Major Łupaszko. Żołnierz wyklęty? *


"... Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich [...] My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości."
     
         Niewiele osób zdaję sobie sprawę, kim tak naprawdę był major Łupaszko, nazywany przez niektórych żołnierzem wyklętym. Do dziś trwa spór, czy rzeczywiście działalność Łupaszki w Okręgu Wileńskim AK była aktem bezgranicznego patriotyzmu, czy może heroicznej brawury połączonej z okrucieństwem. To Zygmunt Edward Szendzielarz, ps. ”Łupaszko”, ur. 12 marca 1910 r. w Stryju, w rodzinie Karola Szendzielarza, urzędnika kolejowego, i Eufrozyny z Osieckich. Początkowo pobierał nauki w gimnazjum we Lwowie, a następnie w Stryju. Od zawsze interesował się hippiką i to właśnie z kawalerią postanowił związać swe losy. Podjął decyzję o kontynuowaniu nauki jako słuchacz Kursu Unitarnego w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej, a następnie w Szkole Podchorążych Kawalerii w Grudziądzu (od 1 października 1932 do 5 sierpnia 1934 r.). W tymże roku prezydent RP promował Zygmunta Szendzielarza na stopień podporucznika. Po tym awansie został skierowany do 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich, gdzie objął stanowisko dowódcy plutonu. Przez cały okres służby wojskowej por. Szendzielarz brał udział w licznych zawodach jeździeckich, zajmując wysokie miejsca na podium.
      W styczniu 1939 r. ożenił się z Anną Swolkień (ich córka Barbara przyszła na świat 16 listopada 1939 r.). Podczas kampanii wrześniowej zajmował stanowisko dowódcy 2. szwadronu w 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich wchodzącego w skład Wileńskiej Brygady Kawalerii. Po licznych walkach i rozbiciu Wileńskiej Brygady Kawalerii, oddziały te,podążając w kierunku granicy węgierskiej, dołączyły do Nowogródzkiej Brygady Kawalerii. Jednakże wobec przeważających sił niemieckich i sowieckich gen. Anders postanowił rozwiązać swoje oddziały i wydał rozkaz przebijania się małymi grupami na Węgry. Porucznik Szendzielarz najprawdopodobniej dostał się wówczas do niewoli niemieckiej, z której wkrótce uciekł, kierując się do Lwowa. Nieudana próba przedostania się do Francji wymusiła na nim przyjazd do Wilna, gdzie czynnie włączył się w działalność konspiracyjną w ramach struktur ZWZ-AK. Przyjął pseudonim „Łupaszko” na cześć słynnego kawalerzysty z okresu wojny polsko-bolszewickiej Jerzego Dąbrowskiego, zamordowanego w 1940 r. Można przypuszczać, że por. Szendzielarz od września 1940 r. stanął na czele sformowanego szwadronu wchodzącego w skład Wileńskiego Pułku Ułanów Śmierci.
 
        Od początku 1942 r. do sierpnia 1943 r. przebywał w majątku rodzinnym swojej żony w Szajkunach, poczym całkowicie poświęcił się działalności konspiracyjnej. Pod koniec sierpnia 1943 r. Komenda Okręgu Wileńskiego AK oddelegowała go na dowódcę do pierwszego oddziału partyzanckiego Armii Krajowej na Wileńszczyźnie pod wcześniejszą komendą ppor. Antoniego Burzyńskiego ps. "Kmicic”. Na przełomie września i października 1943 r. oddział por. Szendzielarza liczył już około 100 członków. Przyjął on nazwę 5 Wileńskiej Brygady AK, zwanej też nieoficjalnie "Brygadą Śmierci". Terenem operacyjnym grupy był odcinek północno-wschodni okręgu. Brygada prowadziła walki zarówno z Niemcami i ich litewskimi sojusznikami, jak również z partyzantką sowiecką. W kwietniu 1944 r. Szendzielarz został aresztowany przez Litwinów i przekazany Niemcom, którzy wypuścili go na wolność, okazując „gest dobrej woli”. Liczyli w ten sposób na nawiązanie współpracy w walce z Sowietami. W czasie przygotowań do akcji Ostra Brama Łupaszko awansował do stopnia rotmistrza. Oddział Szendzielarza nie brał udziału w wyzwalaniu Wilna - w tym czasie był się na innym terenie operacyjnym. W celu zmylenia przeciwnika  Łupaszko zmuszony był także do zmiany nazwy oddziału na „Brygadę Warszawską” oraz przyjęcia nowego pseudonimu „Żelazny”. Pod koniec lipca 1944 r. brygada, manewrując między oddziałami niemieckimi i sowieckimi, przedostała się w lasy Puszczy Grodzieńskiej. Tam otoczona została przez Sowietów. Rotmistrz Szendzielarz rozkazał rozformować oddział, a żołnierzom wydał polecenie powrotu do domu lub przebijania się małymi grupami na zachód, w stronę Lasów Augustowskich. Większość oficerów z dowódcą na czele wybrała wariant drugi. Formalne rozwiązanie 5 Wileńskiej Brygady AK nastąpiło 23 lipca 1944 r. w okolicy wsi Porzecze (Puszcza Grodzieńska).

 ppor. Henryk Wieliczko ''Lufa'', por. Marian Pluciński ''Mścisław'', mjr Zygmunt Szendzielarz ''Łupaszko'' , plut. Jerzy Lejkowski ''Szpagat'', ppor. Zdzisław Badocha ''Żelazny", Podlasie, Białostockie 1945)
        (od lewej: ppor. Henryk Wieliczko ''Lufa'', por. Marian Pluciński ''Mścisław'',
mjr Zygmunt Szendzielarz ''Łupaszko'', plut. Jerzy Lejkowski ''Szpagat'',
ppor. Zdzisław Badocha ''Żelazny". Podlasie, Białostockie 1945 r.)


