szacunek dla mniejszości narodowych umożliwiając umieszczenie napisów w języku mniejszości narodowych tuż obok napisów w języku litewskim? Komu jest potrzebna ta z pozoru niepotrzebna walka, w której biorą udział nawet przedstawiciele rządu?.. Według przedstawiciela rządu, władza rejonu wileńskiego zachowuje się po prostu złośliwie, chociaż teoretycznie pokazuje, że podlega postanowieniom sądu. Tymczasem władza rejonu twierdzi, że działa według prawa. W przemówieniu prasowym J. Jurkevičius twierdził, że skierował do sądu wniosek o całkowity zakaz używania dwujęzycznego nazewnictwa ulic, ale żądanie to nie zostało spełnione. Może powinniśmy przyjąć ustawę i zakończyć te dyskusje?

Moim zdaniem byłoby to pożyteczne dla państwa. W ten sposób państwo by pokazało, że szanuje mniejszości narodowe; przydałoby się też turystom. Przez dłuższy czas tak właśnie i było. Dopóki Ustawa o Mniejszościach Narodowych była ważna, wszystkie te napisy były jak najbardziej legalne. A teraz mamy lukę w prawie. Chociaż według Konwencji Ramowej o Ochronie Mniejszości Narodowych, ratyfikowanej przez nasze państwo, takie napisy są legalne, a zobowiązania międzynarodowe mają wyższość nad systemem prawnym naszego państwa. W Unii Europejskiej możemy spotkać mnóstwo dwujęzycznych albo nawet trójjęzycznych napisów, jest to też jak najbardziej wspierane.

Na przykład w Finlandii i Czechach takie napisy są zawieszane już wtedy, kiedy mniejszość narodowa stanowi około 10 procent mieszkańców. A na Litwie muszą one być usuwane nawet w miejscowościach, gdzie mniejszość narodowa stanowi 80 procent... W Polsce już teraz została przyjęta ustawa, według której takie napisy mogą być umieszczane w miejscowościach, gdzie mniejszość narodowa stanowi 20 procent mieszkańców. Napisy te są umieszczane na koszt Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Uważam, że takie napisy w żadnym wypadku nie zagrażają językowi litewskiemu, biorąc też pod uwagę fakt, że sytuacja ta dotyczy tylko poszczególnych samorządów. Poważniejszym zagrożeniem jest zubożanie się języka, gdyż młodzież coraz mniej czyta, próbuje upraszczać i skracać język.

W Polsce swoje napisy posiadają nie tylko mniejszości narodowe, ale też grupy etniczne, np. bliscy Polakom Słowianie, Kaszubi z okolic Gdańska, podobnie jak Żmudzini. Dlaczego Żmudzini nie mogliby używać swojego języka na Litwie? Komu by to przeszkadzało? Nie mogą nawet w swoim języku napisać nazwy stolicy. Żmudzini mieli mnóstwo swoich własnych słów, ale ktoś sobie wymyślił, że wszystko musi być jednakowo, inaczej.

Rozmawiałem kiedyś z Egidujusem Skarbaliusem, przewodniczącym partii Żmudzinów. Członkowie tej partii byli wzywani do prokuratury, musieli odpowiadać na zadawane im pytania, twierdzić, że są członkami partii, gdyż partia miała zostać zlikwidowana. Oznacza to, że pewne służby walczą z podobnymi partiami i, tym samym, z obywatelami swojego kraju.

Istnieje wiele nierozwiązanych problemów jeszcze od czasów odzyskania niepodległości. Jak długo jeszcze politycy Litwy będą mówili o lustracji?

Lustracja: 20 lat absurdu, lata lecą, zmieniają się kadencje, ustawy i trendy, a Litwa nadal pyta, dlaczego nie było lustracji. V. Landsbergis był u władzy, ale tego nie zrobił, a jak tylko stracił władzę, zaczął mówić o tym, że trzeba rozpocząć lustrację. Gdy LDDP (Litewska Demokratyczna Partia Pracy) była u władzy, w ciągu czterech lat V. Landsbergis bez przerwy o tym mówił, aktywnie zbierał głosy wyborców. Gdy V. Landsbergis znowu ukazał się we władzy, nie zrobił niczego ani w latach 1996-2000, ani później.

