Harcerska Miłość II


fot.: freepic.com
Dwa lata temu przedstawiliśmy tu pierwszą edycję projektu „Harcerska Miłość” (http://www.wilnoteka.lt/artykul/harcerska-milosc), który spotkał się z ogromnym zainteresowaniem i dziesiątkami próśb o jego kontynuację. Harcerska Miłość II to ciąg dalszy historii, w której główną bohaterką jest miłość. Jej narodzinom towarzyszyły szare mundury, dym ogniska i szum wiatru. Trzy wyjątkowe pary, trzy wyjątkowe historie, a w ich tle szara lilijka, harcerski krzyż i ideały.

BEATA I DANIEL

fot.: Seweryna Kardis - dział "HD"/ZHPnL
Jak się rozpoczęła Wasz harcerska przygoda?
Beata: Na początku działałam w Szafirowej Piątce, po jakimś czasie przeszłam do Szarych Wilków. Byłam szeregową, zastępową, a potem drużynową. Gdy przekazałam drużynę, byłam wsparciem dla Daniela w sprawach kwatermistrzowskich, a później zostałam kwatermistrzem w Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie.
Daniel: W harcerstwie jestem od 2003 roku. Choć początki były ciekawe. W szóstej klasie byłem z Beatą na wycieczce, ona już jako harcerka opowiadała o obozie i zajęciach. Siedziałem obok i słuchałem jak bałwan. Zapytałem, czy ja mógłbym tam wstąpić, w odpowiedzi usłyszałem, że nic ze mnie nie będzie (śmiech). Trafiłem do drużyny Czarna Trzynastka. Najpierw byłem szeregowym, później podzastępowym, zastępowym, przybocznym, drużynowym przez dwa lata, a potem zostałem wedrownikiem i  kwatermistrzem ZHPnL.
Beata: To harcerstwo, kiedyś było inne niż jest teraz.
Daniel: Zgadzam się. W naszych czasach to była duma, zaszczyt być harcerzem. Była chęć realizacji siebie w harcerstwie. To było bardzo ważne dla nas – dążenie do szczytu.
 

Jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?
Beata: Trudno powiedzieć, kiedy było to pierwsze spotkanie, bo znamy się chyba od 5 klasy – chodziliśmy razem do szkoły.
Daniel: Razem uczyliśmy się grać na gitarze. Beata mieszkała w Pilaite, to pamiętam, zawsze po szkole odprowadzałem ją do przystanku: od Mickiewiczówki aż do Zielonego Mostu.
Beata: Często pisaliśmy do siebie smsy – mieliśmy dużo wspólnego. To niebyło coś takiego, że spotkaliśmy się i zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. Później, chyba po trzech latach, podczas biwaku w 2003 roku mieliśmy dyskotekę andrzejkową i jakoś po tej dyskotece zaczęliśmy ze sobą chodzić.

Wymieńcie, co najbardziej Was w sobie zaciekawiło?

Beata: Daniel zawsze był i jest bardzo inteligentny. Jest bardzo otwartą osobą, bardzo pozytywny, często szeroko się uśmiecha – jest dobrym człowiekiem.
Daniel: Najbardziej zwróciło uwagę to, że Beata jest prawdziwa – mówi wszystko tak, jak jest. Wygląd. Beata była bardzo popularną dziewczyną, a jak to mówi się – każdy chce mieć tę „the best” (śmiech).


fot.: Karolina Dediul - dział "HD"/ZHPnL

Cecha, którą najbardziej lubicie w partnerze?
Beata: Dla mnie najbardziej podoba się Daniela panowanie nad sobą, on najpierw kilka razy pomyśli, a dopiero później coś powie. Nigdy nie uraża ludzi, jest po prostu dobrym człowiekiem.
Daniel: Lubię Beaty zdrowy krytycyzm. Ona rozsądnie reaguje na moje czasem nielogicznie wypowiedziane myśli. Ktoś inny mógłby powiedzieć, co to za głupi pomysł, a Beata powie: „Może dobrze mówisz, ale zobacz na to z innego punktu widzenia”. Wtedy rozumiesz, że ona ma rację i dobrze, że najpierw poprosiłem bliską osobę o radę. Beata potrafi rozpoznać, co jest dobre, a co nie i nigdy nie powie, że masz złe pomysły, tylko poradzi jak lepiej.

