„Gwiazda Polarna” bastionem polskości w Stanach Zjednoczonych od 1908 roku


Na zdjęciu: Jacek Hilgier, fot. Leszek Wątróbski
O polonijnym dwutygodniku ze Stevens Point w Wisconsin (USA) rozmawiamy z Jackiem Hilgierem, redaktorem naczelnym „Gwiazdy Polarnej”.








Leszek Wątróbski: Jesteś wydawcą i redaktorem naczelnym dwutygodnika „Gwiazda Polarna”.

Jacek Hilgier: Wcześniej redaktorami naczelnymi naszego pisma byli m.in.: Edward Dusza, Alfons Hering, Paweł Klimowicz, Franciszek Kmietowicz, Małgorzata Terentiew-Ćwiklińska, Leszek Zieliński. „Gwiazda Polarna” to jedna z najstarszych niezależnych gazet polskojęzycznych ukazujących się w Stanach Zjednoczonych non stop, bez żadnych przerw. Ukazuje się od roku 1908 w Stevens Point, w stanie Wisconsin. Treść artykułów jest bardzo zróżnicowana — z dominacją problematyki historycznej i kulturalnej, dotyczącej głównie Polski, Polonii, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Jej profil porównać można do „Przekroju” (polskiego czasopima społeczno-kulturalnego wydawanego w Krakowie od roku 1945 — przyp. aut.). „Gwiazda Polarna” to m.in. zbiór tekstów historycznych i ciekawostek, komentarzy, poradnictwa, felietonów, tradycji i zwyczajów polskich oraz fakty z życia Polonii na świecie. Chodzi nam o porównawcze ukazanie, jak żyją Polacy w innych krajach świata. Gazeta stara się zachować bardzo zróżnicowany profil tematyczny i dotrzeć do możliwie szerokiego grona czytelników. Niezależność „Gwiazdy Polarnej” polega na nieangażowaniu się w bieżące spory pomiędzy różnymi odłamami Polonii amerykańskiej, a tym bardziej niepopieraniu któregokolwiek z nich.

Eksplozja polskich czasopism w USA zaczęła się w końcu XIX wieku.

Początek eksplozji polskich wydawnictw w USA nastąpił w latach 1887-1888, odkąd zaczęły się ukazywać takie pisma jak: „Echo z Polski” w Nowym Jorku (1863) — pierwsze czasopismo w języku polskim, „Orzeł Polski” (1870), „Kuryer Polski” w Milwaukee, „Dziennik Chicagoski” (pisownia oryginalna), „Gazeta Polska” w Chicago (1873), „Gazeta Polska Katolicka” w Detroit (1873), „Zgoda” (1881), „Polak w Ameryce” w Buffalo (1888), „Kurier” w Bostonie, „Wiara i Ojczyzna” (1891), „Wiadomości Codzienne” w Cleveland, „Naród Polski” w Filadelfii (1896), „Dziennik Związkowy” w Chicago (1908), „Robotnik Polski” w Nowym Jorku (1908), „Dziennik Polski” w Detroit i nasza „Gwiazda Polarna” w Stevens Point. Na początku XX w. nakład licznych pism reprezentujących wszystkie polityczne i społeczne nurty Polonii wynosił 200 tys. egzemplarzy.

Początkowo Wasz dwutygodnik ukazywał się jako dodatek do „Rolnika”.

Od roku 1908 nasze pismo funkcjonowało na rynku prasowym jako dodatek do „Rolnika” („The Farmer”), pisma założonego w roku 1891 przez Zygmunta Huttera i Teofila Krutzę, ukazującego się lokalnie dla polskich emigrantów z okolic Stevens Point (od 1892 do 1960). Po wydaniu 50 numerów, 1 października 1909 r., właściciele — bracia Józef i Stefan Worzałowie — dokonali uniezależnienia tytułu gazety i „Gwiazda Polarna” zaczęła prowadzić całkowicie samodzielną działalność. W roku 1989 odkupiła ją spółka „Point Publications, Inc. Co.”, której właścicielami byli: David L. Stewart i Małgorzata Terentiew-Ćwiklińska, redaktor naczelna gazety. Początkowo ukazywała się w stosunkowo dużym nakładzie, dochodzącym nawet do 10 tys. egzemplarzy i skierowana była do lokalnych czytelników ciągle rozmawiających ze sobą wyłącznie po polsku. Od tamtych czasów sytuacja uległa diametralnej zmianie — niestety na niekorzyść. W Stevens Point nie ma już praktycznie Polonii. Jest natomiast jej trzecie i czwarte pokolenie, które po polsku już nie rozmawia i siłą rzeczy gazety polskiej nie kupuje. Opieramy się więc od dawna głównie na prenumeracie, na wysyłce gazet po całych Stanach, do indywidualnych odbiorców. Najważniejsze kierunki prenumeraty pokrywają się z największymi ośrodkami polonijnymi, takimi jak: stan Nowy Jork, Floryda, Illinois, Arizona czy Kalifornia.

 
 
„Gwiazda Polarna” z 3 czerwca 2023 r., fot. Leszek Wątróbski

Skąd wziął się tytuł waszego dwutygodnika?

Tytuł pisma powstał w wyniku konkursu rozpisanego przez pierwszą redakcję. Wygrała wówczas propozycja „Gwiazda Polarna”. Uważano ją za nazwę symboliczną. Jak niegdyś wiodła ona starych żeglarzy do nowych, nieznanych lądów, tak prowadzić miała naszych emigrantów do ziemi amerykańskiej, gdzie nadal powinna być ich wierną przewodniczką.

