Kaczyński nie dał się zapędzić do narożnika
Choć wszyscy spodziewali się "haków", to w debacie nie pojawiły się żadne chwyty poniżej pasa. "Wszystko odbywało się w granicach wyższej kultury politycznej. Z uszczypliwościami, ale bez mocniejszych ataków. Nikt nie sprawił złego wrażenia, żaden kandydat nie przegiął" - wskazuje dr Bartłomiej Biskup z Instytutu Politologii UW.
Zdaniem Materskiej-Sosnowskiej ta debata to powrót "starego" Kaczyńskiego. Jak mówi politolog z UW, Kaczyński zerwał z lansowanym do tej pory łagodnym wizerunkiem.
Według Biskupa było to zagranie tylko na potrzeby tej debaty, po to, by "nie dać się zapędzić do narożnika". "Wyciągnął wnioski z poprzedniego starcia i nie dopuścił do tego, by to Komorowski kierował debatą. A z łagodnego wizerunku nie zrezygnował do końca, bo nie wykluczył np. pogodzenia się z Wałęsą" - zauważa Biskup.
Czy debata znacząco wpłynie na wynik wyborów? Zdaniem ekspertów wpływ ten nie będzie przemożny. Debata nie wyłoniła niedzielnego zwycięzcy. "Decyzje w większości już zostały podjęte. Takie telewizyjne pojedynki są obliczone na tych wyborców, którzy są niezdecydowani. Debata nie jest czynnikiem rozstrzygającym, ale dopełniającym tę kampanię. Będzie istotna dla języczków u wagi" - mówi dr Biskup.
Na podstawie: www.wp.pl