Litwo, ojczyzno Litwinów


Pomnik A. Mickiewicza w Wilnie, fot. fotcom.biz
"Gazeta Wyborcza", 31.01.2011
By trafić do serc i umysłów Litwinów, Warszawa obok władz litewskich powinna stać się piastunką litewskości.
Po 20 latach odbudowywania relacji między Polską i Litwą stosunki dwustronne nadal są dalekie od ideału, a nawet gorzej: po okresie wzajemnej fascynacji temperatura uczuć znacznie spadła. Widoczne rozczarowanie elit po obu stronach, wydłużająca się lista problemów, które dzielą, oraz brak wizji stosunków między obydwoma państwami nie wróżą niczego dobrego, zwłaszcza gdy problemy te umieści się w szerszym kontekście podejmowanych od jakiegoś czasu przez Wilno i Warszawę prób ułożenia na nowo stosunków z Moskwą. W rezultacie tylko wyraźna - acz stopniowa - zmiana kursu może tchnąć w związek polsko-litewski nowe życie i uchronić go przed dalszą degradacją.

Różnice w potencjałach Polski i Litwy wskazywały na Warszawę jako na inicjatora wielkich projektów politycznych, które strona litewska mogła zaakceptować lub odrzucić. Jednak idąc tropem paryskiej "Kultury", w latach 90. Polska zrobiła dużo, aby owej asymetrii nie podkreślać, przekonując Litwinów, iż ich niepodległość jest nad Wisłą traktowana całkowicie serio.

Polska podtrzymywała Litwinów w ich dążeniach do NATO i UE, co z uwagi na wyraźną niechęć Moskwy i labilne stanowisko Zachodu stanowiło dla Wilna odczuwalne wsparcie. W obliczu nadrzędnych interesów geostrategicznych problemy z mniejszością polską na Wileńszczyźnie zeszły chwilowo na dalszy plan. Jednak Litwini pozostali względem Polski nieufni. Obawy, iż RP mogłaby domagać się zwrotu Wileńszczyzny, spowodowały, że traktat o dobrosąsiedzkich stosunkach zawarto dopiero w 1994 roku. Sprawę komplikowała postawa części działaczy mniejszości polskiej, którzy w 1991 roku z rezerwą odnosili się do idei niepodległości kraju. Niektórzy wyraźnie postawili na współpracę z Moskwą.

W konsekwencji oba państwa, nie mając pomysłu, w jaki sposób rozwiązać problemy mniejszości, postanowiły najwyraźniej przeczekać. W Polsce można było usłyszeć, iż w obliczu integracji z Europą problem "sam się rozwiąże". Tym samym popieranie aspiracji członkowskich Litwy miało dwa ściśle ze sobą powiązane cele. Z jednej strony miało redukować wpływy rosyjskie w państwie sąsiadującym, z drugiej zaś w ten sposób chciano Litwę "zeuropeizować". Transfery funduszy z Unii Europejskiej wraz z rozszerzeniem swobód wolnego rynku tworzyłyby płaszczyznę wspólnego interesu, w której dyskryminacja Polaków na Litwie przestałaby się opłacać.

W tym proeuropejskim zapale nie umiano jednak dostrzec, iż obok wspólnych interesów występują również rozbieżności, które prędzej czy później dadzą o sobie znać. Podstawowa różnica wynika z geografii. Przesuniętej dalej niż Polska na wschód małej Litwie, która do 1991 roku pozostawała pod okupacją ZSRR, znacznie trudniej było przekonać Zachód do swojego członkostwa w NATO i UE. Ponadto cała infrastruktura (zwłaszcza energetyczna) odziedziczona po okresie radzieckim dyktowała tyleż umiar w eskalacji żądań, co dawała niektórym nadzieję (obecną zwłaszcza wśród biznesmenów), że po przełknięciu gorzkiej pigułki, jaką dla Rosji musiało być przystąpienie Litwy do UE, wielki rynek rosyjski stanie kiedyś dla litewskiej ekspansji otworem.

