Historia opowiedziana ustami dziecka
Teresa Worobiej, 5 lutego 2018, 15:01
Od lewej: etnolog Adam Bartosz, autorka książki Natalia Gancarz, fot. Teresa Worobiej
„Tygodnik Wileńszczyzny”, 1–7 lutego 2018 r., nr 5 (nr 907)
„Chcę, żeby to się nigdy nie wydarzyło. Chcę, żeby wrócił sen, w którym nie było drutów, obozu, głodu, pluskiew i śmierci. Chcę, żeby żyła Sara. Płaczemy, bo już wiemy na pewno, że stąd nie da się wyjść. I że to niesprawiedliwe, że jedni zabijają drugich, bo myślą, że oni są zepsuci. Nawet nas nie znają” – opowieść małego cygańskiego chłopca, który wraz z rodziną znalazł się w niemieckim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau, stanowi treść książki dla dzieci „Mietek na wojnie. Publikacja jest poświęcona zagładzie Romów.
Miejsce w społeczeństwie
Udział w prezentacji wzięła autorka książki oraz Adam Bartosz, etnolog i muzealnik, wybitny znawca kultury i historii Romów, a także ilustratorka – Diana Karpowicz. Wydawców reprezentowali: Marcin Łapczyński, dyrektor Instytutu Polskiego, radca Ambasady RP w Wilnie, oraz Vida Montvydaitė, dyrektor Departamentu ds. Mniejszości Narodowych wraz z pracownikami tych placówek.
– Cieszę się, że Instytut Polski przyszedł do nas z inicjatywą przetłumaczenia na język litewski tej książki. Mam nadzieję, że przez publikację pomożemy młodzieży romskiej, zamieszkałej na Litwie, zrozumieć własną historię – powiedziała Montvydaitė, podkreślając, że środowiska naukowe i polityczne już od kilku lat poruszają temat holokaustu ludności cygańskiej. Tymczasem w środowiskach romskich brakuje wiedzy i świadomości nt. tragicznych wydarzeń, które były udziałem ich współbraci podczas II wojny światowej. Zdaniem Montvydaitė, wykluczenie społeczności cygańskiej, a także jej trudna sytuacja ekonomiczna jest w dużej mierze konsekwencją tamtych smutnych i tragicznych dziejów.
W języku litewskim książka ukazała się w 800 egzemplarzach, które będą dostarczone do szkół. Wystarczy, że placówki wyrażą zainteresowanie i zorganizują wśród dzieci prezentację.
– Holokaust Romów nie był tragedią jedynie narodu romskiego, ale też narodu polskiego, litewskiego, całego świata. Historia Romów jest częścią naszej wspólnej historii, o której mówi się bardzo rzadko. Tymczasem podczas II wojny światowej zginęło około pół miliona Romów, o czym trzeba pamiętać – podczas prezentacji książki mówił dyrektor Łapczyński. – Żeby uniknąć wśród nas problemu rasizmu czy też ksenofobii, to należy zacząć otwarcie mówić o bolesnych tematach.
Dzieci zostają dziećmi
Opowiadanie „Mietek na wojnie” – to historia małego chłopca i jego rodziny, która w czasie II wojny światowej znalazła się w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau (Oświęcim). Autorka Natalia Gancarz zdecydowała się na jednoosobową formę narracji. Czyli wydarzenia, jakie się rozgrywają w obozie, poznajemy z relacji małego dziecka – najmłodszego w rodzinie. Z jednej strony – tragizm holokaustu, z innej – wesoły i zabawny (na ile to możliwe w danych okolicznościach) świat dzieci, które chcą się bawić, snują swoje wywody i nie potrafią zrozumieć ludzi dorosłych.
Trudny dla odbioru dzieci temat zagłady, zdaniem autorki, będzie lepiej odebrany przez młodego czytelnika, który czyta pamiętnik swego rówieśnika. Główny bohater opowiada o codzienności: doświadczeniu bólu, wykluczeniu, smutku (Chyba tej nocy stałem się dorosły. Bo dorośli w obozie są smutni). Z innej strony jego opowieść jest o tym, że nawet w rzeczywistości obozowej dzieci pozostają dziećmi – szukają przygód i chcą poznawać nowych kolegów.
Fot. Teresa Worobiej
– Dwie sytuacje wpłynęły na napisanie książki: w swojej pracy zajmowałam się zagładą Romów, a także zrobiłam studia literacko-artystyczne. Dotychczas mieliśmy materiały związane z dziećmi żydowskimi, polskimi, czy z innych narodów, natomiast nie było nic, co by mówiło o przeżyciach dzieci romskich. Historia opowiedziana jest ustami dziecka, dlatego żeby dotarła zarówno do dzieci, jak i osób dorosłych. Chcę, żeby stała się materiałem edukacyjnym dla Romów jak i nie Romów – powiedziała autorka, która prowadzi inwentaryzację miejsc, upamiętniających zagładę Romów w całej Europie.Ilustratorka – Karpowicz – opowiedziała, że zetknęła się z prawdziwym wyzwaniem, gdy została poproszona o stworzenie ilustracji. Zależało jej, żeby one nie przekształciły się w okrutne obrazy.
