Gdy mamy cel, mamy akcję


Piotr Domalewski, fot. 7md.lt
7 meno dienos
Pod koniec festiwalu „Kino pavasaris” w Wilnie gościł autor filmu „Cicha noc” Piotr Domalewski. Jego debiutancki film otrzymał aż dziewięć tegorocznych nagród Polskiej Akademii Filmowej. Z reżyserem rozmawiał Tadeusz Tomaszewski.






W czasie studiów reżyserskich zrealizował pan film krótkometrażowy wg powieści Roberta Musila „Człowiek bez właściwości”, przenosząc historię na grunt polskiej prowincji. Na wsi dzieje się także „Cicha noc”. Co pana pociąga w tej biedniejszej części Polski i co pana w niej inspiruje?


Ja pochodzę z prowincji. Mam wrażenie, że jeżeli człowiek chce opowiadać wiarygodne historie, to powinien opowiadać historie o czymś, co zna i z czym się utożsamia. Ja znam życie na prowincji. W Warszawie jestem nowicjuszem, mieszkam tam zaledwie parę lat i na razie nie jestem w stanie opowiadać historii z życia ludzi zniewolonych przez metropolię. Wydaje mi się, że literatura i w ogóle sztuka jest zawsze jakąś metaforą, na przykład powieść „Człowiek bez właściwości” jest w gruncie rzeczy książką o społeczności, znajdującej się w stanie świadomości zbliżającej się katastrofy. Mnie interesowało, na ile ta powieść jest metaforą tego, co ja znam ze swojego życia, i przełożyłem ją na naszą prowincję. Uważam, że w tej prowincji możemy dostrzec odbicia wielkiej literatury. Także w przypadku „Cichej nocy” wydawało mi się czymś oczywistym opowiedzenie osobistej historii osadzonej właśnie na prowincji, ponieważ z prowincją jestem związany.

Z tym że w „Cichej nocy” nie ma zapowiedzi katastrofy.

Nie ma, jeżeli nie liczyć tego, co się dzieje na poziomie emocjonalnym, między członkami rodziny, a te emocjonalne katastrofy czasem bolą najbardziej. Choć pozornie nic spektakularnego się nie wydarza, po prostu ludzie próbują przetrwać i żyć dalej. 

Przyznam, że mam problem z polubieniem pańskich bohaterów. Sprawiają wrażenie ludzi dobrych i niegłupich, tylko nie pojmuję, dlaczego są tacy bezwolni i obłudni, a pan mi w filmie nic nie podpowiada.

Nie zgadzam się, że główny bohater „Cichej nocy” jest człowiekiem bezwolnym, to jest człowiek, który bierze życie w swoje ręce i decyduje się na zrobienie czegoś bardzo trudnego. Powiedziałbym, że w filmie nikt nie jest bezwolnym bohaterem, bo bezwolni ludzie nie decydują się na nic, a moi bohaterowie decydują się na rzeczy, które w ich wszechświecie są czymś kompletnie niewyobrażalnym. Wyjechanie z Polski na zawsze jest dla mojego bohatera i dla jego rodziny czymś niesamowitym. Nawet bohaterowie pozornie bezwolni, to znaczy ci, którzy nie robią niczego ze swoim życiem, są tego świadomi i już sama konfrontacja z samym sobą – niczego nie robię, mimo że wiem, iż powinienem – świadczy o pewnej dojrzałości i odwadze. Lubię ich właśnie za to, że są tacy, a nie inni. Także za ich ułomność. Każdy człowiek w gruncie rzeczy ma jakąś ułomność. Jak mówi bohater Sylvestra Stallone z filmu „Rocky Balboa”, życie nie polega na tym, jak twardy jesteś, tylko na ile możesz znieść ciosy, które ci życie zaproponuje. Ja  lubię bohaterów, którzy nie są superbohaterami, tylko ludźmi, zmagającymi się z przeciwnościami losu. Lubię bohaterów „Cichej nocy” i nie staram się ich oceniać. Może to spowodowało, że nie zgłębiłem powodów tego, dlaczego są tacy, jacy są. Jest to mój debiut, w przyszłości być może ten temat rozwinę.  