      We wrześniu 1944 r. Łupaszko wraz ze swoimi żołnierzami podporządkował się komendantowi Okręgu Białostockiego AK ppłk. Władysławowi Liniarskiemu ps. "Mścisław". Po dwumiesięcznej działalności awansowano go do stopnia majora. Prowadził ze swoimi podkomendnymi regularną walkę przeciwko Armii Czerwonej, rozbijał komunistyczne oddziały partyzanckie i posterunki MO. Wrzesień 1945 r. był dla majora trudnym momentem, gdyż zmuszony został do rozformowania swojego oddziału. Podjął jednak decyzję o dalszej walce. Kolejne trzy lata przyniosły próby formowania następnych  formacji bojowych, czego konsekwencją było aresztowanie mjr Szendzielarza w Osielcu pod Jordanowem (1948 r.). W październiku 1950 r. rozpoczął się proces byłych członków Okręgu Wileńskiego AK, a 2 listopada 1950 r. Szendzielarz został skazany przez sędziego Mieczysława Widaja na wielokrotną karę śmierci. Wyrok wykonano 8 lutego 1951 r. w więzieniu na Mokotowie.

Białostocczyzna. Ostatnia koncentracja V Brygady Wileńskiej. 7 września 1945 r.

       Historycy do tej pory spierają się co do jednoznacznej oceny postaci i działalności Zygmunta Szendzielarza, nazywając go żołnierzem wyklętym. Niezaprzeczalnym faktem pozostaje jednak, iż Łupaszko jako dowódca nie zawiódł swoich żołnierzy, ukazując się im jako niezłomny, konsekwentny i jako patriota dozgonnie miłujący ojczyznę. Za swą nieugiętą walkę zapłacił najwyższą cenę – własne życie.
      Cześć Jego pamięci.

                                                                                                 Piotr Magiera

 

Komentarze

#1 Nie chce mi się "k...a" z

Nie chce mi się "k...a" z tobą gadać...

#2 Tzw. myslacy, nie

Tzw. myslacy, nie prowokuj!
Sam WiN w latach 1944-47 wymordowal az 18 000 osob!!

#3 Głupio pisać , bo sporo tu

Głupio pisać , bo sporo tu "wzmożonych " patriotycznie . Przez poczciwość czy otumanienie . Oczywiście Łupaszka był bandytą w rozumieniu prawa polskiego i międzynarodowego . Mordował żołnierzy LWP , UB , Armii Czerwonej . Jasne , że zaraz wlezą na mnie "patrioci " , że to Sowieci itd.itd . Tylko , że dzięki zbrodniczemu Stalinowi , przeżylismy po 1945 r. najlepszy kawałek swojej historii . Stalin - bo TYLKO ON mogł to zrobić ,stworzył nową Polskę , dzięki której potomkowie bezrolnych mogą dziś pisać takie bzdury . Przesunął Polskę na zachód , na zawsze ( miejmy nadzieję ) uwalniając nas od morderczych walk z Ukraińcami choćby .
Z kim to mili chłopcy chcielibyście walczyć p-ko PRL i ZSRR ? Z "rządem " londyńskim ? Głośny smiech ! A może poczytacie czym zajmowali się nasi londyńscy generałowie po rozwiązaniu PSZ w UK ? Może z tapicerem ? Może z sanitariuszem ? Opiekunem zwierząt w ZOO ? Magazynierem ?
Dziś ( Diagnoza społeczna prof. Czapińskiego ) jest w Polsce 79 % niezadowolonych ze zmian po 1989 . Kumacie ? A na wybory chodzi 35 % ludzi , ergo partia wybrana 40 % ma poparcie ca. 15-16% społeczeństwa !!!. Kumacie ? Powody zawsze się znajdą . Bo przeciwnie niż w PRL , III Rp to wydmuszka zadłużona i wyprzedana . Emerytur młodzi "patrioci" mieć nie będą - więc macie k...a powód do mordowania i nazywnia się bohaterami , Kmicicami czy innymi ch..mi !
No więc może idżcie do lasu i mordujcie policjantów i inn. aparat władzy . Może nielicznych boysów z US Army ? Albo szefów korporacji zarabiających miliony ! Tylko się k...a nie dziwcie jak dostaniecie najwyższy wymiar kary ! Bo tak działa PRAWO ! Bo PRL i III RP były bytami prawnymi uznanymi MIĘDZYNARODOWO ! A "londyńscy " mogli sobie snuć bajdy i zamiatać ulice !
Historia to nie pierdoły o przysięgach , Łupaszkach , Kmicicach i inn. durniach . To rachunek możliwości i zysków . A te największe były przy Stalinie . Czy się wam to podoba , czy nie .
Żaden z aliantów zachonich , nie dałby Polsce Ziem Zachodnich Pomorza Zachodniego , Górnego Śląska . Linia Curzona obowiązywała , tak więc "Kresy " poszłyby w d..pę . A bandyckie zadęcia i "ofiara krwi " ( zawsze nie swojej ) najlepiej widoczna była w Powst . W-wskim , którego to szefów chciał Anders postawić przed trybunałem stanu .
Na szczęście miast już palić nie będziecie , ludności cywilnej mordować też nie . Ale myśłeć . k...a , mysleć powoli możecie ię uczyć !
ps. Ponieważ patrioci - idioci mają skłonność do ataków ad personam informuję , że nie jestem "czerwony" , ruski , litewski czy inn. Dziadek zaś był oficerem w II Rp i za Stalina siedział na UB . Kicha , co ?

