Jabłonowscy. Część I


Pozostałości zamku w Mariampolu, fot. Dmytro Antoniuk
Ród Jabłonowskich herbu Prus III wywodzi się z miejscowości Jabłonów na Mazowszu i znany jest już z okresu Średniowiecza. W XV wieku powstało kilka gałęzi tego rodu, które osiadły w różnych częściach Rzeczypospolitej. Dzięki małżeństwu Jana Stanisława Jabłonowskiego z Anną z Ostrorogów w drugiej połowie XVII wieku ród wzniósł swoją pozycję wśród polskich magnatów. Do dziś na terenach Ukrainy jest wiele zabytków, związanych z działalnością tego rodu. Dziś – pierwsza część opowieści o nich…
W obwodzie iwanofrankowskim (dawn. woj. stanisławowskim) nad Dniestrem malowniczo położone jest miasteczko Mariampol (w okresie panowania komunistów – Marynopol), zwanego tak od cudownego obrazu Matki Boskiej. Mimo, iż droga do miejscowości jest nie najlepsza, będą Państwo mile zdziwieni przy wjeździe do miasteczka. Wszędzie widnieją tablice z nazwami ulic, w centrum zaś tablica informacyjna głosi, że jest to „największy w Europie plac, nazwany na cześć Matki Boskiej – 11 tys. m²”. Pośród placu stoi figura Bogurodzicy z napisami po polsku i po ukraińsku. Na urwistym brzegu Dniestru budowana jest kaplica-rotunda dla cudownej ikony Matki Boskiej. Większość funduszy na te dzieła przekazał urodzony w tej miejscowości profesor iwanofrankowskiego uniwersytetu medycznego Wołodymyr Bociurko.

Pod koniec XVII wieku, gdy jeszcze Turcy panowali na Podolu, wspomniany hetman wielki koronny Jan Stanisław Jabłonowski wystawił na wzgórku zamek. W kaplicy zamkowej umieścił cudowny obraz Matki Boskiej, który zabierał ze sobą na wszystkie wyprawy wojenne (w tym również na bitwę pod Wiedniem). Stąd obraz nazywany jest też MB Hetmańską, MB Rycerską lub MB Mariampolską. Około 1730 roku zamek został rozbudowany, dopełniony pałacem, w którym Jabłonowscy mieszkali do chwili przyjścia Austriaków. Ci natomiast umieścili w zamku koszary. Podczas wojny francusko-austriackiej w 1809 roku na zamku broniły się przed wojskami austriackimi oddziały Księstwa Warszawskiego. Generał Marfeld nie odważył się brać szturmem zamku, chociaż ten już był podupadł, a ograniczył się jego ostrzałem artyleryjskim, co zmusiło obrońców do opuszczenia jego murów. Po tych wydarzeniach większość murów została rozebrana, ale pałac jeszcze długo pozostawał w stanie mieszkalnym. Dzieła zniszczenia dokonali dopiero Rosjanie podczas I wojny światowej, paląc zabytek należący już wówczas do Błażowskich. Ocalały jednak komnaty ze wspaniałymi barokowymi freskami na ścianach. II wojna światowa i panowanie komunistów dokonały dzieła zniszczenia – rezydencja została częściowo rozebrana, a w zachowanej części umieszczono szpital. Zachowała się jedynie brama wjazdowa z fragmentami murów i moszczoną drogą wjazdową oraz fragmenty narożnych baszt od strony parku.

Klasztor kapucyński w Mariampolu, fot. Dmytro Antoniuk

W smętnym stanie jest kompleks dawnego klasztoru kapucynów, w którym obecnie mieści się żeńska kolonia karna nr 128. Dzięki zezwoleniu Zarządu Państwowej Służby Penitencjarnej Ukrainy udało mi się wejść do środka i zobaczyć, jak obecnie mieszkają tam skazane kobiety (są tu bardzo młode dziewczęta, widziałem też staruszkę o kulach, która na wolności handlowała narkotykami) i sfotografować te zabytkowe wnętrza.

W okresie sowieckim pomieszczenia klasztorne zostały gruntownie przebudowane na zewnątrz i wewnątrz, kościół zaś został przedzielony na kondygnacje. W dolnej jego części urządzono stołówkę, a w górnej – salę zebrań. Tylko tu zachowały się oryginalne sklepienia, ale już bez żadnych dekoracji i malowideł. Na fasadzie kościoła nie ma już malowidła Matki Boskiej i figur świętych. Brak też dzwonnicy i bramy. Jest nadzieja, że całość obiektu zostanie wkrótce udostępniona mieszkańcom. Jest już decyzja o przekazaniu obiektu na szkołę-internat dla sierot, którymi opiekują się greckokatolickie zakony zajmujące się szkolnictwem. Decyzja wprawdzie została podjęta jeszcze w październiku 2012 roku, mimo to kolonia działa tu do dziś, a jej władze wcale nie są pewne, czy będą musiały się przenosić.

W 1742 roku wojewoda bracławski Jan Kajetan Jabłonowski ufundował klasztor-hospicjum dla oo. kapucynów pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy. Cele, początkowo drewniane, zamieniono na murowane i zaczęto wznosić świątynię. Budowę ukończono po 6 latach. Jan Kajetan przez współczesnych mu był uważany za bardzo zarozumiałego pyszałka. Był krewnym Leszczyńskich, a przez nich spowinowacony z królami francuskimi, więc stawiał się na równi z monarchami i podpisywał się jako „książę na Ostrogu”.


