Dziki kraj, państwo dziadowskie, ruska trumna i żyrandol


Joachim Brudziński, autor wypowiedzi m.in. o "ruskiej trumnie", fot. rp.pl
"Rzeczpospolita", 30.12.2010
Polityczne bon moty roku 2010. Jakie powiedzenia i lapsusy zapamiętamy? Czy wejdą na stałe do języka Polaków?
– Coraz mniej w naszym życiu publicznym prawdziwych bon motów, czyli dowcipnych, błyskotliwych stwierdzeń, a coraz więcej określeń, które zapamiętujemy dlatego, że są wyjątkowo obraźliwe czy niekulturalne – ocenia dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

I przypomina m.in. wypowiedź Joachima Brudzińskiego, posła PiS, który 14 grudnia w "Kropce nad i" mówił: – Tusk prowadzi politykę dziadowską i państwo polskie jest państwem dziadowskim. Jaki jest jego stan, pokazała katastrofa 10 kwietnia.

Dzika Polska i kabel

Na początku roku w podobnym tonie wypowiadał się o Polsce Mirosław Drzewiecki, wówczas już były minister sportu rządu PO (podał się do dymisji po wybuchu afery hazardowej). – Jestem dowodem na to, że Polska jest w dalszym ciągu dzikim krajem – mówił w wywiadzie dla TVN 24 nagranym na Florydzie. Później przepraszał.

Dr Rafał Zimny, językoznawca z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i współautor "Słownika polszczyzny politycznej po 1989 roku", zwraca uwagę, że politycy współcześnie coraz częściej sięgają po określenia potoczne czy wulgarne, aby zbliżyć się do języka "zwykłych" ludzi, swoich potencjalnych wyborców.

– Premier Donald Tusk podczas wizyty na terenach popowodziowych na Lubelszczyźnie mówił, że należy zapamiętać, "co kto spieprzył". Michał Kamiński w kontekście rozłamu w PiS podkreślał w telewizji, że nie będzie "kablem". "Dziadowskie państwo" Brudzińskiego też by można dopisać do tego katalogu – uważa Zimny.

Zielona strona mocy

Wiele mocnych słów padło także podczas kampanii wyborczej. Władysław Bartoszewski z komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego nazwał Jarosława Kaczyńskiego "hodowcą zwierząt futerkowych".

– Ze względu na katastrofę te ataki "ad personam" i tak były łagodniejsze niż w poprzednich latach – ocenia dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. – Przecież przed laty politycy obrzucali się "palantami" czy "pornogrubasami".

Co jednak z prawdziwymi bon motami? Czy politycy nie potrafią nas już olśnić? Za "ładne" Materska-Sosnowska uznaje hasło Waldemara Pawlaka "Czas przejść na zieloną stronę mocy". A także stwierdzenie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z grudniowego "Wprost": "Pogodę, żonę i premiera rozsądniej chwalić dopiero po zachodzie słońca".

Wykazał się też premier Donald Tusk, gdy zwrócił się do Janusza Palikota, kiedy ważyły się losy jego obecności w PO: – Powiem mu otwarcie – chłopie, nie stój w przeciągu. Chcielibyśmy zamknąć drzwi, bo trochę wieje.

W czasie kampanii Jarosław Kaczyński zaskoczył wszystkich złagodzeniem krytyki działaczy SLD i odcinaniem się od słowa "postkomunizm". – Jeżeli teraz ktoś mnie zapyta, kim jest Józef Oleksy, ja odpowiem: jest to polski polityk lewicowy, powiedzmy sobie, starszo-średniego pokolenia – mówił w czerwcu podczas wiecu w Radomiu.

Jego słowa zostały przyjęte z niedowierzaniem i uznane za chęć przypodobania się lewicowemu elektoratowi.

Pokolenie bije rykoszetem

Takie oceny nasiliły się po zmianie retoryki PiS i Jarosława Kaczyńskiego po przegranych wyborach prezydenckich.

– Dlatego określenie "starszo-średnie" pokolenie może pojawiać się w polityce, ale raczej jako przykład hipokryzji – mówi Kłosińska. I przypomina, że te słowa trafiły już rykoszetem w Kaczyńskiego – gdy po protestach PiS dotyczących zaproszenia gen. Wojciecha Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent Komorowski powiedział: – Proponowałbym, by Jarosław Kaczyński uznał, że Wojciech Jaruzelski jest politykiem lewicowym starszego pokolenia.

Podobnie czkawką odbijają się ciągle PO słowa Donalda Tuska o prezydenturze, gdy tłumaczył w "Gazecie Wyborczej", dlaczego nie chce kandydować w wyborach głowy państwa: "Kluczowe było przekonanie, że chociaż prezydentura to wielki spektakl, a kampania wyborcza bardzo wielu wyborców ekscytuje, pociąga, to wszyscy wiemy, że po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto".

Przez całą kampanię Bronisław Komorowski musiał się tłumaczyć, czy chce odgrywać rolę takiego "żyrandolowego prezydenta". A i dziś jego krytycy sięgają do tego określenia.

Krew jaśnista

Komorowski jest też niejednoznacznie oceniany za własne bon moty. – Kiedy wybieramy się na dalekie polowanie, ważne jest, żeby nasze domy, nasze żony i dzieci były bezpieczne. Wtedy poluje się lepiej – mówił na konferencji prasowej w Waszyngtonie o potrzebie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce w kontekście misji w Iraku i Afganistanie.