W rezultacie wpływy rosyjskie na Litwie pozostają ogromne, a sytuacja zwolenników integracji z Zachodem była trudniejsza aniżeli obozu liberałów w Polsce. Budowa struktur nowoczesnego państwa okazała się niełatwa, Moskwa zaś, wykorzystując swoje wpływy, usiłowała przynajmniej kilka razy zablokować mocniejsze związanie Litwy z NATO i UE. Jawna czy ukryta ingerencja Rosjan, która mogła liczyć na poparcie znacznej części Litwinów, raz po raz generowała wstrząsy na litewskiej scenie politycznej, której nigdy nie udało się ustabilizować. Karuzela na stanowiskach ministerialnych, stosunki narodowościowe i szok wywołany zmianami gospodarczymi dodatkowo przepychały elektorat z lewa na prawo i z powrotem, komplikując prowadzenie jakiejkolwiek długofalowej strategii.

Polskie oczekiwania, iż wspólny rynek wymusi zmianę w polityce wewnętrznej, spełniły się jedynie częściowo. Znaczenie Rosji dla gospodarki litewskiej nie spadło, a więzy gospodarcze Litwy z Zachodem pozostają słabsze niż Polski. Dlatego też, wciśnięta w kąt między Polskę, której się obawiała, byłego rosyjskiego ciemiężcę oraz nieprzewidywalną Białoruś, Litwa długo upatrywała zabezpieczenia swoich interesów w umiejętnym równoważeniu wpływów zewnętrznych. Owo "siadanie na dwóch stołkach" dobrze tłumaczy pozorną niespójność w litewskiej polityce zagranicznej. To właśnie dlatego Wilno - po wahaniach - zdecydowało się sprzedać rafinerię w Możejkach PKN Orlen, ale postawienie kropki nad i przyszło Litwinom znacznie trudniej. Kłopoty z zapewnieniem stałych dostaw ropy (które spowodowały, iż PKN coraz częściej wspomina o sprzedaży Możejek) czy przewlekające się w nieskończoność rozmowy o projektach energetycznych dobrze obrazują tę litewską logikę, gdzie deklarowana chęć budowy połączeń z UE idzie w parze z próbami zabezpieczenia się Wilna przed gniewem ze strony Moskwy.

Polityka równoważenia wpływów nie zapobiegła jednak ostremu kryzysowi litewskiej państwowości. Ślady po potężnym wstrząsie, jakim w 2004 roku była dymisja prezydenta Rolandasa Paksasa, którego odwołano z urzędu za niezgodne z prawem nadanie obywatelstwa rosyjskiemu biznesmenowi, są w polityce litewskiej odczuwalne do dziś. Kłopoty z korupcją, powiązania części litewskiego establishmentu z grupami przestępczymi, nieumiejętność przezwyciężenia trudności gospodarczych i narastające w społeczeństwie poczucie beznadziei każą z olbrzymią troską patrzeć na przyszłość demokracji na Litwie. Masowy exodus młodzieży do państw dawnej Piętnastki pociągnął za sobą dramatyczny ubytek ludności, który tylko w 2010 roku wyniósł ponad 80 tys. osób (tj. 2,5 proc. populacji!). Bezrobocie przekraczające 18 proc., sypiące się szkoły, niesprawny wymiar sprawiedliwości oraz dramatycznie niski poziom zaufania do polityków - wszystko to stawia problemy polsko-litewskie w zupełnie nowym świetle. Nie wolno bowiem zapominać, iż ostatnie awantury wokół likwidacji polskich szkół na Litwie wynikają również z rozpaczliwego stanu budżetu państwa, które, gdzie tylko może, szuka oszczędności.

