Europejczycy wybierają swoich reprezentantów do PE


Fot. euractiv.pl
Wybory do Parlamentu Europejskiego, które już się zaczęły, a w większości krajów unijnych odbędą się w niedzielę, mają wyłonić 751 europosłów. Tylu deputowanych będzie do czasu zapowiadanego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Posłowie są wybierani w powszechnych wyborach bezpośrednich na okres 5 lat od 1979 roku. Poseł do Parlamentu Europejskiego dzieli swój czas pracy między Brukselę, Strasburg i swój okręg wyborczy.

W każdym z 28 państw członkowskich eurowybory przeprowadzane są według krajowego systemu. Nie wszędzie są progi wyborcze czy taki sam wiek uprawniający do głosowania, ale przede wszystkim nie każdy kraj ma taką samą liczbę eurodeputowanych. Ta zależy bowiem od wielkości danego państwa.

Największą reprezentację do PE wysyłają Niemcy – 96 europosłów, na drugim miejscu są Francuzi – 74, a później Włosi i Brytyjczycy – po 73 deputowanych. Hiszpania i Polska są w kolejnej grupie – mają odpowiednio 54 i 51 przedstawicieli w PE.

Wśród krajów ze średnią liczbą europosłów są Rumunia (32), Holandia (26), Belgia, Czechy, Grecja, Węgry i Portugalia (po 21), a także Szwecja (20), Austria (18) i Bułgaria (17). Pozostałe kraje mają od 13 (np. Słowacja) do 6 deputowanych (Malta czy Luksemburg). Z Litwy do Parlamentu Europejskiego pojedzie 11 posłów.

Żaden kraj w pojedynkę nie jest w stanie przeforsować swojego stanowiska, a europosłowie zbierają się w grupy polityczne, nazwane również frakcjami.

Na sali plenarnej można spotkać reprezentantów skrajnej lewicy – komunistów, czy skrajnej prawicy – polityków otwarcie nawiązujących do rozwiązania UE. Polityczne centrum od lat skupia się wokół dwóch największych ugrupowań: chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL) oraz lewicowych Socjalistów i Demokratów (S&D).

Sondaże przewidują zwycięstwo EPL. W tej grupie, która ma obsadzić około 1/4 wszystkich miejsc w PE (około 170-180), największą cześć mają stanowić Niemcy (ostatnia, kwietniowa projekcja PE sugerowała, że będzie ich 30). Na drugim miejscu mają być eurodeputowani PO i PSL z Polski – 17 osób (w prognozie PE założono, że reszta przedstawicieli Koalicji Europejskiej trafi do innych grup politycznych).

Trzecią grupą narodowościową w EPL są i mają pozostać Węgrzy. Politycy z tego kraju mają mieć 13 miejsc w EPL, ale nie jest pewne, czy Fidesz Wiktora Orbana będzie nadal w tej rodzinie politycznej po wyborach (na razie jest zawieszony). Podobnej wielkości reprezentację w chadecji mają mieć Hiszpanie, Francuzi czy Rumuni. Nieco mniejsze, dziewięcioosobowe delegacje mają mieć Grecy i Włosi, a ośmioosobową Portugalczycy.

Reszta, choć tworzy kilkuosobowe grupki, ma również duże znaczenie, bo utrata nawet kilku deputowanych może oznaczać spadek z pierwszego na drugie miejsce w PE, co ma poważne polityczne konsekwencje.

Wielkim nieobecnym w EPL są brytyjscy konserwatyści, którzy odeszli z tej frakcji, tworząc Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, których trzonem poza nimi jest PiS.

W drugiej co do wielkości frakcji – Socjalistów i Demokratów – największą grupą są (i do wyjścia ich kraju z UE mają być) Brytyjczycy – 20 osób. Eksperci nie wykluczają, że obecność przedstawicieli Zjednoczonego Królestwa będzie dłuższa niż tylko kilka miesięcy. Do końca października obowiązuje przedłużony okres na wyjście Wielkiej Brytanii z UE.  

Niezależnie od tego, kiedy ich kraj wyjdzie z UE, głosy Brytyjczyków będą traktowane tak samo jak innych europosłów podczas kluczowych rozstrzygnięć na początku kadencji, czy to dotyczących powołania szefa KE, czy ustanowienia poszczególnych komisji.

U socjalistów po Brytyjczykach najliczniejszą grupą mają być Hiszpanie (18), Niemcy (17), Włosi (16). Sporą grupę mają stanowić jeszcze Rumuni (9) i Portugalczycy (9). Znakiem zapytania jest, czy do tej frakcji dołączą politycy Wiosny Roberta Biedronia, a także czy próg wyborczy przekroczy francuska partia socjalistyczna.

U Liberałów najmocniejszą narodowościowo grupą mają być przedstawiciele partii francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona LREM, a potem, Niemcy, Czesi, Hiszpanie i Holendrzy (po kilka osób).

W skład koalicji powyborczej mogą wejść również Zieloni, wśród których dominują i mają dominować Niemcy (19 osób), Brytyjczycy (10) oraz w mniejszym stopniu Francuzi i Belgowie.

W eurosceptycznych frakcjach liczyć się będą Włosi, dzięki m.in. spodziewanemu dobremu wynikowi Ligi Matteo Salviniego, Brytyjczycy z Partii Brexitu, a także Francuzi ze Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Eksperci wątpią jednak, by partie te zawiązały jedną frakcję po eurowyborach.

Na podstawie: PAP, europa.eu