Magik słów: Bolesław Leśmian


Na zdjęciu: Bolesław Leśmian, fot. pl.wikipedia.org
5 listopada minęło 85 lat od śmierci autora „Sadu rozstajnego”, „Łąki”, „Napoju cienistego” i „Dziejby leśnej”. Bez wątpienia twórczość tego wybitnego poety była – i pozostaje – zjawiskiem niepowtarzalnym w naszej literaturze.







Ten arcymistrz słowa, czerpiąc z polskiego folkloru, tradycji baroku, romantyzmu i Młodej Polski, stworzył jednocześnie własny, oryginalny język, uznany za nowatorski. Sam Leśmian uchodził za bardzo oryginalną indywidualność literacką początku XX w. Od jego nazwiska pochodzą tzw. leśmianizmy, które stanowią grupę wyrazów użytych i wprowadzonych do literatury przez Leśmiana.

Był on twórcą ballad, baśni i erotyków, w których prym wiedzie utwór zatytułowany „W malinowym chruśniaku”. Dzięki tego rodzaju poezji i swojej nietuzinkowej osobowości, mimo malutkiego wzrostu (155 cm) i drobnej postury, potrafił rozkochać w sobie niejedno niewieście serce. W licznych biografiach Bolesława Leśmiana poznajemy nie tylko jego wybitnie literackie osiągnięcia, lecz także bulwersujące szczegóły ze sfery prywatnej.

Wielkim znawcą Bolesława Leśmiana jest Piotr Łopuszański, od ponad 30 lat badający jego życie. Pisał o nim wielokrotnie, jak również o literackiej Warszawie okresu międzywojennego. Poświęcił mu (jak dotąd) pięć książek. W najnowszej z nich pisze w przedmowie: „Z każdym rokiem odkrywam nowe fakty z biografii poety (…) staram się je ustalić i zweryfikować”. A jest bowiem w życiu poety wiele faktów budzących sprzeczności godnych wyjaśnienia, jak i wiele utworów jeszcze nieodkrytych…

Dzieciństwo wśród książek

Bolesław Leśmian urodził się w zasymilowanej rodzinie inteligencji żydowskiej jako Bolesław Lesmian (po latach zmieni nazwisko na Leśmian). Za oficjalną datę jego narodzin uważa się dzień 22 stycznia 1877 r. Jest to data widniejąca w odpisie metryki jego urodzenia. Sam poeta natomiast podaje w jednym ze swoich listów rok 1878 jako rok jego narodzin, natomiast na płycie nagrobnej widnieje rok 1879.

Rodzina Lessmanów (później Lesmanów) przybyła do Polski na początku XIX w. z Niemiec, po zniesieniu zakazu wydanego wcześniej przez władze pruskie, tj. osiedlania się starozakonnych w Warszawie. Pradziadek poety, Antoni Eisenbaum, był kierownikiem szkoły rabinów i założycielem pierwszego żydowskiego pisma w języku polskim, „Dostrzegacza Nadwiślańskiego”. Dziadek, Bernard Lessmann, był księgarzem, tłumaczem i wykładowcą w szkole rabinów. Ojciec natomiast ukończył wydział ekonomii w Szkole Głównej w Warszawie i był wyższym urzędnikiem kolejowym, a później również księgarzem.

Tak więc rodzina Lesmanów to znamienici warszawscy księgarze i wydawcy. Matką Bolesława Leśmiana była Estera z domu Sunderland, wywodząca się z równie zacnej, co bogatej rodziny przemysłowców. Jej rodzice, Rudolf Sunderland i Marianna (z domu Wohl), to właściciele fabryki fajansu w Iłży. Państwo Lesmanowie mieli troje potomków: Bolesława, Kazimierza i Aleksandrę.

W kształtowaniu osobowości Bolesława szczególną rolę odegrała rodzina ojca. Dzieciństwo spędzone wśród książek wydawanych w rodzinnej księgarni, stosunki ze stryjem Aleksandrem, dla którego synowie Józefa: Bolesław i Kazimierz, byli ukochanymi bratankami, wreszcie oddziaływanie silnej osobowości ojca – to elementy ważne dla rozwoju poety.

