Harcerstwo polskie na Litwie ma 30 lat


Fot. wilnoteka.lt/Marian Sokalski
„Czy chcecie zobaczyć Wilno?” – przed 30 laty zapytał Wiesław Turzański, ówczesny kierownik Referatu Wschód ZHR Wilno. Po odrodzeniu harcerstwa w Polsce zaczął myśleć nad przywróceniem legendarnej Wileńskiej Czarnej Trzynastki. Jego z pozoru szalony pomysł zyskał poparcie i już wkrótce na Górze Trzykrzyskiej przysięgę złożyli pierwsi wileńscy harcerze. Reaktywowana wówczas na Wileńszczyźnie organizacja w tym roku świętuje 30-lecie istnienia.


Rok 2019 to dla wielu organizacji polskich na Litwie czas szczególny. Dokładnie 30 lat temu, kiedy w Polsce następowały ogromne przemiany polityczno-społeczne, a Związek Sowiecki zaczynał chwiać się w swoich posadach, Polacy na Litwie uwierzyli w szansę na odzyskanie wolności. To sprzyjało powstaniu m.in. Związku Polaków na Litwie, ale również odrodzenia harcerstwa, którego tradycja na Wileńszczyźnie sięgała okresu międzywojennego.

Mówiąc o tym okresie, należy zacząć od przypomnienia postaci harcmistrza Józefa Grzesiaka „Czarnego”, który założył w Krakowie 13 Drużynę Harcerską im. Zawiszy Czarnego – zwaną od koloru chust jej członków Czarną Trzynastką. W czasie I wojny światowej bierze udział w walkach o odzyskanie przez Polskę niepodległości, a później także w wojnie polsko-bolszewickiej na Wileńszczyźnie. Ranny, trafia do szpitala wojskowego na wileńskim Antokolu. Jest oczarowany miastem. Postanawia nie wracać do Krakowa, ale zostać w Wilnie i tu założyć Wileńską Czarną Trzynastkę.

„To była drużyna, która była legendą od tamtych czasów, ponieważ reprezentowała Związek Harcerstwa Polskiego z tego okresu międzywojennego na wszystkich najważniejszych zlotach, które się odbywały” – mówił Wiesław Turzański podczas Zlotu 30-lecia ZHPnL, zorganizowanego w Rumszyszkach koło Kowna. Pod hasłem „Jedną myślą połączeni” spotkali się byli i obecni harcerze różnych pokoleń, by wspominać początki organizacji i wspólnie świętować rocznicę działalności.

Było wielu gości, w tym ci, którzy pamiętali rok 1989 i pierwsze organizacje harcerskie na Wileńszczyźnie. Przy ognisku najwięcej opowiadał Wiesław Turzański, inicjator odrodzenia Wileńskiej Czarnej Trzynastki. Jak wspominał, ta idea zrodziła się w nim jeszcze w połowie lat 80.

„Jest taka piękna rycina, kiedy Czarna Trzynastka wychodzi na obóz ulicą Ostrobramską, przez Ostrą Bramę. Tak symbolicznie to harcerstwo zostało kiedyś z Wilna wyprowadzone. Ambicją moją i moich przyjaciół było, żeby z powrotem przez tę Ostrą Bramę harcerstwo tutaj wprowadzić” – mówił podczas zlotu.   

Pierwszy kurs dla przyszłych wileńskich harcerzy odbył się w sierpniu 1989 roku w „Syrokomlówce”. Do końca roku przeprowadzono jeszcze dwa kursy. 13 grudnia 1989 roku pod świeżo odbudowanym pomnikiem Trzech Krzyży dwie osoby: Edyta Maksymowicz i Marek Kowalewski złożyli przyrzeczenie harcerskie. W ten sposób zaczęła się odradzać Wileńska Czarna Trzynastka.

Wiesław Turzański nie chciał stworzenie jednego scentralizowanego ośrodka w Wilnie, ale wiele mniejszych organizacji w różnych miejscowościach na całej Wileńszczyźnie. Udało mu się zachęcić ponad 50 instruktorów harcerskich ZHR  – głównie z Pomorza – do wzięcia udziału w programie tzw. życzliwego doradztwa. Ich zadaniem była pomoc w stworzeniu drużyn harcerskich w różnych miejscach na terenie całej Wileńszczyzny, a także samego Wilna. „To, co się wydawało niemożliwe, co było wytworem szalonych młodzieńczych umysłów, stało się możliwe” – podsumowuje W. Turzański.

Wiesław Turzański wspomina, że pierwsza misja rozpoznawcza polskich harcerzy na Wileńszczyźnie odbyła się jeszcze w 1986 roku. Stopniowo pozyskiwali sympatyków wśród lokalnych polskich działaczy, dyrektorów szkół itp., którzy w 1989 roku zjednoczyli się pod wspólnym szyldem Związku Polaków na Litwie.