#4 do anonim BLUŻNISZ

do anonim
BLUŻNISZ

#5 Łupaszko był zwykłym bandytą

Łupaszko był zwykłym bandytą podszywającym się pod AK.

#6 Przy okazji walk majora

Przy okazji walk majora Łupaszki o polską wileńszczyznę warto przypomnieć fakty historyczne i skorygować obraz przedstawiany przez osoby takie jak V.Landsbergis.
Internauta ZKK przypomina historię Wilna i pisze: Sprawa jest zakłamaną tak na Litwie, jak i w polskich mediach, a o czym z takim zapałem niektórzy bredzą . Otóż pisanie o knowaniach i w ogóle o Żeligowskim - to bajdurzenie o zabarwieniu politycznym. Wilno zostało wyzwolone w noc sylwestrową 1918 r., przez miejscowych Polaków z rąk nie Litwinów, bo ich tam nie było, ale od Niemców, którzy zresztą oporu nie stawiali i grzecznie ulotnili się z Miasta. Wolność trwała 5 dni i miłe miasto zostało zajęte przez bolszewików. Polacy odbili z rąk bolszewików Wilno (IV 1919)i aż do lipca 1920 r. było w Polsce; polska administracja, uniwersytet itd. Sowieci zajęli miasto i podarowali Litwinom, ale wtedy, gdy już dostali łomot pod Warszawą i Niemnem i wiali na wschód jak wicher. I wtedy zdarzył się błąd; zamiast w pościgu zająć Wilno ( jak Suwalszczyznę też podarowaną Litwie przez Lenina) min. SZ Sapieha, popierany przez Paderewskiego (emeryta politycznego, ale znanego na zachodzie ), ale wbrew Marszałkowi zaapelował do Ligi Narodów, by ta skłoniła okupujących miasto Litwinów do jego opuszczenia. Słowem umiędzynarodowił konflikt. Na to tylko czekali Brytyjczycy i Francuzi, i oczywiście Niemcy. Nie było rady trzeba było zorganizować bunt. Ale tego nie napisze żaden mędrek występujący w "obronie" litewskości Wilna i potępiającego Żeligowskiego.

#7 Dla czerrwonej zarazy i dla

Dla czerrwonej zarazy i dla Pastucha to wg terminologii rodem z Łubianki- Szendzielarz to bandyta

#8 W 1944 zaczęło się od tego

W 1944 zaczęło się od tego że litewski oddział pomocniczy policji niemieckiej [Sauguma] dokonał masowego mordu na miejscowej ludności polskiej .Litwini zamordowali 38 Polaków – mieszkańców GLIŃCISZEK. Napadli oni na wieś w czasie, gdy mężczyźni byli w pracy. Zabijali kobiety i dzieci. Ofiarami zbrodni byli: Salomea Bałendowa (lat 46), Irena Bałendówna (lat 15), Teresa Bałendówna (lat 3), Wanda Bałendówna (lat 21), Paweł Bitowt (lat 33), Mikołaj Dubieniecki, Jankowski, Józef Klukowski (lat 36), Władysław Komar (lat 34) – ojciec późniejszego mistrza olimpijskiego, Ludmiła Koneczna (lat 40), Jarek Koneczny (lat 14), Józef Koneczny (lat 40), Bogusław Łukasik (lat 5), Helena Łukasikowa (lat 33), Władysław Mackiewicz (lat 20), Maria Matalańcowa (lat 22), Irena Matalańcowa (lat 3), Antoni Mieżaniec (lat 17), Jadwiga Nowicka (lat 24), Władysława Nowicka (lat 5), Romejko, Mieczysław Sobolewski (lat 22), Michał Stankiewicz (66), Apolonia Stankiewiczowa (63), Maria Szalkowska (21), Wacław Szalkowski (lat 24), Aleksander Szewiel (lat 12), Marian Szewiel (lat 10), Felicja Szewielowa (lat 43), Karol Szymyniec, Konstancja Wenclawska, Feliks Wenclawski, Konstanty Wenclawski (lat 8), Joanna Wiszkielowa (lat 78), Longin Zienkiewicz (lat 35) i Józef Żytliński (lat 16). W odwecie 23 czerwca 1944 w dniu pogrzebu ofiar z Glinciszek, Dowódca 5. Wileńskiej Brygady AK, mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” przeprowadził akcję odwetową bez zgody dowództwa gdzie zastrzelono 27 mieszkańców litewskiej wsi Dubinki Dziś głośno osądza się odwet w Dubinkach nie podając powodu którym był mord w GLIŃCISZKACH .Ta wybiórcza pamięć to brzydkie fałszerstwo historyczne utrwalane na Litwie.