Klasztor kapucyński w Mariampolu, fot. Dmytro Antoniuk

Jabłonowski z pierwszą żoną Teresą z Wielhorskich w 1746 roku ufundowali również w Mariampolu klasztor dla ss. Miłosierdzia (szarytek). Gdy podczas reform józefińskich ośrodek kapucynów został skasowany, przekazano szarytkom opuszczone zabudowania klasztorne. Ciekawe jest, że do 1812 roku zajmowały one obydwa klasztory, pokapucyński i swój stary, dalsze losy tego drugiego są nieznane.

Na początku XIX wieku, po tym, jak spaliła się cerkiew greckokatolicka, władze zezwoliły na wspólne użytkowanie pokapucyńskiego kościoła przez szarytki i grekokatolików. Doprowadzało to do ciągłych sprzeczek, wzajemnych obraz i utrudniało przebieg nabożeństw. Zakonnice protestowały, gdy grekokatolicy zdjęli obrazy św. Klary i św. Józefa. Doszło do tego, że obie strony nie mogły dojść do porozumienia, kto i za ile ma wyremontować dach świątyni. W 1892 roku grekokatolikom zaproponowano pieniądze na budowę własnej świątyni, ale ci się nie zgodzili, uważając te sumę za niewystarczającą. W planach było też podzielenie kościoła na pół, ale i to nie zaakcepowano. Całe szczęście, że te niesnaski nie przeszkadzały w normalnym funkcjonowaniu przyklasztornego szpitala i leczeniu chorych. W 1876 roku wystąpił tu na koncercie dobroczynnym znany gitarzysta-wirtuoz Marek Sokołowski. Ostatecznie świątynia została oddana siostrom w 1924 roku, a grekokatolicy musieli wybudować swoją cerkiew, która do dziś stoi obok zabudowań klasztornych.

W 1938 roku wybuchł pożar w kościele parafialnym Mariampola (proszę nie mylić z kapucyńskim) i do szarytek przeniesiono cudowny obraz MB Mariampolskiej, który Jan Stanisław Jabłonowski umieścił właśnie w kościele parafialnym św. Trójcy. Po II wojnie światowej komuniści chcieli przekazać ikonę do muzeum, ale miejscowa ludność ukryła obraz i potajemnie wywieziono go do Polski. Obecnie, po koronacji w 1989 roku, znajduje się on w kościele NMP na Piasku we Wrocławiu. Naczynia liturgiczne i inne wyposażenie kościoła szarytki zabrały ze sobą. W 1946 roku klasztor zamieniono na dom dziecka, a później na lecznicę i kolonię kobiecą. W magazynach Lwowskiej Galerii Sztuki w Olesku (m.in. mieszczących się w dawnym klasztorze kapucynów) zachowała się figura św. Feliksa z Cantalice – jednego z głównych świętych zakonu, która do 1927 roku stała na murze klasztornym. Ciekawa jest ze względu na sznur-pasek świętego, wykonany z prawdziwego sznura konopnego. Oprócz tego przypisuje się ją autorstwu Jana Jerzego Pinzla.

 Teraz przenieśmy się na Wschodni Wołyń. 16 km od Sławuty Sanguszków leży miejscowość Annopol. W parku w tej miejscowości znajduje się siedziba lokalnych władz. Zajmuje ona dawny barokowy pałac, wzniesiony w 1759 roku. Po licznych przeróbkach i modernizacjach na tyle zmieniono wygląd zabytku, że nie pozostało żadnych śladów pierwotnej architektury. O tym, że jest to dawna zabudowa, świadczą jedynie dwa ryzality na bocznych wieżach.

 Pałac Jabłonowskich w Annopolu, fot. Dmytro Antoniuk

Niegdyś pałac był znacznie większy. Za jego fundatora uważano wojewodę poznańskiego Antoniego Barnabę Jabłonowskiego, za architekta – Paolo Fontanę. Pierwszą żoną wojewody była Anna z Sanguszków, dla której miejscowość Glinniki przemianowano na Annopol. Ukończenie budowy świętowano na hucznym bankiecie, na który Jabłonowski zaprosił „cały Wołyń”. Wcześniej zakupił on w Warszawie meble i kosztowne wyposażenie dla „annopolskiego mieszkania” na sumę 100 tys. złotych.

Jednak niebawem Jabłonowscy sprzedali majątek. Przez jakiś czas zajmował go ostrogski arcybiskup prawosławny, po nim rezydencją władali Walewscy i Czetwertyńscy. Ostatnim właścicielem Annopola był rosyjski generał Iwikow.

Rezydencja często się paliła, a największych strat zaznała podczas I wojny światowej. Za czasów sowieckich wnętrza całkowicie zmieniono, nic nie pozostawiając ze starego układu.

Rezydencja leży we współczesnym jej olbrzymim parku. W Annopolu jest też grób cadyka żydowskiego Magida z Międzyrzecza – miejsce licznych pielgrzymek chasydów i niezwykłej architektury cerkiew prawosławna z XVIII wieku. Prawdopodobnie też wybudowana za pieniądze Jabłonowskich.

Dmytro Antoniuk

Tekst ukazał się w nr 1 (293) 15–29 stycznia 2018