Jak jezuici sarmatów uczyli?


Na zdjęciu: pomnikowe popiersie Stanisława Hozjusza w kościele Santa Maria in Trastevere w Rzymie, fot. BN Polona.
Stanisław Hozjusz, czołowy zwolennik kontrreformacji, wiedział, co robi, kiedy zdecydował się sprowadzić jezuitów do Polski. Wtedy jeszcze stosunkowo młody zakon, założony przez Ignacego Loyolę, szturmem zaczął zmieniać Europę, kształtując ją zgodnie z linią Watykanu. W jakim stopniu udało się jezuitom wpłynąć na sarmatów? Czy może ponieśli klęskę? I jaką rolę odegrały w tym prowadzone przez nich szkoły?




445 lat temu, 5 sierpnia 1579 r. zmarł Stanisław Hozjusz, jeden z najwybitniejszych polskich humanistów XVI w., poeta, sekretarz króla Zygmunta Starego, dyplomata, biskup chełmiński i warmiński, kardynał, teolog, jeden z czołowych przywódców polskiej i europejskiej kontrreformacji. Zwolennik odrodzenia szkolnictwa w Rzeczypospolitej w duchu jezuickim. Papież Pius V nazwał Hozjusza „kolumną świętego katolickiego Kościoła”.

Jak jezuici do Rzeczypospolitej trafili

Towarzystwo Jezusowe zostało założone przez Ignacego Loyolę na początku XVI w. W 1534 r. jezuici byli bezpośrednią odpowiedzią na coraz silniej rozwijającą się reformację. Szybko też zaczęli zyskiwać na popularności i odnosić coraz większe sukcesy. Zaledwie trzydzieści lat później do Rzeczypospolitej przybył jezuita Alfonso Salmerón, który miał sprawdzić, czy jest tu dobry grunt na stworzenie przyczółku dla jego zakonu. Z listu, który wysłał do samego Ignacego Loyoli, wyłaniał się obraz Rzeczypospolitej, w której z perspektywy kontrreformacji dzieje się źle i dobrze byłoby, aby jezuici przybyli do tego dużego kraju, choć dostrzegał trudności, ponieważ „przeciw herezyom żaden biskup nie ośmiela się wystąpić i tak kąkol rośnie niezmiernie”.

W latach pięćdziesiątych XVI w. reformacja w Polsce rzeczywiście rozkwitała. Król Zygmunt August nie był skory do jej zwalczania, a wręcz plotkowano, że zastanawiał się, czy nie porzucić Kościoła katolickiego. Zwolennicy reformacji cieszyli się swobodami i rozwijali się prężnie, zyskując coraz większą władzę w państwie i – co ważne – stanowiąc fundament ruchu szlacheckiego.

Hierarchia katolicka martwiła się o swoje wpływy i o wiarę katolicką – zwłaszcza słynący z gorliwości biskup warmiński Stanisław Hozjusz, który ściągnął Piotra Kanizego z Niemiec. Pragnął, aby ten odwiedził Rzeczpospolitą i wsparł kontrreformację. Jezuita miał między innymi okazję obserwować obrady sejmu, podczas których – według niego – działy się rzeczy straszliwe, padały bowiem nawet propozycje wykluczenia biskupów z senatu, co oznaczało osłabienie pozycji Kościoła.

Kanizy zaczął negocjować z władzami zakonu możliwość założenia misji w Rzeczypospolitej, odmalowując ją w barwach jak najbardziej ponurych i wskazując, że jeszcze chwila, a Rzeczpospolita odłączy się od Kościoła rzymskiego. Proces został uruchomiony, ale na pojawienie się jezuitów w Polsce trzeba było jeszcze chwilę poczekać. Hozjusz uzyskał to, co chciał, dopiero w 1565 r., kiedy sprowadził do Braniewa pierwszych jezuitów, którzy założyli tam szkołę. Miał bowiem plan, aby odciągnąć szlachtę od reformacji. Trzeba było tylko znaleźć skuteczną metodę.