Jeszcze w 1990 roku utworzona została komisja do spraw archiwum KGB. Archiwa te były zebrane, zrobione zostały ich kopie, a dzisiaj mogą być wykorzystywane do szantażu i innych nikczemnych celów.

Ani dzisiaj, ani w czasach radzieckich nie bałem się wyrażać swojego zdania, gdyż jestem wolnym człowiekiem. Kiedy miałem 16 lat, nazwisko moje w paszporcie zostało napisane z błędem, z dodatkowym „j” na końcu. Przez cały rok nie odebrałem paszportu. Po roku otrzymałem wezwanie do milicji – grozili mi grzywną za to, że przez cały rok nie miałem paszportu. Kolejny raz wytłumaczyłem, że chciałem wyrobić paszport, ale moje nazwisko było wpisane z błędem. Więc błąd w nazwisku został poprawiony i wtedy paszport odebrałem.

W roku 1980 w nieodpowiednim miejscu podczas lekcji przygotowania wojennego wypowiedziałem się na temat zbrodni katyńskiej na żołnierzach Polskich, która miała miejsce w 1940 roku. Powiedziałem, że zrobili to sowieci. Wiedziałem to jeszcze z opowiadań rodziny, słyszałem jako dziecko. Niestety, nieprzyjemne tego skutki odczułem i ja, i szkoła, ale skoro byłem młody, nie zwróciłem na to za dużo uwagi. Ojciec był wtedy dyrektorem szkoły, mama – nauczycielką, więc bardziej martwiłem się o nich.

Według ideologii nacjonalistycznej, człowiek jest gorszy, dlatego, że jest innej narodowości. Być może konserwatyści martwią się o to, że ja nie boję się mówić prawdy, popierają mnie ludzie z całej Litwy, nie tylko z okolic zamieszkałych przez Polaków. Na mnie oraz naszą partię głosowali ludzie z całej Litwy. Podczas ostatnich wyborów do samorządów na swoich listach mieliśmy czterdziestu Litwinów. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie to regionalna partia centrum łącząca ludzi różnych narodowości.

Dużo się mówi o zwrocie ziemi na Wileńszczyźnie, jak też o tym, że mniejszości narodowe chcą pisać swoje nazwiska w języku ojczystym. Jak można przyśpieszyć rozwiązanie tych zbyt długo trwających problemów? Dlaczego Pana zdaniem proces zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie tak bardzo się wydłużył?

Imię i nazwisko to własność człowieka i to wcale nie jest powiązane z językiem litewskim.

Proces zwrotu ziemi jest szczególnie skomplikowany w miastach. Na przykład w Wilnie jedynie 17% ziemi zostało zwrócono właścicielom, w Druskiennikach – około 40%. Tymczasem ogółem na Litwie zwrócono już ponad 95% ziemi. Urzędnicy nadużywają swoich stanowisk, ma na to też wpływ pozycja Naczelnego Sądu Administracyjnego – Sąd po swojemu interpretował Art. 12 Ustawy o przywróceniu prawa do zachowanych nieruchomości.

Według poprawek do Art. 12 (część 1, punkt 3) Ustawy o przywróceniu prawa do zachowanych nieruchomości, które weszły w życie 19 kwietnia 2002 roku, państwo może nie zwrócić ziemi tylko, jeśli prawnie do 21 kwietnia 2001 roku były potwierdzone szczegółowe plany. Jak w takim razie powinniśmy rozumieć wolną interpretację Naczelnego Sądu Administracyjnego, gdy w 2003 roku Sąd ogłosił, że i ogólny plan może być podstawą dla państwa do niezwrócenia ziemi?

Sprawa ze zwrotem ziemi jest drażliwa i ciągnąca się w nieskończoność. Co możemy zrobić? Potrzeba dobrej woli i nie może być tutaj żadnych zainteresowanych stron szukających korzyści. Tak naprawdę, nie ma żadnych chęci do zwrotu ziemi. Ktoś bardzo chce na tym zarobić. Łotysze przyjęli ustawę i zwrócili nawet zabudowane wszystkie ziemie, oczywiście z określonymi ograniczeniami korzystania. Urzędnicy już nie mogli na nic wpłynąć, zadecydować, komu zwracać, a komu nie. Na Litwie ciągle wchodzą jakieś poprawki i zmiany, powody do odkładania tego procesu.