W powyższej sytuacji Polska może obrać jedną z trzech strategii. Przede wszystkim - zareagować ostro. Byłoby to zrozumiałe, gdyż Warszawa ma wiele powodów do frustracji. Umowy o pisowni polskich nazwisk jak nie było, tak nie ma. Kwestia zwrotu ziemi mieszkańcom Wileńszczyzny, przypominające wenezuelski serial debaty o budowie wspólnej elektrowni atomowej - wszystko to nasuwałoby wniosek, że skoro dobra wola zawiodła, to trzeba sięgnąć po sankcje. Ostrożnie jednak. Historia uczy, iż przyciśnięci do muru Litwini raczej pójdą w zaparte. Wilno nie ustąpi pod naciskiem rządu RP, ostrych sankcji Polska wprowadzić raczej nie może, wdrażanie wyroków sądów europejskich (o ile ewentualne orzeczenia będą dla Polaków korzystne) może trwać w nieskończoność. W obecnym układzie sił jedynym zwycięzcą tych waśni byliby Łukaszenka i Putin. Warszawa, nie mając do końca jasności, jak się ułożą stosunki z Moskwą, nie powinna doprowadzać do otwartej konfrontacji z Wilnem. Z tych samych powodów raczej nie ma mowy, aby (to scenariusz nr 2) biernie przyglądać się rozwojowi sytuacji na Litwie. Problemy w relacjach wzajemnych będą dalej narastać. Tego, czego nie da Wilnu Warszawa, Litwa będzie szukać "gdzie indziej", poszukując wsparcia ze strony Moskwy oraz Mińska, a w dalszej kolejności także Pekinu. Wówczas działania Wilna wobec mniejszości się zaostrzą.

Polska musi przyjąć opcję nr 3, i wnieść nową jakość w relacje pomiędzy obydwoma państwami. Owa nowa jakość to zasadnicza zmiana dotychczasowej polityki względem Litwy. Walcząca z kryzysem państwowości, a nawet tożsamości Litwa, dla której perspektywa wymarcia narodu w ciągu najbliższych stu lat jest jak najbardziej realna, może postrzegać kontynuację dotychczasowej polityki jako przejaw polskiego neokolonializmu, którego cele nie wykraczają poza doraźny interes gospodarczy, względnie wsparcie dla Polaków z Wileńszczyzny. Powie ktoś, że to ocena z gruntu fałszywa. Problem w tym, iż przerażony Litwin powoli przestaje oceniać sytuację racjonalnie, podejmując działania, które niekiedy - jak w przypadku kwestii pisowni nazwisk - przeczą zdrowemu rozsądkowi. Lecz postępowania swego nie zmieni, o ile nie zobaczy, że Polska rozumie jego podstawowy problem, którego dotychczasowe wektory stosunków dwustronnych nie uwzględniały w ogóle.

Zatem tylko taka polityka trafi do serc i umysłów Litwinów, w której to właśnie Warszawa obok władz litewskich stanie się piastunką litewskości. Zgodnie z zaadaptowaną regułą pomocniczości Polska mogłaby wspierać Wilno wszędzie tam, gdzie sama Litwa może nie mieć dostatecznych środków, aby powstrzymać emigracyjny krwotok. Biorąc to pod uwagę, strona polska winna wykazać się przy tym olbrzymim taktem i delikatnością w przedkładaniu konkretnych propozycji Litwinom. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby już teraz w Warszawie zastanowić się, w jaki sposób wesprzeć nie tylko szkołę polską, ale też szkołę litewską działającą na Litwie. Polska mogłaby wesprzeć szerzej litewskie programy kulturalne lub edukacyjne, zastanowić się nad kształceniem litewskich nauczycieli w Polsce, wsparciem litewskich produkcji filmowych, czy dzieł literackich.

Wsparcie edukacji i kultury litewskiej winno jednak być nie tyle jednorazową akcją propagandową, ile początkiem długofalowej strategii politycznej państwa polskiego, która stopniowo rozszerzałaby się w szczególności na inne obszary, o ile tylko spotkałoby się to z życzliwym odzewem. Zabrzmi to paradoksalnie, jednak dziś bardziej niż kiedykolwiek polską racją stanu jest przekonanie Litwinów, zwłaszcza młodych, że wiązanie swoich losów z Litwą jak najbardziej ma sens. W interesie własnym oraz litewskim.    

