Chłopak, który pokochał łyżwiarstwo figurowe


Na zdjęciu: Daniel Korabielnik, archiwum prywatne Daniela Korabielnika
Daniel Korabielnik, uczeń Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie, pokochał łyżwiarstwo, a łyżwiarstwo pokochało jego. Dziś, a ma zaledwie 15 lat, odnosi niesamowite sukcesy.









W listopadzie br. podczas mistrzostw Litwy w łyżwiarstwie figurowym w Kownie sięgnął po mistrzostwo w kategorii juniorów. W styczniu 2023 r. będzie reprezentował Litwę na 16. Zimowym Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy we Włoszech.

Rok 2022 był dla niego bardzo udany. Oprócz mistrzostw Litwy, zwieńczonych dla niego tytułem mistrzowskim, wziął udział w sześciu innych zawodach międzynarodowych. A były to w kolejności: Icelab International Cup w Bergamo we Włoszech (styczeń, 10. miejsce), Jégvirág Cup w Miszkolcu na Węgrzech (luty, 4. miejsce), Triglav Trophy & Narcisa Cup w Jesenice w Słowenii (kwiecień, 6. miejsce). We wrześniu wystąpił w zawodach ISU Junior Grand Prix Riga w Rydze na Łotwie (24. miejsce), zaś w październiku – w ISU Junior Grand Prix Baltic Cup w Gdańsku (28. miejsce). W tych zawodach organizowanych przez Międzynarodową Unię Łyżwiarską występowała światowa czołówka młodych łyżwiarzy figurowych z całego świata. Bardzo pomyślny był dla młodego sportowca październikowy start w 14th Tirnavia Ice Cup w Trnawie na Słowacji, gdzie zajął 3. miejsce.

I niemal z ostatniej chwili – na Międzynarodowych Zawodach Latvia Trophy 2022, które odbywały się w Rydze na Łotwie 18 grudnia, Daniel zajął 3. miejsce!


Na zdjęciu: Daniel Korabielnik, fot. archiwum prywatne Daniela Korabielnika

Co Cię zafascynowało w łyżwiarstwie figurowym?

Dziś mogę powiedzieć, że uwiodły mnie skoki, te podwójne, potrójne. Teraz jestem już sam ich wykonawcą. Podwójny zacząłem skakać w wieku 12 lat, a potrójny dopiero w zeszłym roku.

Pamiętasz swoje pierwsze kroki na łyżwach? Jakie wspomnienia masz związane z tym wydarzeniem?

To było, kiedy miałem cztery lata. Rodzice zabrali mnie na lodowisko do centrum handlowego Akropolis w Wilnie. Tam pierwszy raz ubrałem na nogi łyżwy. Nie mogę powiedzieć, że mi się to spodobało, bo większość pobytu na lodzie to były upadki. Nie dałem rady utrzymać się w pionie. Później było już coraz lepiej, chociaż przyznam, że nie chodziłem tam z wielką ochotą. Na początku to było trochę wymuszone przez rodziców, ale teraz jestem im za to wdzięczny. Po czasie zaczęło mnie to wciągać. Gdy miałem sześć lat, zmienił się trener i zwiększyłem liczbę treningów w tygodniu. Chcę tu powiedzieć wszystkim, którzy stawiają pierwsze kroki na lodowisku, żeby się nie bać upadków, bo z czasem ten strach znika. Można też opanować technikę upadków (śmiech).

Które figury lubisz, a w które musisz wkładać więcej pracy.

Najbardziej lubię skoki, uwielbiam robić potrójny flip, nauczyłem się go w kwietniu tuż przed wyjazdem na zawody do Słowenii. Najwięcej pracy muszę wkładać w samą jazdę, aby mieć odpowiednią szybkość i piękne „ślizganie się”.

Ile czasu trzeba ćwiczyć, aby osiągnąć taki perfekcyjny potrójny skok?

Początkiem potrójnych skoków jest podwójny axel, jego uczyłem się ponad dwa lata. Jak tylko to osiągnąłem, zacząłem się uczyć o skok wyżej, czyli skoku potrójnego. Wtedy poszło już o wiele szybciej.

Jak wyglądają twoje treningi? Ile godzin i gdzie ćwiczysz?