Szkoła może i jezuicka, ale za to blisko

Działania jezuitów były zawsze pomyślane jako długofalowe. Doktryna zakonu, chociaż walczyła z reformacją, zakładała, że część pokolenia jest stracona. Należy przekonać kolejne pokolenie, aby nie porzucało wiary katolickiej. Jak to osiągnąć? Odpowiedź być prosta – opanować szkolnictwo i stać się atrakcyjnym.

W I Rzeczypospolitej istotną rolę odgrywał etos wykształcenia. Szlachta chętnie wysyłała dzieci na zachodnie uniwersytety, aby tam zdobywały wiedzę. Modnymi kierunkami były Włochy (Padwa i Rzym), ale także kraje niemieckie (Witenberga i Norymberga). W ośrodkach uniwersyteckich młodzież szlachecka mogła się zetknąć z reformacją. Nie raz i nie dwa się zdarzało, że młody człowiek, który wyjeżdżał jako katolik, wracał do kraju już jako kalwin.

Logika jezuitów była zatem prosta – stworzyć dobre szkolnictwo na terenie Rzeczypospolitej, tak aby szlachta miała alternatywę; zarazem tak skonstruować program nauczania, aby umocnić wiarę katolicką. Plan zaczęto wprowadzać w życie.

Pierwszy dom zakonny powstał w Braniewie, zaraz potem kolejne w Pułtusku, Poznaniu i Jarosławiu. Początkowo kadrę stanowili jezuici z zagranicy i dopiero po jakimś czasie wyświęcono pierwszych polskich jezuitów, którzy zaczęli działać w Rzeczypospolitej. Pierwsi jezuici stanowili forpocztę kontrreformacji, wśród nich bowiem znaleźli się między innymi tłumacz Biblii Jakub Wujek oraz teologowie Stanisław Warszewicki i Piotr Skarga.

Szkoły jezuickie stawały się coraz bardziej popularne. Wielu szlachciców kalkulowało, że taniej jest wysłać dzieci do szkoły przy którymś z klasztorów niż na Zachód, bo wiązało się to z większymi kosztami. Do tego jezuici starali się o to, aby pod ich skrzydła trafiali najbiedniejsi. Budowali konwikty, czyli internaty dla ubogiej szlachty, czym zapewniali sobie kolejnych zwolenników, nie tylko bowiem zapewniali wykształcenie, lecz także ukierunkowali w stronę kontrreformacji. Powstawały również bursy dla biedoty miejskiej, co umożliwiało zwiększanie wpływów w miastach.

Szkoła – struktura i rodzaj nauczania

Sukces szkolnictwa jezuickiego nie byłby możliwy, gdyby nie jego wysoki poziom. W 1599 r. zakon miał już jedenaście kolegiów, do których uczęszczało od kilkuset do tysiąca uczniów.

Podstawę nauczania stanowiła opublikowana w 1599 r. „Ustawa szkolna Towarzystwa Jezusowego” (Ratio Studiorum). Była ona wykładnią tego, czego i jak uczyć, obowiązywała każdą ówczesną szkołę jezuicką na całym świecie. Zarazem stała się pewnym drogowskazem, który – zwłaszcza w Rzeczypospolitej – był niekiedy traktowany indywidualnie. W związku z tym na przykład ze względu na umiłowanie do dyskusji była znacznie bardziej rozbudowana retoryka w szkołach jezuickich w Polsce niż w państwach niemieckich.

A czego uczono? W zależności od klasy na stopniu niższym (poza wspomnianą retoryką) – matematyki, poetyki, gramatyki, a na wyższym – teologii oraz filozofii. Dużą wagę przykładano do zajęć teatralnych, które służyły jako narzędzie rozwoju duchowego i ideologicznego. Teatry jezuickie cieszyły się olbrzymią popularnością, poruszano w nich tematy religijne, aby umacniać tożsamość.