Wymieńcie 3 cechy lub zajęcia, które towarzyszyły Wam podczas harcerskich lat, początku przyjaźni i które są teraz.

Daniel: Wymienię jedną z takich wspólnych cech – wspólne zainteresowania. Znaleźć osobę podobnie myślącą, która chciałaby spędzić miesiąc w lesie, bez prysznica, jedząc z menażki – było wyzwaniem. Te wspólne zainteresowania przekładają się też na wspólne myślenie.
Beata: (uśmiecha się) To też jest taka wyrozumiałość. Latem Daniel ciągle bywał na wyjazdach harcerskich, czasem nie widzieliśmy się kilka miesięcy, bo obóz, zlot, a potem kursy… Komórek nie braliśmy na takie wyjazdy. Ta wyrozumiałość pomagała.
Daniel: Fajne też było to, że zawsze szliśmy podobną drogą, ona szeregowa, ja szeregowy, ona zastępowa, ja zastępowy, ona drużynowa ja… też chciałem.
Beata: Tak samo było ze stopniami. To były wspólne zainteresowania, wspólne motywowanie jeden drugiego. Razem organizowaliśmy i obozy, i zajęcia. Teraz, w życiu codziennym, jak mamy coś do zorganizowania, na przykład imprezę rodzinną, to już zawsze wiadomo, kto będzie to robił. Ten zwyczaj, że my zawsze coś organizujemy pozostał. W rodzinie nawet nie ma dyskusji. Tylko pytają: „Beata, Daniel organizujemy?”, a my: „Tak, wszystko zorganizujemy”.

Jak doświadczenie harcerskie pomagało lub nadal pomaga budować związek?
Daniel: Myślę, że my nie widzimy problemów tam, gdzie widzą inni. Na przykład organizacja wesela: inni mówili, że dla nich to było bardzo trudne doświadczenie, że potrzebowali kogoś do pomocy. Dla nas to było łatwe. Umieliśmy rozmawiać z właścicielami sal czy innymi usługodawcami, bo przecież musiałem umawiać się z dyrektorami szkół na zimowiska, gdzie uczestniczyło ponad 100 osób. Już potrafiliśmy prowadzić swego rodzaju targi, poszukiwać kompromisów.
Beata: Odpowiedzialność. Przecież jak robiliśmy obozy, to braliśmy odpowiedzialność za ogromną liczbę osób, za zorganizowanie ich czasu, wyżywienia. W życiu codziennym to nam bardzo pomaga. Te nawyki planowania, organizowania nigdzie nie znikają. Kiedyś ufaliśmy sobie jak oboźna – oboźnemu, komendant – komendantce, to tak ufamy sobie jak mąż i żona. Jeden na drugim może polegać.
Daniel: Tak, to zostaje. Dyscyplina tamtych lat, która była narzucona nam przez naszych przełożonych, a doświadczenia teraz przekształciły się w bardzo ładny związek małżeński.

Jakie trudności i wyzwania w Wasz związek wniosło harcerstwo?

Beata: Dawno temu, kiedy jechało się na obozy, to nie widzieliśmy się przez jakieś 6-7 tygodni. Pozostałe rzeczy nas raczej łączyły. Te wspólne organizowania, pomoc jeden drugiemu.
Daniel: Pamiętam, gdy jechałem na swój pierwszy obóz, a wtedy już byliśmy ze sobą, nie było Facebooka, ani maili, to pisałem listy do Beaty. Musiałem iść dwa kilometry do poczty, aby je wysłać. Pewnego razu uciekłem też z obozu i jechałem 15 kilometrów rowerem do Solecznik, by z nią się spotkać.

Była pewna trudność w tym, że moja drużyna należała do Związku, a Beaty do Hufca, dlatego czasem były trudności z organizowaniem wspólnych imprez. Ale później zaczęliśmy zbliżać nasze drużyny. Wydawało nam się, że w tym podziale nie ma sensu, i zorganizowaliśmy jeden wspólny biwak, później kolejny.

