Brakuje miejsc dla pierwszaków w polskiej szkole w Grodnie
„Dyrektorka szkoły Danuta Surmacz w czasie dzisiejszego zebrania poinformowała nas, że kuratorium zdecydowało o utworzeniu dwóch klas pierwszych, co oznacza przyjęcie 60 osób. Tymczasem na zebraniu byli rodzice 76 dzieci i to jest liczba chętnych na chwilę obecną” – powiedziała Polskiej Agencji Prasowej Andżelika Orechwo, szefowa Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi i mama przyszłego pierwszoklasisty.
Rodzice przyszłych pierwszoklasistów domagają się utworzenia trzeciego oddziału pierwszej klasy, tak by wszystkie chętne dzieci dostały się do szkoły polskiej w Grodnie. Nie chcą bowiem, by – podobnie jak w minionych latach – część chętnych musiała odejść z kwitkiem.
Rodzice, wspierani przez ZPB, kierowali już apele do władz rejonowych, a także pismo do ministerstwa oświaty. Ich starania nie przyniosły rezultatu.
Władze miasta twierdzą, że szkoła nie może otworzyć więcej klas niż dwie, ponieważ oznaczałoby to konieczność uruchomienia systemu dwuzmianowego. Ministerstwo odesłało rodziców do władz lokalnych, argumentując, że to one odpowiadają za placówki oświatowe.
„Przyjmowanie dokumentów rozpocznie się 12 czerwca i będzie mogło je złożyć tylko 60 pierwszych osób. Pozostałe osoby mogą złożyć podania, by szkoła miała orientację, ilu jest chętnych, ale ich dzieci już do szkoły przyjęte nie będą” – wyjaśniła A. Orechwo.
Dodała, że rodzice będą dalej walczyć o trzeci oddział klasy pierwszej i udadzą się na rozmowy do wydziału edukacji władz obwodowych.
ZPB uważa, że działania władz są celowe i mają na celu ograniczenie liczby dzieci uczących się języka polskiego w szkołach państwowych. Zdaniem aktywistów są to działania dyskryminujące polską mniejszość na Białorusi i łamiące jej prawa.
Danuta Surmacz powiedziała PAP, że nie może komentować decyzji władz oświatowych, a tylko przekazać ją rodzicom.
Szkoła w Grodnie jest jedną z dwóch szkół polskich w systemie państwowym na Białorusi.
Na podstawie: PAP