– Książka ma budowę klamrową, na początku i na końcu są rysunki kolorowe, natomiast w środku wszystkie ilustracje są czarno-białe: głównemu bohaterowi zostaje odebrany kolorowy świat dzieciństwa. Chciałam delikatnie przekazać informację o tragedii i klimacie życia w obozie. Starałam się nie pokazywać okrucieństwa wprost, tylko je zawęzić i uniknąć zła w książce – mówiła Diana Karpowicz. Książka kończy się kolorowo, ponieważ historia nie jest dopowiedziana do końca, wciąż jest jeszcze nadzieja.
Mietek, Karol, Rudi
Co ciekawe, że bohater w litewskojęzycznej wersji ma inne imię niż w oryginale – Karol. Tutaj autorka uchyliła rąbka tajemnicy, bo, jak się okazało, nie jest to wyłącznie kwestia dostosowania tłumaczenia do innego języka.
– Tytuł „Mietek na wojnie” został wybrany całkiem przypadkowo. Natomiast, kiedy zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie promujące książkę, był na nim, zmarły przed trzema laty, wielki nasz przyjaciel Karol Parno Gierliński, wybitny artysta, poeta, rzeźbiarz. Powiedział wtedy z wielkim wzruszeniem, że ta książka jest o jego losie, bo on należy do grupy dzieci ocalonych z obozu zagłady. Wyciągnęła go pewna kobieta i dzięki temu przeżył. Wtedy też postanowiliśmy zmienić imię Mietkowi, w każdym następnym wydaniu książki bohater będzie miał na imię Karol – opowiadała autorka. Z kolei w niemieckiej wersji językowej bohater ma na imię Rudi, ponieważ tłumaczenie zainicjował ambasador austriacki w Warszawie, a w Austrii bardzo znanym wśród romskiej społeczności człowiekiem, który przeżył obóz koncentracyjny, jest Rudolf Sarkozy. Dlatego ludność niemieckojęzyczna nazwała małego bohatera na jego cześć.
Jak zauważyła autorka, w trakcie pisania książki, czytały ją dzieci w wieku 7–12 lat. Dla tych młodszych temat okazał się zbyt trudny, niemniej jednak wiele zależy od rodziców, nauczycieli, którzy wytłumaczą, pomogą dzieciom w zrozumieniu.
Fragmenty książki czytały romskie dzieci ze świetlicy na Nowym Świecie, fot. Teresa Worobiej
Edukacja nie tylko Romów
Sytuacja Romów w różnych krajach wygląda inaczej. Nie istnieje jakiś system nauczania historii i kultury romskiej w sposób naukowy. Jak podkreślali uczestnicy dyskusji, narzędzia dopiero są tworzone. Książka o Mietku-Karolu ma temu służyć.
– Dopiero od 20 lat w społeczeństwie romskim istnieje świadomość, że ich naród, podobnie, jak i Żydzi, był przeznaczony przez nazistów do masowej zagłady. Kiedy rozmawiałem z cygańskimi rodzinami, to wiele osób opowiadało, że ich sąsiadów, krewnych wymordowano na wojnie, ale wcale nie mieli pojęcia, że było to skierowane przeciwko całemu narodowi. Ostatnio wśród romskiej młodzieży powstał ruch „Ternype”, który m. in. organizuje zjazdy Romów z Brazylii, Kanady, krajów bałkańskich, czyli tych, których przodkowie nie doświadczyli holokaustu. I dla nich wszystkich pamięć o zagładzie zaczyna być jednym z głównych elementów budowy nowoczesnej politycznej tożsamości narodowej – tłumaczył etnolog Bartosz, który był inicjatorem powołania pierwszego na świecie muzeum w Tarnowie zajmującego się badaniem kultury i historii Romów.
– Gdy na budynku wywiesiliśmy plakat z napisem „Cyganie, Romowie. Kultura i historia”, to wielu przychodziło i z wątpliwością w głosie pytało, czy Cyganie w ogóle mają jakąś kulturę i historię. Celem ekspozycji była edukacja społeczności, aby pokazać grupę, która w pewnym sensie jest egzotyczna, ale że ona ma kulturę jak każdy inny naród. Drugi cel: pokazać Romom, że oni mają własną historię i kulturę. Bo Romowie na żadnym etapie – ani jako dzieci, ani jako dorośli – nie spotykają się z jakimkolwiek nauczaniem systematycznym. Cała ich wiedza o własnej historii, to jest wiedza przekazywana przez rodziców, często anegdotyczna. Romowie mają swój język – romanese – ale nie mają pojęcia, że ten język ma gramatykę i ortografię, bo ich nikt tego nie uczy. Mówi się, że Romowie są grupą dyskryminowaną w Europie pod względem społecznym, zdrowotnym, ekonomicznym. Ale ja lansuję też tezę, że jest to grupa upośledzona pod względem kulturowym. Nasze muzeum podejmuje wysiłek, żeby wypełnić lukę edukacyjną zarówno w stosunku do większościowej społeczności, jak i do Romów – tłumaczył Adam Bartosz.
Teresa Worobiej