Najlepsze wspólne wspomnienie harcerskie?

Beata: Obóz nad jeziorem Arinas w 2007 roku. Byliśmy komendantami.
Daniel: Wtedy przyjechało na obóz ponad 120 osób. Czuliśmy dumę. Poczuliśmy, że to, co robimy ma sens, że swoim autorytetem mogliśmy zebrać tyle ludzi, rodzice tych dzieci nam zaufali. Tylko później zrozumieliśmy, jak dużo zrobiliśmy, a było nam chyba tylko 18 lat, bez żadnych studiów, bez niczego i tylko dzięki drużynowym, którzy nas kiedyś wychowali, udało się przywieźć do lasu tylu harcerzy, zorganizować im miejsce noclegu, posiłek (nie mając dofinansowania) i ciekawe zajęcia.
Beata: Wtedy nie mieliśmy na obozach kajaków, paint ballu czy wspinaczki, zajęcia były z tego, co udało się znaleźć w lesie. Później, tuż po takim obozie, mieliśmy zlot w Kielcach, gdzie było ponad 10 tysięcy osób. Mogliśmy sami wybierać zajęcia, na które chcemy iść i których u nas na obozach jeszcze nie było, to nas też bardzo zainspirowało.

Macie jakieś wspólne zdjęcie harcerskie?
Beata: Tak, mamy zdjecie z obozu. Ono nawet powędrowało do naszego filmiku weselnego.
Daniel: Część naszego filmiku weselnego, który pokazywaliśmy gościom, została nagrana na obozie. Chcialiśmy pokazać, jak wyglądała nasz relacja od początku.


fot.: Pavel Gilauskas/ dział "HD"

Czy w domu gotujecie jakieś dania harcerskie?

Beata: Bardzo rzadko gotujemy takie obozowe dania. Harcerzami byliśmy od 2001r., za te lata najedliśmy się makaronu. Na pierwszych naszych obozach jedliśmy dużo makaronu i gryczki. Jednak podczas wspomnianego obozu, który organizowaliśmy na jeziorze Arinas, zdecydowaliśmy, że będzie inaczej. Dh. Ela Łuczyńska (wtedy Nadtoczy) była kucharką, robiła np. kotlety. Takie dania w naszej kuchni się zdarzają, ale makaron, czy gryka z konserwą raczej u nas nie goszczą.
Daniel: Zostawmy te dania na wyjazdy.
Beata: Wiecie, pamiętam swój pierwszy obóz, tam musiałam z moim podobozem przyrządzić na śniadanie 1200 kanapek. Wtedy nie było ani krojonego chleba, ani krojonej kiełbasy, ani krojonego sera. Kanapki robiłyśmy od 4:00 do 8:00 rana. Gdy wróciłam do domu, mama zapytała, czy pomogę jej zrobić kanapki, a to przecież było tylko 10 kanapek! To wyglądalo tak mało. Dziś przygotowanie czegoś w większych ilościach nie wydaje mi się straszne.
Daniel: Straszne to były czasy (śmiech).

Czy chcielibyście, by Wasze dzieci zostały harcerzami? Dlaczego?
Daniel: Tak, chcemy, żeby one były takie fajne jak my. Harcerstwo to szkoła życia. I to nie wymaga żadnego komentarza.
Beata: Oczywiście chcemy, by były wychowane podobnie jak my. Harcerstwo uczy nawiązywania stosunków z rówieśnikami, uczy samodzielności, odpowiedzialności. Harcerskie przygody są naprawdę wesołe, fajne, aktywne, rozwijające i dodają pewności siebie. Gdy patrzymy na dzisiejszą młodzież zapatrzoną w tablety i telefony komórkowe, to harcerstwo w tym kontekście uważamy za lepszą alternatywę do spędzania czasu wolnego.
Daniel: Harcerstwo uczy nas opanować własne ego i uczy dzielić się.

Czy chcielibyście, by małżonkowie Waszych dzieci byli harcerzami?