Bolesław Leśmian spędził dzieciństwo w Warszawie, w rodzinnym domu przy Nalewkach 19, po czym w niedługim czasie rodzina przeniosła się do Kijowa; tam Bolesław skończył gimnazjum i studia. W tym czasie głęboko przeżywa rozwód rodziców i rychłą po tym śmierć matki. Nie przyszło mu też łatwo zaakceptować Haliny Dobrowolskiej jako drugiej żony ojca. W tym jego trudnym okresie następuje fascynacja poezją i literaturą.

W 1895 r. zadebiutował na łamach „Wędrowca” wierszem „Sekstyny” i zaczął studia. Początkowo zapisał się na Wydział Historyczno-Filologiczny, jednak pod wpływem apodyktycznego ojca po kilku dniach wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu św. Włodzimierza w Kijowie. Podczas studiów prawniczych brał udział w ruchu studentów. Domagali się oni demokratyzacji uczelni. W efekcie został zatrzymany przez policję i siedział w więzieniu. Pomogła mu interwencja ojca i prawdopodobnie tylko dzięki temu wyszedł z więzienia, a także uniknął poważniejszych konsekwencji. W późniejszych latach sprawy polityki i sytuacja w odrodzonej Polsce również nie były mu obojętne.

Na zdjęciu: pogrzeb Bolesława Leśmiana na Powązkach w Warszawie, egzekwie nad grobem (1937), fot. NAC

Romans dwojga artystów

Po ukończonych studiach wyjechał do Warszawy, gdzie dzięki rodzinnym koneksjom otrzymał intratną posadę pomocnika radcy prawnego na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. W tym czasie poznaje przedstawicieli ówczesnej elity intelektualno-artystycznej Warszawy. Stolica go fascynuje, ale też zaczyna się jego czas zagranicznych podróży… i kłopotów finansowych. Z jednej strony poeta był oderwanym od życia marzycielem, który nie przywiązywał wagi do dóbr materialnych, z drugiej – lubił szastać pieniędzmi, jeśli akurat je miał. Do tego miał lekką rękę.

W 1903 r. Leśmian wyjechał najpierw do Niemiec, następnie do Francji. Tam zauroczył się malarką Zofią Chylińską. Jan Lesman, którego znamy pod pseudonimem Brzechwa, stryjeczny brat Bolesława, który poznał Zofię, wspominał jej urodę i duży wdzięk: ciemnowłosa, o oczach orzechowych i silnie zarysowanej szczęce świadczącej o mocnym charakterze, była osobą wytworną. Wysportowana, umiała i lubiła jeździć konno i na nartach. Wrażliwa na piękno, miała artystyczną duszę, co wiązało się z pewną fantazją. Nie dbała specjalnie o pieniądze, ważna była dla niej sztuka, którą z powodzeniem uprawiała. Taka kobieta nie mogła nie zwrócić uwagi Leśmiana, który w swej romantycznej duszy był uwodzicielem i koneserem kobiecego piękna.

W 1904 r. poeta wyznał jej miłość i został przyjęty. Oboje zajmowali się głównie sztuką, ich związek był romansem dwojga artystów. Żyli biednie, ale razem. Leśmian nie miał posady i przez wiele lat (do 1918 r.) wraz z powiększającą się stopniowo rodziną utrzymywał się z honorariów, pożyczek i datków krewnych. Popadał co rusz w tarapaty finansowe, co w przyszłości okazało się niemal stanem permanentnym. Dzięki rozmaitym pożyczkom i zaliczkom próbował utrzymać rodzinę i powrót do Warszawy stawał nieunikniony.

W 1909 r. zaczął współpracować z prasą warszawską (głównie jako krytyk literacki), m.in. z „Nową Gazetą” i „Kurierem Warszawskim”. Poezje umieszczał m.in. w „Chimerze”. W tym czasie został też jednym ze współzałożycieli eksperymentalnego Teatru Artystycznego. W 1911 r. zadebiutował w roli reżysera, jednak szybko odciął się od tej działalności. Pod koniec roku ponownie wyjechał z rodziną do Francji, w której z przerwami mieszkał do 1914 r.