Ustawy twierdzą, że powinna zostać zwrócona cała wolna ziemia, jeśli nie ma potwierdzonych szczegółowych planów. Lata mijają, ale ustawa praktycznie nie działa, gdyż niektórzy ludzie jej nadużywają, i to nie tylko w Wilnie. Zgodziłem się pomóc litewskiej rodzinie z Druskiennik, świadczyć w sądzie jak ta Ustawa była przyjmowana. A w jaki sposób była przyjmowana? Został przedstawiony rządowy projekt ustawy, w którym mówiono, że wolna ziemia jest zwracana. Niezwracana jest tylko w tym wypadku, jeżeli jest potwierdzony plan ogólny i szczegółowy i ziemia jest zajęta.

Związek Właścicieli Ziemi od razu zwrócił uwagę na to, że na podstawie potwierdzonych ogólnych i szczegółowych planów w ogóle nie można niczego zwracać, gdyż ogólny plan zawsze istnieje. Po dyskusjach w Sejmie wykreśliliśmy podstawowe pojęcie „plan ogólny”. Obecnie ustawa mówi tylko o szczegółowych planach: Jeżeli taki plan został potwierdzony, w takim razie ziemia nie jest zwracana. Jednak ludzie nie mogą skorzystać z tej ustawy, gdyż ktoś bardzo potrzebuje ich ziemi. Ale przecież jest Konstytucja, prawne oczekiwania ludzi, które muszą być przestrzegane.

Na Litwie sąd decyduje, że plan ogólny może być powodem do niezwrócenia ziemi. Byłem zszokowany. Ustawodawcy przyjmują ustawę, a sąd się z tym nie liczy i przyjmuje wolne decyzje.

Ogólnie rzecz biorąc, zrozumienie procesu zwrotu ziemi może wydać się bardzo skomplikowane dla zwykłego człowieka. Nie może odzyskać swojej ziemi, bo już jest na coś przeznaczona. Mówią, że będzie mógł odzyskać w innym miejscu za pięć lat. Mija pięć lat, znowu są jakieś powody, dla których nie można ziemi odzyskać. Nie jest łatwo śledzić za wszystkimi decyzjami i zmianami w ustawach. Człowiek cierpliwie czeka, aż w końcu okazuje się, że znowu został oszukany. Wiele osób na tym czekaniu straciło zdrowie albo w ogóle niczego się nie doczekało.

Być może tylko zesłańcy mieli lepsze warunki na odzyskanie ziemi. Ludzie otwarcie twierdzą, że ziemia została od nich po prostu odebrana. V. Landsbergis z żoną otrzymali ziemię w rejonie wileńskim, chociaż nigdy przedtem jej tam nie mieli. Konserwatyści sami uchwalili ustawę o przenoszeniu ziemi, sami z niej i skorzystali. Tymczasem miejscowym ludziom ziemi nie wystarczyło, gdyż była ona już rozdzielona. Zwłaszcza w Awiżeniach, Zujunach i innych przedmieściach Wilna.

W prawidłowym i demokratycznym państwie takie rzeczy nie mogą mieć miejsca, gdyż i ziemia, i imię i nazwisko są nietykalnymi własnościami człowieka.

Czy rzeczywiście sytuacja oświaty polskiej na Litwie ostatnio sie pogorszyła? Minister Edukacji Gintaras Steponavičius wysłał 26 tys. listów do rodziców uczni litewskich i rosyjskich na Litwie, próbując ich uspokoić i wyjaśnić sens nowej Ustawy o Oświacie. Czy odbył się dialog w sprawie poprawek do nowej Ustawy? Albo przed przyjęciem poprawek do Ustawy o Oświacie? Obwiniano Pana w tym, że uczniowie przychodzą na wiece w sprawie Ustawy o Oświacie.

To był strajk. Czy to jest dziwne, że uczniowie idą na strajk, jeśli Minister się nie liczy z nimi i ich rodzicami? 2 września w polskich szkołach 90 procent uczniów nie przyszło na lekcje, niektórzy z nich byli na wiecu. To normalna reakcja.