Choć od czasów II wojny światowej na tych terenach nie istniała żadna organizacja harcerska, Wilno nie zapomniało całkiem o polskich harcerzach. „Wystarczyło, że się pojawiła latem grupa w mundurach, w krótkich spodenkach – jak zawsze chodzimy – i na Zielonym Moście zatrzymywały się z piskiem opon samochody marki Łada czy Żgul z okrzykami: Witamy polskich harcerzy! Tak więc była świadomość, że jest taka formacja, która potrafi coś dobrego zrobić” – mówi w rozmowie z Wilnoteką W. Turzański.

Zdaniem obecnego sekretarze generalnego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej (ZHR) w tym pierwszym okresie ważna była przede wszystkim praca u podstaw, którą harcerze wykonywali na Wileńszczyźnie w ramach tzw. środowisk opiekuńczych. Powstało ok. 40 punktów na terenie całego regionu, w których instruktorzy z polskich pomagali raczkującym środowiskom harcerskim.   

Dla polskich harcerzy Wilno było nie tylko wyzwaniem, lecz także prawdziwą przygodą. Dla niektórych – jak np. ówczesnego szefa Podreferatu ZHR Wilno Jacka Zauchy – także przygodą rodzinną trwającą już ponad 25 lat. To właśnie wśród wileńskich harcerek spotkał swoją przyszłą żonę.

„Jechaliśmy całą noc pociągiem. Trzeba się było przesiąść w Grodnie, a to zajmowało bardzo dużo czasu, więc przyjechaliśmy wieczorem do Wilna, po 24 godzinach. Na peronie spotkało nas cudowne żeńskie stworzenie w różowym baranku. To było moje pierwsze zachwycenie się Wilnem. Przyszły harcerki wileńskie, które się nami bardzo serdecznie zajęły. Później to już szło błyskawicznie, dlatego że okazało się, że ludzie w Wilnie są niesamowicie otwarci, ciepli, kochani” – mówi w rozmowie z Wilnoteką.

Jacek Zaucha miał pomóc w zorganizowaniu męskiej części Wileńskiej Czarnej Trzynastki. „Stwierdziłem, że to jest po prostu coś niesamowitego – ci chłopcy byli tak zaaferowani, tak bardzo chcieli brać w tym udział, że serce zostało przy Wilnie wtedy” – wspomina.

Jak dodaje, ta grupa entuzjastów – zarówno z Polski, jak i z Litwy – to byli wówczas młodzi ludzie, pełni zapału, odwagi, ale też pewnego rodzaju szlachetnej naiwności. Być może te cechy sprawiły, że organizacja przetrwała do dziś, a jej ideały przekazywane były i wciąż są przekazywane kolejnym pokoleniom harcerzy.  

„Myśmy świadomie od początku przyjęli taką tezę, że próbujemy tym dzieciom pokazać jakąś fajną przygodę. I rodzice to kupowali: (dzieci – przyp. red.) pojadą na obóz do Polski, na jakąś wycieczkę, na zbiórkach się fajne rzeczy dzieją. (…) Ta narracja się tu w Wilnie sprawdzała” – podkreśla J. Zaucha.

Wszyscy instruktorzy harcerstwa zgodnie podkreślają, że przynależność do tej organizacja pomogła w życiu wielu osobom. Chętnie przywołują przykłady byłych harcerzy, którzy w swoim dorosłym życiu odnieśli sukces, nie zapominając przy tym o dawnych ideałach. Świadczyła o tym również obecność wielu z nich na jubileuszowym zlocie.

Jednym z dawnych harcerzy jest m.in. Jarosław Niewierowicz, były minister energetyki Litwy, a obecnie doradca prezydenta. Przyznał, że przywiózł harcerzom serdeczne pozdrowienie od Gitanasa Nausėdy, któremu powiedział, że wybiera się na zlot. Polityk nie ukrywa, że ideały harcerskie są mu bliskie do dziś, a umiejętności, których nabył jako druh, przydają się w jego obecnej pracy.

„Harcerstwo daje niesamowitą szkołę organizowania różnych rzeczy, pozyskiwania sojuszników, tego jak motywować ludzi, ale też na pewno zaszczepia pewne poczucie misji i służby – tego, że w życiu się nie robi wszystkiego jedynie z korzyścią dla siebie. Na pewno jest takie poczucie spraw ważniejszych. Miałem to szczęście, że zawsze miałem przed sobą niesamowite wyzwania na szczeblu państwowym, gdzie te umiejętności i doświadczenie mogłem wykorzystywać” – podzielił się z Wilnoteką.

Polska brać harcerska to obecnie kilkadziesiąt tysięcy osób, ale łącznie przez szeregi organizacji przeszło nawet 100 tysięcy młodych ludzi. Fakt, że przedwojenna organizacja rozwija sia dziś także poza terenami Polski świadczy o tym, że szlachetne ideały i potrzeba robienia czegoś dla innych ludzi wciąż mają się dobrze.