Maria Przełomiec: „Prezes ZPL złamał prawo”


Maria Przełomiec nie ma wątpliwości... Fot. Wilnoteka.lt
Już za godzinę, w samo południe, Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” organizuje konferencję prasową, na której zostaną ujawnione szczegóły zarzutów stawianych prezesowi ZPL. Zapraszamy do oglądania transmisji na żywo w Wilnotece! Maria Przełomiec, znana dziennikarka Telewizji Polskiej TVP S.A. i redaktor „Studia Wschód”, nie ma wątpliwości, że podejrzenia wobec Michała Mackiewicza nie są bezpodstawne. Jest jednak sekretarzem Rady Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, czyli osobą należącą do grona oskarżanego przez starego-nowego prezesa Związku Polaków na Litwie o atak na Związek Polaków i rozbijanie jedności społeczności polskiej na Litwie. Z drugiej strony jest także osobą w zasadzie od urodzenia związaną z Wileńszczyzną (poprzez Jeleńskich - dwór w Glinciszkach był gniazdem rodowym jej babki) i od lat dobrze zorientowaną w sprawach Litwy oraz litewskich Polaków.

ZPL-gate, a ściśłej: Mackiewicz-gate nabiera coraz większego rozgłosu, rozpalając emocje zarówno w pokornie sennym ostatnimi laty środowisku polskim, jak i w mediach litewskich, które wreszcie dostały to, co chciały, czyli „haka” na lokalnych polskich liderów. Nawet nie haka, tylko rożen, na którym można będzie opiekać w trakcie kolejnych wyborów nie tylko obecnego posła Mackeviča, ale i całą frakcję sejmową (klub poselski) AWPL-ZPL aż po samego Waldemara Tomaszewskiego, bo wszyscy zgodnie i zdecydowanie poparli podejrzanego kolegę na ostatnim Zjeździe ZPL. Solidarność polska XXI wieku? Byłaby nawet piękna, gdyby nie... podejrzana.

Maria Przełomiec uważa, że przez to odpowiedzialność stała się zbiorowa i nie rozumie, dlaczego polscy działacze poszli „w zaparte”, rozpętując konflikt z Warszawą, która wyraźnie uprzedzała i dawała do zrozumienia, że cień, jaki padł na prezesa ZPL, jest traktowany bardzo poważnie. Czy faktycznie podejrzenia, jakie sformułowała Warszawska Prokuratura Okręgowa dyskredytują Mackiewicza jako polityka i lidera społeczności polskiej? Czy może jest to blef i próba podporządkowania wileńskich Polaków, jak twierdzi sam podejrzany?



Sprawa oskarżeń wobec Michała Mackiewicza ostatecznie wynikła na niedawnym Zjeździe ZPL, chociaż po wileńskich kątach od dawna krążyła w postaci pogłosek. Ostatecznie przedstawiona przez samego prezesa jako „błędy w rachunkowości, których – wbrew wieloletniej praktyce – nie pozwolono naprawić” została zbagatelizowana przez delegatów, którzy dali wiarę wieloletniemu prezesowi Związku głównie za sprawą poparcia, jakiego udzielili mu prawie wszyscy liderzy znaczących oddziałów lokalnych (poza miastem Wilnem). Mackiewicz uznał, że wobec „ataku warszawskich urzędników” na niego i ZPL on sam nie może odejść na emeryturę i „łaskawie zgodził się ulec namowom członków ZPL”, by zostać prezesem na n-tą kadencję (rządzi ZPL-em od 2002 r.). Taką postawę zjazd poparł bez głosów sprzeciwu. Dopiero potem ukazało się oświadczenie Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, ujawniające wagę oskarżeń. Dla wielu delegatów mogło to być większym lub mniejszym zaskoczeniem, jednak lider polskiej partii AWPL-ZChR i prezes największego oddziału ZPL (Rejonu Wileńskiego – przed Zjazdem powiększył się on o 26%, by mieć ponad 51% delegatów), jak się okazało, już od ponad roku, od marca 2017, znał szczegóły zarzutów stawianych Mackiewiczowi!




Wyniki głosowania przeszły chyba najśmielsze oczekiwania samych liderów ZPL-AWPL-ZChR, a na skalę poparcia i sukces postawy „ratujta, naszych biją!” niewątpliwie miało wpływ nagłośnienie przez Mackiewicza faktu, iż w przeddzień zjazdu został wezwany (a może jednak – zaproszony?) do Ambasady RP w Wilnie, gdzie sama Pani Ambasador poinformowała go, że nie powinien ubiegać się o kolejną kadencję. Tu przekora wileńskich Polaków ujawniła się w całej krasie: coo, W-wa będzie nam kazać, co mamy robić, a czego nie?! Kwestia zasadności i powagi oskarżeń wobec prezesa natychmiast zeszła na drugi plan, a uskrzydlony sukcesem Mackiewicz nie przebierał potem w słowach, wysyłając przy mediach wszystkich oponentów rusko-niemieckim zwrotem do(na) wiadomego Herra (przez miękkie „H”)...