W 1912 r. ogłosił pierwszy tom poezji „Sad rozstajny”, który przyniósł mu uznanie krytyki. Rok później ukazały się baśnie dla dzieci, „Klechdy sezamowe” oraz „Przygody Sindbada Żeglarza”. Wojnę spędził w Łodzi, gdzie pracował jako kierownik literacki w Teatrze Polskim (obecnie im. Stefana Jaracza).

W 1917 r., dzięki Celinie Sunderland (kuzynce i kochance), poznał lekarkę, dermatolożkę żydowskiego pochodzenia, Teodorę Lebenthal. Dora, wielka miłość Leśmiana, była jego muzą, dla której napisał „W malinowym chruśniaku”. Ten związek burzy jego stosunki z żoną. Prawdopodobnie w początkowej fazie miłości do Dory poeta zamierzał rozwieźć się z żoną i ożenić z kochanką. Dora go do tego wyraźnie skłaniała, nawet przeszła na katolicyzm dla niego. Nie zdecydował się jednak na zerwanie z rodziną. Nie miał odwagi przyznać się do romansu. Chciał mieć i żonę, i kochankę. Do końca życia lawirował między jedną i drugą, i nawet kiedy romans się wydał, nie umiał z niego zrezygnować.

„Dwie naraz kocha”

Odzyskanie przez Polskę niepodległości to nowy rozdział w życiu Leśmiana. W 1918 r. rozpoczął pracę najpierw jako pomocnik adwokata w Warszawie, później otrzymał posadę notariusza w Hrubieszowie. Tam Zofia sama zajmowała się domem. Jak zanotował badacz życia Leśmiana Piotr Łopuszański, użalała się, że „nie ma za co ugotować obiadu”. Mimo iż Leśmian jako notariusz zarabiał całkiem dobrze, w domu brakowało często pieniędzy, bowiem poeta wydawał je na nieustanne wypady do Warszawy i na swoją kochankę, podobno też na hazard. Leśmian trwał w małżeństwie z Zofią do swej śmierci, utrzymując jednocześnie miłosny związek z Dorą, bo – jak napisał w „Znikomku” – „dwie naraz kocha dziewczyny”.
 
W 1922 r. otworzył kancelarię w Zamościu, jednak i stamtąd uciekał do warszawskich przyjaciół i kochanki. Cieniem na dalszym życiu Leśmiana i jego rodziny położyły się wydarzenia z 1929 r. Pracownik jego kancelarii został oskarżony o malwersacje finansowe. Gigantyczna na owe czasy suma (ok. 30 tys. zł) pogrążyła materialnie poetę. Dzięki pomocy przyjaciół i kochanki (sprzedała swoje nieruchomości) Leśmian próbował spłacić dług, jednak do końca życia borykał się z problemami finansowymi. Skandal związany z defraudacją odbił się na zdrowiu poety, ujawniły się poważne problemy kardiologiczne, co podobno nie przeszkadzało mu wypalać ponad… 70 papierosów dziennie.
 
W 1935 r. Leśmian, wyczerpany nieustającymi rozjazdami i znienawidzoną pracą urzędniczą, złożył ostateczną rezygnację z funkcji notariusza i przeniósł się z rodziną do Warszawy. Utrzymywał się głównie ze skromnej pensji wypłacanej przez akademię.
 
W 1936 r. ogłosił ostatni tom poezji, „Napój cienisty”, dobrze przyjęty przez krytykę. W 1938 r. ukaże się jeszcze pośmiertny tom „Dziejba leśna”, a w 1953 r. – „Klechdy polskie”.
 
Ostatni rok życia Leśmiana to pasmo niepowodzeń w życiu prywatnym. W 1937 r. młodsza córka Dunia (aktorka Teatru Kameralnego) przyjęła oświadczyny Alfreda Łaszowskiego, dziennikarza i działacza Obozu Narodowo-Radykalnego. Do małżeństwa jednak nie doszło. Niedoszły zięć zerwał zaręczyny i w niewybrednych słowach wypomniał Leśmianowi żydowskie pochodzenie, za co ten wymierzył mu siarczysty policzek. Leśmian głęboko przeżywał nasilenie nastrojów antysemickich w społeczeństwie, sam zresztą został ofiarą nagonek prasy narodowej.
 