#13 DOCZEKALIŚMY SIĘ ! Nie

DOCZEKALIŚMY SIĘ ! Nie będzie anonimowy i ma swój grób mr Szyndzielarz "Łupaszko" ! .......................Oto depesza .PAP Magdalena Kicia 22.08.2013 Warszawa (PAP) :"Mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" wśród ekshumowanych na Powązkach- Major Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" to kolejna ofiara komunistycznej bezpieki, którą udało się zidentyfikować po ekshumacjach na warszawskich Powązkach. Wyniki identyfikacji podał w czwartek IPN."

#14 Czy tylko 2 razy byłes w

Czy tylko 2 razy byłes w Radrecznicy. Jesli pamietasz - powiedz wszystkimprawde.

#15 Zapomniałeś o obywatelach

Zapomniałeś o obywatelach sowieckich z NKWD i Smierszu.Wnioski zostawiam Tobie.

#16 Cześć Bohaterom

Cześć Bohaterom

#17 Banda tego Lupaszki

Banda tego Lupaszki wymordowala ponad 2000 obywateli polskich , w tym dzieci polskich. Wnioski zostawiam Wam.

#18 chwała bochaterom komuna do

chwała bochaterom komuna do piachu

#19 jakiś głąb to pisał

jakiś głąb to pisał

#20 Łupaszko był bandziorem, gdy

Łupaszko był bandziorem, gdy wszyscy oczekiwali spokoju mordował i rabował.Należy mu się potępienie.

#21 Lt kolaroboranci z

Lt kolaroboranci z niemieckim SS byli traktowani identycznie jak zdrajcy. I tyle.

#22 Lupaszka - zwikly

Lupaszka - zwikly banditaszka.

#23 Rozbrojenie posterunku

Rozbrojenie posterunku Milicji Obywatelskiej w Kazimierzu Dolnym w dniu 19 maja 1945 roku
Dodane przez wachmistrz_Soroka
Opublikowano: Środa, 07 marca 2012 o godz. 18:06:14

Podczas nieobecności naszego oddziału na Lubelszczyźnie, mocno rozzuchwaliły się posterunki Milicji Obywatelskiej, a szczególnie w Kazimierzu Dolnym, i Urzędy Bezpieczeństwa, w tym w Puławach. Aresztowano wielu ludzi. Wszystkich bito i torturowano. Niektórych zamordowano, obrabowywano doszczętnie domy osób aresztowanych, oraz zabierano inwentarz, żywy i martwy, z gospodarstw rolnych. Mimo kilkukrotnych ostrzeżeń milicja i UB nie zmieniły taktyki. „Zapora” wrócił zza Sanu niespodziewanie...

Czy podoba Ci się ten materiał?

Opodatkuj się!
W miesiącu styczeń otrzymaliśmy od Was 1 408,00 zł, potrzebujemy zaś na dalsze funkcjonowanie 20 000,00 zł.
Zebraliśmy więc tylko 7,04% wymaganych pieniędzy na nasze dalsze funkcjonowanie.
Wsparłeś już nas w tym miesiącu?