Komentarze

#1 Pan Gubrynowicz napIsał

Pan Gubrynowicz napIsał duuuuuuuuuuużo - PRAWDZIWIE PO SALONOWEMU-ale co z tego wynika? - mamy hołubić Litwinów mimo ,z e plują na Polaków?- POLACY LITEWSCY mają iść na ZATRACENIE BO TAK UWAŻA GAZETA WYBORCZA ? - otóż nie .DOPOKI LITWA NIE ZACZNIE TRAKTOWAĆ POALKÓW LITEWSKICH JAK PELNOPRAWNYCH OBYWATELI NIE WOLNO PANSTWU POLSKIEMU I POLAKOM - WSZYSTKIM- UDAWAĆ ZE JEST WSZYSTKO W PORZĄDKU. Gazieta wyborcza nie niepokoi sie nacjonalizmem i antypolonizmem Litwinów ? aha - oni traopią tylko antysemityzm- Polakow mozna opluwać - OTOŻ NIE MOŻNA .

#2 Ciekawy tekst o stosunkach

Ciekawy tekst o stosunkach polsko-litewskich, jestem zaskoczona. Zaskoczona postulatem wspierania przez Polske szkol litewskich - w pierwszym odruchu - a w drugim mysle, ze my jako Polacy nie mamy oporow oczekiwac tego samego od Niemcow. Mieszkam na Dolnym Slasku, jest tu mnostwo fundacji, stowarzyszen czy innych podejmowanych dzialan, ktore finansowane w duzej mierze przez strone niemiecka wspieraja polskie instytucje kulturalne czy spoleczne, a poprzez to buduja stabilny dialog polsko-niemiecki. Wiecie? Odkad tu sie przeprowadzilam, coraz mniej sensowne wydaja se rozmowy o roszczeniach Niemcow wzgledem Polski, rewizjach przeszlosci, a coraz bardziej sensowne rozmowy o budowaniu partnerstw i wspolnych dlugofalowych projektach na przyszlosc.

Bylabym dumna gdyby Polska mogla stac sie takim partnerem dla Litwy :-)

#3 Artykuł bardzo mi się

Artykuł bardzo mi się podobał. Nareszcie ktoś ocenia sytuację nie tylko z perspektywy dnia dzisiejszego, ale bierze pod uwagę całokształt wzajemnych stosunków polsko-litewskich. Rozwiązania, jakie proponuje Autor, mogą się wydawać zaskakujące dla niektórych, ale jak każdy człowiek i Autor ma prawo do wyrażania własnych poglądów, z którymi można się zgadzać bądź nie. Na pewno akcentuje on jednak kilka bardzo ważnych spraw, o których w debacie publicznej się nie mówi, między innymi to, z jakimi problemami boryka się dzisiejsza Litwa i skąd pojawiają się takie a nie inne pomysły na kwestię mniejszości narodowych w ogóle, w tym polskiej. Myślę, że radykalne nastawienie "na noże" nic tu nie zmieni. Bardzo fajny artykuł. W morzu nacjonalistycznych krzyków.
Pewnie zostanę natychmiast zakrzyczana za ten komentarz. Trudno. Jatka w komentarzach potwierdza tylko zapaleńczy charakter odbiorców tekstu.

#4 Przede wszystkim uświadomić

Przede wszystkim uświadomić nacjonalistycznie nastawionych Litwinów , ze mieszkańcy Wileńszczyzny to Polacy tak jak nimi byli Piłsudski, Miłosz czy Mickiewicz - NIE WOLNO PONIŻAC POLAKÓW Z LITWY.NIE WOLNO.
PONIŻONY CHWYTA SIĘ OSTatECZNYCH ŚRODKÓW.
Nie można owijać w bawełnę problemów - NACJONALISCI najchętniej zmusiliby Polaków z Wilna ,zeby natychmiast stali się Litwinami w sensie narodowym - Polacy są Litwinami - ale w sensie zamieszkania.
POLACY NIE DADZĄ SIE WYNARODOWIĆ-WIERZĘ W MĄDRE MŁODE POKOLENIE POLAKÓW .LITEWSKICH .
PROBLEMEM JEST NACJONALIZM LITEWSKI -POLACY TO BOGACTWO WILEŃSZCZYZNY , LITWY I WILNA .