Gdzieś wyczytałem, że w swoim filmie dokonał pan wiwisekcji kondycji współczesnego Polaka.

Próbujemy w filmie zdefiniować swoją tożsamość, siłę tej tożsamości, pokazując rozdarcie bohaterów między różnymi decyzjami, między tradycją a wyzwaniami, które stawia współczesność zarówno przed bohaterami filmu, jak i przed nami wszystkimi. W tym kontekście film jest prawdopodobnie jakąś wiwisekcyjną pocztówką współczesnego Polaka.

Oczekiwał pan, że film zostanie aż tak dobrze przyjęty? Nie ma pan wrażenia, że film przez polską krytykę filmową jest nieco przechwalony?

Czy ja wiem? Szczerze mówiąc, ja się nie spodziewałem, że film będzie tak doceniony, ale wydaje mi się, że ta pozytywna krytyka jest w dużej mierze obiektywna. Ja się przede wszystkim staram zrobić dobry film, a nie przypodobać żadnym krytykom. Co ciekawe, ten film połączył krytykę ze wszystkich stron, bo z nim utożsamia się zarówno szeroko pojęta krytyka prawicowa, jak i lewicowa, a to znaczy, że on stoi trochę ponad podziałami i może to jest jego walor.

Czy przystępując do realizacji swojego pierwszego pełnometrażowego filmu nie miał pan dylematu: robić film autorski czy oprzeć go na czyimś scenariuszu?

Po pierwsze, nie miałem żadnych propozycji, a po drugie wydawało mi się, że debiut jednak trzeba zrobić na podstawie jakiejś osobistej historii. Poza tym ja się głównie zajmuję pisaniem, napisałem znacznie więcej rzeczy niż wyreżyserowałem. Napisałem kilka sztuk teatralnych, parę scenariuszy, sporo scenariuszy krótkometrażowych i pomyślałem sobie, że skoro mam opowiedzieć historię filmową, to opowiem o tym, co mnie interesuje.

Przed reżyserowaniem zajmował się pan aktorstwem. Czego brakowało panu w aktorstwie i co spowodowało, że postanowił pan przekwalifikować się w reżysera?

Niczego nie brakowało, tylko zawsze sobie zadawałem pytanie, czy mam odwagę, żeby iść dalej i zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie kamery. Zastanawiałem się, czy mnie stać na to, by stanąć po tej drugiej stronie, i w pewnym momencie spróbowałem. To nie było łatwe, ale spróbowałem i przestałem uprawiać zawód aktora, bo na razie reżyserowanie wydaje mi się ciekawsze.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że ciekawi pana człowiek, który ma mało możliwości i ograniczony wybór. Czym się jeszcze charakteryzuje potencjonalny pański bohater?

Mój bohater charakteryzuje się też tym, że ma zawsze pewien cel i mimo okoliczności, które go spotykają, on będzie ten cel realizował. To jest elementarna zasada mojego bohatera i we wszystkich scenariuszach, które do tej pory napisałem, tak jest, że bohater musi mieć cel, musi do niego dążyć, bo wtedy mamy akcję.

Ma pan pomysł na nowy film?

Tak. Na pańskie pytania o moich bohaterach odpowiadałem w kontekście przyszłych filmów, których scenariusze mam już napisane.  

Czy może pan coś więcej powiedzieć na temat kolejnego pańskiego filmu?

Jestem z małej miejscowości, a tam obowiązuje zasada, której i ja się trzymam: mówić o jakiejś rzeczy dopiero po tym, jak się ją zrobi. 


Tekst ukazał się na portalu 7 meno dienos w jezyku litewskim. Wersję polską przesłał autor.