Kontrowersje wokół Złotych Lwów
Beata Bużyńska, 13 czerwca 2011, 09:56
Fragment filmu „Essential Killing”, fot. kino.dlastudenta.pl
Podczas sobotniej gali zakończenia 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni przyznano Złote Lwy zostały filmowi Jerzego Skolimowskiego „Essential Killing”. Skolimowski odebrał także nagrodę za reżyserię. Jego film triumfował ponadto w kategoriach: zdjęcia (operator Adam Sikora), muzyka (Paweł Mykietyn), montaż (nagroda dla Reka Lemehenyi i Macieja Pawlińskiego). Srebrne Lwy zdobył obraz Jana Komasy „Sala samobójców”. Za „Różę” Wojciecha Smarzowskiego - która była dziennikarskim faworytem do nagrody głównej - przyznano nagrodę w kategorii najlepsza główna rola męska; zdobył ją Marcin Dorociński, wcielający się w „Róży” w postać byłego żołnierza AK.
Festiwal w Gdyni winien promować przede wszystkim takie filmy, które adresowane są do polskiej widowni, a nie publiczności międzynarodowej - podkreślił Tadeusz Sobolewski, krytyk z „Gazety Wyborczej”. „Międzynarodowe jury zrozumiało „Essential Killing”, a nie zrozumiało „Róży” Wojciecha Smarzowskiego. To nawet dość zabawne. „Róża” to film przeznaczony dla widza polskiego i to dla widowni szerokiej. Moim zdaniem, chwilami jest wręcz zbyt oczywisty i deklaratywny. Jest to film wspaniały. Przypomina western, melodramat, wypuszcza widza na „pole minowe”, pokazując rzeczy, których w polskim kinie nie ma” - powiedział Sobolewski.
Według Sobolewskiego tegoroczny konkurs w Gdyni miał dobry poziom, „o każdym z 12 filmów można było powiedzieć coś ciekawego”, było wiele propozycji kina autorskiego, pokazano interesujące debiuty. „Tymczasem byliśmy świadkami dominacji Skolimowskiego. Przy całym szacunku, a nawet podziwie dla filmu „Essential Killing”, Jerzy Skolimowski to przecież reżyser, który po swoich sukcesach światowych nie musi o nic walczyć. Nie powinien rywalizować z debiutantami” - przypomniał Sobolewski. Jego zdaniem „Skolimowski powinien być fetowany osobno, jako mistrz”.
Na podstawie: PAP