Małżeństwo korespondencją zrodzone


Na zdjęciu: Honoriusz Balzak i Ewelina Hańska, fot. magwil.lt
Honoriusz Balzak (Honoré de Balzac) – to francuski powieściopisarz, jeden ze znanych pierwszych twórców powieści realistycznej w Europie Zachodniej. Jego sława literacka rozpoczyna się od 1829 roku, kiedy pod własnym nazwiskiem wydał powieść Szuanie (Les chouans), która jako pierwsza weszła do cyklu powieściowego zatytułowanego Komedia ludzka (La Comédie Humaine).



Był produktywny aż do kresu sił, pracował po 16 godzin dziennie, stworzył 91 powieści i mnóstwo nowel. W najbardziej znaczących utworach Balzak już się oddalił od romantyzmu i schematu powieści historycznej, dążył do przedstawienia czasoprzestrzeni wszystkich warstw społecznych, charakteru typów i obyczajów, kreował panoramę życia Francji.

Balzak według własnej woli porządkował wydarzenia w swoim życiu. W trzydziestym jego roku ogłosił wszem i wobec, że nazywa się nie Honoré Balzac, lecz Honoré de Balzac. Kiedyś bowiem jego ojciec żartem wśród rodziny miał się pochwalić, że są dalekimi potomkami, spokrewnionymi ze starożytnymi rycerzami Gallami z rodu Balzaców d’Antregue. Syn ten lekkomyślny domysł przetworzył w fakt rzeczywisty i odtąd wszystkie swoje książki i listy podpisywał de Balzac. Niestety, w archiwach miasta Tours (Tours) przy nazwisku w jego metryce urodzenia brakuje tego arystokratycznego przydomku „de” .

Powiązania Balzaka z Adamem Mickiewiczem i Litwą

Pisząc o Balzaku i jego żonie, wypada wspomnieć o powiązaniach wielkiego pisarza francuskiego z wielkim poetą Adamem Mickiewiczem.
W swoim czasie Mickiewicz, będąc na zesłaniu w Rosji, wpadł w sieci miłosne hrabiny Karoliny Sobańskiej (1793-1885). Bez wątpienia niedawny filomata był w Rosji tajnie śledzony. W Odessie funkcję tę powierzono generałowi-lejtnantowi Janowi Wittowi (1781-1840), który był synem polskiego generała, Holendra i Greczynki, przez co sam nie zdawał sprawy, do jakiego narodu należy i którą z religii wyznaje. Miał zasadnicze zadanie śledzić za kontaktami rosyjskich spiskowców z polskimi działaczami. 

W polu widzenia tajnych agentów generała znalazł się bywalec salonów Mickiewicz. Wittowi walnie pomagała jego kochanka Karolina Sobańska. Pochodząca ze znanego rodu hrabiów Rzewuskich, trzymała się jeszcze przestarzałego męża Hieronima, który, jak twierdziły pogłoski, kupił tę piękność u rodziców… za pszenicę. Wkrótce to małżeństwo się rozpadło. Sobańska uchodziła za naprawdę piękną, służyła Wittowi i podobnie jak on nie liczyła się z żadnymi zasadami moralnymi. W jej pułapkę miłosną wpadł Mickiewicz. 

Przed Mickiewiczem w Odessie przebywał między innymi gorącej krwi i nie unikający kobiet znany poeta rosyjski Aleksander Puszkin (1799-1837), który takoż uległ jej czarom. Sobańska widocznie tak ustawiła Witta, żeby Mickiewicz, nie mogąc być zatrudniony w odesskim Liceum Richelieu, mógł otrzymać skierowanie do dawnej stolicy Moskwy, a nie do którejś bardziej odległej guberni. 

Opuszczając 25 października 1825 roku Odessę, Mickiewicz czuł, że nikt po nim tu tęsknić nie będzie, oprócz szczerze zakochanej Joanny Zaleskiej. Właśnie dla niej nieco później poeta zlecił kłopotliwą misję wydostania od Sobańskiej jego listów.

Tak oto Mickiewicz wcześniej od Balzaka zetknął się z rodziną Rzewuskich. Sobańska była o osiem lat starsza od siostry Eweliny Hańskiej – późniejszej żony Balzaka.

Zbigniew Sudolski w swojej książce Mickiewicz pisał: "…zainteresowania i nastroje Mickiewicza pokrywają się również w pełni z jego ówczesną oceną twórczości Honoriusza Balzaka. Poeta poznał osobiście wielkiego powieściopisarza zapewne w kręgu rzeźbiarza Davida d’Angersa; w drugiej połowie marca spotkał pisarza podczas spaceru z Aleksandrem Jełowickim w ogrodzie Tuileries.

Wówczas miał wypowiedzieć następującą opinię o Balzaku: „To był wielki człowiek, autor, z którym przez jakiś czas wiązano wielkie nadzieje, to sławny Balzak, pisarz dosyć dowcipny, ale umysł słaby, bez wielkiej idei, bez nowych koncepcji. Inni go już przewyższyli: Victor Hugo wznosi się już wiele ponad niego [zapewne w Katedrze Notre Dame], ale na szczycie dzisiejszej literatury stoi Sainte-Beuve” (A. Jełowicki do K. Chodkiewiczowej 18 III 1834). Sam Balzak natomiast pisał w liście do Eweliny Hańskiej: „Podziwiałem piękną twarz Mickiewicza; co za szlachetne rysy!”  (10 IV 1834).

