Ewa i Paweł Giliauskasowie: Harcerstwo to coś więcej niż przygoda


Rodzina Giliauskasów, fot. Waldemar Dowejko
Im jesteś starszy, tym większy sens odnajdujesz w harcerstwie. Uświadamiasz sobie, że to nie tylko przygoda, zabawa, ale coś znacznie więcej. Coś, co motywuje do opuszczenia „strefy komfortu”, do działania, do służby – Ewa i Paweł Giliauskasowie z przekonaniem mówią, że harcerstwo dało im odwagę, wiarę w siebie, doświadczenie. I miłość. Dobrali się jak dwie połówki jabłka właśnie dzięki harcerstwu.



Ewa jest harcerką od 2004 roku. Miała 12 lat, kiedy do jej klasy w wileńskiej „Syrokomlówce” przyszła druhna i zaprosiła na zbiórkę. „Zakochałam się w harcerstwie od pierwszego wejrzenia. Po pierwszym zimowisku większość dziewcząt z mojej klasy stwierdziło, że spanie na ziemi, jedzenie ryżu z rodzynkami to jakiś koszmar. Słuchałam i myślałam: ej, przecież było fajnie! Kominki, gry terenowe – od początku mnie to zafascynowało” – drużyna harcerek „Pasieka” stała się dla Ewy drugą rodziną.



Paweł jako uczeń „Mickiewiczówki” był w „Czarnej Trzynastce”. „Zazwyczaj najaktywniejszy okres w harcerstwie to lata szkolne, wraz z rozpoczęciem studiów kontakt urywa się. Tak było w moim przypadku: po szkole wyjechałem na studia do Kowna, codzienność była inna i na jakiś czas oddaliłem się od harcerstwa. Po pewnym czasie poczułem jednak, że czegoś w moim życiu brakuje. Tych przygód, tej przyjaźni – bo ludzie należący do harcerstwa są inni... I wtedy wróciłem. Im jestem starszy, tym bardziej chyba jestem zaangażowany, tym większy sens odnajduję w harcerstwie. Mam poczucie, że muszę zwrócić dług, jaki zaciągnąłem, że muszę coś zrobić dla młodszego pokolenia” – Paweł mówi, że harcerstwo dało mu odwagę. Odwagę próbować czegoś nowego i nie bać się, że coś się nie uda: jedno nie uda się, uda się co innego.

Paweł Giliauskas jest z zawodu informatykiem, pracuje w dużym skandynawskim banku. Był jednym z tych, którzy tworzyli system obsługi IT w litewskim oddziale tego banku. Codziennie ma kontakt z kolegami z Danii i Indii. Jak mówi, w pracy zawodowej osoby związane ze skautingiem w lot się „wychwytują”, natychmiast rodzi się między nimi jakaś nić porozumienia: „Jeden z szefów w Danii działał w skautingu, kiedy się o tym dowiedziałem, natychmiast nawiązała się nić porozumienia. Inna koleżanka z Danii, która nadal jest czynną skautką, zaprosiła mnie do siebie na zbiórkę. Skauting to coś, co jednoczy”.

Obecnie Paweł jest na urlopie tacierzyńskim. Kiedy dwa lata temu urodziła się Paulinka, Ewa wzięła urlop akademicki. Kiedy przyszła na świat Dorotka, uznali wspólnie, że tym razem to Paweł weźmie urlop, a Ewa zajmie się pracą magisterską z psychologii dziecięcej.



„Bardzo się cieszę, że mam czas dla dzieci, widzę, jak rosną, obserwuję każdą najmniejszą zmianę. Choć czasami bywa niełatwo. Panuje taki stereotyp, że na urlopie macierzyńskim/tacierzyńskim jest sporo czasu, ale w rzeczywistości inaczej to wygląda” – mówi Paweł. „Paweł nigdy nie zapyta: co cały dzień robiłaś z dziećmi, dlaczego jest nie posprzątane, dlaczego nie ma obiadu? Z jego strony mam zrozumienie na całe sto procent, bo wie, na czym ten »urlop« polega” – śmieje się Ewa.

