Czczony, bo jedyny?


Pomnik Mindaugasa (Mendoga) w Wilnie
Tadeusz Andrzejewski, "Tygodnik Wileńszczyzny", 24-30 czerwca 2010 r., nr 26
Jest koniec czerwca. Czas urlopów i wyjazdów. Zamierzam z tego czasu i, mam nadzieję, letniej aury skorzystać. Wrócę na Litwę gdzieś przed świętem koronacji Mendoga. Z tego powodu nieco z wyprzedzeniem kreślę słów kilka na temat bitnego litewskiego monarchy.
Koronacja Mendoga została wprowadzona do kalendarza świąt państwowych Litwy stosunkowo niedawno – w latach 90. minionego stulecia. Wtedy też w stolicy powstało kilka obiektów upamiętniających imię pierwszego i jedynego litewskiego monarchy. Wybudowano mu w centrum stolicy pomnik, jego imieniem nazwano nowo wybudowany most przez Wilię. Nie wiem, kiedy dokładnie w wileńskiej katedrze pojawiła się tablica pamiątkowa dla „specjalnego syna kościoła”.

Nie neguję, że przywołanie w zbiorowej pamięci narodu, który przez ponad pół wieku był pozbawiony własnej państwowości, imienia dzielnego monarchy, kojarzącego się z własnym państwem, jest naturalną potrzebą tegoż narodu. Każdy bez wyjątku naród potrzebuje jakichś wspólnych odnośników, jakiegoś wspólnego fundamentu, który by cementował go jako jedną zbiorowość. Mendog, jak wiadomo, był pierwszym władcą, który w połowie XIII wieku zjednoczył ziemie i plemienia litewskie, a w roku 1253 – po wcześniejszym przyjęciu chrztu – otrzymał też koronę królewską z nadania papieża Innocentego IV. Nie musi więc dziwić, że wydarzenie koronacji pierwszego i jedynego władcy litewskiego jest ważne dla świadomości historycznej Litwinów. Upamiętnienie tego wydarzenia, nawet jeżeli nie wiadomo, kiedy dokładnie tak naprawdę było (6 lipca wybrano, mówiąc po rosyjsku, tzw. „mietodom naucznogo tykanja”), jest czymś zrozumiałym.

Zupełnie niezrozumiałe natomiast jest, moim subiektywnym zdaniem, gloryfikowanie przy tej okazji samej postaci litewskiego monarchy. Stawianie mu pomników czy nawet oddawanie mu czci w głównej świątyni państwa. Bo kim tak naprawdę był Mendog? Był jako człowiek, można by rzec, pospolitym rzezimieszkiem, który do władzy szedł dosłownie po trupach swych politycznych konkurentów, bezpardonowo ich mordując. Zgładzanie kunigaiksztisów (książąt), banicja niewygodnych krewniaków, zawieranie wiarołomnych sojuszy – taka była droga Mendoga na olimp władzy. Nawet przychylny Litwie historyk Jerzy Ochmański twierdzi, że Mendog chrzest przyjął koniunkturalnie, pod presją Krzyżaków. „Najpoważniejszego wroga, Krzyżaków, zjednał (Mendog) obietnicą chrztu, której w 1251 roku rzeczywiście, ale podobno obłudnie dopełnił”. Już po 10 latach, kiedy to sojusze się odmieniły, Mendog zerwał z Krzyżakami i dokonując apostazji, porzucił chrzest w zamian za obietnicę pogańskich wówczas jeszcze Żmudzinów wejścia w skład jego królestwa.

Skończył król tragicznie, jak zresztą większość podobnych mu kacyków. Zginął podstępnie z ręki swego podwładnego kunigaiksztisa Dowmunta z Nalszczan. Kunigaiksztis zemścił się w ten sposób na swym władcy za uprowadzenie mu żony, którą Mendog sobie przywłaszczył po tym, gdy mu zmarła prawowierna małżonka Morta.

Wielu argumentuje, broniąc dobrego imienia Mendoga (jakkolwiek śmiesznie w tym kontekście brzmiałoby to sformułowanie), że był on tylko synem swego czasu. Wtedy wielu w podobny sposób dochodziło do władzy - padają uzasadnienia. Zgoda. Skrytobójstwa, przemoc, zdrady były w tamtych czasach dość powszechnym środkiem sięgania po tron i koronę. Faktem jest jednak też, że w tym okresie żyli władcy (i nie tylko) o całkiem innych walorach moralnych. Żeby daleko nie szukać, wystarczy wspomnieć tylko świętego Franciszka czy świętego Stanisława. Wielu rycerzy krzyżowców, którzy z autentycznie głęboką wiarą i szlachetnymi pobudkami szli walczyć o Ziemię Świętą, panującego w tym czasie księcia opolskiego Henryka Pobożnego, który oddał życie w rycerskiej walce o swój kraj z Tatarami. Lista władców i rycerzy, którzy żyjąc w tym czasie, cnotę inaczej postrzegali niż Mendog, jest oczywiście znacznie dłuższa.

Kwestią osobną jest też oczywistość, że poza Litwą inne państwa na cokoły na ogół nie wynoszą królów o tak ewidentnie zbójeckim życiorysie. W Polsce, na przykład, nikt nie stawia pomników Bolesławowi Śmiałemu, który kazał zamordować św. Stanisława. Odwrotnie czci się pamięć bohaterskiego biskupa. Inne narody pewnie wychodzą z założenia, że jeżeli miejsce w katedrach jest dla rzezimieszków, to gdzie wówczas ma być ono dla świętych?

Koronny argument, że Mendog był jedynym królem litewskim, więc nie ma z czego wybierać, mnie osobiście nie przekonuje.

Komentarze

#1 Autor artykułu jest bardzo

Autor artykułu jest bardzo stronniczy , nie uszanował roli Mendoga dla historii Litwy. Nie prawdą jest także jakoby Bolesław Śmiały nie był pamiętany w Polsce. Zwykłe osiedle mieszkaniowe w Poznaniu nosi jego imię...

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.