A oto jak opisuje Sudolski spotkanie u Sobańskiej w salonie: Zaprosiła ona autora Pana Tadeusza i znanego pisarza francuskiego do siebie na obiad. Kiedy rozmowy potoczyły się wokół najnowszej literatury francuskiej, Mickiewicz wygłosił opinię, że gdyby nowy Omar spalił dwie trzecie drukujących się dzieł francuskich, nie byłoby czego żałować.

Balzak i obecny przy tym Frederic Soulie, wielce zdziwieni, podjęli obronę modnych wówczas romansów, ale twierdzenie Mickiewicza ugruntowane było całą jego postawą filozoficzną. Dyskutanci poróżnili się i rozstali się bez chęci ponownych spotkań. Mickiewicz skorzystał ze sposobności i przestał bywać u Sobańskiej. Ex promptu poety w sporze z literatami francuskimi był raczej skierowany do gospodyni salonu w rewanżu za jej intrygi podczas wspólnej podróży po Krymie. 

Mówiąc o Balzaku i Ewelinie, warto przypomnieć, że kiedy on w 1843 roku z zamiarem ożenku z hrabiną Hańską przybył do Petersburga ustalić szczegóły sprawy, co się tym razem nie udało, jesienią kareta pocztowa z pisarzem skierowała się ku Francji przez Rygę i Taurogi. 

Tu podczas wypoczynku w zajeździe napisał list do hrabiny Hańskiej. Taurożańskie Muzeum Krajoznawcze przechowuje jego kopię, otrzymaną z paryskiego Muzeum Balzaka. A więc miłosne perypetie zawiodły Balzaka z Francji aż na Litwę.

W poszukiwaniu przyjaciółki życia

Jaki był Balzak? Dzielny i naturalny, w koszuli, ubrany niedbale, niczym wieśniak czy proletariusz, jak szeregowi ludzie, których zresztą odsetek stanowił. Zupełnie inny dopiero wtedy, gdy zaczynał udawać arystokratę, pomadował włosy i kiedy do dobrze patrzących oczu małpiarsko podnosił lunetę. 

Honoriusz Balzak nie wyróżniał się urodą, lecz kobiety czuły pociąg do obcowania z człowiekiem, autorem popularnej powieści Trzydziestolatka, umiejącym jak nikt inny zrozumieć serce niewieście. Listy napływały do niego workami i chętnie je czytał. Całym jestestwem czuł, że poprzez listy przyjdzie do niego miłość. Marzyło mu się znaleźć kobietę, która będzie jednocześnie matką i siostrą, kochanką i pomocnicą, jaką była w porze dojrzewania de Berny.

Los chciał, by dosłownie obok mieszkania Balzaków mieszkała niejaka rodzina Berny i, podobnie jak Balzakowie, miała willę. Obie rodziny żyły ze sobą po przyjacielsku. Pan Gabriel de Berny, syn gubernatora, był ławnikiem sejmu, wiódł rodowód ze starej rodziny szlacheckiej; pochodzenie znacznie młodszej jego żony było mniej znaczące, lecz o wiele ciekawsze. Pani Balzak przyjaźniła się z jego żoną. 

Honoriuszowi powierzono naukę młodszego brata Anriego. Aleksander de Berny był prawie rówieśnikiem, więc naturalnie uczono ich razem. Dwudziestoletni Honoriusz cieszył się z byle okazji umykania z ojcowskiego domu; coraz częściej i mocniej przyciągał go wesoły dom letniskowy Berny. Matka Balzaka cieszyła się myśląc, że syn zakochał się w pięknej niezamężnej Emmanueli, córeczce pani de Berny, trochę młodszej od Honoriusza. 

Gdyby się ożenił z panną z tak wpływowej rodziny, natychmiast by otrzymał zyskowne miejsce, tak rozważała rodzicielka, mając na względzie pokaźną sumę posagu. Niestety, nikt nie pomyślał nawet, że Honoriusz zakochał się nie w czarującej Emmanueli, lecz w jej matce Laurze de Berny, czterdziestopięcioletniej kobiecie, natenczas matce dziewięciorga dzieci. 

Bez wątpienia, zbliżająca się do pięćdziesiątki pani, po jednej z córek już babcia, nie mogła budzić u normalnego mężczyzny pożądań erotycznych. Jej miła delikatność melancholijnej twarzy jeszcze pociągała wzrok, lecz już dawno zaokrąglone ciało w pełni przemieniła kobiecość w macierzyńskość. 

Właśnie owa macierzyńskość, której nie zaznał u swej matki, pociągała Balzaka. Pani de Berny rozumiała całą niedorzeczność sytuacji: że ona w tym wieku w obliczu dorosłych dzieci zbliży się z mężczyzną młodszym od jej córek. Ponieważ kochała młodzieńca, niełatwo poddała się temu nieustępliwemu kochankowi. I to następuje; nadchodzi ta noc, kiedy szczęśliwy acz dziecinny jeszcze mężczyzna może radować się z nią jedyny raz w życiu.