Akcja w Kazimierzu Dolnym jest przykładem walk, jakie miały miejsce po wkroczeniu wojsk sowieckich, w lipcu 1944 roku, na Lubelszczyznę. Władzę w Polsce przejęli agenci sowieccy, członkowie przedwojennej Komunistycznej Partii Polski oraz utworzonej w czasie okupacji Polskiej Partii Robotniczej. Podjęli się oni wykonania zadań, zaprogramowanych przez Stalina, w zakresie zniszczenia wszelkiej opozycji w kraju. Nadzór nad realizacją tych zadań sprawowali wyżsi oficerowie N.K.W.D., poprzydzielani do wszystkich powiatowych komend Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa. Komuniści, przy wsparciu sowieckich bagnetów, zaczęli przejmować władzę. Rozbrajając akowców, nie dopuszczali, aby ci szli z pomocą walczącej Warszawie, a w sierpniu 1944 roku nastąpiły pierwsze aresztowania żołnierzy Armii Krajowej z oddziałów i placówek, przymusowe wcielenia do Ludowego Wojska Polskiego oraz wywózki na Sybir. Potworzono obozy dla akowców, w których wojskowe sądy sowiecko–polskie wydawały liczne wyroki śmierci, wykonywane po nieludzkich torturach w śledztwie. Rodziny prześladowanych akowców były obrabowywane z całego dorobku życia, a przy tym więziono, a nawet skrytobójczo mordowano niektórych członków tych rodzin. Wielu akowców zaczęło się ukrywać, wierząc jeszcze, że zaistniała sytuacja jest jakimś nieporozumieniem i wkrótce ulegnie wyjaśnieniu. Ukrywać się nie było łatwo, gdyż teren od Buga do Wisły zajęty był przez wojska sowieckie i polskie. Z chwilą ruszenia ofensywy na Wiśle, która spowodowała ruch wojsk, sytuacja nieco się poprawiła. Zmniejszyło się zagrożenie ze strony wojska, ale rozbudowane w międzyczasie posterunki Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa skutecznie wyłapywały kryjących się akowców. Zrozumieliśmy, że nie przeżyjemy, kryjąc się pojedynczo lub tylko po dwóch lub trzech ludzi. Utworzyły się więc trzy większe grupki, dowodzone przez Jerzego Pawełczaka ps. „Jur”, Jana Szaliłowa ps. „Renek” i Aleksandra Sochalskiego ps. „Duch”, u którego znaleźli schronienie chłopcy z Kazimierza Dolnego i okolic, między innymi Stanisław Rusek ps. „Tęcza” z Rzeczycy, Stanisław Sygnowski ps. „Cichy” z Zaborza i Mieczysław Jeżewski ps. „Pszczółka” z Kazimierza Dolnego. Grupki te, w styczniu 1945 roku, połączył w jeden oddział Hieronim Dekutowski ps. „Zapora” i objął nad nim dowództwo. Głównym zadaniem oddziału było przetrwanie, bez prowadzenia akcji zbrojnych. Jednak, gdy ubek, Żyd Abram Tauber, zastrzelił w Chodlu czterech akowców, 5 lutego 1945 roku zburzono posterunek Milicji Obywatelskiej. W odwecie Sowieci i wojsko ludowe, w dużej sile, zaatakowali, 7 lutego 1945 roku, o świcie, oddział na Wałach (w Wólce Kępskiej), gdzie zginął „Pszczółka”, a „Zapora” i zastępca Komendanta, Stanisław Wnuk ps. „Opal”, zostali ranni. Oddział podzielono znów na trzy grupy, kryjące się, przed Milicją Obywatelską, Urzędem Bezpieczeństwa i licznymi donosicielami, do kwietnia 1945 roku, po czym „Zapora” wyprowadził je za San. Podczas nieobecności oddziału na Lubelszczyźnie, mocno rozzuchwaliły się posterunki Milicji Obywatelskiej, a szczególnie w Kazimierzu Dolnym, i Urzędy Bezpieczeństwa, w tym w Puławach. Aresztowano wielu ludzi. Wszystkich bito i torturowano. Niektórych zamordowano, jak na przykład ojca „Tęczy” – Ruska – bez śladu miejsca pochówku. Obrabowywano doszczętnie domy osób aresztowanych, oraz zabierano inwentarz, żywy i martwy, z gospodarstw rolnych. Mimo kilkakrotnych ostrzeżeń ze strony upoważnionych do tego przez Mariana Bernaciaka ps. „Orlik” i „Zaporę” ludzi, milicja z Kazimierza Dolnego i Urząd Bezpieczeństwa z Puław nie zmieniły taktyki. „Zapora” wrócił zza Sanu niespodziewanie, dwoma Studebeckerami, zabranymi Sowietom. Jeden przydzielił Romanowi Sochalowi ps. „Jurand”, który dołączył do „Zapory” z pięćdziesięcioma elewami szkoły oficerskiej w Łodzi. Drugim wozem, z grupą około czterdziestu partyzantów, wjechał na rynek kazimierski 19 maja 1945 roku. Jedna drużyna ubezpieczyła akcję od strony Opola, druga od strony Puław. Reszta oddziału, na czele z „Zaporą”, zaatakowała posterunek Milicji Obywatelskiej. Wyznaczeni partyzanci odcięli połączenia telefoniczne, następnie wpadli do magistratu i wylegitymowali, obecnych w tym urzędzie, cywilów i wojskowych. Tyle lat po tamtych wydarzeniach, trudno jest odtworzyć ich właściwy przebieg. W każdym bądź razie zdobycie posterunku odbyło się przy bezpośrednim udziale Komendanta, który, zamocowanym na tyczce ładunkiem wybuchowym z angielskiego plastyku, zszokował ukrytych na piętrze budynku milicjantów, a w tym czasie sekcja minerów dokonała ataku na drzwi wejściowe, obrzucając je gamonami i wdzierając się do środka. Prawie równocześnie, na ubezpieczenie od strony Puław, nadjechała bryczka, z 4–5 ubekami, i wojskowy samochód sowiecki, tylko z kierowcą, a w dali pokazały się podwody konne, wiozące cały oddział wojskowych. Samochód i bryczka zostały ostrzelane z dwóch ręcznych karabinów maszynowych. Kierowca samochodu zginął na miejscu, podobnie jak dwóch ubeków z bryczki. Pozostali zaczęli zeskakiwać z pojazdu, ostrzeliwać się i uciekać poprzez pobliskie ogrody w kierunku Wisły. Wszyscy zostali zlikwidowani podczas ucieczki, ogniem z pistoletów maszynowych. Sznur wozów konnych, z wojskowymi, którzy widzieli, jaki los spotkał ich przednie ubezpieczenie, zawrócił szybko w stronę Puław. Z kolei żołnierzom, ubezpieczającym oddział od strony Opola, ukazał się, pędzący w ich kierunku z dużą szybkością, sowiecki samochód wojskowy. Dali mu znak do zatrzymania się, a gdy nie zareagował otworzyli ogień. Po krótkiej serii ręczny karabin maszynowy zaciął się, samochód przemknął przez rynek, obok zdobywanego posterunku, i, kierując się na Puławy, byłby stratował od tyłu stanowiska ogniowe ubezpieczenia, które