I posypały się na niego gromy m.in. ze strony polskich feministek. Krytycznie oceniała go np. Magdalena Środa.

Odwiedzając tereny powodziowe, Komorowski stwierdził: – Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do Bałtyku.

Z kolei o muzyce Chopina powiedział, że to "armaty ukryte w krzakach", zamiast "w kwiatach".

Dużą medialną karierę zrobiła w tym roku wypowiedź osoby, która nie jest politykiem.

Na zjeździe "Solidarności" po wystąpieniu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na mównicę weszła niezapowiedziana Henryka Krzywonos, sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych. – Krew mnie jaśnista zalewa. Bo przecież obraża tu nas pan wszystkich, bardzo proszę, żeby pan nie buntował ludzi przeciwko sobie – mówiła. Jej słowa wywołały polityczną burzę.


Tzw. obrońcy krzyża

Zdaniem Materskiej-Sosnowskiej trudno dziś powiedzieć, czy któreś z politycznych zwrotów wejdą na stałe do naszego języka. – Nie mają takiej mocy jak "mężczyzna, którego poznaje się po tym, jak kończy" Leszka Millera czy "wykształciuchy" Ludwika Dorna.

Według Zimnego najsilniejsze piętno na języku polityki w mijającym roku odcisnęła katastrofa smoleńska.

– Już same sformułowania "katastrofa smoleńska" czy "Smoleńsk" są niezwykle nośne i bogate w sensy, ale to niezwykle istotne wydarzenie przyniosło także kilka silnie nacechowanych emocjonalnie wyrażeń, jak np. "wojna polsko-polska" czy "ruska trumna" – mówi Zimny.

O ruskiej trumnie mówił kilkakrotnie Joachim Brudziński, poseł PiS. 13 lipca tłumaczył w "Kropce nad i" TVN 24, dlaczego premier Donald Tusk nie zasługuje na jego szacunek: – Kilka minut później ściskał się z Putinem pod namiotem i w świetle kamer wykazywał rozpacz i ból, a parę metrów dalej, na błocie i na zwykłej, czarnej folii zostawił ciało prezydenta Rzeczpospolitej w ruskiej trumnie i nie pomyślał o tym, żeby w tym autokarze, w którym ścigał się z bratem prezydenta, przywieźć żołnierzy Wojska Polskiego.

Zimny zwraca uwagę, że to nie przypadek, iż trumna według Brudzińskiego była "ruska", a nie "rosyjska". – Za tym określeniem kryje się cała gama stereotypów dotyczących naszych wschodnich sąsiadów. "Ruska trumna" jest dziś synonimem wszystkich podejrzeń dotyczących okoliczności katastrofy – mówi Zimny.

Po katastrofie smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim pojawił się krzyż, a wraz z nim jego "obrońcy" i "przeciwnicy".

– Media wprowadziły do języka te dwa wyrażenia, które znaczeniowo nie są trafne. Trudno być bowiem "przeciwnikiem krzyża", nawet jeśli ktoś był zwolennikiem jego przeniesienia – mówi Zimny. A Kłosińska zwraca uwagę, że media zaczęły dodawać przed określeniem "obrońcy krzyża" zwrot "tak zwani": – Tzw. obrońcy to sposób na dystansowanie się od treści wyrażenia "obrońcy krzyża".

Jej zdaniem katastrofa pod Smoleńskiem wpłynęła także na nadużywanie słowa "poległy". Oznacza ono przecież tego, kto zginął w walce, a bywa stosowane w odniesieniu do ofiar tej tragedii.

– Początkowo był to zabieg jak najbardziej świadomy, mający na celu stworzenie przekazu, że katastrofa nie była przypadkowa oraz podtrzymanie wizerunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako bohatera romantycznego – mówi Kłosińska. – Później zaczęło być, często bezrefleksyjnie, powtarzane przez ludzi, którym, jak można sądzić, niekoniecznie zależy na kreowaniu takiej wizji świata.

Autorzy wydanego w 2009 r. "Słownika polszczyzny politycznej po 1989 roku" Rafał Zimny i Paweł Nowak przygotowują jego aktualizację. Jak zaznacza Zimny, mogą się w niej znaleźć "ruska trumna" i "obrońcy krzyża".


Wybrane cytaty mijającego roku
* Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do Bałtyku. A problemy pozostają. Pozostają ludzie, którym trzeba pomóc.

* W zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już oswojeni, obyci z żywiołem.

* Miałem dziś przyjemność wizytowania terenów powodziowych.
–Bronisław Komorowski o powodzi

* Wszyscy wiemy, że po tym, jak nowy prezydent mówi słowa przysięgi, jest tylko prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto. –Donald Tusk o prezydenturze

* Musimy skończyć raz na zawsze z polsko-polską wojną.
–Jarosław Kaczyński, 29 maja na Podhalu

* Hodowca zwierząt futerkowych.
–Władysław Bartoszewski o Jarosławie Kaczyńskim

* Tusk prowadzi politykę dziadowską i państwo polskie jest państwem dziadowskim. –Joachim Brudziński w "Kropce nad i"

* Pogodę, żonę i premiera rozsądniej chwalić dopiero po zachodzie słońca. –Aleksander Kwaśniewski we "Wprost"