Dopiero później wyznał: „Ona była mi matką, przyjaciółką, współtowarzyszką podróży i doradczynią. Ona stworzyła ze mnie pisarza, ona mnie utuliła, kiedy byłem młody, ona ukształtowała mój gust, ona jak siostra płakała i śmiała się ze mną, zawsze niczym słodki sen odwiedzała mnie i uspokajała bóle. Gdyby nie ona, byłbym umarł” . 

Odtąd będzie więc Balzak we wszystkich kobietach szukał matczynej opieki, delikatnej prowadzącej ręki, ofiarnej pomocy, której miał szczęście doznać w spotkaniu z pierwszą kobietą, nie domagającą się od niego nieustającego czasu, wręcz mającej dla niego czas, siły w ulżeniu brzemienia pracy literackiej. Honoriusz i Laura trwali ze sobą w korespondencji aż do jej śmierci.

W wieku lat trzydziestu Balzak niczemu tak się nie udziela, jak własnej twórczości. Toteż postacie przezeń stworzone są prawdziwe i ważne. W tym ciągłym otoczeniu literackim wiele stanowią kobiety. Dziewięć dziesiątych, a może nawet więcej jego listów pisanych jest do kobiet, gdyż tylko przed nimi może wypowiedzieć własne najgłębsze uczucia. 

Balzak szukał kobiety, wychodząc z użyteczności przesłanek – „kobiety i bogactwa” , jak otwarcie twierdził. Szukał wybranki, która wyzwoli go i jego twórczość, by tworzyć dla pieniądza – która zdejmie z barków brzemię materialnych trosk, lecz takoż zadowoli jego pożądliwość. 

Oprócz tego Balzaka często zachwycają śmieszne nawet arystokratyczne tytuły i imiona. Cieszy się więc z tego, że stał się przyjacielem, a nawet kochankiem przywiędłej wdowy po generale – księżnej Laurze Junot d’ Abrantes. Romans z księżną trwał wszak niedługo, gdyż oboje tonęli w długach. Również niedługo korespondowali.

Później do życia Balzaka wkracza inna niewiasta – Zulma Carraud, utożsamiana z najczystszą, najcenniejszą, tak twierdził, najbardziej otwartą przyjaźnią, chociaż żyli od siebie daleko. Starsza od niego – rówieśniczka jego starszej siostry Laury. Nie była najpiękniejsza, nieco utykała. Wiernie opiekowała się swoim synem i mężem, któremu w czasach Napoleona nie udało się zrobić kariery, gdyż trafił do niewoli i długie lata spędził na pontonie – pływającym angielskim więzieniu. 

Zulma Carraud była oczarowana niezwykłą osobowością Balzaka, lecz własne serce w uczuciach poskromiła. Zbytnio wnikliwa, wiedziała, że brakuje jej powabnej kobiecości, mającej na stale przywiązać człowieka, którego ceniła bardziej od innych. Toteż proponowała mu przyjaźń, "dobrą i świętą przyjaźń", jaka, według Balzaka, nie uznaje żadnej próżności, ambicji, żadnego egoizmu, przyjaźń, której nie zmąci żaden cień erotyzmu. Ona pragnęła mieć za zadanie – myśleć o nim, o niego się troszczyć, być mu doradczynią, jak zresztą inne kobiety w życiu Balzaka. 

Zulma odczuwała potrzebę nadzielenia matczyną miłością to dziecko-geniusza, który nie potrafi uporządkować własnego życia. I rzeczywiście: Balzak nie miał bardziej oddanej i lepszej doradczyni w kwestiach sztuki i problemów życiowych. Nawet najlepsi arbitrzy nie dorównywali tej małej, nikomu nieznanej, wchłoniętej przez prowincję kobiecie. 

Wiecznie wszystko hiperbolizujący Balzak nie przeholował ani na jotę, oceniając swoje stosunki z Zulmą Carraud jako najszlachetniejsze ze wszystkich przyjaźni. Wszystkie inne więzi, nie mówiąc o stosunkach z panią Hańską, które zaistnieją w jego życiu, pozostaną mniej lub bardziej epizodyczne.

Podobnie jak Katarzyna II obdarowywała swoje zasłużone sługi i faworytów tytułami, pałacami i pieniędzmi, tak Balzak darował własne rękopisy Komedii ludzkiej jako najcenniejsze bogactwo, jakim mógł obdzielić. Pisał: „Daruję tomy tylko tym, którzy mnie kochają. Świadczą one o mojej długiej pracy i tej cierpliwości, o której już wam opowiedziałem. Nad tymi strasznymi stronicami spędzałem swoje noce”. Najwięcej dostaje się pani Hańskiej, owym cennym eksponatem zostały też nagrodzone: madame Castries, i hrabina Guidoni-Visconti.

5 października 1831 roku Balzak, będąc w gościnie u swego przyjaciela, otrzymał od pewnej kobiety list, będący powodem jego niezmiernego zdziwienia. Nadawczyni pisała bardzo dobrze wyrobioną ręką. Styl i treść korespondencji świadczyły o pochodzeniu z wysokiej arystokratycznej klasy – mogła to być hrabina, markiza lub księżna. 