Po kilku dniach, gdy wileńscy Polacy nieco ochłonęli i zaczęło się prężenie muskułów (w postaci kolejnych apeli, oświadczeń oraz innych symbolicznych form stawania po jednej lub drugiej stronie) pojawiła się refleksja i zaduma nad konsekwencjami tej nowej wojny polsko-polskiej. Zanim na własnym podwórku uprawiano jakieś podjazdy z większym lub mniejszym podszczuwaniem ze strony litewskiej, to można było obserwować nawet z uciechą jak lokalny foklor społeczno-polityczny. Media społecznościowe miały przynajmniej pożywkę. Teraz jednak przypomniano, że na Zjeździe ZPL faktycznie nie było żadnych przedstawicieli władz Rzeczypospolitej (ani Sejmu, Senatu, ni Prezydenta). Społecznie aktywna część Polaków zaczęła się zastanawiać, co tu dalej będzie z finansowaniem wileńskich projektów.

Wyborcy Akcji Wyborczej Polaków na Litwie z trudem dopuszczają do siebie myśl, że ich partia może przestać być jedyną na Litwie „nieskalaną aferami” – a przecież za niespełna rok czeka nas maraton wyborczy. Kto zagwarantuje, że w takim rejonie wileńskim AWPL-ZChR nadal utrzyma niepodzielną władzę? Wszak jawne głosowanie na Zjeździe ZPL to nie to samo, co zasłonięta kabinka przy urnie wyborczej, gdzie można dać upust frustracji. A niech tylko AWPL-ZChr będzie miała gorszy wynik, niż ostatnio – kto będzie winien? Wiadomo – Warszawa. W epoce hejtu i fake-newsów jedno wydaje się pewne: niech tylko prezes ZPL zostanie uznany przez polską Temidę za winnego, nikt nie będzie pamiętał, kto tam naprawdę zawinił, Mackiewicz czy też Mickiewicz – w Polsce rozejdzie się fama, że wilniuki to złodzieje, oszuści... Zerwać taką łatkę i udowodnić, że nie jesteś słoniem, że to nie Ty, tylko dwóch takich (co chcieli zawinąć księżyc w gazetę!) nie będzie łatwo. Przez długie lata. 

Wraz ze świadomością tego u wielu wilnian pojawiła się także gorycz i nutka żalu do Warszawy, że w ten, a nie inny sposób została cała sprawa rozegrana, że przez dwa lata była utrzymywana w tajemnicy, że na doświadczonego partyjniaka nie znaleziono sposobu, by skłonić go do „złożenia samokrytyki” bez publicznego prania brudów, jak gdyby faktycznie planowano wyciągnąć „haka” przed Zjazdem ZPL.



W mediach litewskich nie odmówiono sobie przyjemności ujawnienia po raz kolejny „rosyjskiego tropu”, czyli sugestii, że liderzy ZPL-AWPL nie odważyliby się na konflikt z Warszawą bez poparcia z innej strony (czytaj: Moskwy). Szydzenie, że chyba Warszawa za mało płaci, że ktoś pewnie dał więcej po raz kolejny dowodzi, że „ułańska fantazja” z natury jest obca litewskiej mentalności, w której machanie szabelką nie budzi respektu (Litwin w razie czego od razu sięga po siekierę i nie robi z niej wentylatora, jak Wołodyjowski). Oskarżenia o konszachty z Putinem zyskują jednak coraz większy posłuch nie tylko na Litwie, ale i w Polsce, tymczasem dla mieszkańców Wileńszczyzny wydają się one równie bezpodstawne, jak i podejrzenia o machlojki z dotacjami Rzeczypospolitej. Same poszlaki – gdzie twarde dowody? Maria Przełomiec, niekwestionowany ekspert w sprawach Wielkiego Brata przyznaje, że znaleźć dowody na związki z Moskwą będzie dużo trudniej, niż „poprawione” faktury...



Za godzinę Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” ma ujawnić więcej szczegółów dotyczących oskarżeń wobec Michała Mackiewicza. Czy Fundacja ma licencję na prowadzenie instruktaży jak rozliczać dotację „metodą Mackiewicza”? Nie wiadomo. Z pewnością będzie to instruktaż cenny dla wszystkich organizacji pozarządowych...

Jutro sprawą Mackiewicz-gate ma się zająć Senat RP – ten sam, który sprawuje opiekę w imieniu Rzeczypospolitej nad Polonią i rodakami, którzy nigdy z Polski nie wyjeżdżali, a znaleźli się za granicą. Trudno oczekiwać wyroku bez sądu, jednak skazać działacza polskiego na banicję senatorzy Najjaśniejszej oczywiście mogą. Tylko czy zechcą stawiać przecinek w zdaniu „Ułaskawić nie można powiesić”, skoro już Radio Maryja i prawicowi europosłowie mówią o ataku na ZPL?

Zdjęcia: Jan Wierbiel