ostrzeliwały bryczkę. Kierowca samochodu, na ostrym zakręcie, wpadł jednak na drzewo, raniąc siebie i rozbijając samochód. Oświadczył później, w czasie przesłuchania przez Urząd Bezpieczeństwa i N.K.W.D., że akcję na posterunek Milicji Obywatelskiej przeprowadziła partyzancka grupa, bez udziału mieszkańców Kazimierza Dolnego. To uratowało miasto od pacyfikacji. Po skończonej walce oddział zebrał się na rynku. „Zapora” podziękował wszystkim żołnierzom za bojowe zachowanie się podczas akcji, oraz wyróżnił, za szczególną zasługę w ochronie akcji, żołnierzy, którzy ubezpieczali oddział od strony Puław. Następnie wyruszyliśmy, w szyku ubezpieczonym, w kierunku Dołów pod Wylągami. Zabraliśmy ze sobą dwóch milicjantów z posterunku, oraz jednego ubeka, członka oddziału „Cienia”, który, podczas napadu na oddział akowski w Owczarni, 2 maja 1944 roku, dobijał rannych. Obydwaj milicjanci, prości, wiejscy chłopcy, zostali puszczeni wolno, po wysłuchaniu uwag ze strony Komendanta, że przez swoją niewiedzę wysługiwali się wrogom narodu. Zostali również ostrzeżeni, że jeśli będą nadal służyć komunistom i dostaną się w ręce partyzantów – zginą. Ubek natomiast, wysoki, przystojny mężczyzna, o wyblakłym, bez wyrazu, spojrzeniu sadysty, czując, że jego zbrodnicza przeszłość nie będzie mu darowana, skoczył, w pewnym momencie, po zboczu, na dno wąwozu, próbując ucieczki. Nie udało mu się uciec, gdyż został skoszony, serią z górczaka, przez jednego z partyzantów, znajdujących się w pobliżu. Z Kazimierza Dolnego, wyruszył z nami, na tułacze życie partyzanckie, porucznik Aleksander Głowacki, który podczas wojny przebywał, jako jeniec, w różnych oficerskich obozach niemieckich. Powodem takiej decyzji była niechęć do służenia w Ludowym Wojsku Polskim, do czego był nakłaniany, oraz zagrożenie aresztowaniem, które spotkało wielu Polaków, wracających z Zachodu. W krótkim czasie porucznik „Wisła”, gdyż taki obrał pseudonim, został awansowany do stopnia kapitana i objął funkcję zastępcy Komendanta Zgrupowania Oddziałów, to jest „Zapory”. Rozbrojenie posterunku Milicji Obywatelskiej w Kazimierzu Dolnym na krótki okres przyhamowało represyjną działalność w stosunku do ludności ze strony miejscowych władz komunistycznych oraz wystraszyło współpracujących z milicją i Urzędem Bezpieczeństwa konfidentów. Jednak w następnych okresach, gdy oszukańcza amnestia z 22 lipca 1945 roku przerzedziła szeregi partyzanckie, a w 1946 roku tereny Lubelszczyzny były systematycznie pacyfikowane przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, oprawcy z miejscowej milicji oraz ubecy z Puław powrócili do swoich praktyk w nękaniu ludności z tych terenów. Byli ponad prawem. Sądom sugerowali wysokość wyroków dla tych, których nie zdążyli skrytobójczo zamordować. Wszystkich pouczali. Było ich wielu. Dzisiaj pozornie nie ma tych ludzi, chociaż nie wszyscy powymierali.Akcja w Kazimierzu Dolnym jest przykładem walk, jakie miały miejsce po wkroczeniu wojsk sowieckich, w lipcu 1944 roku, na Lubelszczyznę. Władzę w Polsce przejęli agenci sowieccy, członkowie przedwojennej Komunistycznej Partii Polski oraz utworzonej w czasie okupacji Polskiej Partii Robotniczej. Podjęli się oni wykonania zadań, zaprogramowanych przez Stalina, w zakresie zniszczenia wszelkiej opozycji w kraju. Nadzór nad realizacją tych zadań sprawowali wyżsi oficerowie N.K.W.D., poprzydzielani do wszystkich powiatowych komend Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa. Komuniści, przy wsparciu sowieckich bagnetów, zaczęli przejmować władzę. Rozbrajając akowców, nie dopuszczali, aby ci szli z pomocą walczącej Warszawie, a w sierpniu 1944 roku nastąpiły pierwsze aresztowania żołnierzy Armii Krajowej z oddziałów i placówek, przymusowe wcielenia do Ludowego Wojska Polskiego oraz wywózki na Sybir. Potworzono obozy dla akowców, w których wojskowe sądy sowiecko–polskie wydawały liczne wyroki śmierci, wykonywane po nieludzkich torturach w śledztwie. Rodziny prześladowanych akowców były obrabowywane z całego dorobku życia, a przy tym więziono, a nawet skrytobójczo mordowano niektórych członków tych rodzin. Wielu akowców zaczęło się ukrywać, wierząc jeszcze, że zaistniała sytuacja jest jakimś nieporozumieniem i wkrótce ulegnie wyjaśnieniu. Ukrywać się nie było łatwo, gdyż teren od Buga do Wisły zajęty był przez wojska sowieckie i polskie. Z chwilą ruszenia ofensywy na Wiśle, która spowodowała ruch wojsk, sytuacja nieco się poprawiła. Zmniejszyło się zagrożenie ze strony wojska, ale rozbudowane w międzyczasie posterunki Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa skutecznie wyłapywały kryjących się akowców. Zrozumieliśmy, że nie przeżyjemy, kryjąc się pojedynczo lub tylko po dwóch lub trzech ludzi. Utworzyły się więc trzy większe grupki, dowodzone przez Jerzego Pawełczaka ps. „Jur”, Jana Szaliłowa ps. „Renek” i Aleksandra Sochalskiego ps. „Duch”, u którego znaleźli schronienie chłopcy z Kazimierza Dolnego i okolic, między innymi Stanisław Rusek ps. „Tęcza” z Rzeczycy, Stanisław Sygnowski ps. „Cichy” z Zaborza i Mieczysław Jeżewski ps. „Pszczółka” z Kazimierza Dolnego. Grupki te, w styczniu 1945 roku, połączył w jeden oddział Hieronim Dekutowski ps. „Zapora” i objął nad nim dowództwo. Głównym zadaniem oddziału było przetrwanie, bez prowadzenia akcji zbrojnych. Jednak, gdy ubek, Żyd Abram Tauber, zastrzelił w Chodlu czterech akowców, 5 lutego 1945 roku zburzono posterunek Milicji Obywatelskiej. W odwecie Sowieci i wojsko ludowe, w dużej sile, zaatakowali, 7 lutego 1945 roku, o świcie, oddział na Wałach (w Wólce Kępskiej), gdzie zginął „Pszczółka”, a „Zapora” i zastępca Komendanta, Stanisław Wnuk ps. „Opal”, zostali ranni. Oddział podzielono znów na trzy grupy, kryjące się, przed Milicją Obywatelską, Urzędem Bezpieczeństwa