Jego snobizm rozgorzał na tyle, że napisał do nieznajomej na sześciu stronach list. I rzeczywiście, tym razem się nie pomylił. To była księżna Maria de Castries. Ojciec markizy, a później księżnej – to książę de Maille, były marszałek Francji, którego szlachectwo datuje się jedenastym wiekiem. Jej matka pochodziła natomiast ze Stuartów, czyli z rodu królewskiego.

Miłość własna Balzaka wzlatuje na wyżyny z powodu możliwości zostania kochankiem prawdziwej księżnej. Snobizm sięga zenitu. Niestety, ta życzy mieć z nim jedynie platoniczne, oparte na przyjaźni stosunki. Towarzyszy jej więc w pójściu do teatru, pisze listy, w najbliższe tygodnie kareta Balzaka każdego wieczora podjeżdża pod pałac de Castries. 

Samotnej kobiecie, będącej w żałobie po ukochanym mężu, który zginął, owa swoista przyjaźń powoduje prawdziwe szczęście, a dla Balzaka – namiętność. Balzakowi przyjaźni nie wystarcza. Całe szczęście czy też nieszczęście, że jego wierzyciele oraz długi zmuszają do oddalenia się od księżnej, gdyż musi zarobić pieniądze, a więc dużo pisać. Zostawia zatem na pewien czas księżną, wyjeżdża do swego przyjaciela, do zamku. Nie musi tam troszczyć się o wydatki, może spokojnie dzień cały i do połowy nocy pisać.

W życiu Balzaka jawi się hrabina Hańska

Nie tylko zresztą z księżną de Castries zapoznał się Balzak przez listonosza. Tropem własnych anonimowych listów do domu Balzaka sznurem ciągnęły ich nadawczynie, które znamy tylko z imienia – jedna z nich doczekała się nawet nieślubnego dziecka. Balzak jednak wierzył, że w końcu z krótkotrwałych więzi wyklaruje się miłość. Dlatego z przejęciem czytał kobiece listy. 

Zdarzało się jednak, że pilne obowiązki nie pozwalały w porę tym się zająć. Tak też początkowo był odłożony list z Rosji z pieczęcią herbową Diis ignotis (Bogowie nieznani – łac.). Nadszedł on 28 lutego 1832 roku i – jak się okazało – zaważył na całym dalszym życiu Balzaka.

Chcąc bardziej zrozumieć nadawczynię, wypadałoby przedstawić otoczenie w życiu tej damy. Zamek w Wierzchowni, dwór szlachty nader majętnej, zapodziany pośród pustego stepu. Bliżej – żadnego miasta ani wsi, wokół – kryte słomą chatki chłopów pańszczyźnianych. Rozległe urodzajne ukraińskie pola i bezkresne lasy. A to wszystko stanowi własność bogatego rusko-polskiego szlachcica Wacława Hańskiego. 

Zamek pański niczym pałac królewski tonie w europejskiej rozkoszy. Wnętrza zdobią cenne obrazy, zgromadzona cenna biblioteka, francuskie meble, chińska porcelana. Armia pańszczyźnianych chłopów, sług, kucharzy i guwernantek nie mogą wszak uchronić pana Hańskiego i jego żony od najstraszniejszego wroga – nudy, która im dalej, tym bardziej doskwiera w tym zapadłym kącie. 

Pan Hański – będący po piątym krzyżyku – nie mógł pochwalić się szczególnie dobrym zdrowiem, nie lubił gry w karty, nie był zawołanym myśliwym, niezbyt troszczył się o zarządzanie dworem i nawet należące do niego tysiące dusz nie zapewniały mu wesołości. Jeszcze bardziej w tym ustroniu, dalekim od wszelkich urozmaiceń i duchowego obcowania, cierpi jego żona, niegdyś piękna hrabianka Ewelina Rzewuska. 

Pochodziła z rodziny wyższej warstwy społecznej Polski, była przyzwyczajona mieć rozmówców do popaplania na tak zwane tematy kulturalne. Dobrze znająca angielski, francuski i niemiecki, mająca skłonności literackie, żyła Hańska ciekawostkami tak dalekiego od niej zachodniego świata u boku starszego o dwadzieścia lat męża. W ciągu jedenastu lat urodziła mu siedmioro dzieci, z których aczkolwiek dochowała się tylko jedna córka. 

A więc nudne to było życie państwa Hańskich. Z braku w pobliżu kolei, jedynym wydarzeniem raz w tygodniu była poczta. Hańscy stale prenumerowali zagraniczne gazety, prawie wszystkie żurnale francuskie, a księgarz zaopatrywał w najważniejsze wydania książkowe. Wieczorami w małym rodzinnym gronie pani Hańska i dwie jej siostrzenice, Anrieta Boral, guwernantka jej córki, Szwajcarka, wymieniają zdania nie tylko o przeczytanej lekturze. Niekiedy w rozmowach uczestniczy pan Hański i brat pani Hańskiej – Adam Rzewuski, o ile akurat w tym czasie gościł we dworze. 

