Estonia tworzy cyberarmię


Fot. strefabiznesu.pomorska.pl
Estonia była pierwszym krajem, który doświadczył skutków cyberwojny. Teraz już się nie boi, bo ma cyberarmię. Na razie liczy ona 80 osób.
W kwietniu 2007 w Estonię wymierzono serię cyberataków. Sparaliżowano sieci komputerowe instytucji rządowych, firm finansowych i medialnych. Później władze ustaliły, ze ataki pochodziły z terytorium Rosji. Nastąpiły w odpowiedzi na decyzję estońskich władz o przeniesieniu z centrum Tallina pomnika sowieckiego żołnierza. Oskarżana o cyberatak Rosja nigdy się do niego nie przyznała.

“Wszyscy pamiętamy tamten atak, dlatego do cyberobrony przywiązujemy znacznie większą wagę niż inne państwa europejskie” – przyznaje rzecznik Ministerstwa Obrony Peeter Kuimet.

W Estonii powołana została specjalna jednostka – Liga Obrony Cybernetycznej. Podlega Estońskiej Lidze Obrony Totalnej (ELOT). To formacja ochotników, którzy wspierają estońskie wojsko, odpowiednik amerykańskiej Gwardii Narodowej.

Na razie ochotnicza cyberarmia liczy 80 członków. W „cywilu” to informatycy, inżynierowie, pracownicy banków, wielkich korporacji czy ministerstw. Najczęściej młodzi, 20-,30-letni ludzie. Spotykają się co tydzień w Tallinie i Tartu. Siedząc przed komputerami, godzinami odpierają symulowany atak hakerów na estoński bank czy miejskie wodociągi.

“Znają się na bezpieczeństwie w sieci i na komputerach. Poświęcają wolny czas, bo są gotowi bronić ojczyzny w potrzebie” – mówi major Neeme Brus z ELOT.

Estonia to jedno z najbardziej rozwiniętych technologicznie państw świata. Dlatego Estończycy tak bardzo boją się kolejnego ataku.

“Przez Internet możemy załatwić praktycznie wszystko. Aż trudno znaleźć coś, czego nie możemy. Jako pierwsi na świecie zorganizowaliśmy nawet wybory parlamentarne, w których można było głosować przez Internet. Dlatego kolejny cyberatak sparaliżowałby cały kraj” – mówi Vahur Made, wiceszef Estońskiej Akademii Dyplomatycznej.

Na podstawie: rp.pl, PAP