Beata: To już zależy nie od nas, a od przyszłych dzieci. Swoje dzieci na pewno zapiszemy do harcerstwa, ale kogo one wybiorą w życiu, to będzie ich sprawa. Jesteśmy bardzo liberalni i uważamy, że jeśli komuś jest ze sobą dobrze, to takich ludzi trzeba wspierać.
Daniel: Jednak myślę, że one automatycznie wybiorą sobie harcerza lub harcerkę.
Beata: Bo harcerze dobrze się rozumieją, dlaczego na przykład jadę na obóz, pozwalają to robić i wiedzą, że to nie jest stratą czasu. 

 
fot.: Seweryna Kardis - dział "HD"/ZHPnL
Wasze porady dla świeżo zakochanych par?
Daniel: Każdy człowiek ma swój świat, można razem dookoła chodzić, ale jednak każdy musi mieć swój własny cel.
Beata: Jednak każdy ma swoje „ja” i musi zostawić je dla siebie po to, by być ciekawym dla innej osoby. Jeżeli osoba jest dla ciebie ważna – ty musisz przyjąć inne myślenie.

IWONA I EDGAR

fot.: Stasys Tatoris

Jak długo jesteście razem? 
Edgar: 8 lat.

Czy według Was to dużo?
Iwona: Uważam, że w XXI wieku to jest dużo. W ciągu tego czasu zawsze nam towarzyszyli rodzina, przyjaciele, miasto Kraków i przeróżne wyjazdy harcerskie.

A jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?

Iwona: To był zlot w 2010 roku w Krakowie i zawsze żartem kłócimy się z tego powodu, bo są różne wersje, kiedy dokładnie się poznaliśmy.
Edgar: Moim zdaniem, to było w autokarze. Iwona siedziała z przyjaciółką Basią i zaproponowała mi chipsy, chociaż mnie nie znała... i tak zwróciła moją uwagę.
Iwona: A ja twierdzę, że poznaliśmy się już podczas samego zlotu, kiedy chłopcy przyszli do nas do podobozu, by pograć w karty. Pamiętam, że zwróciłam uwagę na jego błękitne oczy, nawet chyba powiedziałam mu, że ma piękny kolor oczu. Później zauroczyłam się Edgarem, bo bardzo dużo uwagi zwracał na mnie, troszczył się, pytał czy na przykład nie jest mi zimno – czego inni chłopcy nie robili. Po kilku latach, zamieszkaliśmy razem w Krakowie, mieście, w którym się poznaliśmy.

Jakie jest najlepsze Wasze wspólne wspomnienie harcerskie?
Iwona: Zlot, na którym poznaliśmy się i miło wspominamy Jamboree w Szwecji. Już wtedy chodziliśmy ze sobą, dlatego wszystko robiliśmy razem i bardzo się zbliżyliśmy do siebie, jeszcze lepiej się poznaliśmy.
Edgar: Najbardziej podczas tego wyjazdu zapamiętałem zajęcia, podczas których Iwona malowala mi włosy i twarz.
Iwona: A mi było bardzo przyjemnie, jak Edek wrócił z zajęć i miał na ręku narysowany tatuaż z moim imieniem i chyba sercem. Pomyślałam sobie: „O jak fajnie, podczas zajęć myślał o mnie!” (śmiech).

Jeszcze pamiętam zimowisko, podczas którego zaczęliśmy oficjalnie być razem. Ogółem to była ciekawa historia, bo przez pół roku spotykaliśmy się, ale ja ciągle nie mogłam zdecydować się i ociągałam z odpowiedzią. Aż w pewnej chwili Edgar przestał zwracać na mnie uwagę, więc mu przed zimowiskiem napisałam, że musimy porozmawiać. No i na zimowisku powiedziałam, że jednak chcę być z nim.

Macie jakieś stare zdjęcia w mundurze?
Iwona: Mamy jedno wspólne zdjęcie w mundurach z Rajdu „Arsenał” i z obozu. To był nasz pierwszy wspólny obóz.

Jakie są wspomnienia na tych zdjęciach?