Wyglądałoby, że w omijanej przez kulturę ziemi najwyższym tonem i blaskiem cieszy się sława, a imię poety jest wymieniane z najwyższym szacunkiem. Widocznie w tym kręgu rodzinnym, pod nieobecność pana Hańskiego, powstał pomysł napisania czegoś do Paryża nowemu pisarzowi, czarującemu przez rok cały wszystkich czytelników. W szczególności – jego książka Sceny życia prywatnego, tak prawdziwie ukazująca duszę kobiety. Jak on wnikliwie potrafi opisać porzuconą, skrzywdzoną, odepchniętą płeć piękną! A jednocześnie, jak tak subtelny, współczujący człowiek mógł napisać Fizjologię małżeństwa – tę cyniczną, chłodną, ohydną książkę. Jak ktoś, kto umie pojąć i bronić kobiet, może je wyśmiać i poniżyć?

Tak zrodziła się idea napisania listu do samego Balzaka. Hańska w żadnym wypadku nie podpisze listu, który niech swoją ręką przepisze jej brat lub panna Boral. By tajemnica była bardziej dla adresata kusząca, zdecydowano na domiar przypieczętować korespondencję herbem Diis ignotis (Bogowie nieznani – łac.). Niech wie, że go czczą i do prawdziwego "ja" zachęcają wrócić "nieznani bogowie", nie zaś jakaś ziemska istota – zamężna pani Hańska. 
List ten nie zachował się. Pismo zaintrygowało Balzaka, skupiło jego uwagę i zaciekawiło. Dotychczas listy przychodziły z bliska, a tu – aż z dalekiej Ukrainy. Balzak odczuł, jak urosły skrzydła sławy z faktu ciekawienia się nim ludzi zza odległych granic. 

Niestety, nieznajoma nie podaje żadnego adresu, co pozbawia możliwości kontaktu. Znacznie później stwierdzi ona, że "dla Pana jestem nieznajomą i taką pozostanę przez całe życie, nigdy Pan się nie dowie, kim jestem" i nadal nie wymienia ani swego imienia, ani adresu. 

Balzak jednak znalazł wyjście. Kiedy w drukarni nabierano uzupełniony zbiór scen Życia prywatnego (La vie privée), postanowił zadedykować tej nieznajomej nową nowelę Odkupienie. Co więcej, zarządził, aby drukarnia na pierwszej stronie zamieściła faksymile pieczęci Diis ignotis i niżej dodała datę: 28 lutego 1832 roku. Niestety, jego wierna pani Berny, pomagająca w robieniu korekty, czyni wszystko, aby ten tajemniczy wyraz uczuć znikł ze zbiorku. 

Niemniej drużyna Hańskiej niecierpliwi się i pod wpływem nudów tworzy drugi, a może nawet trzeci list. W domu Hańskiej rodzi się fajna zabawa, polegająca na pisaniu delikatnych, mistycznych listów do pana Balzaka. Hańską trapi ciekawość, czy aby pisarz otrzymał jej listy, czy uwierzył w uczucia nieznajomej. Wiedziona dociekliwością, przy pomocy swoich zaufanych postanowiła 7 listopada napisać jeszcze jeden list i zaproponowała Balzakowi zamieścić w gazecie ogłoszenie z jednym tylko słowem: „Jedno Pańskie słowo „Quotidien”  w dzienniku pozwoli mi uwierzyć, że Pan otrzymał mój list i że mogę już spokojnie pisać do Pana…” .

8 stycznia 1833 roku została nieoczekiwanie zaskoczona, gdy otrzymała numer „Quotidien”  z 9 grudnia i w dziale jego ogłoszeń znalazła tych parę linijek:
„Pan de B. wysłany do niego list otrzymał. Dopiero dzisiaj przy pomocy gazety może to potwierdzić i ubolewa, że nie wiedział, pod jakim adresem ma odpowiedzieć…”.

Hańska czuła się szczęśliwa, aczkolwiek bardzo się przejęła; wstyd było, że pisarz tak poważnie potraktował zabawę grupki kobiet. Sytuacja stała się bardzo kłopotliwa. Póki to był żart grupy kobiet, póki ta Nieznajoma stanowiła owoc wspólnej twórczości, to niby błahostkla. Co innego, jeśli ona teraz zacznie natomiast sama korespondować z Balzakiem, tajnie od męża i bez wiedzy swojej dotychczasowej kompanii. 

Na początku Hańska nie wiedziała, co robić. Owszem, odpowiedziała Balzakowi, ale w treści zdominowanej innym tonem. W miejsce entuzjazmu pojawił się lęk. Pisała, że niedługo zacznie podróżować i że zatrzyma się gdzieś blisko Francji. Wymieniać listy pragnie, lecz pod warunkiem, że będzie chroniona przed kompromitacją.

W pierwszym liście Balzaka Nieznajoma była tylko „obiektem słodkich marzeń”, w drugim „pieści ją sen”, w trzecim – po upływie ledwo trzech tygodni – znajdą się słowa: „Ja panią kocham, Nieznajoma”. Kocha ją, chociaż ani razu nie widział nawet na portrecie. 

Im dalej, tym więcej w jego listach miłosnych słów. Zapomniał teraz, że podobne pisał do de Berny, do Zulmy czy Castries. Teraz ta stała się jedyną. Licznymi spowiedziami i serdeczną wylewnością udało mu się zainteresować Nieznajomą. 