W chwili kasacji zakonu w 1773 r. jezuici stanowili w Rzeczypospolitej potęgę i odpowiadali za większość szkół. Prowadzili sto szkół (51 w Prowincji Polskiej i 39 w Litewskiej). Uczyli tysiące młodych ludzi każdego roku. Trudno było spotkać szlachcica, który nie otarł się o szkolnictwo jezuickie

Wpływy

Wydawać by się mogło, że wpływy jezuickie w Polsce były olbrzymie, tymczasem sytuacja była dużo bardziej złożona. Niezaprzeczalnie jezuici przyczynili się to powstrzymania reformacji w Polsce. Wielu z jej zwolenników porzuciło protestantyzm albo odeszły od niego ich dzieci. Na pewno dużą zasługę mieli w tym jezuici. Ale zarazem w wielu obszarach ponieśli klęskę. Mieli bowiem ambicję formowania polityki wewnętrznej kraju.

Już w latach trzydziestych XVII w. szkolnictwo jezuickie zaczęło przeżywać kryzys, jakość szkół się pogarszała. Sami jezuici pisali z niepokojem o zachodzących zmianach. Otóż Kościół oraz sam zakon zaczęły podlegać sarmatyzacji, czyli struktury religijne przejmowały zwyczaje szlacheckie. Zamiast go zwalczać, wielu jezuitów stawało się zwolennikami sarmatyzmu.

Opór sarmacki wobec działań jezuitów był wielki i wielu celów nie udało się osiągnąć. Jednym z nich był bardzo silny egalitaryzm i odejście od podziałów stanowych, co jezuici starali się realizować, głosząc nauki o konieczności poszanowania włościan. Ta koncepcja mimo starań kaznodziejów (między innymi Piotra Skargi) nie trafiała do polskiej szlachty, która z podejrzliwością podchodziła do jezuitów jako obrońców chłopów. Dał temu wyraz anonimowy autor podczas rokoszu Zebrzydowskiego: „Także co po generałach są prowincyałowie, żeby nie mieli być albo Hiszpani albo Włoszy albo wżdy cudzoziemcy jacy, i po tych, co zaś jest starszych prefektów albo rektorów, rzadko naleźć, żeby ślachcica, ale pospolicie plebejusze tylko obierają. Bo acz są u nas niktórzy, których imiona się na -ski kończą, nihilo minus wiemy to na nie, że nie są ślachcicami”.

Ale na tym nie koniec. Kolejną klęskę ponieśli jezuici w kwestii reform w państwie i wzmocnienia władzy królewskiej. Podejrzewano ich nawet o próby wprowadzenia władzy absolutnej dla króla, a takim pomysłom stanowczo się sprzeciwiano. Podczas rokoszu jezuici stali się niejako wrogiem numer jeden – kto wie czy nie większym niż sam król? Utożsamiano ich wręcz z zakonem krzyżackim i twierdzono, że chcą odebrać szlachcie wolność. Jak się zdaje, zapalczywy opór szlachty nie na żarty przeraził zakon jezuicki, który ograniczył swoje tendencje do reformowania Rzeczypospolitej.

Bilans

Chociaż po pierwszych sukcesach szkoły jezuickie przeżywały na początku XVII w. kryzys, to ostatecznie w umocnieniu jezuickiego szkolnictwa pomogła sytuacje geopolityczna. Wojna trzydziestoletnia spustoszyła zachodnią Europę, która stała się po prostu miejscem niebezpiecznym do podróżowania. Dlatego też wielu ludzi decydowało się na wybór szkoły jezuickiej zamiast posyłać dzieci za granicę. Jezuici niewątpliwie zatrzymali reformację, wzmocnili polski katolicyzm, ale nie można powiedzieć, że mieli nieograniczony wpływ na szlachtę. Ta raczej wymykała się spod ich kontroli. Ostatecznie jezuici sami zrezygnowali z przeprowadzenia niektórych reform, ponieważ bali się utraty wpływów.

Na podstawie: Paweł Rzewuski/Muzeum Historii Polski