Ich dwoje z misją w USA
Ewelina Rzeszódko, 16 listopada 2010, 12:51
Była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga, fot. astroportal.pl
Były minister spraw wewnętrznych Rzeczypospolitej Polskiej Antoni Macierewicz (obecnie szef parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej) i była minister spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej Anna Fotyga wyruszyli do USA, by prowadzić rozmowy w sprawie tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia bieżącego roku. Spotkają się z kongresmanem Peterem Kingiem, członkiem Izby Reprezentantów. Minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski proponuje rozliczyć wizytę "po efektach".
Fotyga i Macierewicz zamierzają zwrócić się do republikańskich kongresmanów o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz przekazać pismo od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w którym zwraca się o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy.
Peter King to kongresman, który w czerwcu zaprezentował w Kongresie projekt rezolucji. Jej celem jest doprowadzenie do międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. W opracowaniu Kinga czytamy, że "Rosjanie obwiniają polskich pilotów, a Polacy - rosyjskich kontrolerów lotu, którzy z opóźnieniem mieli przekazywać instrukcje pilotom. Padają też słowa o tym, że część strony polskiej nie miała dostępu do miejsca katastrofy i że Polacy otrzymali tylko stenogramy z pokładowych rejestratorów, a nie czarne skrzynki". Projekt rezolucji wciąż czeka na przyjęcie w Kongresie.
Jak twierdzi amerykanista Zbigniew Lewicki, "jego pozycja jest wysoka, to jest postać, z którą w Waszyngtonie wiele osób się liczy".
Szef MSZ Radosław Sikorski nie kryje jednak, że nie wierzy w powodzenie misji Macierewicza i Fotygi. "Nie znam żadnej inicjatywy pana Macierewicza, która nie skończyłaby się czymś mniejszym niż wielką awanturą i kompromitacją" - skomentował Sikorski. Dodał, że nie wyobraża sobie, żeby "ktoś mógł używać tragedii smoleńskiej do polityki. Tym bardziej były minister spraw zagranicznych i były minister spraw wewnętrznych. Jeśli takie dwie osoby jadą z posłaniem szefa opozycji, to nie wyobrażam sobie, żeby to było tylko spotkanie z jednym z kilkuset kongresmanów".
Specjalistów od polskiej polityki zagranicznej jest w Polsce wielu. Niezależnie od tego, czy się lubi szefa polskiej dyplomacji czy nie, takie wyjazdy trzeba z nim konsultować. Obecny wyjazd Fotygi i Macierewicza wydaje się być jedynie przedwyborczym politycznym PR.
Iskierkę nadziei widzi minister Sikorski: "Gdyby na przykład udało się pani minister i panu ministrowi uzyskać to, co się czytało w gazetach, jakoby Stany Zjednoczone dysponowały zapisem ostatniej rozmowy prezydenta z bratem, co, umówmy się, dla nas byłoby bardzo ważnym dokumentem historycznym, to wtedy bym im pogratulował wizyty, ale w innym wypadku trzeba będzie to nazwać bardzo surowo".
Ryszard Kalisz uważa, że "takich wizyt polityków z innymi politykami jest codziennie mnóstwo. Ja wczoraj spotkałem się z przynajmniej sześcioma politykami z innych krajów - słowackimi, czeskimi, niemieckimi. Niczego tam nie zrobią w sprawie katastrofy smoleńskiej, pogadają sobie, niczego nie osiągną - to jest bez znaczenia". Mimo to wydaje się, że w dyplomacji nie ma spotkań i gestów bez znaczenia. Wolna partyzantka, zwłaszcza w polityce zagranicznej, może przynieść wiele szkody.
Na podstawie: PAP, rmf24.pl
Peter King to kongresman, który w czerwcu zaprezentował w Kongresie projekt rezolucji. Jej celem jest doprowadzenie do międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. W opracowaniu Kinga czytamy, że "Rosjanie obwiniają polskich pilotów, a Polacy - rosyjskich kontrolerów lotu, którzy z opóźnieniem mieli przekazywać instrukcje pilotom. Padają też słowa o tym, że część strony polskiej nie miała dostępu do miejsca katastrofy i że Polacy otrzymali tylko stenogramy z pokładowych rejestratorów, a nie czarne skrzynki". Projekt rezolucji wciąż czeka na przyjęcie w Kongresie.
Jak twierdzi amerykanista Zbigniew Lewicki, "jego pozycja jest wysoka, to jest postać, z którą w Waszyngtonie wiele osób się liczy".
Szef MSZ Radosław Sikorski nie kryje jednak, że nie wierzy w powodzenie misji Macierewicza i Fotygi. "Nie znam żadnej inicjatywy pana Macierewicza, która nie skończyłaby się czymś mniejszym niż wielką awanturą i kompromitacją" - skomentował Sikorski. Dodał, że nie wyobraża sobie, żeby "ktoś mógł używać tragedii smoleńskiej do polityki. Tym bardziej były minister spraw zagranicznych i były minister spraw wewnętrznych. Jeśli takie dwie osoby jadą z posłaniem szefa opozycji, to nie wyobrażam sobie, żeby to było tylko spotkanie z jednym z kilkuset kongresmanów".
Specjalistów od polskiej polityki zagranicznej jest w Polsce wielu. Niezależnie od tego, czy się lubi szefa polskiej dyplomacji czy nie, takie wyjazdy trzeba z nim konsultować. Obecny wyjazd Fotygi i Macierewicza wydaje się być jedynie przedwyborczym politycznym PR.
Iskierkę nadziei widzi minister Sikorski: "Gdyby na przykład udało się pani minister i panu ministrowi uzyskać to, co się czytało w gazetach, jakoby Stany Zjednoczone dysponowały zapisem ostatniej rozmowy prezydenta z bratem, co, umówmy się, dla nas byłoby bardzo ważnym dokumentem historycznym, to wtedy bym im pogratulował wizyty, ale w innym wypadku trzeba będzie to nazwać bardzo surowo".
Ryszard Kalisz uważa, że "takich wizyt polityków z innymi politykami jest codziennie mnóstwo. Ja wczoraj spotkałem się z przynajmniej sześcioma politykami z innych krajów - słowackimi, czeskimi, niemieckimi. Niczego tam nie zrobią w sprawie katastrofy smoleńskiej, pogadają sobie, niczego nie osiągną - to jest bez znaczenia". Mimo to wydaje się, że w dyplomacji nie ma spotkań i gestów bez znaczenia. Wolna partyzantka, zwłaszcza w polityce zagranicznej, może przynieść wiele szkody.
Na podstawie: PAP, rmf24.pl
Komentarze
#1 Warszawski, obecny,
Warszawski, obecny, znienawidzony rezim nie daje sobie rady ze sledztwem, to trzeba powolac grupe FACHOWCOW.
Tylko MY, Amerykanie jestesmy we wszystkim the best. Pomozemy Polakom. Kowboj z Dallas.