Nieznajoma, "która przysięgła mu być wiecznie nieosiągalną i bezimienną gwiazdą", zaczyna podnosić zasłonę anonimowości. I kiedy raptem nakłania pana Hańskiego do wyjazdu z zamku na Ukrainie i kilkumiesięcznej z nią podróży, Balzak z niezwyczajną dla niego nieskromnością w liście do siostry naśmiewa się: „Czyż nie jest wspaniale spłatać taką sztuczkę swojemu mężowi i zmusić go do przemieszczenia się z Ukrainy sześćset mil dla jej chęci spotkać się z ukochanym, któremu – takiemu straszydle! – wystarczy pokonać półtorej setki mil?”.

Balzak, udając się na randkę z zamężną kobietą pod obcym nazwiskiem, niewiele zawracając sobie głowy, oświadcza przyjaciołom, że jedzie do Besancon. 25 września, ciągle zmieniając koni, pędzi do Neuchatel. Wpada do „ Fobur” – hotelu, gdzie zgodnie z umową znajduje tak oczekiwany przez niego list, w którym „zapraszany jest na jutro, 26 września między godzinami pierwszą a czwartą po południu do przyjścia na promenadę i spotkania się tam "z ukochanym aniołem”. 

Duszę targa zamieszanie, przecież nawet sobie nie wyobraża, jak ona wygląda: czy to jakaś piękność, czy odwrotnie, o niemiłym wyglądzie arystokratka. Ponadto nie wie, jak zareaguje, gdy zobaczy tłuściocha o czerwonych policzkach, bardziej podobnego do kupca win niż do piewcy, pana Balzaka. Może rozczarowani będą uciekać jeden od drugiego, a może się porozumieją.

Tak czy owak, spotkali się i jedno jest pewne, że podczas tego tajnego spotkania umówili się, iż Hańska przedstawi Balzaka nic nie podejrzewającemu mężowi jako rzekomo poznanego w towarzystwie pisarzy. Jeszcze więc tegoż wieczora w najbardziej taktowny sposób wprowadzony został do rodziny Hańskich. 
Panu Hańskiemu, wielkiemu wielbicielowi literackiej sławy, było bardzo miło zapoznać się z tak znanym pisarzem. Hańskiej jednak nie udaje się urwać od męża. „Obrzydliwy mąż pięć dni ani na chwilę nie zostawia nas samych i tylko kręci się między kiecką swojej żony a moją kamizelką!” – ze złością pisze Balzak swojej siostrze. 

Tym niemniej choć na krótko, ale udało się spotkać w ustronnym zakątku nad jeziorem. Gdzie po burzliwym wyznaniu Balzaka, po płomiennym literackim przemówieniu ona nie oparła się jego pocałunkowi. To daje Balzakowi nadzieję, że tak lekko osiągnięta kobieta przy innej okazji pozwoli o wiele więcej – pozwoli na wszystko.

Po powrocie do Paryża Balzak nie znajduje sobie miejsca. Rzeczywistość przerosła jego wszelkie oczekiwania. „Nieznajoma” – stanowi wręcz doskonałość romansowi jego życia, lepszej nie mógł sobie wyobrazić. Wszystko w niej Balzakowi się podoba, nie widzi najmniejszych braków, podejrzana skłonność do nadwagi, to raczej powab podwójny. Zbyt pełne ramiona stanowią oznakę kobiety cokolwiek przy ciele. Balzak postrzega w niej kobietę ze sfer wyższych. A przecież zawsze wszak marzył o przygodzie z arystokratką. 

Mało tego, ona wszak pochodzi z najznakomitszej polskiej rodziny szlacheckiej, a daleka jej babcia Maria Leszczyńska była nawet królową Francji. Co zaś dotyczy męża, Balzak zauważa, że go nie kocha; starszy od niej niemal o dwadzieścia lat zdradza ponadto słabe zdrowie. 

Pożądana Hańska jest zatem prawie zawojowana, a ze wszystkimi milionami i wpływowymi znajomościami bardzo szybko może stać się jego, Balzaka, żoną. Co tydzień żonie swoich marzeń śle więc płomienne listy, przysięga, że to „jedyna ukochana kobieta w świecie” . Obok intymnych listów „aniołowi serca”  przesyła wielce treściwe listy panu Hańskiemu, aby zdobyć przychylność tego natrętnego męża. 

25 grudnia 1833 roku znów się spotkali w Genewie. Balzak dokłada wielu starań i dąży: „zmusić anioła do zejścia z niebios na ziemię" i otrzymania tego, czego nie otrzymał w tym samym mieście od księżnej de Castries. 

Pani Hańska jednakże, w przeciwieństwie do Balzaka, nie poddaje się lekkomyślnej namiętności, nie zapomina swego stanu, dobrego imienia i sytuacji społecznej. To prawda, oczarowuje ją jego twórczość, aczkolwiek zauważa też pewne słabości. Bez wątpienia, dostrzega również komizm jego sztucznej miłości. 

