Epokowe odkrycie czy zwykła ignorancja?


Dr Maciej Korkuć, fot. Instytut Pamięci Narodowej
Eldoradas Butrimas opublikował na łamach „Lietuvos Rytas” tekst „Zakamarki przeszłości znowu niepokoją Polskę”, inspirowany wydaną w Polsce niezbyt obszerną publikacją książkową innego dziennikarza, niejakiego Marka Łuszczyny. To, co dziennikarz Butrimas, podążając za „sensacjami” Łuszczyny, obwieścił czytelnikom litewskim, można sprowadzić do „odkrycia”, że na obszarach powojennej Polski szalał terror. Przy tym w publikacjach jakby zapomniano o tym, czym był komunizm. Co dziwniejsze, publikacje wskazują, że Polacy dzisiaj ten stalinowski okres ukrywają.
Rzeczpospolita Polska była suwerennym państwem, które w 1939 roku zostało napadnięte z kilku stron przez totalitarne potęgi – Niemcy i Związek Sowiecki. Osamotniona Polska musiała ulec, ale nie skapitulowała. Mimo okupacji całego jej terytorium państwowego ta sama Rzeczpospolita Polska pozostała stroną wojującą i członkiem koalicji antyniemieckiej od pierwszych do ostatnich chwil wojny. Mimo okupacji jego terytorium państwo polskie wciąż istniało: miało swoje władze (reprezentowane przez władze RP na uchodźstwie), nieprzerwanie działające placówki dyplomatyczne na całym świecie. Podtrzymana została ciągłość prawna państwa polskiego, które było na arenie międzynarodowej jedynym legalnym dysponentem całości terytorium i prawnym reprezentantem obywateli RP.

Sowiecka agresja

W latach 1939-1941 Związek Sowiecki okupował niemal połowę terytorium Polski. W roku 1944, kiedy Rzeczpospolita Polska wciąż jako państwo-członek koalicji antyniemieckiej walczyła przeciw Niemcom o wolność, Stalin po swojemu zagospodarował część polskiego terytorium już zajętego przez Armię Czerwoną. Dokonał siłą ponownej aneksji niemal połowy terytorium Rzeczypospolitej. A potem – zniewolenia całej reszty, położonej na zachód od linii Bugu. Zaczął tworzyć alternatywne państwo: totalitarne, komunistyczne. Niesuwerenne, podporządkowane Moskwie, zarządzane przez wyznaczanych przez Kreml komunistów. Moskwa uniemożliwiła powrót władz państwowych RP do kraju, a odbudowane w podziemiu struktury Rzeczypospolitej Polskiej zaczęła konsekwentnie i krwawo niszczyć przy pomocy NKWD, sowieckiej armii, a z czasem także przy użyciu rozbudowanych pod sowieckim nadzorem sił komunistycznych.

Stalinowski terror przyniósł nowy etap martyrologii narodu polskiego., Powszechnie wiadomo, że Polska – podobnie jak Litwa w końcu wojny – była ofiarą sowieckiej agresji. Sowiecka okupacja Polski, która była krajem alianckim, była bardziej kamuflowana, ale efekt był podobny: zwalczaniem niepodległościowego oporu zajmowały się oddziały NKWD i komunistyczna bezpieka budowana pod kontrolą NKWD oraz armia działająca pod sowieckim nadzorem.

Polskie społeczeństwo nie miało żadnego wpływu na tę władzę: ani na jej obsadę ani na prowadzone przez nią działania. Rządy sprawował narzucony przez Stalina reżim. Antypolski, komunistyczny, stalinowski. Władze komunistyczne, wykonując zalecenia Moskwy wraz z nią zwalczały Rzeczpospolitą Polską politycznie i propagandowo na arenie międzynarodowej. W kraju metodami policyjnymi i militarnymi: mordując, aresztując oraz zsyłając do komunistycznych obozów w kraju i wywożąc do ZSRS dziesiątki tysięcy urzędników Polskiego Państwa Podziemnego i żołnierzy Armii Krajowej. Zniszczenie krajowych struktur państwa polskiego było warunkiem stabilizacji państwa komunistycznego.

Nieodrobione lekcje

Twierdzenie, że ten stalinowski twór to była po prostu Polska, a komunistyczne obozy, więzienia czy w ogóle masowy terror, także były po prostu polskie (z pominięciem komunistycznego, narzuconego i antypolskiego ich charakteru), jest fałszowaniem historii.