Treningi mam każdego dnia od poniedziałku do piątku, czasami w soboty, a nawet w niedziele. Trenuję po parę godzin na lodzie i parę razy w tygodniu w sali sportowej. Dwa razy w tygodniu mam zajęcia po 1,5 godziny z baletu. Treningi odbywają się na tafli lodowej w Pramogu Arenie i w centrum Akropolis. Jesienią i wiosną wyjeżdżam na dwa tygodnie na treningi do Bratysławy, latem najczęściej mam treningi na Słowacji i w Czechach. Wcześniej jeździłem na Łotwę.

Aby osiągać wyniki w tym sporcie, to trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. To wielogodzinne treningi. Czy Cię to nie męczy?

Nie, gdyż już się dostosowałem do takiego wysiłku.

Obecnie młodzi ludzie bardzo szybko się zniechęcają, wolą spędzać czas na czymś, co nie jest takie trudne. Czy nie brakuje Ci takiego zwykłego leniuchowania? Czy masz na to czas?

Takiego leniuchowania zwyczajnie nie lubię. Czasami zdarza się, że trener jest zajęty i dla mnie robi się wolne, co wcale mnie to tak bardzo nie cieszy. To prawda, że po treningach nie mam za dużo wolnego czasu, ale mnie to wystarcza. Mnie się wydaje, że wszystko zależy od tego, jak sobie ułożymy dzień. Jeden potrzebuje więcej luzu, drugi jest bardziej zorganizowany.


Fot. archiwum prywatne Daniela Korabielnika


Na zdjęciu (pierwszy od prawej Daniel Korabielnik), fot. archiwum prywatne Daniela Korabielnika

Jak łączysz treningi z nauką?

Muszę łączyć naukę z treningami. Czasem nie idę na lekcję, aby zdążyć na trening, ale czasem opuszczam trening, aby zostać na lekcji, bo uważam, że nauka jest ważna.

W listopadzie tego roku na zawodach w Kownie zostałeś mistrzem Litwy. Co to dla Ciebie oznacza?

Ucieszyłem się, traktuję to jako nowy krok w tym sporcie. Następny jest już w styczniu 2023 r., będę uczestniczył w Zimowym Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy we Włoszech.

Czy chciałbyś zostać mistrzem na skalę międzynarodową?

Jest to jedno z moich marzeń. Chciałbym też promować mój kraj, gdyż jest on mało znany w świecie w dziedzinie tego sportu.

Czy masz sportowych przyjaciół, czy to tylko konkurenci?

Sport to nie tylko rywalizacja, to też możliwość nawiązania kontaktów. Mam fajnego kolegę na Słowacji. To też w pewnym sensie zabawa. Wesoło spotykać się na zawodach z kolegami z innych krajów. No i spotkania z nimi zmotywowały mnie do nauki języka angielskiego.

Każde zawody Daniela bardzo przeżywamy

Za sukcesem swoich dzieci stoją bardzo często rodzice, którzy poświęcają swój czas i przede wszystkim pieniądze dla realizacji pasji swoich dzieci. Są w stanie zrobić wiele, aby ich dzieci odniosły sportowy sukces. Są z nimi na każdych zawodach. Często bardziej przeżywają sukcesy i porażki od swoich dzieci. W przypadku Daniela było podobnie. Gdyby nie rodzice, nie mielibyśmy dzisiaj łyżwiarza figurowego Daniela Korabielnika. Jak jest być mamą łyżwiarza?


Fot. archiwum prywatne Daniela Korabielnika

Jolanta Korabielnik: Nie jest łatwo, ale nie jest źle. Jesteśmy rodziną, która stawia na sportowy tryb życia. Do tej pory, zanim Daniel zaczął odnosić sukcesy, to był rodzaj spędzania wolnego czasu. Lepszy niż jakieś imprezy rozrywkowe czy nawet jakieś wyjazdy. Wszystko się zmieniło, gdy jego jeżdżenie po lodzie zaczęło nabierać innego wymiaru, gdy trenerka Ingrida Proživalskytė zaczęła w nim widzieć materiał na profesjonalnego łyżwiarza.

Wszystko jednak zaczyna się od rodziny. To mama lub tata muszą przyprowadzić dziecko na zajęcia, to oni decydują.

Tak, to my postawiliśmy go na lodzie. Jak już Daniel mówił, nie był zachwycony początkami. Dla dziecka częste upadki, brak natychmiastowych sukcesów nie są łatwe do przyjęcia i nie zachęcają. Ale my z mężem nie poddawaliśmy się. Wiedzieliśmy, czuliśmy podświadomie, że to dla niego będzie dobre. Buntował się, ale po jakimś czasie zaczął się wciągać. Opłacaliśmy trenerkę i tłumaczyliśmy, że musi iść, bo trener czeka. Trwało to kilka lat, zanim zaczęło go to naprawdę wciągać. Miał 12 lat. Talentowi trzeba troszkę pomóc. Talent jednak to nie wszystko, do tego musi być praca.