#5 do aloes, do dominik

do aloes, do dominik wilczewski:
Proszę o uważne przeczytanie większości powyższych postów i podobnie uważne wczytanie się w opinię reprezentantki młodej inteligencji wileńskiej
http://www.wilnoteka.lt/pl/tresc/litwa-instrukcja-obslugi i oczywiście w komentarze.
Może to autorowi artykułu i GW uprzytomni o co tu chodzi.
ps.
zadam autorowi i dominikowi wilczewskiemu pytania może zbyt wprost sformuowane, ale konkretne( a o konkrety Polakom na LT wyłącznie chodzi, nieprawdaż?)
Co trzeba zrobić, by wszystkie antypolskie poprawki w ustawie oświatowej zostały(w całości )odrzucone?
Co trzeba zrobić, by uznano język polski jako lokalny -urzędowy? Niebawem!
Co trzeba zrobić, by wszystkie szkoły publiczne(w tym tzw.powiatowe) zostały przekazane pod zarząd demokratycznie wybranym samorządom? Niebawem! Np. jako poprawka do proponowanej ustawy.
itp.

#6 do dominik wilczewski; Po

do dominik wilczewski;
Po pierwsze :
Bardzo łatwo mnie znaleść, nie ukrywam swojego nazwiska i imienia.
Po drugie:
Napisałem do autora artykułu.
Po trzecie;
Zaprosiłem autora artykułu na pikietę 16-go, .jeszcze nie odpowiedział.
Po czwarte;
Chętnie się spotkam z autorem artykułu.

#7 @ Kmicic Nie ma Pan odwagi

@ Kmicic Nie ma Pan odwagi podpisać się pod swoimi inwektywami swoim nazwiskiem?

#8 Panie Gubrynowicz aleś pan

Panie Gubrynowicz aleś pan gniota z siebie wydalił w sprawie Lietuvy. Zaproponuj pan lepiej Izraelowi żeby piastował Palestyńczyków a Gazeta Wyborcza niech udostępni panu swoich łamów na te wiekopomne bzdury.
Wstyd, brak znajomości problemu, warsztatu i zrozumienia o co idzie w sprawie Wileńszczyzny.

#9 do aloes, do Dominik

do aloes, do Dominik Wilczewski:
Użyłem mocnych słów w stosuku do autora artykulu i GW świadomie. To artykuł , który przez kilka lat będzie służył radykalnym litewskim politykom i publicystom za mocny argument i idealnie się wpasowywuje w taktykę odkładania w czasie (już 20-lat) podejmowania konkretnych decyzji mających na celu POPRAWĘ sytuacji polskiej mniejszości. Całe środowisko polakożerców w rodzaju Lansbergisa, Garszwy , Songaijły kolejny raz uzyskały potwierdzenie ,że Lenkasy nadal dają im czas i milczące przyzwolenie na ciąg dalszy akcji wynarodowienia polskiej mniejszości.Przecież o to właśnie im chodzi, o nic innego, o zyskanie na czasie. Artykuł jak na zamówienie Lansbergisa i Vilniji wywołuje poczucie zdrady (to właściwe określenie) u Wilniuków bezkarnie okradanych i krzywdzonych przez dwadzieścia lat.
GW jak również autor artykułu dobrze wiedza co piszą, ukazanie się takich treści w GW(!) oznacza nic innego jak zachęcanie do dotychczasowej polityki w stosunku do władz RL. Polityki tragicznej (!) dla litewskich Polaków.

#10 @Kmicic A może poda Pan swój

@Kmicic A może poda Pan swój adres, skoro jest Pan taki odważny?