Na rajdzie to w ogóle było śmiesznie, bo pojechała nasza drużyna „Gra Ulve” i jeden Edgar. Pamiętam, my przychodzimy do pokoju, a u Polaków zawsze wyjazdy koedukacyjne, nie ma podziału na chłopaków i dziewczyny. I Edgar pyta: „Ja co, będe z wami wszystkimi tutaj w jednym pokoju spał?” (śmiech).


fot.: Barbara Siatkowska

Waszym zdaniem, czym harcerska para różni się od nieharcerskiej?
Iwona: Szalonymi pomysłami, wspólnymi zainteresowaniami. Kiedy nieharcerskie pary idą do miasta, do klubu, my wolimy wziąć namiot, pojechać nad jezioro Baldžio Šilas i zrobić sobie szaszłyk na ognisku.
Edgar: No ogółem harcerze mają taki jakby swój mały świat.

Jak doświadczenie harcerskie pomagało lub nadal pomaga budować Wasz związek?
Iwona: Umiejętności organizacyjne bardzo przydały się w związku i w życiu codziennym. Jak ktoś z pary ma jakieś szalone pomysły, chce nadal wyjeżdżać na obozy, to druga osoba temu się nie dziwi. Często bywa, że gdy ktoś jeden w związku nie jest harcerzem, to nie rozumie innej osoby, nie rozumie, dlaczego nie można przestać być harcerzem i wszystko zostawić. U nas z tym nie ma problemu.

A jeszcze harcerskie piosenki dobrze nadają się na kołysanki! (śmiech) Gdy zaśpiewam wszystkie kołysanki, a Rysiek (synek) nadal nie śpi, to zaczynam śpiewać piosenki harcerskie. Najlepiej pasują „Późno już”, „Harcerskie ideały” czy „Z nim będziesz szczęśliwsza”.
Edgar: W drużynie, zastępie czy w patrolu ciagle za kogoś odpowiadasz, tak samo w rodzinie jesteś odpowiedzialny za dziecko. Umiemy dobrze planować swój czas, planować nawet życie.

Czy chcielibyście, by Wasze dzieci zostały harcerzami?

Iwona: Oczywiście będę bardzo szczęśliwa, jeżeli Rysiek będzie działać w harcerstwie. Ono uczy samodzielności. Teraz czasem jak jest możliwość to jedziemy w gości na obóz i bierzemy synka, mam w planach, by latem wybrać się całą rodzinką do lasu pod namiot. Ale oczywiście nie będziemy zmuszali, by dziecko zostało harcerzem.

A czy chcielibyście, by w przyszłości żona waszego syna była harcerką?
Iwona: Byłoby fajnie, ale z doświadczenia wiem, że nie zawsze bywa, tak jak chcemy. Jeżeli tak by się stało, to mielibyśmy wspólne zainteresowania.


fot.: Agata Radulewicz - dział "HD"/ZHPnL

Jaką cechę najbardziej lubicie u partnera?
Iwona: Stanowczość, odpowiedzialność, oszczędność.
Edgar: Upartość, zawsze idzie do końca.

Czy sądzicie, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje?
Edgar: Ja najpierw Iwonę poznałem, dopiero później przyszła miłość, dlatego myślę, że nie.
Iwona: Możliwe, że istnieje, ale u nas tak nie było.

Wasze porady dla świeżo zakochanych par?
Iwona: Trzeba zawsze ufać jeden drugiemu, uważnie słuchać drugą osobę i nie zważając na nic, trzymać się tego człowieka.
Edgar: Nie zwracać uwagi na zdanie innych.

ANNA I ROMUALD

fot.: rodzinny archiwum Ani i Romka

Jak długo jesteście razem?
Romuald: Od 2008 roku.

Jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?
Anna: Pierwszy raz zobaczyłam Romka na grze terenowej na Belmoncie w styczniu 2008 roku. Wtedy zebrało się nie tak dużo harcerzy, dlatego łatwo zauważyłam, że pojawił się do tej pory nieznajomy dla mnie, sympatyczny wędrownik z 26 Wileńskiej Drużyny Wędrowniczej „Yeti”, wpadł mi w oko. Byliśmy w różnych patrolach, to nie było okazji wtedy zapoznać się, ale pozostała mi w pamięci jego twarz. Potem w marcu tegoż roku (2008 r.) zakładałam HPM. Na pierwszej zbiórce HPM rozpoznałam, że to ten samy tajemniczy druh, którego zobaczyłam na grze terenowej na Belmoncie. W maju tego samego roku Romek zaprosił mnie na randkę.

Wymieńcie to, co najbardziej Was w sobie zaciekawiło? 
Anna: Najpierw uwagę zwróciłam na jego oczy i nos, bo nic innego zimą nie było widać. Potem, na zbiórkach zauważyłam, że Romek był bardzo odpowiedzialny, zawsze czymś się wyróżniał pośród innych.
Romuald: Nigdy do tamtej pory nie zapraszałem nikogo na randki, ale w Ani coś mnie zaciekawiło. Zaproponowałem, by pójść razem na spotkanie – zgodziła się, no i do tej pory idziemy razem przez życie.

Jaką cechę najbardziej lubcie jeden u drugiego?
Romuald: Lubię to, że Anna wiele razy pomyśli i zrobi rozeznanie przed tym, jak coś zrobi czy kupi. Ja natomiast mógłbym, na przykład, kupić pierwszą lepszą pasującą rzecz. W tym wypadku bardzo dobrze się uzupełniamy.

Wymieńcie zajęcia, które towarzyszyły Wam na początku przyjaźni harcerskiej.
Anna: Przede wszystkim to Harcerski Patrol Medyczny (HPM). Razem byliśmy kucharzami na wyjazdach harcerskich, razem uczestniczyliśmy w kursie dziennikarskim, Romek przyjeżdżał na obozy, które organizowałam, duchowo wspierał, kiedy wraz z druhnami zakładałam Chórek Harcerski, bywał chyba na wszystkich próbach, a jego komentarze, jak z dystansu brzmi śpiew, były bardzo cenne.

Jakie jest Wasze najlepsze wspólne wspomnienie harcerskie?
Romuald: Bardzo spodobały się nam starszoharcerskie rekolekcje wielkopostne w Polsce w 2012 roku, które zorganizował ojciec Jerzy Latawiec – ówczesny kapelan Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie (ZHPnL). Akurat latem tego roku mieliśmy ślub, te rekolekcje były dla nas jak przedmałżeńskie.

Jakie trudności i wyzwania w Wasz związek wniosło harcerstwo?
Anna: Akurat powiedziałabym, że harcerstwo było nie trudnością, a połączeniem, tym, co pomogło kształtować związek.

Macie jakieś stare zdjęcia w mundurze? Jakie są wspomnienia na tych zdjęciach?
Anna: Oczywiście. Nasze pierwsze wspólne zdjęcie w mundurze jest z kursu dziennikarskiego, w którym braliśmy udział w końcu 2008 roku. Mamy nie jedno zdjęcie ze wspólnych wyjazdów harcerskich.

 
fot.: rodzinny archiwum Ani i Romka
Jak doświadczenie harcerskie pomagało lub nadal pomaga budować Wasz związek?
Anna: Piosenki harcerskie – najlepsze kołysanki dla dzieci. Pląsy i piosenki przed jedzeniem także bardzo wkomponowały się w życie rodzinne. Bycie kucharzami na wyjazdach dużo dało w budowaniu rodziny, bo robiąc coś razem, przechodziliśmy niby próbę wspólnego życia.

Czym harcerska para różni się od nieharcerskiej?
Anna: Gdyby powiedziano teraz nieharcerskiej parze, by wzięła namiot i pojechała do lasu, to sądzę, że nie każdy by się odważyłby. Jeżeli para jest mieszana, to mogą powstać problemy, kiedy harcerz/-ka chce jechać na wyjazd harcerski, a nieharcerz/-ka nie chce ani wypuścić, ani dołączyć, bo nie zna ducha harcerskości. Kiedy para jest harcerska, troszeczkę łatwiej to wszystko pogodzić.