Co interesuje waszych czytelników?

Nasi czytelnicy to najczęściej ludzie starsi, to osoby o poglądach raczej konserwatywnych i katolickich. Dla nich bardzo ważna jest więc tematyka kościelna, która zawsze cieszyła się i nadal cieszy dużym zainteresowaniem, szczególnie w czasach, kiedy papieżem był Polak Jan Paweł II. W naszej okolicy pracuje trzech polskich księży. Nabożeństwa odprawiane są jednak głównie po angielsku. W jednej z parafii w Stevens Point święcenie pokarmów na Wielkanoc i nabożeństwa odbywają się po polsku. Od lat trwa u nas proces szybkich zmian demograficznych wśród Polonii amerykańskiej. Lata, kiedy wielu marzyło o wyjeździe do Ameryki i złapaniu Pana Boga za nogi oraz szansie na ustawienie się finansowo i życiowo w kraju, dawno już minęły i chyba już nigdy nie wrócą. Ci, co tu zostali, to albo się starzeją, albo odchodzą od polskości. Dotyczy to szczególnie młodego pokolenia, które korzysta najczęściej z Internetu, z którego czerpie wszelką wiedzę. A wydawanie gazety polonijnej w wersji papierowej jest dziś naprawdę wielkim wyzwaniem i wiąże się z dużym nakładem pracy, stresu i poszukiwania sposobu dotarcia do każdego czytelnika, a potem utrzymania z nim kontaktu. Dzisiejsza Polonia Stevens Point to trzecie i czwarte pokolenie polskich emigrantów rozmawiających na co dzień po angielsku i słabo lub wcale nieznających języka polskiego.

Nic więc dziwnego, że oni nie czytają, a co za tym idzie, nie prenumerują „Gwiazdy Polarnej”. Natomiast nasi czytelnicy to głównie prenumeratorzy. Są to przeważnie ludzie w wieku 50+ i więcej. Wielu z nich to seniorzy przyzwyczajeni przez dziesiątki lat do czytania polskiej prasy. Oni wolą zdecydowanie czytać niż serfować po Internecie. Dla większości też naszych czytelników, związanych z nami od lat, „Gwiazda Polarna” to jedyny kontakt z językiem ojczystym. Dla wielu z nich, mieszkających wśród amerykańskich sąsiadów, nieutrzymujących na co dzień kontaktu z żadną organizacją polonijną, prenumerata „Gwiazdy Polarnej” to emocjonalny powrót do czasów i miejsc, które już dawno minęły. Nie ma więc dopływu świeżej, polskiej krwi. Tak to wygląda z mojej perspektywy. Sam, kiedy tu przyjechałem, musiałem „szlifować” język angielski. I długie lata zajęło mi przystosowanie się do nowych warunków tu panujących.

Ostatnio dużo piszecie także o Ukrainie…

Społeczeństwo amerykańskie, w przeciwieństwie do polonijnego, jest raczej mało zainteresowane tym tematem. Przeciętnego Amerykanina tematyka europejska raczej nie interesuje albo niewiele. Są raczej zapatrzeni w siebie i uważają się za pępek świata. Nie znaczy to oczywiście, że Ameryka nie pomaga Ukrainie. Zarówno bowiem prezydent, jak i parlament czy amerykański rząd wspierają ją finansowo i militarnie w walce z rosyjskim najeźdźcą.

Jak zorganizowana jest wasza redakcja?

Ja jestem szefem. Moja żona, Monika Pawlak, jest redaktorem technicznym i graficznym. Od lat związany jest z nami Edward Dusza, który przez lata był tu redaktorem, korespondentem i właścicielem wydawnictwa. Mamy też kilku współpracowników z Polski. Współpracujemy ze sobą głównie online. Elektronicznie też wysyłamy gotowe teksty do drukarni.

Uniwersytet Wisconsin w Stevens Point, fot. archiwum prywatne

Wasza redakcja znajduje się w miejscowości Stevens Point…

Miasteczko to powstało w dosyć nietypowym miejscu jak na Polonię w Ameryce — w bardzo małej miejscowości, w samym centrum stanu Wisconsin, nazywanym regionem Wielkich Jezior. Została zasiedlona głównie przez imigrantów z Polski i z Niemiec. Było tam również trochę przybyszów ze Skandynawii, ale głównie pierwszymi jej mieszkańcami byli Polacy i Niemcy. Szybko też powstały polskojęzyczne instytucje typu szkoła, kościół i w miarę upływu czasu właśnie gazeta. Stevens Point to nadal niewielka miejscowość licząca prawie 30 tys. mieszkańców, położona ponad 300 km na północ od Chicago. Okolice naszego miasteczka to tereny rolnicze i turystyczne. Można powiedzieć, że krajobrazowo są podobne do polskich Mazur i Kaszub. Mamy tu długie zimy — od połowy października nawet do maja. Wtedy pada śnieg i jest bardzo zimno. Nie ma też wielkich upałów i nie ma dużej wilgotności. Nie ma też przemysłu, ani obecnie, nowej Polonii.

Podobnie dzieje się dziś na całym świecie, wszędzie tam, gdzie mieszkają Polacy.

Artykuł opublikowany został na stronie internetowej dziennika „Kurier Wileński” www.kurierwilenski.lt 28 sierpnia 2023 roku.