Janukowicz przeprasza Polskę, Litwę i Gruzję


Hanna Herman, współpracownica kandydata na prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowicza, przeprosiła w środę za jego słowa o polskich bojówkarzach, którzy rzekomo mają przyjechać na Ukrainę, by w drugiej turze wyborów prezydenta wesprzeć premier Julię Tymoszenko.
"Bardzo przepraszam. Niestety wprowadzono nas w błąd. Po sprawdzeniu tych doniesień okazało się, że zostaliśmy zdezinformowani" - powiedziała Herman poproszona przez PAP o wyjaśnienie słów swego szefa.

Przed bojówkarzami z Polski, Litwy i Gruzji, którzy wybierają się na Ukrainę w związku z niedzielnymi wyborami, Janukowicz ostrzegał w poniedziałek. "Otrzymaliśmy informacje, że z Litwy i Polski wybierają się do nas tak zwani obserwatorzy (wyborów), mamy też informacje, że przez Odessę przypłynie z Gruzji kilka statków z pasażerami" - oświadczył wówczas w wypowiedzi dla stacji telewizyjnej "Akademia" w Odessie.

"Zrozumiałe, że są to bojówkarze i jadą tu, by przyjść z pomocą Tymoszenko" - powiedział Janukowicz. Lider prorosyjskiej Partii Regionów dodał, że informacje te zostały już przekazane ukraińskiej Straży Granicznej, Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy oraz MSZ.

Janukowicz podkreślił jednocześnie, że jego partia jest w opozycji i nie posiada instrumentów, które pozwoliłyby zapobiec destabilizacji oraz ingerencji obywateli obcych państw w proces wyborczy. "Odpowiedzi powinny udzielić obecne władze (rząd Tymoszenko - PAP), a jeśli tego nie zrobią, zwołamy pospolite ruszenie i pokażemy im, czym jest naród ukraiński" - oświadczył Janukowicz.

Ani Polska, ani Litwa nie zareagowały na wypowiedź lidera Partii Regionów, uczyniła to jednak Gruzja. W środę rzeczniczka prezydenta Micheila Saakaszwilego oświadczyła, że w związku z "niejednoznacznymi reakcjami" na gruzińską misję obserwacyjną na Ukrainie Tbilisi wycofuje swych obserwatorów.

W pierwszej turze wyborów 17 stycznia Janukowicz uzyskał 35,32 proc. poparcia, a Tymoszenko - 25,05 proc.

PAP