Zanim jednak na świat przyszły Paulina i Dorota, były zbiórki, kominki, obozy, ogniska… Ewa twierdzi, że to ona pierwsza zauważyła Pawła. Na obozie zwróciła uwagę na chłopaka otoczonego gromadą harcerzy. Pomyślała sobie, że musi być chyba bardzo popularny. A Paweł z innymi obozowiczami po prostu wybierał zdjęcia na konkurs fotograficzny... 

2-letnia Paulina pokazuje na plakietkę na rękawie harcerskiej koszuli taty. „Mama i tata” – mówi. Zapewne jeszcze tego nie rozumie, ale plakietka jest z harcerskiego rajdu z 2010 roku, na którym poznali się jej rodzice. „Między nami jest 7 lat różnicy – Ewa miała 17 lat kiedy się poznaliśmy, ale była bardzo dojrzała, rozmawiając z nią, miałem wrażenie, że jest moją rówieśnicą” – odpowiada Paweł zapytany, dlaczego wśród tylu dziewcząt – w harcerstwie polskim na Litwie płeć piękna ma znaczną przewagę pod względem liczebności – wybrał właśnie Ewę. A poza tym Ewa świetnie grała na gitarze i śpiewała. Jakże nie zwrócić uwagi na taką dziewczynę?

„Dziękuję losowi, że mam żonę harcerkę, bo inaczej nie mógłbym być tak aktywny jak teraz i żyć harcerstwem. Wyjazdy to jedno, ale to również czas poświęcony na sprawy organizacyjne. Zamiast z dziećmi wieczory spędzam przy komputerze. Żona traktuje to ze zrozumieniem i nie ma pretensji” – mówi Paweł. Kiedy zaś Ewa zapowiada, że w sobotę chce poprowadzić szkolenia dla harcerek, Paweł też nie zadaje niepotrzebnych pytań, zabiera dzieci i dopóki Ewa jest zajęta, zajmuje się córkami – wie, że ile radości sprawia żonie dzielenie się swoją wiedzą z młodszymi koleżankami.

„Dzięki harcerstwu zrozumiałam, że praca z dziećmi daje mi dużo satysfakcji. Spełniam się w tym. Kiedy podczas studiów przyszedł czas wybrać kierunek, jakoś tak naturalnie zdecydowałam się na psychologię dziecięcą. Był to świadomy wybór. Choć mam też świadomość, że jako psycholog w szkole na wysokie zarobki liczyć nie mogę” – Ewa wie, co chce robić w życiu.

Ewa i Paweł zawsze prowadzili bardzo aktywny tryb życia. I to się nie zmieniło ani z przyjściem na świat pierwszej córki, ani odkąd mają dwie. „Do harcerstwa nie można się zapisać, harcerzem po prostu się jest” – mówią z przekonaniem. Na ostatnim zjeździe Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie Paweł został wybrany na przewodniczącego organizacji. „Żeby nie było w życiu za łatwo” – żartuje. Przed zjazdem – uwzględniając sytuację rodzinną i zamiar zmiany pracy – myślał o tym, że chce jednak zmniejszyć aktywność w harcerstwie. Trzy razy odmawiał, w końcu się zgodził. Za aprobatą Ewy, która zresztą w poprzedniej kadencji była naczelniczką organizacji harcerek. Paweł uważa, że harcerstwo to ruch ludzi młodych – byłoby źle, gdyby w ZHPnL zarządzały tylko starsze osoby, ale z innej strony – potrzebne są doświadczenie i kompetencje.

Harcerstwo to świetny sposób na zdobycie nowych umiejętności i doświadczeń. To okazja, żeby zobaczyć świat, poznać skautów z innych krajów świata, szlifować znajomość języków obcych. Harcerze ze ZHPnL pełnili służbę podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 roku, w przyszłym roku wybierają się na ŚDM do Panamy. Latem tego roku planują wyjazd do Afryki na misję – będą tam robili remont w szkole. W październiku 2017 roku ZHPnL był gospodarzem Zjazdu Konfederacji Skautów Europejskich (CES).

