Czas na Metamorfozę!
Irena Brazis i Bożena Urban mają wykształcenie ekonomiczne. Poznały się i zaprzyjaźniły właśnie na studiach. Pracowały w zawodzie, wychowywały dzieci, zajmowały się domem. W codziennej gonitwie szukały jednak czegoś specjalnego, dla duszy, dla zaspokojenia swoich artystycznych potrzeb.
„Przyszedł taki okres w życiu, kiedy obie byłyśmy na urlopach macierzyńskich i miałyśmy czas, żeby się zastanowić nad priorytetami, co chcemy w życiu robić, w jakim kierunku pójść. Jakoś tak razem stwierdziłyśmy, że chciałoby się poświęcać więcej czasu rodzinie, sobie i pracy, która sprawiałaby przyjemność. Obie jesteśmy »makerkami«, lubimy coś przerabiać, wypróbowałyśmy różne kursy: ceramiki, papier-mâché. Trafiłyśmy w Polsce na kurs, na którym poznałyśmy techniki odnawiania mebli. Potem był kurs tapicerstwa. Coraz bardziej nas to rajcowało, aż stwierdziłyśmy, że to jest to” – o tym, skąd się wziął pomysł na odnawianie mebli opowiada Irena. „Może przyszło to z wiekem, może też ogólnoświatowe trendy wpływają, że nie chce się siedzieć przy komputerze, liczyć jakieś cyferki, lecz tworzyć coś samemu, własnymi rękoma. Właśnie z takiej potrzeby powstała nasza firma – z szukania siebie” – dodaje Bożena.
Bożena Urban i Irena Brazis, fot. Waldemar Dowejko
Okazało się, że podobne potrzeby mają też inne kobiety – bo to właśnie panie stanowią podstawową klientelę salonu „Metamorfozė”. „Kobieta ma taką naturę, że lubi coś w domu zmieniać, przestawiać. Przychodzi wiosna – zmienia fryzurę, kolor włosów, garderobę. I tak samo jest z wnętrzem – chce coś zmienić w wystroju domu czy mieszkania. I zrobić to samej” – mówią.
Irena i Bożena założyły więc „Metamorfozę” – biuro, a właściwie uroczy, stylowy, klimatyczny salon, w którym prowadzą warsztaty i odnawiają meble. Miejsce wybrały wyjątkowe: salon mieści się przy ul. św. Stefana, do niedawna zaniedbanej, ostatnio odradzającej się. „W naszym salonie odnawiamy meble, detale dekoracji wnętrz, trochę bawimy się w tapicerkę, przede wszystkim – malujemy meble. Odbywają się tutaj również kursy dekoracji i stylizacji mebli. Dlatego nazwaliśmy to Metamorfoza – bo jest to odnowa, dawanie starym rzeczom nowego życia” – mówi Irena.
Dziewczyny z absolutnym przekonaniem twierdzą, że meble z historią są nieraz bardziej wartościowe niż nowe, a odnowiony stół czy krzesło może nawet lepiej wyglądać niż kupiony w sklepie. „Kiedy urządzałyśmy biuro, przeszukałyśmy strychy swoich domów. Niektóre meble zostały kupione za marne grosze. Wiele osób wystawia stare meble na śmietnik. Prawdziwe skarby można też wyszperać na sprzedażach internetowych. Każdy stary mebel jest do uratowania” – Bożena zapewnia, że w salonie nie ma ani jednego mebla prosto ze sklepu.
W salonie „Metamorfozė” wszystkie meble są „z odzysku”, fot. Waldemar Dowejko
Patrząc na wystrój salonu, aż trudno uwierzyć, że takie cudeńka powstały ze starych gratów. Może potrzebny jest talent artystyczny, jakieś specjalne umiejętności? „Każda osoba ma w sobie zalążek kreatywny, ma dwie ręce, zmysł artystyczny, tyle że może jest to gdzieś ukryte. Naszym zadaniem jest to wydobyć. Pokazujemy praktyczne rzeczy, mamy na miejscu wszystkie niezbędne narzędzia, palety kolorów – każdy może się nauczyć dekorowania mebli” – przekonuje Irena.
Tajemnica, zdaniem Ireny i Bożeny, tkwi w farbach. Wypróbowały dużo różnych. Te, z których korzystają, stworzyła 20 lat temu pewna Angielka, Annie Sloan, która wykorzystała swoją wiedzę z historii sztuki. Stworzyła je na podstawie średniowiecznej metodyki, kiedy meble pokrywano kredą i impregnowano woskiem pszczelim. Jest to farba kredowa, która nadaje powierzchni kolor, ale jednocześnie daje oddychać. Jest absolutnie ekologiczna. Zaletą tej farby jest to, że nie wymaga wcześniejszego szlifowania, gruntowania powierzchni, szybko schnie, nadaje się nawet do farbowania tkanin, a w dodatku ma bogatą paletę kolorów. Kolory można mieszać ze sobą, rozjaśniać i przyciemniać – dekoratorki właśnie za to polubiły te farby.
Jak mówią, warsztaty, które prowadzą, sprawiają im wiele radości i satysfkacji, bo mogą dzielić się z innymi swoją wiedzą. „Chętnie dzielimy się poradami. A oprócz tego, że czegoś razem uczymy się, to jednocześnie dobrze spędzamy czas” – mówią. W trakcie dekorowania mebli jest czas na rozmowę przy kawie czy herbacie. Ze swoimi kursantkami utrzymują kontakt, one zaś z dumą podsyłają zdjęcia swoich dekoratorskich osiągnięć.
Warsztaty to jednocześnie zdobywanie nowych umiejętności i spotkanie towarzyskie, fot. Waldemar Dowejko
Bliscy, którzy początkowo nieco sceptycznie wypowiadali się na temat nowej pasji Ireny i Bożeny, teraz traktują ją poważnie, kibicują, a nawet próbują naśladować: 17-letnia córka Bożeny snuje plany, jakie zmiany wprowadzi w swoim pokoju.
Irena jest mamą trojga dzieci: „To one motywują mnie do działania. Wszystko co robię, robię dla nich i z nimi”. Prowadzi też grupę taneczną „Wilenki”. Odkąd z rodziną przeniosła się do domu na wsi, pojawiła się potrzeba zagospodarowania ziemi. Tak zrodził się pomysł uprawiania lawendy. Potem okazało się, że można nią obdarowywać ludzi, robić olejki, hydrolaty, wiązanki – to jeszcze jedna jej pasja. „Mam teraz w życiu tańczące dzieci, kwiaty i »Metamorfozę«. Znalazłam swoje miejsce pod słońcem. Teraz – mimo tylu zajęć – mam więcej spokoju, wiecej czasu dla siebie i dzieci. Wszystko robię z większą przyjemnością i satysfakcją” – mówi Irena.
„Połączyłyśmy doświadczenie ekonomiczne z wewnętrznym pragnieniem tworzenia czegoś własnymi rękoma. I to nam się chyba udało” – uśmiecha się Bożena. Zapraszamy do Metamorfozy!
Zdjęcia i montaż: Edwin Wasiukiewicz