I przez cały ten czas go wspieracie.

Bardzo jesteśmy z mężem zaangażowani. Wcześniej, jak był mały, to były codzienne dowożenie i odwożenie na treningi, pomaganie w łączeniu nauki z treningami. Teraz, gdy doszły zawody w różnych miejscach, a nawet krajach, doszło i nam więcej obowiązków. Musimy jeździć z nim, np. na Słowację czy do Czech, gdzie odbywają się dwutygodniowe sparingi. Częściej jeżdżę ja, ale także mąż, który musi wziąć wtedy urlop w pracy.

Kto pokrywa wszystkie koszty?

To wszystko leży w naszej gestii. Czasami na niektórych zawodach Daniel otrzymywał kieszonkowe na własne potrzeby, ale dojazd czy lot, zakwaterowanie, opłacenie trenerów, to już jest nasza sprawa, rodziców. Żałujemy też, że w Wilnie nie ma takich możliwości jak w Kownie, gdzie jest szkoła sportowa z kierunkiem sportów zimowych. Tam trenujący mają wszystko za darmo, do dyspozycji lodowisko i trenera. Daniel trenuje w Wilnie na lodowisku razem ze wszystkimi, którzy chcą sobie dla relaksu pojeździć na lodzie. Moglibyśmy dowozić go do Kowna, ale to nie współgra z nauką szkolną, która dla nas jest równie ważna.

Teraz może się to zmieni, gdyż syn jest jedynym w swojej grupie wiekowej reprezentantem Litwy. Może federacja uważniej przyjrzy się młodemu mistrzowi… Rozumiem, że te piękne kostiumy to też Pani zasługa?

Wybór kostiumów to jest jedna z najtrudniejszych dla mnie prac. Już sam dobór materiału nie jest łatwy. Musimy zawsze coś wymyślić, czasami doradzam się trenerki. Jest naprawdę trudno znaleźć kogoś, kto uszyłby kostium, który leży tak, aby Daniel miał swobodę ruchów, aby nic go nie krępowało. Korzystaliśmy z paru krawcowych w Wilnie, ale nie byliśmy zadowoleni. Jeździmy więc do Kowna, bo tam znalazła się dobra krawcowa.

Pani (czy też mąż) jesteście zawsze przy synu, na wszystkich zawodach. Czy może Pani spokojnie siedzieć na trybunach, kiedy Daniel występuje? Nie drży Pani, że może mieć potknięcie, upadek przy skokach czy piruetach?

Zawody przeżywamy bardzo. Denerwuję się, bo wiem, jak dużo pracuje i chcielibyśmy, aby mu się wszystko udało, żeby praca nie poszła na marne i aby został doceniony. Kiedy jest wysoko oceniany, to jest prawdziwe szczęście. W rodzinie staramy się wychowywać dzieci tak (mamy też młodszego syna, który trenuje hokej), aby nie bały się ryzyka i umiały porażkę przełożyć na doświadczenie. Bojaźń przed porażką jest największym błędem.

Jak syn sobie radzi z pogodzeniem nauki i sportu?

Jeżeli nie ma wyjazdów, to nauka i sport idą mu bardzo dobrze. Jakoś tak sobie wszystko poukładał, że na wszystko ma czas. Przyzwyczaił się. Czasami szkoda mi go, bo siedzi nad szkolnymi zadaniami do północy. Wie, że szkoła jest ważna i lekcje muszą być odrobione. Jest bardzo odpowiedzialny. Mówi, że sport jest czasowo, a nauka to ważna rzecz, gdyż chce później studiować.

To pierwszy rok Daniela w Gimnazjum im. Jana Pawła II w Wilnie. Od początku poczuliśmy bardzo mocne wsparcie od szkoły. Już na samym początku roku szkolnego, we wrześniu, musiał wyjechać na tydzień na zawody Grand Prix Junior do Rygi, w październiku na tydzień wyjechał na zawody Grand Prix Junior do Gdańska i później na dwa tygodnie na treningi do Bratysławy. Gdy wrócił, miał wyznaczony czas na nadrobienie zaległości z przedmiotów. Szkoła wykazuje dużo zrozumienia dla nas.

