Bohaterska scheda po dziadkach


Maria i Antoni Kruminis-Łozowscy z małą Rachelką (Haneczką Czechowicz), 1942 r., fot. magwil.lt
Idylla zamieszkałej w Kownie 4-osobowej rodziny Zalmana i Chai Ester Fridman skończyła się wraz z napaścią Niemiec hitlerowskich na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 roku. Najeźdźca bowiem już od pierwszych dni poprowadził szeroko zakrojoną akcję eksterminacji wyznawców gwiazdy Dawida na zajętych terenach. Głowa rodziny – redaktor jednej z wydawanej w Kownie gazety w języku jidysz – ujęty w łapance – zginął już w pierwszej fali ludobójstwa Żydów w getcie kowieńskim.

Widząc, jak straszliwie się święci, Chaja Ester, zgarnąwszy dwójkę dzieci – 3-letnią Rachelę i 10-letniego Abrahama, salwowała się ucieczką, dokąd oczy niosą, a los zarzucił ją w okolice Jaszun, gdzie, niestety, Żydom zgotowano takąż hekatombę. Stojąc poniekąd na straconej pozycji, zdecydowała się zrozpaczona rodzicielka próbować ratować choć własne pociechy. W nadziei, że trafi się ktoś, kto im wyciągnie pomocną dłoń.

Rachelkę na jaszuńskiej stacji znalazł wdziewający mundur kolejarski z racji zawiadywania 50-kilometrowym odcinkiem torów Antoni Kruminis-Łozowski, a wnet pojąwszy, że ma do czynienia z żydowskim dzieckiem, przygarnął dziewczynkę za jej zgodą, nakazując, by mówiła doń od zaraz nie per "pan" a per "tatuś". W ten to sposób im, wraz z żoną Marią, chowającym czwórkę własnych, wprawdzie już dorosłych latorośli, przybyła ta piąta.



Maria i Antoni Kruminis-Łozowscy z małą Rachelką (Haneczką Czechowicz), 1942 r., fot. magwil.lt  

By zamaskować własne bohaterstwo, jako że za przechowywanie osób narodowości żydowskiej groziła kara śmierci, mała Rachela została najpewniej ochrzczona w obrządku katolickim, otrzymała imię Anna, kojarzone bardziej z jej zdrobniałą postacią Haneczka i została zakwalifikowana jako nieślubne dziecko ich syna Józefa pod wydumanym nazwiskiem Czechowicz.
Decyzja rodzicielki Chai Ester o uratowaniu chociażby dzieci była wręcz prorocza. Sama bowiem podzieliła los 575 współrodaków, którzy przetrzymywani pierwotnie w zburzonym pałacu Balińskich w Jaszunach 25 września 1941 roku zostali bestialsko zamordowani w pobliskim lesie w Lenkiszkach. Egzekucji – podobnie jak gdzie indziej – dokonało z zimną krwią będące na usługach Niemców wojsko litewskie, ochoczo z nimi kolaborujące.

Pod troskliwą pieczą Marii i Antoniego Kruminis-Łozowskich umiejętnie odgradzana od otoczenia Haneczka (Rachela) szczęśliwie przeżyła gehennę II wojny światowej. Nieświadoma straszliwej tragedii, jaka spotkała ich rodziców i tego, że inna dobroć ludzka przygarnęła jej braciszka Abrahama. Który takoż uszedł ludobójstwu, gorliwie zresztą rozpoczynając poszukiwania siostrzyczki, aż pewnego dnia droga zawiodła go do zbawczego domu Kruminis-Łozowskich. By być w zgodzie z własnym sumieniem, gospodarze zagrali w otwarte karty, choć uchylać rąbka prawdy zdecydowali stopniowo, by zmniejszyć stres niby córki.


Wspólne zdjęcie przed domem Kruminisów-Łozowskich w Jaszunach. Rachelka siedzi na murku, 1943 lub 1944 r.

W 1950, czyli rok później jak Haneczka dowiedziała się całej prawdy o swym losie, została zaadoptowana przez krewnych swej matki Chai Ester – Iliyę i Hindę Szapirów. Rachela ukończyła w Wilnie szkołę medyczną, wyszła za mąż za pochodzącego z Telsz Miszę Varejesa, tu też urodziła się im starsza z córek – Estera. W roku 1972, gdy nadarzyła się okazja wyjazdu do Izraela, uczynili to we troje. W Izraelu natomiast raz jeszcze została mamą, wydając na świat córkę Rinę.

Mimo znacznych odległości, dzielących nowe miejsce zamieszkania od podwileńskich Jaszun, Rachela nie zapomniała o tych, komu zawdzięcza życie. Którzy zresztą nie dali się unieść jakże rozlegle przetaczającej się przez Wileńszczyznę fali repatriacyjnej. Choć synowie Aleksander i Józef w roku 1945 wyjechali na stałe do Polski, oni wraz z córką Heleną zostali na ojcowiźnie, godząc się na mało wdzięczną sowiecką rzeczywistość.

Kontakt z wybawcami Rachela utrzymywała jeszcze w latach 60., parokrotnie ich odwiedzając. Gdy jednak głowa rodziny odszedł w zaświaty w roku 1967, a żona Maria w ślad za nim uczyniła to w roku 1975, więzy się urwały. Aż w październiku 2011 roku do Jaszun w poszukiwaniu kontaktów z potomkami Kruminis-Łozowskich zawitał Michael Varejes wraz z dorosłymi córkami – Esterą i Riną. Ponieważ po śmierci obojga gospodarzy dom został sprzedany rodzinie Wdowiaków, zostawili u nich własne namiary z nadzieją na odzew kogoś z krewnych młodszej generacji. 

Tym kimś szczęśliwym trafem okazał się prowadzący w Gdyni kancelarię adwokacką wnuk Marii i Antoniego Kruminis-Łozowskich – Marek Kruminis-Łozowski. To właśnie jemu przypadł zaszczyt odebrania przyznanego dziadkom w roku 2005 przez izraelski Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu "Yad Vashem" odznaczenia "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata", honorującego tych, kto z narażeniem własnego życia ratował Żydów, prześladowanych podczas okupacji hitlerowskiej.


Rachela Varejes oraz Marek Kruminis-Łozowski z synem Stanisławem. Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu „Yad Vashem”, 2012 r.

Utrzymywane z rodziną Racheli Varejes więzy zaowocowały za sprawą pana Marka pięknym wspólnym spotkaniem w czerwcu 2016 roku w Jaszunach, kiedy to grób dziadków Marii i Antoniego na miejscowym cmentarzu ozdobiła ufundowana przez wnuków z Polski marmurowa tablica pamiątkowa z napisem: "Sprawiedliwi wśród Narodów Świata".

Wdzięczność rodowym protoplastom zechciało pośmiertnie okazać ostatnio też państwo litewskie. Na mocy dekretu głowy państwa Gitanasa Nausėdy bohaterskiej rodzinie z Jaszun – Marii i Antoniemu Kruminis-Łozowskim w gronie 38 osób przyznano Krzyż za Ratowanie Ginących. W poczuciu sprawiedliwości dziejowej odznaczenie to podczas uroczystej ceremonii ich wręczenia w siedzibie urzędu prezydenta 20 września br. odebrał nie kryjący wzruszenia przybyły z Macierzy wnuk – Marek Kruminis-Łozowski.


Prezydent Litwy Gitanas Nausėda wręcza Krzyż Ratowania Ginących Markowi Kruminis-Łozowskiemu – wnukowi bohaterskich dziadków – Marii i Antoniego, wrzesień 2019 r.
 
Fot. archiwum i Marian Paluszkiewicz