Dialogu nie było. Było powiedziane, że tak będzie i kropka. V. Landsbergis twierdził, że taka ustawa powinna była być przyjęta już dawno. Minister G. Steponavičius wysłał listy, gdzie w drugim zdaniu pisał, że decyzja była podjęta zgodnie z programami partii politycznych. Listy były napisane w językach rosyjskim oraz polskim.

Co oznaczają słowa ministra „zgodnie z programami partii politycznych”? Czy nie trzeba zwrócić uwagę na prośby stron zainteresowanych, tym bardziej, że takich próśb było ponad 60 tys.? Jeżeli większość narzuca decyzje mniejszości, to jest nic innego jak bolszewizm?

Wybory samorządowe były bardzo udane dla Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Było to zdecydowane zwycięstwo Akcji Wyborczej w rejonach wileńskim i solecznickim, ale też i w samorządzie stołecznym. Być może ludzi zjednoczyła polityka prowadzona przez obecną władzę?

Nie, decydujący wpływ miała uczciwa i kompetentna praca naszych przedstawicieli z merami Marią Rekść oraz Zdzisławem Palewiczem na czele. Na poziomie samorządności najłatwiej jest przedstawić to, co już jest zrobione i co można zrobić. Ludzie widzą, jakie konkretne prace zostały wykonane.

Mówiąc konkretnie o Wilnie, to więcej wpływu tu miała nasza uczciwa polityka. Byłem na pierwszym miejscu na liście, ale otwarcie powiedziałem, że nie będę pracował w Radzie. Ale jako pierwszy na liście jestem odpowiedzialny za całą ekipę i prowadzę ją przez całą kadencję. Ludzie zaufali nam i zdobyliśmy dużo mandatów.

Co roku nasza partia organizuje konferencje, na których jednym z podstawowych tematów jest realizacja planów zawartych w naszym programie. Nie tylko przed wyborami, ale co roku, abyśmy jeszcze mieli czas przyśpieszyć pracę. Nasze programy są realne i konkretne. Ludzie widzą wyniki wykonanych prac i je doceniają. Odpowiedzialnie kontrolujemy też ludzi, mianowanych do wykonywania poszczególnych zadań. Zdarza się, że człowiek wykonujący jakieś zadania przez dłuższy czas, zmienia się. Jest to bardzo odpowiedzialny moment i dlatego potrzebna jest kontrola. Między innymi, w Samorządzie Rejonu Wileńskiego pracuje dużo Litwinów. Pięcioma wydziałami kierują Litwini. Niektórzy nawet nie należą oni do naszej partii. Ale partia najbardziej ceni ludzi za ich uczciwość i kompetencje.

Wybranie Pana do Parlamentu Europejskiego pokazuje, że ludzie nie tylko ufają Panu, ale też powierzają Panu rozwiązywanie ich problemów.

Trzy tygodnie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego odbyły się na Litwie wybory Prezydenta. Moim zdaniem, wyniki wyborów Prezydenta również były niezłe. Otrzymałem 4,7 procent głosów, w sumie 65 tys.. W rejonie wileńskim otrzymałem około 50 procent głosów, a w rejonie solecznickim – około 70 procent. Prezydent Grybauskaitė otrzymała tam 20-25 procent głosów. Jest to dowód na to, że ludzie mnie popierają, chociaż mogli głosować inaczej.

Uczciwie się zgadzam, że podczas wyborów Pani Prezydent miała naprawdę więcej kompetencji. Teraz, gdy pracuję w Parlamencie Europejskim już dwa i pół roku, doświadczenia mam więcej. Ale bez względu na to, ludzie i tak mi zaufali. W Wilnie zająłem drugie miejsce, przedstawiciele dużych partii zostali za mną. Zobowiązuje to mnie do kontynuowania rozpoczętych prac. Zdobyłem głosy we wszystkich rejonach Litwy.

Jak się Pan czuje w Parlamencie Europejskim? Niektórzy są takiego zdania, że Pan wznosi niewłaściwe problemy, obnaża wady państwa? Główna Komisja Etyki Służbowej stwierdziła, że W. Tomaszewski swoim zachowaniem nie ukazuje szacunku dla człowieka. Później strażnicy etyki stwierdzili, że nie raz prosili W. Tomaszewskiego o wyjaśnienie swoich słów, ale odpowiedzi się nie doczekali. Czy Pan się z tym zgadza?