Wybitnym uczniom pomagamy poprzez indywidualne podejście

Jak szkoła podchodzi do wyjątkowo utalentowanych uczniów, którzy swymi uzdolnieniami w jakimś kierunku wybiegają ponad przeciętność, odnoszą sukcesy w skali krajowej a nawet międzynarodowej?


Na zdjęciu: Diana Judkiewicz, fot. Bartosz Frątczak

Diana Judkiewicz, wicedyrektor ds. pozalekcyjnych Gimnazjum Jana Pawła II w Wilnie: Bardzo się cieszymy, że mamy tak utalentowaną młodzież w naszym gimnazjum. Przez wychowawców klasowych staramy się poznać te dzieci, a potem, w zależności od indywidualnej sytuacji, wspierać je, stwarzając warunki do nauki, czy to przez indywidualny plan nauczania, czy też dodatkowe konsultacje. Nie mogą być zwolnieni z realizacji programu, muszą go zaliczyć. Tutaj praca wychowawcy z nauczycielami konkretnych przedmiotów jest kluczowa. Zazwyczaj (jak dotąd tak było) są to dzieci, które chcą zdobywać wiedzę i rozwijać kompetencje, chcą przygotowywać się i pomyślnie zdać egzaminy, dlatego musimy im w tym pomóc przez indywidualne podejście.

Druga strona sprawy to promowanie. Bardzo chcemy, aby o osiągnięciach naszych uczniów z gimnazjum, polskiej szkoły, dowiedziała się jak największa liczba osób, aby pokazać, że mamy cudowną utalentowaną młodzież, że nie jesteśmy gdzieś na marginesie, że polska szkoła jest dobra, a Polacy z Litwy, będąc Polakami, dają radę osiągać sukcesy i to na najwyższym poziomie. Dlatego cieszymy się, umieszczając informacje o ich osiągnięciach w mediach. Zgłaszamy ich do nagród, np. „Małego Krzysztofa”. W taki oto sposób o młodzieży dowiaduje się duże audytorium, w tym ze szkół litewskich, ale nie tylko. Tę prestiżową nagrodę dla młodych otrzymała m.in. uczennica naszego gimnazjum Dominika Baniewicz (breakdance) w 2022 r. Rok wcześniej – dwoje naszych uczniów, Sebastian Konecki (skoki do wody) i Małgorzata Patrycja Minkiel (śpiew operowy). To są osoby bardzo zdyscyplinowane, utalentowane, inteligentne, otrzymują te nagrody nie tylko za talent i reprezentowanie państwa jako wybitni wilnianie, ale także za to, że potrafią sobie dobrze poradzić przy tym wszystkim ze szkołą, która jest podstawą do dalszego rozwoju.

Najważniejsze to poznać dzieciaki i określić potrzeby, rozejrzeć się, w czym jako szkoła możemy im pomóc. Zazwyczaj to są potrzeby w ramach nauki, czyli indywidualne podejście, konsultacje, plany rozliczenia się z poszczególnych przedmiotów, uwzględniając harmonogramy zajęć, zawodów, konkursów, o ile jest to możliwe. Czasami są to pomieszczenia, z których pozwalamy korzystać. Uczniom z takimi potrzebami w szkole pomaga wychowawca. Praca wychowawcza w naszym gimnazjum jest systematyczna, realizujemy dostosowany do naszego gimnazjum program wychowawczy „Perły w Koronie”, ale nie tylko. Nasi wychowawcy naprawdę dużo robią dla wspierania wychowanków, np. jeżeli ktoś z uczniów został wyróżniony, wygrał jakiś konkurs albo uplasował się na wysokim miejscu w zawodach, to informują nauczycieli, szykują dzieciakom niespodzianki, w klasie gratulują wygranej, wyświetlane są prezentacje na ekranach szkolnych dla lepszej komunikacji i wizualizacji. Chcemy, aby inni uczniowie wiedzieli o nich, o ich osiągnięciach, o nich jako o ludziach, bo faktycznie, im więcej o nich wiedzą, tym rzadziej możemy spotykać się z sytuacją niezrozumienia ze strony rówieśników, np. w sprawie „przywilejów”. Chociaż, jakie to przywileje… To konieczność i po prostu ludzkie podejście do sprawy. Ważne są relacje i komunikacja. Niezbędne jest szukanie balansu między nauką i rozwojem talentu. A to jest naprawdę możliwe.

Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 51(149)24/12/2022-06/12/2023