#11 wole naukowca teoretyka,

wole naukowca teoretyka, ktory sie w czyms myli, od nadpobudliwego patrioty, bezmyslnie oskarzajacego o polakozerstwo kazdego, ktory jemu, prawdziwemu polakowi patriocie, sie nie podoba

autor artykulu rozwaza mozliwosc nowych sposobow na naprawe stosunkow polsko litewskich i ma do tego prawo, nawet jezeli z braku doswiadczenia sie myli; pisanie, ze autorowi naprawde chodzi o ekslacje stosunkow, o sprzedawanie rodakow itd. jest po prostu glupstwem

zaslepiony kmicic, ktory widocznie spi w butach z trylogia pod poduszka, zeby w razie niebezpieczenstwa skoczyc do boju o polske, widzi w artykule to, czego tam nie ma, i oskarza gazete wyborcza o to, ze namawia czytelnikow do dyksryminacji radkow z wilenszczyzny

gdzies to wyczytal, slepy kmicicu? siegajac po gazete, kazda, nie tylko wyborcza, nie nalezy przestawac myslec; a jak sie lenisz czy nie potrafisz, to powstrzymaj sie z wypisywaniem bzdur, nawet jezeli sa to bzdury nadzwyczaj patriotyczne

co sie tyczy podania przez kmicica adresu autora artykulu, to w kontekscie oceny artykulu przez kmicica i towarzyszacych temu emocji, uwazam te czynnosc za haniebna i oswiadczam, ze ja sie tym brzydze

#12 bardzo mi sie podoba :) :

bardzo mi sie podoba :) : "Problem w tym, iż przerażony Litwin powoli przestaje oceniać sytuację racjonalnie" Otoz Litwin nie jest przerażony, problem w tym, że Litwin jest cyniczny. Wie, że ma większość i może zrobic cokolwiek chce. Nikt mu nie zabrioni. To tak jak w przysłowiu "na złość babci, odmrożę sobie uczy, ale czapki nie założę". Więc choćby wciągu 20-30 lat Litwa straci to w przypadku 100-150 zyska, bo mniejszośc będzie duzo mniejsza.

#13 adres poczty autora

adres poczty autora artykułu;
a.gubrynowicz@wpia.uw.edu.pl

#14 Skandal!!! Tak wypowiadają

Skandal!!! Tak wypowiadają się najbardziej zapiekli polakożercy w rodzaju Garszwy, Songajly, Lansbergisa. Wstyd i komromitacja GW. A autorowi tego artykułu proponuje się zlitewszczyć , a nie zabierać głos w imieniu Polaków na Lt i w RP.
To co proponuje, prowadzi tylko do eskalacji napięć,,żadań autonomii dla Wileńszczyzny nawet do bałkanizacji tej części Europy. To niebezpieczne , co pisze Pan teoretyk -naukowiec. Wstyd ,że tacy ludzie mają polskie obywatelstwo i lekką ręką zachęcają do dalszego sprzedawania Rodaków na LT w ramach , już nie wiadomo jakich, nteresów. Nie mam słów na określenie autora i GW , która ten skrajnie antypolski wywiad zamieściła. Kiedyś GW broniła krzywdzonych i dyskryminowanych. Teraz namawia do wzmocnienia dyskryminacji i wsparcia coraz ostrzej faszyzującej RL. Opamiętajcie się !!!

#15 Jeśli już to przecież można

Jeśli już to przecież można skodyfikować tzw "język prosty" który jest czymś pośrednim między białoruskim a polskim, nazwać go litewskim słowiańskim (podobnie jest w Szkocji: szkocki germański zwany lowlands i szkocki celtycki czyli highlands/gaelicki) i promować słowiańską litewskość... a bałtowie niech sobie promują bałtolitewskość jak chcą.

#16 Zauważyliście jak nazywa się

Zauważyliście jak nazywa się pan redaktor? Od Gubrynowicz niedaleko do Gubrynovicius... Starolitwin (choć może o ty mnie wie), a zachowuje się jak Novolituvis...