Jakie macie wspomnienia ze ślubu?
Anna: U nas był bardzo harcerski ślub: na sukni ślubnej i na żakiecie u Romka była przypięta miniaturka krzyża harcerskiego. Od rana podróżowaliśmy po miejscach nam bliskich, m.in. byliśmy w Ostrej Bramie, na starówce wileńskiej, na górze zamkowej w Nowej Wilejce, na Belmoncie i innych miejscach często odwiedzanych przez nas przed ślubem. Ślub odbył się wieczorem, mszę odprawił kapelan ZHPnL. Podczas mszy św. śpiewał chórek harcerski, dary nieśli harcerze i członkowie rodziny, a my z Romkiem czytaliśmy ułożoną przez nas modlitwę wiernych. Po mszy św. wszystkich gości częstowaliśmy tortem w dużym namiocie rozbitym w podwórku kościoła św. Jakuba i Filipa. Tak spędziliśmy nasz dzień zaślubin.

 
fot.: rodzinny archiwum Ani i Romka
Czy gotujecie w domu jakieś harcerskie dania?
Anna: Tak, czasami, gdy nie ma czasu, bywa u nas makaron z serem lub ryż z mięsem mielonym.

Czy macie jakieś wspólne hobby?
Anna: Lubimy grać w gry planszowe. Były czasy, kiedy ułożywszy dzieci spać, pół nocy graliśmy jeszcze w gry planszowe. Teraz już nie gramy we dwójkę aż tak często jak kiedyś – mamy dwójkę dzieci, które też z miłą chęcią dołączają się, tyle, że musimy gry dopasować do ich wieku.

Czy chcielibyście, aby wasze dzieci zostały harcerzami? Dlaczego?
Anna: Bardzo chciałabym. Jeżeli jest możliwość, to staramy się pojechać z dziećmi na jakiś biwak czy obóz w odwiedziny, aby już od najmłodszych lat pokazać te pozytywne strony harcerstwa, zachęcić do wstąpienia, ponieważ harcerstwo wychowuje młodzież.
Romuald: Harcerstwo to dobry sposób, aby znaleźć nowe znajomości, ulepszyć kontakt z bliskimi, osobami swego wieku, a także starszymi, by nieść pomoc bliźnim.

 
fot.: Viktorija Visnevskaja - dział "HD"/ZHPnL

Miłość od pierwszego wejrzenia istnieje?
Anna: Coś jest, ale to raczej zaciekawienie. To trzeba pogłębiać i pielęgnować, a wtedy zaciekawienie może przerosnąć w prawdziwą miłość. Wątpię, że od razu można tak mocno pokochać.

Czym dla Was jest miłość?

Romuald: Miłość, to dopełnianie jeden drugiego nawzajem, wspólne zaciekawienia.

Dziś coraz rzadziej widzimy te twarze w swym harcerskim gronie, ale jak oni sami twierdzą – starają się odwiedzać nas przy każdej okazji. Często na te spotkania biorą ze sobą swe małe pociechy – dzieci, którym od najmłodszych lat pragną wszczepić odrobinę harcerskości, bo wiedzą, że harcerstwo to niesamowita przygoda życia.

Amerykański pisarz Nicholas Sparks twierdził, że miłość jest jak wiatr – nie można jej ujrzeć, lecz można ją poczuć. Związek Harcerstwa Polskiego na Litwie życzy wszystkim kochanym i kochającym, by czuli powiew wiatru miłości nie tylko w dniu Świętego Walentego, lecz także każdego dnia. Miłość jest pięknym uczuciem, które nie ma dokładnej definicji, nie mierzy się w jednostkach czasu ani odległości, lecz naprawdę potrafi czynić cuda.

Serdecznie dziękujemy naszym rozmówcom za czas i chęć podzielenia się swoimi historiami!

Nad wywiadem pracowały:

Seweryna Kardis
Agata Radulewicz
Gabriela Tietianiec
Gabriela Zurzaite
Dominika Jakowicz
Karolina Dediul
Viktorija Visnevskaja
Kamila Daszkiewicz
z działu „Harcerskie Drzewo” ZHPnL