Na podobnie fałszywej zasadzie można opisać komunizm na Litwie, przedstawiając zarówno więzienia, jak i terror po prostu jako litewskie. Wszak są tacy, którzy albo z niedouczenia albo świadomie kłamiąc, powtarzają, że to przecież „swobodnie wyrażona wola” litewskiego społeczeństwa spowodowała w 1940 roku litewską prośbę o przyjęcie państwa w skład ZSRS. Twierdzenie iż Litewska Socjalistyczna Republika Sowiecka była po prostu Litwą (suwerenną, zarządzaną przez własnych obywateli), jest takim samym fałszem jak twierdzenie, że Polska Rzeczpospolita Ludowa była po prostu Polską (suwerenną, zarządzaną przez własnych obywateli). W Polsce także nigdy w okresie komunizmu nie było ani wolnych wyborów ani swobód obywatelskich. Nad Wisłą panował sowiecki komunizm, a rzeczywistych przywódców państwa wskazywała i akceptowała Moskwa. Cóż że Litewska SRS była wprost wcielona do ZSRS, a w Polsce wybrano wariant mongolski, oparty o większe pozory odrębności, jak i tak wszystko się sprowadzało do jednego i tego samego: braku suwerenności państwa, braku podmiotowości obywateli – podporządkowania wszystkiego Związkowi Sowieckiemu.

Totalitaryzm sowiecki wykorzystywał do swoich zbrodni infrastrukturę obozową i więzienną totalitaryzmu niemieckiego. Polska jednak nigdy nie ukrywała tych faktów.

Ujawnienie i popularyzacja wiedzy na temat władzy komunistycznej – obok zbrodni niemieckich – było i jest najważniejszym celem uchwalenia w roku 1998 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, ogólnopolskiej instytucji zajmującej się ujawnianiem prawdy o komunistycznym i niemieckim terrorze. To, że problem z nazwaniem po imieniu zbrodni komunizmu mają politycy postkomunistyczni, czy ci, których rodzice byli funkcjonariuszami aparatu terroru, to zjawisko znane we wszystkich krajach postkomunistycznych. Znalezienie polityków, którzy nie rozumieją ważności naukowego podejścia do źródeł – też nie jest skomplikowane. Ale udawanie, że zbrodnie stalinowskiego reżimu są w niepodległej Polsce tematem-tabu – to kompletny absurd.

Milczenie?

O systemie stalinowskiego terroru i zbrodniach utrzymywanego przez ZSRS komunizmu powstało już w Polsce setki publikacji. Wiele wśród nich jest takich, które w detalach opisują system sowieckich i komunistycznych obozów, tworzonych przez NKWD, a potem przez UB. Każdą tego typu placówkę opisał już w 2002 roku Bogusław Kopka wydając skrupulatne opracowanie: Obozy pracy w Polsce 1944-1950: przewodnik encyklopedyczny. Praca ta, jak i mnóstwo innych publikacji mówi także o wykorzystaniu poniemieckiej infrastruktury obozowej. Z tą po KL Auschwitz-Birkenau włącznie, gdzie najpierw NKWD, a potem i UB stworzyło obozy, w których znowu umierali ludzie – w tym także niewinne ofiary urządzanych przez bezpiekę masowych aresztowań. Opisywany był wielokrotnie tzw. Centralny Obóz Pracy w Jaworznie, gdzie działała za Niemców filia Auschwitz, którą komuniści przekształcili w centrum nowego systemu obozowego.

Dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wyszły w 2007 roku dwa tomy studiów „Obóz dwóch totalitaryzmów Jaworzno 1943-1956” (Jaworzno 2007). A to, że tzw. Centralny Obóz Pracy w Jaworznie był centrum systemu obozowego w tym czasie to kolejne „dziennikarskie odkrycie”. Na jednym z tych tomów jest informacja o naukowej redakcji prof. Ryszarda Terleckiego – dzisiejszego przewodniczącego klubu parlamentarnego rządzącej większości. O represjach komunistycznych wobec mieszkańców Śląska dokładnie można przeczytać chociażby w wydanej wspólnie przez IPN i Uniwersytet Śląski w Katowicach obszernej monografii „Województwo śląskie 1945-1990” (Katowice 2007). Pisaliśmy o tych sprawach także w przekrojowym tomie (M. Korkuć, J. Szarek, P. Szubarczyk, J. Wieliczka-Szarkowa, „W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917-1956)”, (Kraków 2010), którego współautorem jest obecny prezes IPN. To tylko przykłady publikacji.