#17 No moje kochane przyszłe

No moje kochane przyszłe dzieci będziecie obce tej Litwie - ojczyźnie waszego tatusia.

#18 Litwa nie jest krajem

Litwa nie jest krajem wielokulturowym. Jak mowil Wielki Kniaz Vitaldas: "Litwa jest jedna, ze swoja Zmudzia na czele. I wara od niej obcym". Vilnius to stolica Litwy i jest litewskie. Koniec kropka.
Tyle historii. KBJ.

#19 Czy to żart ? Co za bałwan to

Czy to żart ? Co za bałwan to pisał ? Nie mogłem przebrnąć przez pierwsze zdania. Wilnoteko nie zamieszczaj więcej takiego hłamu.

#20 Nie czytałam tego, bo po

Nie czytałam tego, bo po pierwszym zdaniu stwierdziłam, że to nie jest warte mojej uwagi.

#21 autor artykulu nie jest

autor artykulu nie jest redaktorem gazety wyborczej, tylko pracownikiem instytutu prawa miedzynarodowego uniwersytetu warszawskiego; tym wieksze zdziwienie budza jego nieudolne wywody na temat stosunkow polsko-litewskich i co najmniej dziwne recepty naprawy tych stosunkow

zastanawia mnie, jak wyksztalcony mlody czlowiek (widac, ze mlody) moze tak nonszalancko traktowac badz co badz europejczykow - litwinow, ktorzy maja wlasne, niepodlegle i demokratyczne panstwo i wlasne sposoby zarowno na polityke wewnetrzna z kwestia mniejszosci narodowych wlacznie, jak i na polityke zagraniczna

tymczasem mlody gubrynowicz sugeruje, ze litwini to narod niedolezny, niezdolny do zachowania panstwowosci i nawet litewskosci, ze w sytuacjach krytycznych nie potrafia racjonalnie oceniac sytuacji, i w ogole potrzebuja jak najszybszej wszechstronnej opieki i wsparcia

cos mi sie tu nie zgadza; mieszkajac wsrod litwinow nie odnosze wrazenia, ze polityka w stosunku do litewskich polakow, jak rowniez polityka w stosunku do polski prowadzone sa bez zadnego planu i wyrachowania; przeciwnie, widze w dzialaniach litewskich wladz i plany, i wyrachowanie, a to znaczy, ze recepta pana gubrynowicza nie moze byc skuteczna

dziwi mnie troche, ze gazeta zamiescila tekst autora, ktory nie dojrzal do tematu, na ktory sie wypowiada; kryzys miedzy polska a litwa musi byc istotnie powazny, skoro zaden kompetentny specjalista ds wzajemnych stosunkow nie chce sie wypowiadac, bo przebywa w stanie konsternacji i ustepuje miejsca niedojrzalym gubrynowiczom

#22 Warszawa miałaby się

Warszawa miałaby się zastanowić jak... wesprzeć szkołę l i t e w s k ą na Litwie??? A najlepiej pewnie na Wileńszczyźnie!
Czyli jak doprowadzić do większego i szybszego wynarodowienia Polaków mieszkających na Litwie!!! Ta Gazeta to już przechodzi sama siebie w nastawianiu, żeby Polska wciaz do wszystkich podchodziła na kolanach, żeby nie być posądzoną o neokolonializm. A moze w ramach wspierania biednej grożącej wymarciu Litwy każdy polski polski zachnie debatować w polskim Sejmie po litewsku? Lenkijoje nuo šiol
reikia kalbeti lietuviskai!!!! Może pan redaktor zechce się nauczyć i w tym języku publikować w "Wyborczej"???

#23 Co za gówno... my im

Co za gówno... my im wsparcie, a oni nam nóż w plecy... To może kolega redaktor zrobi mi laskę a ja go posunę w pupę... powinien być zadowolony... no taką taktykę sam zaproponował...

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.