Czy Kaziuk jest wokalistą, czyli o jarmarku w Poznaniu


– Pojedziesz ze mną do Poznania na Kaziuka? – pytam koleżanki. – A co to jest? – Taki tradycyjny jarmark wileński. – Aha, a myślałam, że jakiś wokalista... Mimo że poznański Jarmark Kaziukowy obchodzi w tym roku srebrny jubileusz, nadal wielu mieszkańców Wielkopolski nie zna tego święta. Dobrze zatem, że Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej niestrudzenie propaguje wiedzę o dawnych Kresach, od lat zapraszając Wielkopolan na doroczny jarmark św. Kazimierza.

Jak wyglądały tegoroczne Kaziuki w stolicy Wielkopolski? Jarmark na Starym Rynku zgromadził wielu ludzi. Mieszkańcy Poznania i okolic chętnie rozsmakowywali się w cepelinach, bigosie, szaszłykach, obwarzankach, piernikach, piwie, miodach, wędlinach i chlebie litewskim. Równie ochoczo degustowali nieznane na Litwie z nazwy kopytka. Wystawcy oferowali przechodniom koszyki, owoce w czekoladzie, ceramikę z Bolesławca, watę cukrową, wędzone ryby, sery, zabawki czy balony. Dzięki wzmożonemu ostatnio napływowi Ukraińców na tegorocznym jarmarku w Poznaniu, podobnie jak na oryginalnym Kaziuku w Wilnie, dało się słyszeć rosyjski – język, który jeszcze kilka lat temu był na zachodzie Polski pewną egzotyką.

25. Kaziuk Wileński w Poznaniu rozpoczął się od mszy. Odprawiono ją w farze, czyli okazałej barokowej bazylice mniejszej, należącej niegdyś do zakonu jezuitów. O oprawę muzyczną liturgii zadbał chór Poznańskie Słowiki. Po mszy orszak Jagiellonów na czele ze świętym Kazimierzem przemaszerował z fary pod ratusz. Postaciom przebranym w stroje z epoki towarzyszyła Swarzędzka Orkiestra Flażoletowa.

Kiedy zegar ratuszowy wybił 12.00, a zza drzwiczek nad czasomierzem wyjrzały poznańskie koziołki, trębacz wykonał wyjątkowo 2 hejnały – wileński i poznański.

Po krótkiej przerwie organizatorzy przystąpili do wręczenia „Żurawiny” – tradyjnej nagrody przyznawanej osobom kochającym Kresy i drugiego człowieka. W tym roku „Żurawiną” wyróżniono s. Michaelę Rak. Założycielka i dyrektor wileńskiego hospicjum, dziękując za nagrodę, podkreśliła znaczenie jedności i zwróciła uwagę na symbolikę żurawiny: „Jeden jest Bóg, jeden jest człowiek i jedna jest miłość. Dzisiaj, w 25. rocznicę, kiedy Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej mówi o jedności, o budowaniu przestrzeni wzajemności, radości i o wypełnianiu tym człowieczeństwa w każdej sferze, chcę powiedzieć – dziękuję. Dziękuję wszystkim członkom kapituły. Wszystkim kochani państwo dziękuję. Kiedy niedawno w czasie koncertu dla hospicjum w Wilnie na scenie byli obecni żołnierze reprezentacyjnej kompanii Wojska Litewskiego, generał dywizji ze Szczecina ze swoimi oficerami i podoficerami, stanęłam i zameldowałam, że nie zejdę z pola bitwy o godność człowieka, gdziekolwiek Bóg mnie postawi. Dziękuję dzisiaj za »Żurawinę«, która jest symbolem prawdy naszego życia – życia, w którym jest i słodycz, i łzy, i jakaś kwaśność, ale kiedy pojawia się serce i uśmiech, to jest też spełnienie. Życzę wam państwo takiego spełnienia na co dzień. Bez wsparcia was wszystkich nie dałabym rady. Hospicjum w Wilnie jest i służy, a w maju rozpoczynamy budowę działu dziecięcego, żeby umierające dzieci i ich rodziny do końca mogły się uśmiechać. Dziękuję i jeszcze raz melduję – wykonam. Jezu, ufam Tobie” – powiedziała laureatka.

Po oficjalnym otwarciu na scenie wystąpiły zespoły ludowe, m.in. „Solczanie” i „Wielkopolanie”, a w domu Polonii odbyły się prelekcje. Tematyka wykładów obejmowała zagadnienia związane z niepodległością, Romanem Dmowskim, Ignacym Janem Paderewskim, Józefem Piłsudskim i Kazimierą Iłłakowiczówną. Całodzienne uroczystości zakończył koncert galowy w wykonaniu Kapeli Wileńskiej.

Jak zaznaczyła jedna z organizatorek Kaziuków Krystyna Liminowicz, jarmark jest świętem, na którym wszystko wolno – to czas zabawy, relaksu, odpoczynku, zapomnienia o codzienności. W tej kaziukowej wolności można nawet, jak mówiła, jarmark... krytykować. Pozwolę sobie zatem na odrobinę szczerości. Poznańskie święto zorganizowano z rozmachem, pogoda dopisała, Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej stanęło na wysokości zadania. Ale mnie się jarmarczna atmosfera nie udzieliła. Może jest to kwestia wielkopolskiej mentalności, która ponoć jest nieco sztywna, a chodzi o to, że Wileńszczyznę trudno zaprezentować w pełnej krasie poza granicami Litwy, nie wiem. 

Mimo że Kaziukowi poznańskiemu daleko do wileńskiego, cieszy fakt, że w Wielkopolsce mamy chociaż namiastkę tradycyjnego wileńskiego jarmarku. Doskonale, że inicjatywa żyje, że pełni funkcję edukacyjną i przyciąga mniej lub bardziej zainteresowanych. Może niektórzy po odwiedzinach Kaziuka w Poznaniu wzbudzą w sobie pragnienie odwiedzenia Wilna, bo, jak wynikało z moich rozmów z przechodniami, wielu Pozaniaków do stolicy Litwy nigdy jeszcze nie dotarło.