Przeto Bóg, co mnie stworzył, zbladł podziwem zdjęty,
Żem uszedł jego dłoniom w tych pokus odmęty!
W kształt mię ludzki rozżałobnił,
A jam znów się upodobnił
Kwiatom i wszelkim trawom i źdźbłom gorzkiej mięty.
 
Bolesław Leśmian, „Łąka”
 
Rękopisy nie płoną

5 listopada 1937 r. jeszcze starał się załatwić w księgarni pracę dla starszej córki. Bezskutecznie. Przygnębiony niepowodzeniem, zrezygnowany zmarł wieczorem w swoim mieszkaniu na atak serca.
 
Żona Leśmiana wraz z córkami starały się o pochówek w Alei Zasłużonych na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Niestety, z powodu pochodzenia prośba ich została odrzucona. Z samym pogrzebem był też związany „skandal towarzyski”. Otóż Dora Lebenthal w trakcie pochodu konduktu wsiadła do karawanu, nie dopuszczając do trumny żony i córek. Ostatecznie poeta spoczął na Powązkach w grobie siostry.
 
Potem wybuchła wojna. Po śmierci męża Zofia przeszła ciężkie chwile w okupowanej Warszawie. Gdy wybuchło powstanie, swoje obrazy z dawnych czasów i część rękopisów opublikowanych wierszy męża schowała w piwnicy domu przy ulicy Rakowieckiej 9, resztę, w tym rękopisy „Klechd polskich”, „Zdziczenia obyczajów pośmiertnych”, „Skrzypka Opętanego” i innych utworów, zabrała ze sobą. Po upadku powstania Zofia z córką Lusią trafiła do austriackiego obozu Mauthausen. Po wojnie znalazły się w Anglii, potem wyjechały do Argentyny.
 
W latach 60. sytuacja materialna Zofii i Marii Ludwiki była dramatyczna. Niestety, prawo autorskie PRL pozbawiało wdowę honorarium za wydanie utworów nieżyjącego męża.
 
Zaczęły rozważać sprzedaż cennych rękopisów, co stawało się tym bardziej pilnie, że nie służył im upalny argentyński klimat. Początkowo kobiety, nieświadome wartości teczki, były skłonne odsprzedać ją za, bagatela, 500 dolarów. Ale cena stopniowo wzrastała i kolejne negocjacje się przeciągały.
 
Traf chciał, że akurat w Argentynie przebywał Aleksander Janta-Połczyński, pisarz i kolekcjoner różnych białych kruków. To do niego zwróciły się o pomoc w ulokowaniu rękopisów. Zaczęły się gorączkowe poszukiwania instytucji, która by je odkupiła i zakonserwowała. Koniec końców bibliofil postanowił sam wyłożyć pieniądze, łącznie 2 tys. dolarów, które spłacał w ratach. Ostatnia przesyłka, przeznaczona dla schorowanej Zofii, przyszła w momencie, w którym pieniądze były potrzebne już nie na leki, ale na grób. Zmarła w roku 1964.
 
Trzy lata po śmierci Zofii, w 1967 r., Aleksander Janta-Połczyński stał się oficjalnym właścicielem rękopisów. Kolejny przełom nastąpił w roku 1970 – wtedy kolekcjoner na aukcji sprzedał teczkę amerykańskiej Humanities Research Center w Austin (dziś: Harry Ransom Center).
 
Nie jest to koniec przygody z archiwaliami Leśmiana. Być może w jednej z warszawskich piwnic wciąż czeka depozyt, którego ocalenie byłoby niezbitym dowodem na to, że rękopisy nie płoną.

Korzystałam z książek Piotra Łopuszańskiego, pisarza i dziennikarza, specjalisty od twórczości Bolesława Leśmiana: „Leśmian” (2000), „Bolesław Leśmian. Marzyciel nad przepaścią” (2006), „Zofia i Bolesław Leśmianowie” (2005), „Bolesław Leśmian w Warszawie” (2017), „Bywalec zieleni. Bolesław Leśmian” (2021). Wywiad z Piotrem Łopuszańskim został opublikowany w magazynie „Kuriera Wileńskiego” nr 22/2021.

Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 44(128) 04-11/11/2022