To, że od samego początku trzeźwo oceniła ich stosunki, świadczy list do brata z Neuchatel: „Nareszcie zapoznałam się z Balzakiem… Oczarowanie towarzyszy mi, choć nie oślepia na tyle, bym nie dostrzegała jego wad, których ma sporo. On wszak kocha mnie i czuję, że miłość ta jest droższa nade wszystko, co kiedykolwiek miałam… I jeżeli dziś przyszłoby się z nim rozstawać, to jak pochodnia wiecznie by świecił przed moimi oślepłymi oczyma. Biedne moje oczy, które niekiedy tak się męczą od widoku, że ten otaczający świat i jego ludzie – są na tyle ubodzy i małostkowi”. 

Ostatecznie Hańska i Balzak, oboje zakochani, już wpadli w sidła grzechu, stworzyli jasną umowę. Obiecali, że każdego dnia otworzą się nawzajem w uczuciach, wydarzeniach swego życia i przezornie wymienili się szkatułkami na listy, słane dopóty, dopóki pan Hański nie będzie miłościwie raczył ustąpić z drogi. Uradzili również o możliwości dalszych spotkań, pod warunkiem jednak, by nie ucierpiała społeczna reputacja pani Hańskiej. 

Balzakowi wariant ten nie wydał się zbyt nieprzyjemny. Tym bardziej, co mu znaczy czekać rok lub dwa?.. Przecież, jak sobie myślał, skwaszony i schorowany mąż długo nie pociągnie. Przy byle okazji najszlachetniej ściskał mu, nic nie przeczuwającemu prawicę, choć ten w myślach był już pogrzebany w ziemi, dziękował za gościnność i drogie prezenty. Po czym Balzak wraca do Paryża, a Hańska z rodziną udaje się w rozrywkową podróż po Włoszech. Honoriusz regularnie koresponduje z Nieznajomą.

Wszystko toczy się stosunkowo spokojnie i układnie, zanim jeden czy dwa listy miłosne nie trafiają do rąk pana Hańskiego. Wynika wielki skandal. Balzak nie byłby sobą: otwarcie przyznał się oszukiwanemu mężowi, przeprosił za nieporozumienie i stworzył bajeczkę, że to był tylko „żart”. W wyniku czego biedny prostak, dostatecznie uwalany w błocie, przywrócił sobie przychylność właściciela i właścicielki Wierzchowni. 

Nadal mógł więc pisać listy, ba – dostąpił nawet pozwolenia przed powrotem Hańskich na Ukrainę, by przyjechać do Wiednia i raz jeszcze oddać im honory.
W 1834 roku w ambasadzie austriackiej Balzak poznaje hrabinę Frances-Sarah Guidoboni-Visconti. Rozpoczyna się nowa historia miłosna. Akurat wtedy pisze powieść Poszukiwanie absolutu. W 1836 roku Guidoboni-Visconti urodziła syna. Fama (bez dowodów) niosła, że ojcem dziecka był Balzak. Sarah Visconti (takie było jej drugie imię) pozostała na długo kochanką Balzaka, dobrą i szczodrą.

Kiedy na Balzaka naciskali wierzyciele i zmuszony był uciekać z Paryża, Sarah ponownie zatroszczyła się o niego. Balzak, jako osoba zaufana, przysłużył się obronie spadku męża hrabiny, gdyż bądź co bądź miał ukończone prawo. Za ową usługę otrzymał spore komisyjne pieniądze, oprócz tego na pewien czas umknął prześladowaniom wierzycieli. 

Ciekawe, że mimo kontaktów z Sarah słał tajne listy do kobiety, której nigdy nie widział, a tylko znał z imienia – Luizy. Dodajmy, że jednocześnie korespondował miłośnie z Eweliną Hańską. Po wybrykach księżnej de Castries nie bardzo ufał kobietom. Póki nie był stuprocentowo pewny ożenku, zawsze coś miał w rezerwie.

Tymczasem mieszkający w Paryżu Polacy informowali Hańską o przygodach Balzaka, co powodowało pisanie przez nią do niego jedynie króciutkich liścików z pouczeniami. W tej sytuacji czuł, że musi osobiście udać się do Wiednia z wyjaśnieniami, tym bardziej, że w 1835 roku Hańska właśnie tam bawi. 
Choć pogniewana, zaprasza go. Tu znów nie mają sposobności do schadzki sam na sam, co powoduje gniew Balzaka. Hańska szykuje się do powrotu w swe posiadłości na Ukrainie. W tej sytuacji Balzak musi wracać do domu, a wytrącony z równowagi nie może literacko pracować. Oto co pisze do Hańskiej: „Uwierz mi, że przeszkody te wzniecają taki ogień, iż rozsądne są starania o możliwie najszybszy wyjazd.”

Taka miłość nie mogła trwać długo. Ich spotkania urwały się więc na lat siedem. Każdy pędził własne życie. Hańscy dużo podróżowali. Balzak tworzył w Paryżu. Miłość żyła jednak w listach, choć w pewnej chwili Ewelina zupełnie przestała pisać. Strwożony Balzak słał list za listem. 5 stycznia 1842 roku otrzymał korespondencję z Ukrainy informującą, że w listopadzie 1841 roku zmarł Wacław Hański.