i licznymi donosicielami, do kwietnia 1945 roku, po czym „Zapora” wyprowadził je za San. Podczas nieobecności oddziału na Lubelszczyźnie, mocno rozzuchwaliły się posterunki Milicji Obywatelskiej, a szczególnie w Kazimierzu Dolnym, i Urzędy Bezpieczeństwa, w tym w Puławach. Aresztowano wielu ludzi. Wszystkich bito i torturowano. Niektórych zamordowano, jak na przykład ojca „Tęczy” – Ruska – bez śladu miejsca pochówku. Obrabowywano doszczętnie domy osób aresztowanych, oraz zabierano inwentarz, żywy i martwy, z gospodarstw rolnych. Mimo kilkakrotnych ostrzeżeń ze strony upoważnionych do tego przez Mariana Bernaciaka ps. „Orlik” i „Zaporę” ludzi, milicja z Kazimierza Dolnego i Urząd Bezpieczeństwa z Puław nie zmieniły taktyki. „Zapora” wrócił zza Sanu niespodziewanie, dwoma Studebeckerami, zabranymi Sowietom. Jeden przydzielił Romanowi Sochalowi ps. „Jurand”, który dołączył do „Zapory” z pięćdziesięcioma elewami szkoły oficerskiej w Łodzi. Drugim wozem, z grupą około czterdziestu partyzantów, wjechał na rynek kazimierski 19 maja 1945 roku. Jedna drużyna ubezpieczyła akcję od strony Opola, druga od strony Puław. Reszta oddziału, na czele z „Zaporą”, zaatakowała posterunek Milicji Obywatelskiej. Wyznaczeni partyzanci odcięli połączenia telefoniczne, następnie wpadli do magistratu i wylegitymowali, obecnych w tym urzędzie, cywilów i wojskowych. Tyle lat po tamtych wydarzeniach, trudno jest odtworzyć ich właściwy przebieg. W każdym bądź razie zdobycie posterunku odbyło się przy bezpośrednim udziale Komendanta, który, zamocowanym na tyczce ładunkiem wybuchowym z angielskiego plastyku, zszokował ukrytych na piętrze budynku milicjantów, a w tym czasie sekcja minerów dokonała ataku na drzwi wejściowe, obrzucając je gamonami i wdzierając się do środka. Prawie równocześnie, na ubezpieczenie od strony Puław, nadjechała bryczka, z 4–5 ubekami, i wojskowy samochód sowiecki, tylko z kierowcą, a w dali pokazały się podwody konne, wiozące cały oddział wojskowych. Samochód i bryczka zostały ostrzelane z dwóch ręcznych karabinów maszynowych. Kierowca samochodu zginął na miejscu, podobnie jak dwóch ubeków z bryczki. Pozostali zaczęli zeskakiwać z pojazdu, ostrzeliwać się i uciekać poprzez pobliskie ogrody w kierunku Wisły. Wszyscy zostali zlikwidowani podczas ucieczki, ogniem z pistoletów maszynowych. Sznur wozów konnych, z wojskowymi, którzy widzieli, jaki los spotkał ich przednie ubezpieczenie, zawrócił szybko w stronę Puław. Z kolei żołnierzom, ubezpieczającym oddział od strony Opola, ukazał się, pędzący w ich kierunku z dużą szybkością, sowiecki samochód wojskowy. Dali mu znak do zatrzymania się, a gdy nie zareagował otworzyli ogień. Po krótkiej serii ręczny karabin maszynowy zaciął się, samochód przemknął przez rynek, obok zdobywanego posterunku, i, kierując się na Puławy, byłby stratował od tyłu stanowiska ogniowe ubezpieczenia, które ostrzeliwały bryczkę. Kierowca samochodu, na ostrym zakręcie, wpadł jednak na drzewo, raniąc siebie i rozbijając samochód. Oświadczył później, w czasie przesłuchania przez Urząd Bezpieczeństwa i N.K.W.D., że akcję na posterunek Milicji Obywatelskiej przeprowadziła partyzancka grupa, bez udziału mieszkańców Kazimierza Dolnego. To uratowało miasto od pacyfikacji. Po skończonej walce oddział zebrał się na rynku. „Zapora” podziękował wszystkim żołnierzom za bojowe zachowanie się podczas akcji, oraz wyróżnił, za szczególną zasługę w ochronie akcji, żołnierzy, którzy ubezpieczali oddział od strony Puław. Następnie wyruszyliśmy, w szyku ubezpieczonym, w kierunku Dołów pod Wylągami. Zabraliśmy ze sobą dwóch milicjantów z posterunku, oraz jednego ubeka, członka oddziału „Cienia”, który, podczas napadu na oddział akowski w Owczarni, 2 maja 1944 roku, dobijał rannych. Obydwaj milicjanci, prości, wiejscy chłopcy, zostali puszczeni wolno, po wysłuchaniu uwag ze strony Komendanta, że przez swoją niewiedzę wysługiwali się wrogom narodu. Zostali również ostrzeżeni, że jeśli będą nadal służyć komunistom i dostaną się w ręce partyzantów – zginą. Ubek natomiast, wysoki, przystojny mężczyzna, o wyblakłym, bez wyrazu, spojrzeniu sadysty, czując, że jego zbrodnicza przeszłość nie będzie mu darowana, skoczył, w pewnym momencie, po zboczu, na dno wąwozu, próbując ucieczki. Nie udało mu się uciec, gdyż został skoszony, serią z górczaka, przez jednego z partyzantów, znajdujących się w pobliżu. Z Kazimierza Dolnego, wyruszył z nami, na tułacze życie partyzanckie, porucznik Aleksander Głowacki, który podczas wojny przebywał, jako jeniec, w różnych oficerskich obozach niemieckich. Powodem takiej decyzji była niechęć do służenia w Ludowym Wojsku Polskim, do czego był nakłaniany, oraz zagrożenie aresztowaniem, które spotkało wielu Polaków, wracających z Zachodu. W krótkim czasie porucznik „Wisła”, gdyż taki obrał pseudonim, został awansowany do stopnia kapitana i objął funkcję zastępcy Komendanta Zgrupowania Oddziałów, to jest „Zapory”. Rozbrojenie posterunku Milicji Obywatelskiej w Kazimierzu Dolnym na krótki okres przyhamowało represyjną działalność w stosunku do ludności ze strony miejscowych władz komunistycznych oraz wystraszyło współpracujących z milicją i Urzędem Bezpieczeństwa konfidentów. Jednak w następnych okresach, gdy oszukańcza amnestia z 22 lipca 1945 roku przerzedziła szeregi partyzanckie, a w 1946 roku tereny Lubelszczyzny były systematycznie pacyfikowane przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, oprawcy z miejscowej milicji oraz ubecy z Puław powrócili do swoich praktyk w nękaniu ludności z tych terenów. Byli ponad prawem. Sądom sugerowali wysokość wyroków dla tych, których nie zdążyli skrytobójczo zamordować. Wszystkich pouczali. Było ich wielu. Dzisiaj pozornie nie ma tych ludzi, chociaż nie wszyscy powymierali.