Polska przedstawiała ten problem (również w kontekście systemu obozów) także na arenie międzynarodowej. W 2008 roku osobiście jako wysłannik polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i IPN, mówiłem o tym podczas wysłuchania publicznego zorganizowanego w Brukseli. W imieniu Polski mówiłem zarówno o powojennym wykorzystaniu poniemieckiej infrastruktury obozowej KL Auschwitz, jak i o obozach w Jaworznie i całej sieci komunistycznego terroru, który nie powinien i nie może ulec zapomnieniu. Owocem tego wysłuchania zorganizowanego przez słoweńską prezydencję w UE jest tom „Crimes comitted by totalitarian regimes” (Ljubljana 2008). Zawiera on również mój tekst podkreślający także działalność na terenie Polski obozów sowieckiego NKWD, jak i komunistycznego UB. W Oświęcimiu ofiary obozów NKWD i UB są upamiętnione tablicą wypisaną po polsku, po niemiecku i po angielsku. Takie upamiętnienia znajdziemy również w Świętochłowicach i w innych miejscach. W różnych publikacjach jest także mowa o gehennie, jaką Sowieci i komuniści stworzyli Polakom ze Śląska, posługując się typowo stalinowską urawniłowką przy poszukiwaniu „kolaborantów” niemieckich.

Czy tak wygląda ukrywanie czegokolwiek? Zresztą dlaczego Polska miałaby ukrywać zbrodnie stalinizmu, których ofiarą było również polskie społeczeństwo? Jest to po prostu niedorzecznością.

Łuszczyna (a za nim Butrimas) jednak zmierza do prostego celu. Do wykazania, że to wszystko to „trup w szafie” polskiego narodu. Dokonując „odkrycia” samego istnienia obozów, dziennikarz epatuje przymiotnikiem polskie, przy ostentacyjnym pomijaniu właśnie ich komunistycznego charakteru obozów, i faktu, że były tworzone przez władzę narzuconą i utrzymywaną w Polsce przez sowieckie imperium. Na okładce książeczki Łuszczyny słowo komunistyczne jest wprost przekreślone, zapewne aby wybić, że obozy koncentracyjne i w ogóle komunistyczny terror to autorski produkt polskiego społeczeństwa.

Teza Łuszczyny o „polskości” obozów jest równie zasadna jak pisanie o władzach i służbach Litewskiej SRS, że były one uosobieniem litewskiej państwowości, ostentacyjnie pomijając ich narzucony, komunistyczny czy sowiecki charakter. Czy ktokolwiek znający historię Litwy napisałby o litewskim terrorze, litewskich więzieniach i litewskiej walce z antypaństwowym, skierowanym przeciw Litwie, podziemiem, pomijając, że to wszystko było sowieckie, komunistyczne, narzucone? Kim w takich okolicznościach byłby bohater litewskiego podziemia Jonas Žemaitis? Przywódcą podziemia antylitewskiego, występującego przeciw Litwie?! Idąc taką drogą jesteśmy już tylko o krok od powtarzania za komunistyczną propagandą, że mamy do czynienia z leśnymi bandytami występującymi przeciw ojczyźnie a nie z niepodległościową partyzantką. To samo dotyczy Polaków, polskiego podziemia niepodległościowego, również tego alarmującego wolny świat o nieprawościach, obozach i komunistycznym terrorze, dziejących się na ziemiach polskich pod stalinowską władzą, w tej części sowieckiego imperium.

Ofiary ignorancji

Nie ma tu miejsca, żeby pokazać wszystkie niedorzeczności Łuszczyny. Jako przykład prymitywnych zabiegów niech posłuży przedstawienie stalinowskiego oprawcy Salomona Morela – sadystycznego komendanta obozu w Świętochłowicach i w Jaworznie, jako zbrodniczego przedstawiciela narodu polskiego, mimo że ten jako żywo był żydowskim komunistą ocalonym z Holocaustu, a nie jakimś tam „Polakiem-nacjonalistą”.

Inna rzecz, że nie narodowość Morela miała tutaj kluczowe znaczenie, a jego służba komunistycznemu imperium sowieckiemu, pod ochroną i kontrolą, którego funkcjonował jego resort. Wszak wiemy, że obowiązywała w ruchu komunistycznym teza, że jedyną ojczyzną komunisty był Związek Sowiecki. Znamy więc i Litwinów, i Polaków, którzy indywidualnie poszli na służbę sowieckiego imperium. Cóż to zmienia? Przecież wiemy, że to Kreml (a nie naród polski czy litewski) zafundował naszym społeczeństwom komunistyczny system zbrodni. To z woli Moskwy stalinowscy oprawcy uzyskali władzę nad życiem i śmiercią zwyczajnych ludzi.

Opis książki Łuszczyny i rozlicznych manipulacji, jakich się dopuszcza, wymagałby odrębnego artykułu. Pozostaje mieć nadzieję, że po prostu kwestia braków w edukacji dziennikarzy.