Jak już nadmieniłem, w 1843 roku Balzak jedzie do Petersburga, żeby z Hańską uzgodnić warunki małżeństwa, co jednak spełzło na niczym. Według prawa Imperium Rosyjskiego, zezwolenie na ślub i wywiezienie majętności z kraju mógł udzielić jedynie sam imperator Mikołaj I. Ewelina mogła więc wyjść powtórnie za mąż dopiero po przekazaniu majątku swej jedynej córce.

W 1847 roku, nie bacząc na chorobę, Balzak postanawia nawiedzić posiadłość Hańskiej. A że nic nie wskórał, gdyż Hańska odmówiła mu zgody na małżeństwo, szybko wrócił do Paryża. Pisarz jednak nie ustąpił i w 1848 roku znów udał się do Wierzchowni. Teraz już zupełnie zestarzał, przypominał schorowanego człowieka. Ta okoliczność skruszyła serce Hańskiej. Jako że sama była zmęczona samotnością, potaknęła tej prośbie o rękę i serce.

14 marca 1850 roku w kościele św. Anny w prowincjonalnym mieście Berdyczów na pięć miesięcy przed zgonem Honoriusz Balzak wziął ślub z Eweliną Hańską. Swojej najbliższej przyjaciółce, pani Carraud napisał:

„Tylko Pani masz dowiedzieć się ode mnie, że szczęśliwie się zakończył trwający szesnaście lat wspaniały dramat mego serca. Przed trzema dniami poślubiłem jedyną kobietę, którą kocham bardziej niż kiedykolwiek i będę kochał do samej śmierci”.

Na weselu Balzaka świadkiem był Gustaw Olizar, spokrewniony z Hańską. On jeszcze w 1838 roku wydał swą piękną córkę Lili za kuzyna Hańskiej. Ślubu udzielił arystokrata, ksiądz Czaruski. 

Między innymi, w maju 1825 roku z Sobańskiej i Hańskiej bratem Henrykiem Rzewuskim w tajemnicy przed Sobańską, tajną przecież agentką policji, Mickiewicz odwiedził Gustawa Olizara (1798-1880), poetę, marszałka kijowskiego, wielce zakochanego w Marii – córce generała Nikołaja Rajewskiego. Ze względu na odmienność narodowości i wyznania ojciec zabronił jej wyjścia za mąż za Olizara, którego konkurentem do ręki Marii był poeta Aleksander Puszkin. Olizar mieszkał na Krymie, w urządzonej przez siebie samotni Artek (po tatarsku: przepiórka). Za kontakty z dekabrystami był prześladowany, a jego skonfiskowana przez władze carskie posiadłość przypadła Potiomkinom.

Dufający się swym pochodzeniem bracia Hańskiej uważali, że ślub z człowiekiem, żyjącym wyłącznie z honorariów literackich – to rzecz nieprzystojna. W 1846 roku Ewelina wydała swoją córkę za hrabiego Jerzego Mniszcha. Balzak spadek zapisał na żonę. Mogła się nie zgodzić, bo majętność była obciążona długami, lecz postanowiła, że te spłaci. Jej córka z mężem sprzedała całą majętność w Rosji, przeniosła się też do Paryża, zamieszkując obok matki.

Nie spełniło się wzniosłe marzenie Balzaka radowania się życiem wraz z ukochaną żoną, czego wyraz dał jedynie we własnych utworach. Dom, niegdyś pełen szczęścia, stał się teraz strasznym więzieniem. Niekiedy bojaźliwie zaglądała tu matka, usługiwała. Stefan Zweig w swojej książce o Balzaku odnotował: „Widocznie jego żona – tak jednogłośnie stwierdzają wszyscy świadkowie – wykazała się brakiem troski, okrutną obojętnością, która w pełni przejawiła się podczas podróży na postoju w Dreźnie”. 
Stanisław Wasylewski w książce Karolina Sobańska pisze: „Przygnębiony beznadziejnym stanem zdrowia Balzaka Wiktor Hugo przeraził się, nie zastawszy przy łożu umierającego żony, która w innej części mieszkania odbywała nie cierpiącą zwłoki konferencję z malarzem Gigoux i nie uważała za stosowne odłożyć ją na czas odpowiedni. I wtedy, i potem nie zyskała w Paryżu dobrej prasy oraz wdzięcznej opinii”.

Zmarł Balzak w 1850 roku, nocą z 18 na 19 sierpnia. Czuwała przy nim jedynie matka. Ewelina Balzakowa znajdowała się wówczas w bardziej odległych pokojach. Kiedy Aleksander Dumas (ojciec) wysunął projekt wystawienia na grobie Balzaka pomnika ze składek, wdowa zaprotestowała, twierdząc w gazetach, że takowe prawo przysługuje jedynie dla niej.

W 1851 roku Ewelina Balzakowa zapoznała się z malarzem portrecistą Jeanem Gigoux. Ich jawny związek trwał trzydzieści lat. Ewelina zmarła 10 kwietnia 1882 roku. Pochowana została nie w Wierzchowni, lecz, podobnie jak Balzak, na paryskim cmentarzu Pere-Lachaise.

Artykuł ukazał się na stronie internetowej „Magazynu Wileńskiego” magwil.lt 14 lipca 2020 roku

Rimantas Šalna

Z litewskiego tłumaczył Wojciech Piotrowicz