Marian Pawełczak

artykuł pochodzi ze strony http://www.hieronimdekutowski.pl

#24 Chwała bohaterom. Wszyscy

Chwała bohaterom.
Wszyscy Polacy 1-go Marca obchodzą Dzień Żołnierzy Wyklętycvh.To jedno z najważniejszych świąt narodowych w roku. Ulice miast i prywatne budynki ozdobione są białoczerwonymi flagami.

#25 Dla Pani Lidii Lwow - z

Dla Pani Lidii Lwow - z okazji święta Żołnierzy Wyklętych proszę przyjąć życzenia wszelkiej pomyślności i dużo zdrowia

#26 W Środzie Ślaskiej pod

W Środzie Ślaskiej pod pomnikiem Żołnierzom Polskim 1 MARCA położono wiązankę biało- czerwonych kwiatów z okazji święta Żołnierzy Wyklętych.Chwała bohaterom

#27 W Środzie Ślaskiej pod

W Środzie Ślaskiej pod pomnikiem Żołnierzom Polskim 1 MARCA położono wiązankę biało- czerwonych kwiatów z okazji święta Żołnierzy Wyklętych.Chwała bohaterom

#28 [URL=http://imageshack.us/pho

[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/607/8219512bupaszko.jpg/][IMG]http://img607.imageshack.us/img607/1345/8219512bupaszko.jpg[/IMG][/URL]

#29 Prawdziwy Bohater kto myśli

Prawdziwy Bohater kto myśli inaczej ten komunista albo litwin

#30 morderca to morderca,

morderca to morderca, nieważne jakie miał motywy.

#31 Poprawniej - Vae Victores.

Poprawniej - Vae Victores.

#32 Gloria victis. Vae victors.

Gloria victis. Vae victors.

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.