Nie jest to prawda. Komisja Etyki przyjęła decyzję, że moje działania (sic!) nie ukazują szacunku dla człowieka i państwa. Ostrzegli mnie, że nie mogę tak mówić, ale nawet nie mieli tekstu, potwierdzającego, że mówiłem tak na forum Parlamentu Europejskiego. Wygrałem, bo komisja nie ma wystarczająco kompetencji, aby oskarżać mnie według Traktatów Unii Europejskiej i w ogóle według ducha europejskiego parlamentaryzmu.

Parlament Europejski przyjął oddzielną rezolucję w mojej obronie. Po prostu zadałem pytania podczas spotkania z Przewodniczącym Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso. I z tego powodu byłem prześladowany. Komisja Etyki nie miała racji też według decyzji Litewskiego sądu. Niedawno przemawiałem o klanie pedofilii na Litwie i nie zdziwię się, jeśli znowu będę oskarżony.

Mówił Pan, że obecnie pytania dotyczące energetyki są w naszym kraju bardzo zaniedbane.

Tak, uważam, że powinniśmy wprowadzić nowe rozwiązania technologiczne i ekonomiczne w sektorach energetyki oraz rolnictwa; wzmocni to te podstawowe gałęzie gospodarki. Jednym z takich rozwiązań jest produkcja oraz używanie biopaliwa. Taką propozycję składałem jeszcze w swoim programie na wybory Prezydenta.

Mówiąc o łączności energetycznej z Polską lub Szwecją nie można mieć podzielonych zdań. Te połączenia są nam dzisiaj bardzo potrzebne. Możemy tylko żałować, że w ciągu 10 lat, od kiedy zaczęliśmy omawiać te pytania, nic nie było tak naprawdę zrobione, a wydany był nie jeden milion litów, przeznaczony na zamknięcie elektrowni atomowej w Ignalinie.

Po zamknięciu elektrowni atomowej gwałtownie zmniejszyły się nasze możliwości produkowania energii elektrycznej w czasach, gdy zapotrzebowanie na nią ciągle rośnie. W temacie energetyki przemawiam za aktywniejsze używanie odnawialnych źródeł energii i rozwój małej energetyki. Kategorycznie popieram demonopolizację tego sektora oraz wolne podłączenie producentów energii do wspólnej sieci. Mała energetyka może być rozwijana na poziomie oddzielnych podmiotów gospodarczych, co nie tylko zwiększyłoby energetyczną niezależność biznesu (albo odrębnych gospodarstw domowych), ale zarazem stworzyłoby warunki na zmniejszenie kosztów produkcji i służyłoby wspólnemu zwiększaniu energetycznej niezależności Litwy.

Perspektywy w tej dziedzinie widzę też dlatego, że są tutaj przewidziane ogromne inwestycje i wsparcie na poziomie UE, a to odpowiada wymaganiom ekologicznej gospodarki.

Na forum Parlamentu Europejskiego podnosi Pan wiele spraw: czy można jakieś wyróżnić?

Aktualne są pytania związane z mniejszościami narodowymi. W roku 2009 zlikwidowana została jedna ustawa, inna była poprawiona, gdyż grzywny były nakładane na ludzi za używanie ich własnego języka. Jeśli za to będą karani Żmudzini – będę też walczył o ich prawa. Interesują mnie jednakowo problemy Wileńszczyzny, Żmudzi i innych regionów Litwy.

Zarejestrowałem pisemną deklarację w sprawie bezpieczeństwa jądrowego, przemawiałem za całkowitym zniesieniem wymogu wizowego z Białorusią w obrębie 50 km strefy przygranicznej. Jestem wiceprzewodniczącym delegacji do spraw stosunków z Białorusią. Jest to bardzo ważna praca, gdyż dotyczy naszych sąsiadów. Moim obowiązkiem jest przyśpieszanie przyjmowania decyzji, bo są one zwlekane, szczególnie w sprawie zniesienia wymogu wizowego. Należę do Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych oraz do Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Nie jest to przypadkowe, gdyż w swoim programie przemawiam za zrównaniem dopłat dla rolników. Aktywnie działam, aby nasi rolnicy otrzymywali wyższe dopłaty. Składałem odpowiednie poprawki do sprawozdania dotyczącego Wspólnej Polityki Rolnej.