„Sporo osób ma banalne wyobrażenia na temat harcerstwa: las, obozy, śpiewy, pląsy. A jest to coś znacznie więcej. Harcerstwo to służba i możliwość podejmowania coraz to nowych wyzwań. Takim wyzwaniem jest na przykład nasz projekt »Drzewo Nadziei« – akcja wsparcia budowy działu dziecięcego Hospicjum bł. ks. Michała Sopoćki. Widziałem, ile pracy miał nasz główny koordynator Ernest. Wiem jednak, że te wszystkie wyzwania, które miał i z którymi dał sobie radę potem bardzo mu pomogą w życiu. Od 9 lat pracuję w międzynarodowych firmach – osoby, które przeszły drogę działalności społecznej natychmiast są widoczne. Widać ich pracowitość, zaangażowanie, odpowiedzialność, odwagę, wytrwałość, umiejętność pracy w zespole. Każdy kolejny wyczyn zwiększa wiarę w siebie. Najbardziej cieszy, kiedy widzisz, że osoba nieśmiała, niepewna siebie zaczyna się zmieniać, rozwijać dzięki temu, że podjęła wyzwanie i mu sprostała” – zdaniem Pawła nieprzypadkowo na kierowniczych stanowiskach w dużych firmach, w instytucjach państwowych, na najwyższym szczeblu władzy jest sporo osób z doświadczeniem działalności w skautingu.

To, co się zdobywa w harcerstwie, motywuje do działania, do tego, żeby nie zatrzymywać się w strefie komfortu: praca, rodzina, mieszkanie, samochód. Paweł ma obecnie dobrą i ciekawą pracę, w której jest ceniony, ale jak mówi, ma też „plany B i C, i D”, bo pracę stracić można w każdej chwili, a jest przecież rodzina i kredyt mieszkaniowy na 30 lat…

Jego brat, Andrzej – prawdziwa złota rączka – produkuje meble. Zamówień mu nie brakuje, ale działalności nie rozwija. „Chcę wykorzystać swoje doświadczenie, umiejętności, znajomość obsługi programów komputerowych i języków obcych i rozwinąć firmę rodzinną. Ryzyko jest, ale jest też wizja, a harcerskie doświadczenie i odwaga dodają wiary w siebie” – o swoich planach mówi Paweł.

Ewa w wolnym czasie – a taki czas ma dopiero, kiedy dziewczynki zasną – dekoruje pierniczki. Na różne okazje: święta Bożego Narodzenia, walentynki, urodziny itp. Pudełeczka misternie ozdobionych, pięknie zapakowanych pierniczków podczas koncertu finałowego „Drzewa Nadziei” otrzymali ci, którzy wsparli harcerzy w organizacji tego wydarzenia.

Ewa i Paweł są przekonani, że bez harcerstwa ich życie byłoby smutniejsze, nie byłoby wokół nich tylu wspaniałych osób.

Marzy wam się, że Paulina i Dorota założą kiedyś harcerskie mundurki? – pytam. „Czasami zadajemy sobie pytanie: a co, jeśli nie? Jeśli nasze córki nie będą chciały zostać harcerkami? Byłoby szkoda, ale to byłby ich wybór” – przyznają, choć nie ukrywają nadziei, że uda im się zarazić swoją pasją córki, dlatego zawsze, kiedy jest to możliwe na harcerskie imprezy zabierają ze sobą dzieci. 

Niedawno wracali całą rodziną z zimowiska. 2-letnia Paulinka zaczęła nucić piosenkę usłyszaną podczas harcerskich pląsów. Chyba będzie z niej harcerka...

Harcerska rodzina Ewy i Pawła Giliauskasów w obiektywie Waldemara Dowejki tutaj