Oczywiście, zdarzają się też różne nieporozumienia. Na przykład, niedawno niektórzy konserwatyści napisali pismo o tym, że rolnicy państw bałtyckich są pokrzywdzeni. Gdyby nie posłanka z Łotwy S. Kalniete, nie miałbym nawet okazji podpisać tego pisma. Ale wtedy, kiedy w ciągu pół roku rozważano rezolucję, na żadnym posiedzeniu nie było nikogo z Litwy, nikt nie złożył żadnej poprawki, a trzy miesiące po przyjęciu rezolucji został złożony list, który był jak musztarda po obiedzie.

Planem naszej obecnej koalicji rządzącej było w ogóle zmniejszyć część dopłat dla Litwy z powodu kryzysu. Co by to oznaczało? To by oznaczało, że nie otrzymywalibyśmy pieniędzy z Unii Europejskiej. Taka decyzja nie była przyjęta, ale mówiono o takich planach. Jest to po prostu skandaliczne.

Konserwatystom brakuje zasadniczości. Jeszcze w 2007 roku zarejestrowaliśmy w Sejmie poprawkę w sprawie zwrotu ziemi. Chodziło o to, że jeśli jakieś przedsiębiorstwo posiada działkę, która powinna być zwrócona dla właściciela, to ta firma musi uzgadniać to z właścicielem. Wszyscy są zadowoleni – i właściciel, i firma, państwo nie ma z tym nic wspólnego. Razem z K. Starkevičiusem byliśmy autorami i złożyliśmy swoje podpisy pod poprawką. Ale konserwatyści doszli do władzy i zapomnieli o tym. Nasuwa się wniosek, że chcieli otrzymać więcej głosów wyborców podczas wyborów. I nie mało ich otrzymali, szczególnie w Kownie.

Chciałbym wrócić do stosunków międzyludzkich. Człowieczeństwo, moim zdaniem, zaczyna się od zwykłych rzeczy, kiedy ludzie mogą dogadać się nawet nie znając języków. Co Pan, jako Poseł do Parlamentu Europejskiego może zrobić, aby te dwa narody nie oddaliły sie od siebie? Według sondażu podanego przez tygodnik „Veidas”, 77 procent mieszkańców dużych miast Litwy obwinia Akcję Wyborczą Polaków na Litwie w złych stosunkach Litwy i Polski...

Niestety sondaż tygodnika „Veidas” nie jest reprezentatywny. Przez wyborami prezydenckimi tygodnik prognozował (sic!), że zdobędę 0 procent głosów w dużych miastach. Natomiast jedynie w Wilnie, gdzie mieszka około połowy mieszkańców wszystkich dużych miast, zdobyłem 12 procent.

W Parlamencie Europejskim należę do grupy składającej się z 55 członków z dziewięciu krajów. Na początku marca zorganizowałem wyjazdowe posiedzenie grupy. Podczas tego posiedzenia omawiane były dwa pytania – prawa mniejszości narodowych oraz polityka rolna. Ważnym osiągnięciem jest to, że grupa Parlamentu Europejskiego przez cztery dni obradowała na Litwie i to było pierwsze wyjazdowe posiedzenie grupy Parlamentu Europejskiego od 7 lat członkowstwa w Unii Europejskiej.

Strategia nieudolnych polityków to „dziel i rządź”. Obecna koalicja konserwatystów i liberałów próbuje w ten sposób działać. Ja staram się robić wszystko, co w mojej mocy, a czasami nawet więcej. Moim obowiązkiem jest pomaganie człowiekowi bez względu na to, jaka jest jego narodowość. I to robię. Ale istnieje duża maszyna informacyjna, która może uczynić niegodnego człowieka bohaterem, a czasami może oczernić normalnego człowieka. Dlatego staram się jak najwięcej samodzielnie i bezpośrednio kontaktować się z ludźmi.

Chcielibyśmy, aby radosnych chwil oraz stabilności było w naszym życiu więcej, ale to wszystko zależy od naszych wspólnych starań i pracy. Popieram społeczną solidarność, wartości chrześcijańskie, rodzinę i sprawiedliwość. Jestem przeciwko nadużyciu władzy urzędników oraz wykorzystywaniu obywateli. Mam wystarczająco determinacji i kompetencji do walki o swoje przekonania.

Bardzo ważnym momentem jest stan ducha – wiara. Człowiek wierzący nigdy nie będzie mówił, że Polacy albo Litwini są źli. Takie oskarżenia odrzuci od razu.

Ale są tacy ludzie, którzy piszą złośliwe komentarze, gdyż nie znają podstaw świata: kim jest człowiek, czym jest świat. Należy żyć według dziesięciu przykazań Bożych. Aby tak żyć, należy je poznać. Kształtuje się takie pokolenie, które myśli, że jest dobrze, jeśli udało sie kogoś okraść, oszukać i się tym szczyci. Nie znając i nie przestrzegając tych przykazań można kogoś i skrzywdzić, i poniżyć.

Lekcje religii powinny być obowiązkowe, zaproponowałbym nawet przeprowadzanie egzaminu. W polskich szkołach wszyscy uczniowie uczęszczają na lekcje religii. Jest to dobry przykład. O tych ważnych sprawach niejednokrotnie przemawiałem z trybuny Parlamentu Europejskiego.

„Drodzy obywatele Litwy, na zakończenie pragnę zwrócić się do Państwa – starszych i młodych, kobiet i mężczyzn, pracujących i tych, co stracili pracę, wierzących, że wkrótce wszystko w naszym kraju się uporządkuje, ale również tych, którzy już stracili nadzieję i nie ukrywają swego niezadowolenia – bądźcie aktywni i świadomi. Nie zważając na wszelkie trudności i rozczarowania nie traćcie nadziei i poszanowania do siebie samych i do naszej Ojczyzny”. Czy pamięta Pan te słowa? Więc zadam ostatnie pytanie: czy w przyszłości będzie się Pan ubiegał o stanowisko Prezydenta Litwy?

To pytanie było mi zadane podczas pierwszej konferencji po ubiegłych wyborach Prezydenta. Powiedziałem wtedy: „Po co musiałbym się o to ubiegać, jeśli będziemy mieli dobrą Prezydent i stanowisko to jest już zajęte.” Wtedy V. Adamkus nie mógł kandydować i było wolne miejsce. Wielkiej chęci nie było też wtedy, ale moi koledzy zachęcali mnie kandydować.

Jeśli Pani Prezydent uda się pomyślnie zakończyć tą kadencję, a jej działalność będzie zasadnicza, o nie politycznie pragmatyczna, i będą właściwi kandydaci w przyszłych wyborach, to po co mam kandydować? Popierać lub pomagać innym jest zawsze przyjemniej.

Gintautas Kniukšta

Czasopismo "Verslas ir politika"

2011-12-22

#11 Moze nowy szef PE bedzie

Moze nowy szef PE bedzie mniejszym bialorusofobem od swego poprzednika, J.Buzka. Ue ma na glowie masa swoich problemow i nie czas, a i nie na miejscu, wlazic w sprawy wewnetrzne suwerennej Bialorusi. Jednak Buzek tego nie rozumial.

#12 Ten Szulc jest mocny w gebie,

Ten Szulc jest mocny w gebie, zupelnie jak ja. Tylko on moglby byc moim adwersarzem na zywo w rezimowym radio bruxelskim. Ale bylby pojedynek!
Cieszy wszystkich, ze wyniesli Buzka-Wuzka na noszach. Nie ma siwawy powrotu do Bruxeli. A propos Bruxeli, mieszkalem pod Bruxela w Asse pewien czas, 3 miesiace. Kiedys, i bylem zadowolony. Odbierano mnie jako Amerykanina, widocznie dlatego obchodzono sie ze mna tam jak z jajkiem...Widocznie odrozniano mnie po butach z aligatora i kapeluszu kowbojskim.

#13 Już powinna u jego drzwi

Już powinna u jego drzwi czekać dobrze przygotowana delegacja z Wileńszczyzny, i tak co miesiąc z aktualnościami..Tak trzeba działać , by być skutecznym..

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.